Na szczęście za oknem było już zdecydowanie lepiej, nawet
bym powiedziała, że w końcu mogliśmy przywitać lato. Choć u nas w Galicji nie
było tak gorąco jak w innych rejonach, u nas dopiero wszystko powoli się
zaczynało. Za to ja miałam trochę pracy, do wszystkich projektów przystąpiłam z
pełną parą i w taki o to sposób mój wolny był bardzo ograniczony. Owszem
planowałam wakacje z kuzynostwem, jednak zastanawiałam się czy gdzieś wyjadę na
urlop z Pedro. Nawet nie chciałam pierwsza proponować, bo też nie wiedziałam
jakie lokalizacje są odpowiednie dla dzieci. A wiadomo, że Gala pojedzie z
nami. Był jednak leniwy dzień, w piżamie siedziałam na kanapie i delektowałam
się śniadaniem. Usłyszałam swój telefon, więc za niego złapałam i uśmiechnęłam
się szeroko. Od razu skupiłam się na rozmowie z własnym chłopakiem, który
zaprosił mnie na lunch. Zaśmiałam się jedynie, bo nie dał mi nawet chwili
odpoczynku od niego. Tyle tylko jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam go
już przy stoliku a przed moim krzesłem była teczka. Szybko za nią złapałam i
czytałam z coraz większym zdziwieniem.
- Ale, że jak? Urlop?! Obstawiałam kilka dni w Porto… a
tutaj muszę kupić nowe bikini? I odwiedzić rodziców, którzy mają moje rzeczy do
surfowania.
- Porto również odwiedzimy, ale pomyślałem sobie i zresztą
słyszałem same pozytywne opinie na temat tego miejsca, i niestety wakacje to
jedyny czas kiedy mogę robić to co kocham, czyli surfować. A doskonale wiem, ze
jesteś w tym świetna, oczywiście zwiedzanie i leżenie plackiem na plaży też się
zalicza do tych wakacji. Nawet możesz wylegiwać się w łóżku kiedy ja będę
surfować. Nie przeszkadza mi, ale proszę zgódź się… - zrobił maślane oczka na
co się zaśmiałam
- Ale od razu Maroko? – a on rzucił, że zapłaci – Ej, mam
własną firmę i stać mnie nawet na wakacje na Bali. – zaśmiałam się – Nigdy tam
nie byłam. I można mieć bikini?
- Można, nie we wszystkich miejscach ale tam gdzie jedziemy
to jest akurat wskazane. Zresztą możesz zawsze założyć jednoczęściowy albo
piankę, wtedy nikt się do ciebie nie przyczepi. No i oczywiście będziesz ze mną
cały czas więc się nikt nie doczepi do takiej ślicznotki.
- Matko… - zaśmiałam się – Jesteś niemożliwy! Jeszcze żaden
chłopak nie zabrał mnie na wakacje tak daleko. I to jeszcze na takie wakacje.
- No widzisz, ma się to coś. – puścił mi oczko i zawołał
kelnera – To co zawsze?
- Jasne. – mruknęłam przeglądając teczkę dokładnie
Nie mogłam w to uwierzyć, ale byłam naprawdę szczęśliwa.
Wakacje z Pedro i to jeszcze w takim
miejscu na pewno będą wspaniałe. I już powoli pakowałam się w głowie, a resztę
spraw zostawiłam na później. Chociaż czułam, że i tak na zakupy wyciągnę
dziewczyny i co najważniejsze musiałam powiedzieć rodzicom, że wyjeżdżam na
wakacje z chłopakiem, i zapewne będą chcieli wiedzieć wszystko co się da na
jego temat. I w tym momencie dotarło do mnie, że moi rodzice nie wiedzą nic na
temat Pedro. chyba, że już któreś z kuzynostwa doniosło…
&&&
Torba podróżna spakowana w same najpotrzebniejsze rzeczy, a
do tego walizka leżała otwarta na podłodze w mojej sypialni i aż błagała o to,
abym w końcu ruszyła się do swojego rodzinnego domu po te najważniejsze rzeczy.
Dlatego korzystając z pięknej pogody zapakowałam się do auta i pojechałam do
rodziców. Zaparkowałam pod domem i od razu przywitałam z mamą, która
delektowała się mrożoną herbatą na werandzie.
- No, no. Czekałam na ten moment, aż w końcu się zjawisz w
domu. – zauważyła ze śmiechem na co jęknęłam tylko mamo – No co? Dowiaduje się
od innych, że moja córka jedzie na wakacje ze swoim chłopakiem.
- Czasem dlatego nic nie mówię.
- Skarbie po prostu się cieszymy. W sumie od dawna
podejrzewaliśmy, ze się z kimś spotykasz, w końcu deska o tym świadczyła. – a
ja się jedynie zaśmiałam – Więc co to za wakacje?
- Maroko. Jedziemy surfować, bo Pedro tylko podczas wakacji
może to robić, no i obiecał mi, że opalanie i zwiedzanie też wchodzi w grę. –
uśmiechnęłam się jak mała dziewczynka podjarana prezentem
- Pamiętam jak jechałaś po raz pierwszy w życiu z chłopakiem
na wakacje. – zaśmiała się – Musiałam przekonywać twojego tatę, aby dał
pozwolenie.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że tato da mi zapas gumek?
– od razu się rozejrzałam na co zaczęła się głośno śmiać – A właśnie gdzie on
jest?
- Pojechał do dziadków. Musi w końcu powoli przygotować ich
dom na najazd wnuków. A ja się delektuje ciszą, jednak mówisz Maroko… i zaproś
Pedro do nas na kolacje, miło byłoby go poznać. Telewizja to nie to samo. – a
ja zapytałam kto się wygadał – Przycisnęłam Elenę jak tu była. I przyznam
szczerze, że się trochę martwię. Wiem, raz mi powiedziałaś, abym się nie
wtrącała w twoje życie.
- Martwisz się tym, że Pedro jest piłkarzem. Czy tym, że
jest piłkarzem i ma dziecko?
- Martwię się tym, że pewnego dnia możesz znowu uciec, a
wtedy ten młody chłopak może cierpieć. – powiedziała czym mnie zdziwiła –
Owszem powinnam martwić się też o ciebie, w końcu jesteś moją córką. Jednak
wiem jak było…
- Mamo, nie uciekłam. Twój ulubieniec po prostu chciał żyć
gdzie indziej, inaczej. Nie jestem z tych co chce wyjechać do Madrytu i żyć
inaczej. Kocham to miejsce.
- Wiem, chociaż czasem marzyłam, abyś wyjechała. Poznała
inny świat.
- Rozumiem, i nie powiedziałaś zapewne ojcu, że Pedro ma
dziecko. – na co pokiwała głową, że mam rację – Nie dziwię ci się. Sama
zwlekałam z podjęciem jakiejkolwiek decyzji. – nalałam sobie do szklanki
herbatę – Wiem z czym wiążę się taki związek. Ale świetnie się bawię z Pedro.
jeden wieczór z nim sprawia, że mam ochotę przenosić góry. No a teraz
zaplanował wakacje.
- I uważaj na nich. Zwłaszcza w wodzie.
Zaśmiałam się jedynie, ale zapakowałam do auta wszystkie
rzeczy które były mi potrzebne. Wróciłam do domu obiecując, że przywiozę Pedro
na obiad i od razu zapakowałam wszystkie rzeczy. Mieliśmy lecieć jutro więc
Pedro miał nocować u mnie. Samolot mieliśmy z samego rana, dlatego ciężko było
wstać z łóżka. Na lotnisku cały czas spałam na stojąco i gdyby nie Pedro to na
pewno bym spóźniła się na lot, albo wsiadłabym w inny. Zresztą jak tylko
usiadłam na swoim miejscu to ubrana w bluzę odleciałam do krainy snów. Obudziłam
się dopiero jak mieliśmy lądować na co widziałam uśmiech Pedro.
- Mam nadzieję, że na wakacjach nie będziesz taka śpiąca. –
zauważył ze śmiechem
- Jeśli nie będziesz mnie męczyć, to będę wypoczęta.
- Postaram się być grzeczny, chociaż kto wie. – puścił mi
oczko na co się zaśmiałam i przewróciłam oczami
Dojechaliśmy jednak jakimś cudem do naszego hotelu i nie
mogłam się odezwać. Widok był niesamowity, do tego mieliśmy za sąsiadów takich
samych wariatów jak Pedro. Była wspólna stołówka, a do tego osobne sypialnie co
mnie najbardziej cieszyło, zwłaszcza że łazienki też były w pokojach. Rzuciłam
swój plecak na łóżko i uśmiechnęłam się szeroko, ale zaraz poczułam dłonie
Pedro na swoim brzuchu.
- Podoba się?
- Oczywiście! I rozumiem, ze na falę musimy czekać do jutra,
więc jakie mamy plany?
- Oswoić się z wodą? – a ja zamruczałam zadowolona – No
chyba, że jesteś zmęczona.
- Wyspałam się w samolocie. A teraz daj mi tylko chwilkę, to
wskoczę w strój i możemy się opalać i pływać i w ogóle szaleć.
- Czekam. – puścił mi oczko
Zaśmiałam się tylko i od razu przekopałam walizkę z której
wyciągnęłam strój i świeże ciuchy. Odświeżyłam się i poprawiłam. Chciałam się
podobać Pedro, wyszłam w spodenkach i koszulce i widziałam jego uśmiech. O
dziwo już był wyszykowany i ruszyliśmy na plażę. Była tuż przy naszym ośrodku i
należała jak się okazało do nas tylko, więc nie było żadnego problemu i można
było paradować w bikini. Widziałam już kilka osób i tylko rozłożyliśmy się na
piasku. Usłyszałam cichy pomruk, więc chyba spodobało się Pedro moje bikini,
chociaż i tak go zmierzyłam wzrokiem, a raczej zmroziłam na co się uciszył. W
sumie opalaliśmy się przez dobre 3 godziny i poznawaliśmy wodę, która była
niesamowita. I już czułam, że surfowanie będzie należało do najprzyjemniejszych
zajęć. Pedro zauważył, ze jest pora obiadu, dlatego ruszyliśmy tak jak inni w
stronę ośrodka i od razu zauważyłam deski pod budynkiem. Jedno spojrzenie na
chłopaka, i zaraz miał mój telefon w dłoni, więc się ustawiłam jak do jogi i
zaraz miałam ładne zdjęcia. Na stołówce siedzieliśmy koło chłopaków z Niemiec,
którzy mieli całkiem ciekawe gadki. Chociaż ja skupiłam się na swoim talerzu
jak i pisaniu wiadomości do rodziców, że wylądowaliśmy cali i zdrowi. Tak samo
jak wrzuciłam swoje zdjęcie na konto gdzie oczywiście miałam pełno komentarzy
od kuzynostwa i życzyli nam miłego urlopu. Pokazałam to Pedro na co się zaśmiał
tylko i wrócił do rozmowy z chłopakami. Jak się okazało mieliśmy imprezkę na
dachu i zostaliśmy na nią zaproszeni. Od razu zrobiłam przegląd swojej walizki
i cieszyłam się w duchu, że jednak zapakowałam kilka takich rzeczy, które
nadawały się na imprezę. Wyszykowana w sukienkę okręciłam się dookoła i zaraz
znalazłam się w ramionach Pedro.
- Ahh będę musiał cię tam pilnować. – uśmiechnął się co
odwzajemniłam – Nie gniewasz się ze zaakceptowałem zaproszenie?
- Gdzie tam. Lubię imprezy, więc jest spoko. Zresztą to
wakacje, musimy trochę szaleć. – puściłam mu oczko – Chociaż jutro rano idziemy
popływać, więc nie pij mi dużo.
- Tak jest. Idziemy?
Pokiwałam tylko głową, że tak więc złapał mnie za dłoń i z
uśmiechem poszliśmy na dach, gdzie już było sporo osób. Wypiłam tylko dwa piwa,
wolałam jutro być rześka. Zwłaszcza, że piwo jak dla mnie było całkiem mocne.
Widziałam jak Pedro śmiał się z jakimiś chłopakami i zaraz mój wzrok spotkał
się z jego. Długo nie musiałam czekać aż
pojawi się zaraz obok mnie.
- Wracamy do siebie? – tylko mu się przyjrzałam dokładnie i
widziałam jego uśmieszek – Jutro trochę nas będzie.
- Będzie ciekawie. – uśmiechnęłam się i pociągnęłam go na
dół
Jak tylko przekroczyliśmy próg naszego pokoju to od razu
Pedro przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie na co zamruczałam i
zarzuciłam swoje dłonie na jego karku. Zaraz jego dłonie zjechały niżej i
poczułam ścianę za plecami. Dosyć szybko pozbyliśmy się ubrań i poddaliśmy się
chwili. Leżałam nago na brzuchu i z przymrużonymi oczami mruczałam pod wpływem
delikatnego głaskania po plecach.
- Pojedź ze mną do Madrytu. – szepnął na co zdziwiona na
niego spojrzałam – Muszę odebrać Galę, i w sumie moglibyśmy zrobić sobie weekend
w stolicy. Spotkałbym się ze znajomymi.
- I poszukujesz przyzwoitki?
- Nie, ale miło byłoby spędzić z tobą kolejne dni urlopu.
- Dam ci jeszcze znać ok? najpierw przetrwam z tobą ten
tydzień i będę wiedzieć czy weekend równie będzie udany. – zaśmiałam się
- No wiesz. – zaśmiał się – Przecież ja jestem taki grzeczny
i kochany chłopiec.
- Więc pewnie nic nie powiesz jak cię powiadomię o kolacji z
moimi rodzicami?
- Czyli mam wskoczyć w garnitur? – jedynie się zaśmiałam i
oparłam na łokciach – Czekałem na ten moment aż będę musiał poznać twoich
rodziców. W sumie to mojego ojca byś poznała będąc w takim wydaniu jak teraz. –
a ja nie rozumiałam o co mu chodzi – To on podrzucił mi Galę w dniu kiedy ją
poznałaś. A często lubisz spać na plecach i widać to co piękne.
-I ty mówisz, że jesteś grzeczny? – na co pokiwał głową że
tak i mnie przytulił – Ale na kolacje z moimi rodzicami wystarczy ubrać się
normalnie i zachowywać się normalnie. I tak już wiedzą kim jesteś, Elena nie
była w stanie trzymać języka za zębami.
- Nic nie szkodzi. – uśmiechnął się – Ty moją rodzinę znasz,
kuzynostwo mnie zna i lubi więc zapewne rodzice też polubią. Już ja się o to
postaram.
Tylko się uśmiechnęłam i zaraz w sumie zasnęłam wykończona
całym dniem, a przed nami były kolejne pełne atrakcji.
Ahh i mamy wakacje
Jak widać Ana myślała nad wakacjami z Galą, a Pedro i tak wolał ją porwać na wyjazd we dwojeTeraz właściwie będziemy w klimacie lata, więc... idealne rozdziały w odpowiedzi na to co mamy za oknem
xd
Maroko ... nic, tylko zazdrościć :) Czasami potrzebny jest wypad we dwoje. Gala w tym czasie pobędzie z dziadkami, a potem można zapewnić i jej atrakcje, które mogą ucieszyć "wszystkich". Choć lepiej aby Pedro nie szedł do teściów z Aną u boku, bo mogą to źle znieść. Mama dziewczyny powinna się cieszyć szczęściem córki, poznać Pedro i modlić się o to, aby to uczucie okazało się być tak silne, że nic ich nie odseparuje od siebie :)
OdpowiedzUsuń