Wszyscy się zgodzili na wyjazd na wieś i nawet mogliśmy
zabrać Nacho z nami. Jego, wraz z Eleną miał zabrać Ignacio, a my z Marią i
Adamem mogliśmy przyjechać już w piątek rano i przygotować wszystko na ich
przyjazd. Oczywiście zapakowałam wszystkie swoje rzeczy do walizki i z
uśmiechem ruszyłam przed siebie. nucąc piosenkę, która leciała w radiu stukałam
co chwilę o kierownicę. Na szczęście nie było korków po drodze, więc spokojnie
mogłam sobie jechać bez nerwów. W dodatku wzięłam kilka rzeczy z domu i
planowałam co ugotuje na dzisiejszą kolację. prawda była taka, że nie mogłam
się już doczekać, aż wszystkich zobaczę, a w dodatku pogoda nam dopisywała.
Nawet wyszło słońce i nie było tak zimno. Zaparkowałam pod domem na poboczu i z
uśmiechem wskoczyłam na Adama, który wyszedł mi naprzeciw.
- Jak ja dawno cię nie widziałam. – zaśmiałam się dając mu
buziaka w policzek na co sam się zaśmiał – Gdzie Maria?
- A jak myślisz? Dokumentuje. – przewrócił oczami stawiając
mnie na ziemi – Uciekłem, aby nie robić więcej zdjęć. W sumie to prosiłem ją,
aby trochę odpoczęła od tego.
- Maria? Niech sobie pstryka zdjęcia, ale ty za to
odpoczywasz?
- Dokładnie. – zaśmiał się – Restart mi się przyda, choć mam
ze sobą telefon. A ty jak tam?
- Myślę co nam ugotować, wchodzisz w to? – od razu pokiwał
głową, że się zgadza i z uśmiechem wziął moje rzeczy – Jak tam Sara?
- A dobrze. Z uśmiechem mnie nawet wygoniła na weekend z
wami. Choć proponowałem jej, aby przyjechała to jednak wolała nam nie
przeszkadzać. Przyjedzie dopiero wtedy kiedy w końcu zaprosimy naszych
partnerów.
- Zawsze może przyjechać. – uśmiechnęłam się – Ale z całej
naszej ekipy tylko my mamy kogoś.
- No tak, to zdjęcie z plecami Pedro. – puścił mi oczko na
co przewróciłam oczami – Bardzo oficjalne.
Jedynie dałam mu kuksańca w bok i zaraz witałam się z Marią,
która na szczęście odstawiła telefon i mogliśmy we trójkę wszystko przygotować.
Najpierw sypialnie, a na końcu kolacje dla nas wszystkich. Oczywiście stół aż
się uginał od przysmaków, a w lodówce chłodziły się piwa dla chłopaków.
Usłyszałam samochód i zaraz wyszłam przed dom i czekałam na swoją kolej, aby
się przywitać. Choć zaraz miałam w ramionach Nacho, który do nie podbiegł i
mnie mocno przytulił w pasie, zdziwiona spojrzałam na niego z góry.
- Powiedź Pedro, że jest moim ulubionym wujkiem. – szepnął –
Teraz już nikt mi nie dokucza, wszyscy w szkole mnie lubią. I to dzięki
komentarzowi na koncie.
- Dobrze przekaże mu, choć powinieneś nam o tym wszystkim
powiedzieć. Nam, bądź rodzicom. Zachowanie tych dzieci nie jest miłe, dobrze o
tym wiesz.
- Oj Ana… - jęknął na co westchnęłam głaszcząc go po głowie
– Teraz jest dobrze.
Oczywiście zaraz przywitałam się z Eleną i Ignacio. Wszyscy
byliśmy głodni, więc z szerokimi uśmiechami i oczywiście w głośnym towarzystwie
jedliśmy kolacje. Teraz czułam, że jestem w swoim szczęśliwym miejscu. Elena
była jednak zmęczona po podróży, poszła spać, tak samo jak Nacho. Powoli ekipa
się wykruszała, więc sama postanowiłam wziąć telefon i opatulona kocem w
ciepłym swetrze wyszłam przed dom. Wykręciłam numer, i czekałam aż po drugiej
stronie usłyszę swój ulubiony głos.
- A tam co taka cisza? – zaśmiał się na co mocniej
opatuliłam kocem
- Starzejemy się. Wszyscy już są na górze. Miałam dzwonić do
ciebie wcześniej, ale…
- Daj spokój. Domyśliłem się. Jak tam w ogóle? Nie
zrobiliście żadnych szkód?
- Jeszcze nie. – zaśmiałam się – W sumie to dzwonię, aby ci
podziękować. W imieniu Nacho. Jak widzisz jeden twój komentarz i dzieciaki w
szkole przestały mu dokuczać. Trochę mnie to przeraża.
- Co ja mam powiedzieć? – westchnął – Przede mną jeszcze
długa droga, aby mieć takie problemy. – zauważył – Dzieci potrafią być naprawdę
wredne.
- Jak tam minął ci dzisiejszy dzień?
- Całkiem dobrze. Na treningu było ciężko, jednak jakoś
dałem radę. Później było leniwie. Za to widziałem na koncie Marii, że u was
całkiem wesoło.
- A daj spokój. Musimy jej chyba zabrać ten telefon, tylko
szaleje jak jakaś nakręcona. Nawet Adam, fotograf ma jej dość.
- Mam kolegów, którzy szaleją tak jak ona. Ale w sumie
dzięki temu mogłem zobaczyć jak przegrywasz w grę planszowa. Z tej strony cię
nie znałem. – zaśmiał się na co sama poczułam jak kąciki ust idą bardziej w
górę – Jak wrócisz, to może się spotkamy? Wyjdziemy na jakaś randkę?
- Z chęcią. Zawsze masz dobre pomysły, więc jak najbardziej
jestem na tak. – usłyszałam szelest i zaraz widziałam Nacho za mną – Musze
kończyć, porozmawiamy jutro.
- Jasne, dobranoc. Słodkich snów. – tylko szepnęłam pa i
zaraz objęłam Nacho ramieniem
- Dlaczego nie śpisz? – dokładniej go okryłam kocem, aby
czasem nie zmarzł na co sam się we mnie wtulił
- Gniewasz się na mnie? – spojrzał z dołu na co nie
rozumiałam o co mu chodzi – Zawsze mi powtarzaliście, abym nie wywyższał się. A
tutaj, w dodatku powiedziałem o Pedro, ze to wujek. I za to też bym chciał
przeprosić.
- Oj Nacho. – westchnęłam głaszcząc go po głowie – Owszem,
powtarzaliśmy ci to, bo takie chwalenie się nie jest dobre. To, że Pedro jest
piłkarzem o niczym nie świadczy. Poznałeś go w końcu, to zwyczajny chłopak,
który wcale nie odnosi się z tym, że jest piłkarzem, a wręcz przeciwnie, chroni
swoją prywatność. Tak samo jak ja, i nie jestem na ciebie zła. Wiem, że lubisz
Pedro i myślisz, że jest odpowiednim kandydatem na wujka? – szepnęłam
- Tak, tak samo jak Sara na ciocię. – sam szepnął na co się
uśmiechnęłam – Choć Pedro lubię trochę bardziej. On daje lepsze prezenty.
- No wiesz. – zaśmiałam się – Ale pora iść spać, jutro czeka
nas długi dzień, pamiętasz tą farmę niedaleko? Zabieram cię tam i może
pojeździsz na koniu?
- Muszę? – jęknął
Jedynie dałam mu buziaka w czoło i oboje weszliśmy do domku,
gdzie zamknęłam wszystko na zamek i ruszyliśmy na górę. Szepnęłam jedynie
dobranoc i sama położyłam się obok Marii, która jak zawsze rozwaliła się na
łóżku. Na drugi dzień panowie mieli zrobić śniadanie, więc z kubkiem kawy
siedziałam na krześle i delektowałam się jajecznicą. Ponownie każdy się
przekrzykiwał i planowali dzisiejszy dzień, choć ja dobrze wiedziałam co
będziemy robić. Zawsze tak było i oczywiście jak się wszyscy w końcu
wyszykowali to poszliśmy na spacer. Cały czas się śmiałam, Az w końcu doszliśmy
do farmy na której było dużo koni jak i osiołków. Od kiedy pamiętam, dziewczyny
nawet jeździły na koniach, były bardziej odważne. Chociaż Nacho od razu odmówił
na co się uśmiechnęłam. Doskonale go rozumiałam, ale jednak podeszliśmy do
ogrodzenia i zaraz podeszły do nas osiołki. Delikatnie jednego pogłaskałam
pokazując Nacho, że nie ma się co bać. Niestety zaczęło kropić, stąd też
wróciliśmy do domu, gdzie od razu zaparzyłam herbatę. Adam pokazał mi jakie to
zdjęcie zrobił, więc pożyczyłam go od niego i wysłałam Pedro, z podpisem, że
wspieram go myślami w meczu wyjazdowym. Który oczywiście został obejrzany. Nie
dało się inaczej, w dodatku był bezbramkowy remis i panowie jęczeli pod nosem.
Choć chodziłam na mecze, kibicowałam to jednak nigdy nie rozumiałam reakcji
chłopaków. Czasem zachowywali się tak, jakby to oni siedzieli na ławce
rezerwowych. Elena rozgoniła jednak całe towarzystwo do łóżek i musiałam
przyznać, że nie chciałam, aby jutrzejszy dzień był ostatni. Zdecydowanie
wolałabym zostać tu dłużej. Dlatego przed snem nawet wrzuciłam zdjęcie z
osiołkiem na swoje konto, i w końcu zmęczenie dało o sobie znać, i w taki o to
sposób zasnęłam, by zregenerować swoje siły.
&&&
Ana z osiołkiem wspiera duchowo Pedro
xd
Kurczę ja tez bym chciała mieć takiego super wujka jak Pedro :D Fajne prezenty i komcie ... dzieciaki już od małego są wredne i łaszą się do tych, dzięki których będą mieć zysk. Takie pokolenie, cóż poradzić. Jak na razie związek Any i Pedro kwitnie, choć wiedzą o nich jedynie najbliżsi. Reszta się zastanawia czyje to plecy :P Ciekawi mnie czy to cisza przed burzą czy jednak będą wyjątkiem potwierdzającym regułę i Pedro zawsze będzie idealnym chłopakiem :)
OdpowiedzUsuń