piątek, 30 sierpnia 2019

16. Straciłem żonę, a ty przyjaciółkę jednak moje serce nadal bije.

Pedro nie odzywał się do mnie od tygodnia i zastanawiałam się czy czasem nie odpuścił sobie, albo czy się coś nie stało. Jednak najlepszym dla mnie sposobem na to, aby o tym nie myśleć była praca – dawałam z siebie o wiele więcej niż normalnie i w jakimś stopniu zapominałam. Stałam właśnie na drabinie i starałam się zawiesić napis, kiedy usłyszałam swój telefon. Od razu zbiegłam z drabiny i za niego złapałam. Zmieniłam Pedro dzwonek, aby wiedzieć kiedy to właśnie on dzwoni. Wzięłam dwa oddechy, aż w końcu odebrałam.

- Halo?
- Hej, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Nie, nie. w sumie jestem w trakcie ustawiania dekoracji, ale zawsze mogę zrobić sobie krótką przerwę. – zauważyłam
- A miałabyś wolny wieczór? Udało mi się załatwić dzisiaj opiekunkę na wieczór. – a ja od razu rzuciłam, że mam wolne – W takim razie jesteśmy umówieni. Przyjadę po ciebie o ósmej co ty na to?
- Będę czekać.

O dziwo Pedro zaraz się wyłączył i nie powiem, trochę mnie tym przestraszył. I w sumie bałam się najgorszego, dlatego kiedy podjechał pod mój blok o ósmej byłam lekko poddenerwowana. Zresztą myślałam, ze pojedziemy do jakiejś restauracji, a jak się okazało kupił jedzenie po drodze, i pojechaliśmy na plażę. W sumie na dworze trochę wiało, więc siedzieliśmy w aucie przy włączonym ogrzewaniu. 

- Po pierwsze przepraszam, ze cię wtedy pocałowałem. Nie powinniśmy,
- W takim razie zapomnijmy o tym. Zachowujmy się tak jakby nic się nie wydarzyło. – na co pokiwał głową, że się zgadza – Jak tam w Madrycie?
- Gorzej się chyba nie dało. – tylko się mu przyjrzałam na co westchnął – Rozumiem, stracili córkę, a to święta rodzinne. Jednak nie tylko im jest ciężko. Cała moja rodzina mówi mi, abym poszedł na przód, a będąc tam miałem wrażenie jakbym stanął w miejscu. Wyobraź sobie, ulokowali mnie w jej pokoju i czułem się cholernie źle.
- Dlaczego? W końcu spałeś tam wielokrotnie.  
- Ponieważ wszędzie były jej rzeczy. – przetarł twarz – Zdjęcia, jej ostatnie prace, wszystko. Poczułem się dziwnie, mam nowe życie, tutaj w domu. A tam czas się zatrzymał. W dodatku czułem się oceniany, i podsłuchując rozmowę teściów dowiedziałem się kilku rzeczy na swój temat. Dowiedziałem się, że sam nie umiem do końca zająć się córką, że odejście Marii jest mi na rękę.
- Jak to jest ci na rękę?
- Zauważyli, że nie mam obrączki na palcu. I ponoć jestem zbyt radosny, odczytując wiadomości. Owszem rozumiem ich, mi też nie było łatwo rozstać się ze wszystkim. – westchnął – Owszem nie mam obrączki, ale była to najtrudniejsza decyzja do podjęcia. Nie powinienem pewnie ci tego mówić… - zaśmiał się, ale tylko złapałam go za dłoń – Jak nic pomyślisz, że jestem popieprzony.
- Myślę, że długo czekałeś aby się wygadać. A święta w Madrycie wprowadziły cię w dość specyficzny humor. Twoje życzenia były bardzo krótkie, i zamilkłeś. Owszem zaprosiłeś mnie na wieczór filmowy jednak cały czas główne skrzypce grała Gala. I nie słuchaj ich, wychowujesz ją świetnie, a jesteś sam.
- Ściągnąłem obrączkę w dniu jak się wprowadziłem do mieszkania. Mój tato zawsze mi powtarza, że nie mogę się poddać, że muszę iść na przód. Zresztą Maria by tego chciała. Prawda jest taka, że nie pamiętam pogrzebu, ani dni przed i po. To cud, ze wróciłem do piłki, że mnie Deportivo chciało. Może też dlatego nie chciałem jechać do Madrytu. – a ja zauważyłam, że nie może też im odbierać spotkań z wnuczką – Wiem o tym, jednak nie jest mi łatwo.
- I całkowicie cię rozumiem, może i podniosłeś się, masz na ustach uśmiech. Jednak straciłeś kogoś ważnego, a to uczucie jest do dupy i potrzebujemy czasu, aby się ze wszystkim uporać. I nie tylko z własnymi uczuciami, ale także z otoczeniem. Twój tato mówi ci, abyś się nie poddawał, i to jest zrozumiałe, troszczy się o swoje dziecko i o wnuczkę.
- I wie co mówi, sam stracił żonę. – i chyba widział moje zdziwienie – Moja mama zmarła kilka lat temu na raka. Został z trójką dzieci, nastolatkami. Nie było to łatwe, ja mieszkałem w Madrycie, mój starszy brat wiadomo miał już swoje życie, a siostra zaczynała dojrzewać. To dopiero miał Sajgon. Kiedy zdobywam gole, dedykuje je właśnie mamie. Widzisz kiedy dowiedziałem się, ze zachorowała. Chciałem to wszystko rzucić i wrócić do domu, do niej. A ona mi na to nie pozwoliła.
- Dobrze wiedziała, że to twoja odskocznia. Czasem się nam wydaje, że nikt nas nie rozumie, a jednak.
- Więc jak to było z tobą? – i po raz kolejny spojrzałam na niego zdziwiona – Który złamał ci serce?
- Nikt, raczej ja złamałam serce. – westchnęłam patrząc przed siebie – W szkole był taki jeden chłopak. Moja pierwsza i prawdziwa miłość. Razem spędzaliśmy każdą wolną chwilę, nasze rodziny spotykały się na kolacje, aż w końcu planowaliśmy naszą przyszłość. Miały być studia, ślub, dzieci.
- Więc co takiego się zmieniło, że jesteś tutaj dalej panną?
- Postanowił wyjechać. Nie powiedział mi jednego, że jego plany związane są z wyjazdem. Zawsze chciałam zostać tutaj, to moje miejsce na ziemi. A on uważał inaczej, chciał się wyrwać, poznać inne życie. I w końcu to zrobił, a ja zostałam tutaj sama. Złamałam jemu serce, złamałam sobie serce. To był bardzo poważny związek, który zdarza się chyba raz w życiu.
- Nie wierzysz, że się jeszcze zakochasz?
- Wierzę, jestem romantyczką. – zaśmiałam się – I cieszę się, ze mi o tym wszystkim powiedziałeś. Ale komu podrzuciłeś córkę?
- Z Jose, w sumie to do tej pory nie powiedziałem mu o nas. I pewnie będę musiał za niedługo wracać. Nie chcą zostawać z Galą zbyt długo. – a ja zauważyłam, że to raczej ona nie chce – Dokładnie, a Jose się podporządkowuje.  W sumie ostatnio zarzucił mi, że podrzucam im córkę, aby spotkać się z kimś nowym. I chyba mam opinię lowelasa.
- Więc dlaczego za każdym razem podrzucać ją komuś, aby wyjść ze mną? Lubię Galę, więc możesz ją kiedyś zabrać. – a on rzucił, że może dlatego że ona będzie grała główne skrzypce – Jesteś o nią zazdrosny? – zaśmiałam się głośno
- Czasem, ale w sumie cieszy mnie to. Przyznam się szczerze, że kiedy wyszłaś, raczej obstawiałem, że to było nasze ostatnie spotkanie.
- Cóż zastanawiałam się nad tym, okłamałeś mnie. Jednak mam kogoś kto potrafi mnie uspokoić i wytłumaczyć wszystko. i w sumie dostałeś zaproszenie na kolację, oczywiście nie musisz się zgadzać.
- Kolacja z tobą? – a ja rzuciłam, ze również z moim kuzynostwem – Chcesz mnie przedstawić rodzinie?
- Raczej oni chcą cię poznać i podziękować za bilety. Ale jeśli nie chcesz, to nie…
- Z miłą chęcią przyjdę. Po meczu tak? – a ja pokiwałam głową, że tak – Czyli muszę się wystroić, aby spodobać się twoim kuzynkom. – puścił mi oczko na co przewróciłam oczami – Wracamy?
- Wracamy, chociaż lubię to miejsce. – westchnęłam – I napiszę ci kiedy, i możesz wziąć ze sobą Galę.

Pedro jedynie się do mnie uśmiechnął i wróciliśmy do miasta, a w dodatku podrzucił mnie pod mój blok więc poszłam do siebie i napisałam tylko wiadomość do mojego kuzyna, aby przyszykował się, że na kolacji będzie Pedro, jednak wszyscy mają siedzieć cicho bo między nami nic nie ma, dalej jesteśmy singlami. Tylko mi napisał, że jestem głupia ale musiałam mu przyznać rację.

&&&

Miałem mętlik w głowie. Z jednej strony miałem nadzieję, że kiedy przeproszę Anę za pocałunek to powie, ze nic nie szkodzi i w sumie znowu poczuje jej usta na swoich, a nie abym zapomniał o tym. w tym momencie byłem w czarnej dziurze. Podobała mi się, i nie mogłem temu zaprzeczyć. Jechałem właśnie do swojego rodzinnego domu odebrać Galę. Tyle tylko, że kiedy zobaczyłem swoją siostrę byłem zdziwiony i to nie mało. W końcu powinna być w Madrycie a nie tutaj. Przywitałem się z reszta domowników i w sumie zostałem tam na obiad. i postanowiłem wracać do siebie, jednak moja siostra poprosiła o podwózkę, chociaż dobrze wiedziałem, że chce po prostu ze mną o czymś porozmawiać, ale na osobności.

- Mów.
- Widziałam się z jej bratem. – a ja tylko westchnąłem – Zresztą babcia też mówiła co nie co. Jest ktoś prawda?
- Nie, jestem singlem.
- Pedro daj spokój. Nie jesteś, cały czas siedzisz w telefonie, to ona prawda? Ta dziewczyna z przyjęcia.
- To moja znajoma, i dlaczego akurat to cię interesuje? Po to przyjechałaś do domu? Aby mi zrobić kazanie, że zamierzam ułożyć sobie tutaj życie?
- Owszem, ona nie jest ciebie warta. I nie pasuje do ciebie, powinieneś odczekać rok żałoby aby zacząć się spotykać z jakąkolwiek dziewczyną, a nie pierwszą lepszą. I nie zaprzeczaj, przyjechałeś tutaj i nagle poznajesz dziewczynę i zapominasz.
- Maria, nie masz prawa tego mówić. Zresztą Ana nie jest pierwszą lepszą. I wierz mi, nie da się zapomnieć niczego, nawet jeśli bardzo bym chciał. Rozumiem, że się o mnie martwisz, a Maria była twoją przyjaciółką, jednak musimy iść na przód. Ojciec sam ci to powie.
- Gówno prawda, on jakoś do tej pory nie znalazł sobie nikogo.
- Ale ja nie jestem nim i czy ci się to podoba czy nie, nie zamierzam do końca życia być sam. To moje życie, i zamierzam przeżyć je tak jak chce. Straciłem żonę, a ty przyjaciółkę jednak moje serce nadal bije. Chcę cieszyć się życiem dla córki, i jeśli akurat znajdzie się w nim miejsce dla innej kobiety, to dlaczego mam odpuścić? Poznałem świetną dziewczynę, i nie waż mi się mówić, że nie jest ona dla mnie. Nie znasz jej, a oceniasz. Więc przestań chrzanić i zajmij się sobą. Tu wysiadasz? – zaparkowałem na wolnym miejscu na co na mnie spojrzała zdziwiona – Prawda?

Wiedziałem, że chce coś powiedzieć, ale jedynie otworzyłem jej drzwi, więc zdziwiona wysiadła. Zatrzasnąłem za nią drzwi i ruszyłem do domu, chociaż byłem wściekły jak nigdy. jakimś cudem dojechałem i siedząc w pokoju małej po raz pierwszy poczułem jak się łamię. Z moich oczu popłynęły łzy i nie wiedziałem co mam zrobić. Miałem dość.

&&&

Dzisiaj odbył się mecz, na którym obowiązkowo się znaleźliśmy, ale już wcześniej opowiedziałam mojemu kuzynostwu, ze mają niczego nie komentować. Mają być normalni, bo co jak co ale Pedro to zwykły chłopak a nie gwiazda w którą mają się wpatrywać jakby w życiu człowieka nie widzieli. No i poprosiłam, aby w drodze wyjaśnili wszystko Nacho, wiadomo to dziecko. W dodatku Pedro nie grał w dzisiejszym meczu i tego nie rozumiałam, bałam się trochę, że ma jakąś kontuzje, ale  z drugiej strony napisał mi, że kolacja dalej aktualna, jeśli oczywiście dalej jest na nią zaproszony. Miałam już mu odpisać, że plany się zmieniły, ale nie pozwolili mi na to. O dziwo Elena zabrała mi telefon i mu napisała w moim imieniu, że owszem dalej aktualne i również napisała miejsce. I nie chciała mi oddać telefonu. W sumie po zremisowanym meczu, bez żadnych goli pojechaliśmy do restauracji, gdzie oczywiście mieliśmy zarezerwowane stoliki i w sumie siedzieliśmy z menu, chociaż dobrze wiedzieliśmy co chcemy zamówić, ale woleli poczekać na Pedro. Zobaczyłam go w restauracji i zaraz do nas podszedł więc zabrałam swoją torbę z krzesła i zaraz obok mnie usiadł. I raczej obstawiałam, że to Nacho zwariuje na jego widok, a było inaczej! Tylko przewróciłam oczami i wyratował mnie właśnie najmłodszy kuzyn.

- Możemy już zamówić? – jęknął na co ocknęła się reszta
- Przepraszam cię za nich. – szepnęłam na co się zaśmiał – W sumie my już wiemy co chcemy.
- W takim razie zamówię to samo co wy. I dzięki za zaproszenie, chociaż wiem że macie swoją tradycję.
- Mogę przyjąć już zamówienie? – a Adam na szczęście zamówił dla nas to co zawsze oraz picie
- Ale dlaczego dzisiaj nie grałeś? Kontuzja? – zapytała Maria
- No tak, może najpierw was przedstawię. – westchnęłam – Pedro poznaj moje kuzynostwo. Adam, Elena, Ignacio, Nacho, Maria. – mówiłam po kolei wskazując na nich – No i ja.
- Miło mi, i nie grałem bo taka była decyzja trenera, mam się całkiem dobrze.

Oczywiście przez cały czas rozmawialiśmy i w sumie to panowie zagadywali Pedro na co mi pozostało jedynie delektować się jedzeniem i plotkowaniem z dziewczynami, chociaż miło było, że się tak dobrze ze sobą dogadują i o dziwo nie rozmawiali na temat piłki nożnej, tylko o wszystkim. Co mnie bardzo cieszyło. Tyle tylko, że miałam jakieś wrażenie, że coś jest nie tak z Pedro. Był trochę wycofany. W sumie kolacja została zjedzona, a reszta musiała zbierać się do siebie. Najpierw planowałam pożegnać się z Pedro, a później z resztą kuzynostwa, ale oboje poszliśmy ich odprowadzić do aut, gdzie pożegnałam każdego z osobna.

- Dobra partia. – szepnęła mi Maria na co się zaśmiałam, a Ignacio za to szepnął mi – Pogadaj z nim. – oczywiście wsiedli wszyscy do aut i odjechali na co uśmiechnęłam się do Pedro
- Odwieźć cię?
- Byłabym wdzięczna. I mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś.
- Tak, są bardzo fajni.
- Wszystko gra? – stanęłam przed nim na co tylko westchnął – Tak myślałam, chcesz pogadać?
- Pokłóciłem się z siostrą, to wszystko. – rzucił – Z jednej strony chyba ma rację i dlatego nie jest dobrze. nigdy się nie kłóciłem z rodzeństwem aż tak.
- W takim razie zadzwoń do niej i przeproś. Jeśli cię to tak bardzo męczy, to nie ma sensu dalej się gniewać, bo w końcu to twoja siostrzyczka. A teraz możemy wrócić do auta? Nie żebym marzła. – zauważyłam na co się zaśmiał i zaraz mnie przytulił – Tak też możesz mnie ogrzewać. I powiem ci, że miło było dzisiaj, chociaż przepraszam cię za tych wariatów, raczej pouczyłam Nacho że ma zachowywać się normalnie, ale to on właśnie był tym normalnym. – zaśmiałam się
- Nic nie szkodzi. Miło spędziłem czas, zresztą jak zawsze w twoim towarzystwie. No i ty poznałaś moich bliskich, więc miło, że ja poznałem twoich.
- Nie poznałeś moich rodziców i dziadków, więc w sumie to się nie liczy. – wystawiłam mu język na co spytał czy planuje takie spotkanie – Myślę, że pewnego dnia i tak ich poznasz. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, jesteś zaraz po Laurze, z którą pracuje. A teraz odwieziesz taką uroczą damę jak ja do domu, i zadzwonisz do swojej księżniczki i przeprosisz za bycie dupkiem.
- Raczej to ona była dupkiem. – westchnął
- W takim razie porozmawiaj z nią. Mogę wiedzieć o co poszło?
- Wtrąca się w moje życie. – a ja zauważyłam, ze to normalne – To nie jest normalne. Ja nie wtrącam się w jej życie, ani w to z kim się spotyka. A ona jest młodsza i prawi mi kazania, a tak się nie powinna zachowywać.
- Prawi kazania bo pewnie się o ciebie martwi. – pogłaskałam go po policzku – Schowaj dumę do kieszeni i do niej zadzwoń, przeproś i wytłumacz na spokojnie co czujesz i co ci się nie podoba w jej zachowaniu. Uwierz mi będzie dobrze. Musisz poukładać sobie wszystko w głowie, wtedy będziesz lepszym graczem na boisku. I kto wie może zdobędziesz gola i zadedykujesz go mi? – zaśmiałam się tak samo jak on – Chociaż ty już masz komu dedykować gole.
- Następny zadedykuje tobie. I masz rację, muszę wszystko załatwić bo inaczej zwariuje. Ona zachowała się źle, ale ja również byłem dupkiem. Aż mnie przeraża to, że zaczynasz o mnie wiedzieć więcej.
- Po tobie po prostu widać jak coś jest nie tak. Jesteś wycofany, więc jeśli masz ochotę z kimś porozmawiać to po prostu zadzwoń do mnie. Zawsze wysłucham i zmyje głowę za darmo. – uśmiechnęłam się i w końcu zobaczyłam jego uśmiech – A teraz powinniśmy iść, a nie stać tak wtuleni w siebie na środku chodnika.
- A może jestem pieszczoch i lubię się tulić, a nie mam do kogo, bo Gala jest akurat za mała i pieszczoch po mnie. – powiedział tuląc mnie mocniej do siebie na co się jedynie zaśmiałam – Widzisz, tobie też się to podoba.

Nic nie powiedziałam a jedynie się uśmiechałam szeroko. Owszem podobało mi się to i miło było wtulić się w jego ramiona. Dałam mu tylko buziaka w kark i od razu dostałam od niego szeroki uśmiech. Może faktycznie powinnam w końcu się przełamać i dać mu szanse? Ale jednak w końcu Pedro objął mnie jednym ramieniem i ruszyliśmy w stronę jego samochodu, którym dotarliśmy pod mój blok. Szybko się z nim pożegnałam i uciekłam na górę, gdzie o dziwo na moim telefonie widniało mnóstwo wiadomości od mojego kuzynostwa więc jedynie się głośno zaśmiałam i zakopałam pod kołdrę, aby naładować akumulatory na jutrzejszy dzień.


środa, 28 sierpnia 2019

15. Nie chce być pocieszycielką.

Jeszcze nigdy nie jadłam tak dużo, ale to był właśnie ten moment kiedy byłam szczęśliwa. Czas spędzony z całą rodziną był dla mnie najlepszy. Leżałam właśnie pod ciepłym kocem i zaraz pozowałam Adamowi do zdjęcia, wariat latał z telefonem i robił nam wszystkim milion zdjęć, nawet w święta nie mógł odpocząć, zawsze miał ze sobą aparat, ale przynajmniej robił to co uwielbiał. W sumie dałam mu się namówić i zrobił mi sesję zdjęciową. Ale teraz leżałam w ciepłym dresie, pod kocykiem i musiałam przyznać, że to zdjęcie podobało mi się najbardziej, dlatego wrzuciłam je na swoje konto i o dziwo zaraz dostałam wiadomość od Pedro, przesłał mi zdjęcie gdzie były prezenty dla Gali, a ona i tak bawiła się tą zabawką ode mnie. To akurat było miłe, i w sumie napisałam mu tylko, że herbata czeka na swoją porę, inaczej to by mi tu wszyscy wypili. Zresztą  w nocy rozgadałam się z Eleną i jej wszystko powiedziałam jak na spowiedzi. Tylko kręciła głową i się w sumie ze mnie śmiała czego kompletnie nie rozumiałam. Rodzinna kolacja minęła mi dosyć szybko, ale za to przytyłam przez nią 20 kilo. Ledwo mogłam chodzić. I w sumie cały czas się obijałam, aż do sylwestra. Tam niestety poszalałam i dlatego znowu leczyłam porządnego kaca. Leżałam w swoim ciepłym łóżeczku i nie miałam ochoty wstawać. Tyle tylko, że usłyszałam pukanie do drzwi i byłam ciekawa kogo to niesie do mnie z samego rana. Założyłam na siebie szlafrok i poszłam otworzyć, tylko zdziwiło mnie jedno, że to Ignacio. Co jak co, ale chyba nie jest ze mną jeszcze tak źle, że musi do mnie przyjeżdżać na kontrolę. Oczywiście wszedł jak do siebie i od razu zaparzył mi pyszną kawę, za którą złapałam.

- Co to za mina? Jeszcze leczysz kaca po sylwestrze? – zaśmiał się robiąc mi kanapki – Czy może szalałaś z Pedro.
- Powiedziała ci? – jęknęłam kładąc głowę na blacie a on się jedynie głośniej zaśmiał – Uraczysz mnie kazaniem?
- Nie, ale zaproś go. – a ja nie rozumiałam – Będzie mecz, w domu więc zaproś go na naszą po meczową kolację. Miło byłoby go poznać, zwłaszcza, że kręci z tobą.
- Nie kręci, to mój kumpel.
- Albo jesteś ślepa, albo sama z nim kręcisz i nie chcesz się do tego przyznać. – a ja jedynie zmierzyłam go wzrokiem – Czyli mam rację, co ci stoi na przeszkodzie? On jest wolny, ty jesteś wolna. Lubicie spędzać ze sobą czas, do tego sama mówiłaś, że Gala jest słodka. Zaakceptowałaś to, że ma córkę. Więc przed czym ty się wzbraniasz?
- Bo cały czas jest ona.  – westchnęłam – W jego mieszkaniu są jej zdjęcia, dedykuje jej każdy gol. Ok teraz nie zdobywa ich zbyt wielu, a jednak. Nie chce być pocieszycielką. Rozumiem, że jest w takim wieku, że potrzebuje kilku chwil z kobietą, jednak…
- I dlatego, ze jego żona, matka jego córki jest dalej obecna w mieszkaniu to nie chcesz spróbować? Co jeśli by jej zdjęcia zastąpił twoimi? – a ja zauważyłam, że nie ma moich zdjęć no i Gala powinna znać mamę – No widzisz, pewnie też dlatego ma jej zdjęcia. Mała wychowuje się bez mamy, a on stracił ją w najgorszy sposób. Nie jest łatwo o tym rozmawiać. Jednak zapytaj go, idź z nim na kolację i porozmawiaj.
- Nie było dla mnie łatwiejszego planu? – jęknęłam zajadając się kanapkami
- Jest, idziesz dzisiaj ze mną na zakupy. Obiecałaś mi cały dzień w Ikei. – pokiwał mi palcem na co się uśmiechnęłam – Sama mówiłaś, pora zmienić wystrój mieszkania, zapomnieć o przeszłości. Więc jedziemy, farby już kupiłem, teraz reszta. No i tobie pewnie też się cos nowego przyda.

Uśmiech nie schodził mi z ust, więc tylko po śniadaniu poszłam pod prysznic i szybko ubrałam się w ciepłe i wygodne rzeczy. Wzięłam ze sobą torbę i byłam gotowa na zakupy. Jak się okazało Ignacio miał w planie wymienić wszystkie rzeczy w swoim mieszkaniu, nie ma się w sumie co dziwić. Poprzednio urządzała mieszkanie jego dziewczyna, która po prostu go porzuciła i do tej pory nikt nie wiedział dlaczego. Siedziałam właśnie na kanapie i śmiałam się w głos z Ignacio, który zastanawiał się nad kupnem skórzanej sofy, która już na pierwszy rzut oka wydawała mi się niewygodna. Aż w końcu pokazałam mu na tą, na której siedziałam więc przewrócił oczami  i usiadł obok mnie z jękiem.

- A jednak?
- No dobra wygrałaś. Tylko nie muszę mieć na nich aż tylu poduszek?
- Owszem, wystarczą trzy, aby dobrze się siedziało. Więc jesteśmy zdecydowani, zaznacz to sobie i idziemy dalej. – klepnęłam go w udo i od razu wstałam

W sumie wydaliśmy całkiem pokaźna kwotę, ja sama kupiłam kilka rzeczy i postanowiliśmy wracać do domu. Na szczęście miałam pełna lodówkę, więc ugotowałam nam obiad i żałowałam, że mój kuzyn musi wracać do siebie. Jednak rzucił, że powinnam zadzwonić do Pedro więc tylko uderzyłam go w ramię i zostałam sama w mieszkaniu. W sumie nie miałam nic do roboty, więc usiadłam na kanapie z laptopem i szukałam nowych inspiracji, aż w końcu i to mi się znudziło więc postanowiłam obejrzeć film. Zrobiłam sobie popcorn i zadowolona leżałam na kanapie pod kocem. Potrzebowałam chwili relaksu, zwłaszcza, że od jutra wracałam do pracy. W sumie kiedy wstałam na drugi dzień po odsunięciu okna głośno jęknęłam. Deszcz i temperatura nie zachęcały do wyjścia, dlatego naszykowałam sobie ciepłe rzeczy i po prysznicu poszłam zaparzyć sobie herbatę. Wyciągnęłam kolejną od Pedro i mimo wszystko się uśmiechnęłam. „Wymyśl coś kreatywnego :*” zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam je na swoje konto i od razu rzucił mi się w oczy zegarek. Szybko poszłam się przebrać, delikatny makijaż i z herbatą wyszłam z domu na długi dzień w pracy. Nowy rok zaczął się dla mnie bardzo pracowicie i musiałam chyba zatrudnić jeszcze jedną osobę. Z uśmiechem plotkowałam sobie z Laurą, która miała dzisiaj wieczorem randkę i była nią bardzo podekscytowana. W sumie puściłam ją do domu wcześniej, i sama wróciłam do swojego mieszkania, gdzie od razu podkręciłam ogrzewanie i zaparzyłam sobie herbatę. W sumie ponownie rozsiadłam się na kanapie, tyle tylko, że dostałam wiadomość na telefon, szybko za niego złapałam i uśmiechnęłam się na wiadomość od Pedro. Zapraszał mnie wraz z Galą na wieczór filmowy. W sumie nie miałam ochoty siedzieć dzisiaj w mieszkaniu, więc przebrałam się w cieplejsze rzeczy i pojechałam do niego z paczką chipsów. Ze śmiechem wskazał mi miskę popcornu, jednak i tak usiedliśmy na kanapie, Gala po środku i o dziwo miło było spędzić z nimi kolejny wieczór. W pewnym momencie się jednak ocknęłam i zauważyłam, że film się skończył a my przysnęliśmy na kanapie. Gala spała słodko wtulona w tatusia, który w sumie miał moje nogi na swoich kolanach. Delikatnie się wyswobodziłam, aby nikogo nie zbudzić. I nie miałam serca, aby dziewczynka tak spała, więc wzięłam ją delikatnie na ręce i zaniosłam do jej pokoju. Przykryłam ją kołderką i wróciłam do salonu, gdzie Pedro dalej spał. Też nie miałam serca, aby i jego budzić, więc tylko złapałam za koc, który leżał na fotelu i go przykryłam. Posprzątałam po nas, wyłączyłam TV i zastanawiałam się czy nie lepiej byłoby pojechać do domu, chociaż z drugiej strony musiałabym zapewne najpierw zeskrobać szron z okien samochodu, więc po prostu zamknęłam mieszkanie i położyłam się w jego sypialni. Spało mi się bardzo dobrze, aż w pewnym momencie się lekko przebudziłam i poczułam jak ktoś odsłania kołdrę. W tym momencie się lekko przestraszyłam, ale usłyszałam szept.

- Spokojnie, to tylko ja. Kanapa nie jest wygodna i chłodno było.
- Co ty tu robisz? – szepnęłam odwracając się w stronę Pedro
- Z tego co pamiętam to moja sypialnia. Ale idź spać, jest już druga nad ranem. – ułożył się plecami do mnie

W sumie długo nie trzeba było, zaraz zasnęłam zapominając o tym, że się przebudziłam. Przetarłam swoje zaspane oczy i zerknęłam za budzik znajdujący się na szafce nocnej. Wskazywał godzinę ósmą rano więc tylko westchnęłam i poczułam dopiero czyjeś dłonie na moim brzuchu. Na chwilę zastygłam, aż w końcu poskładałam wszystkie fakty. Dotarło do mnie gdzie jestem i z kim jestem. Tylko nie rozumiałam dlaczego chłopak śpi wtulony we mnie. Zerknęłam delikatnie pod kołdrę i odetchnęłam z ulgą. Ciuchy miałam na swoim miejscu co mnie bardzo cieszyło. Usłyszałam pomrukiwanie i zaraz chłopak leżał na plecach, więc sama się odwróciłam.

- Dzień dobry. – zauważyłam na co sam się ze mną przywitał porządnie ziewając – Mam nadzieje, że nie zaspałeś na trening?
- Nie, mam nastawiony budzik. I mam nadzieje, ze się wyspałaś?
- O dziwo tak. Chociaż po chwili dotarło do mnie co tu robię.
- Oglądaliśmy film. I przysnąłem chyba, jak się obudziłem byłem na kanapie przykryty kocem. Gala w swoim łóżeczku. Było ciemno i kiedy się kładłem, obudziłaś się. Nie martw się nic nie zrobiłem.
- Widzę, mam na sobie ciuchy. – zauważyłam i nagle zaczęłam się śmiać – Matko zachowujemy się jak dzieci. Ale powinnam wstawać, muszę wrócić do siebie. – zauważyłam wstając z łóżka
- Śniadanie?
- Zjemy innym razem. – uśmiechnęłam się do niego zakładając sweter – Miłego dnia życzę.
- Mam pytanie, umówisz się ze mną? – westchnął siadając na łóżku na co zdziwiona na niego spojrzałam – Chyba musimy porozmawiać. Bardzo bym chciał porozmawiać.
- Jasne, napisz mi kiedy będziesz miał wolny wieczór. Dostosuje się. – zauważyłam – A teraz uciekam i chyba Gala się obudziła.


Pedro jedynie pokiwał głową i wstał z łóżka. Sama założyłam na siebie kurtkę i buty i w sumie tylko rzuciłam hej i uciekłam do siebie. Byłam ciekawa czego będzie dotyczyć ta rozmowa. 

sobota, 24 sierpnia 2019

14. Szpiegowałaś mnie.

Od samego rana byłam zabiegana i biegałam po sklepach, aby kupić prezenty świąteczne oraz ostatnie rzeczy do dekoracji.. Cieszyłam się, że wszystko dostanę praktycznie w jednym obszarze bo nie bardzo miałam ochotę krążyć po mieście, aby zaparkować. Z drugiej strony i tak czułam się jak wielbłąd. Odhaczałam na kartce produkty jakie miałam, a także prezenty. I jakimś cudem dotrwałam do końca. Usiadłam w knajpce i zamówiłam sobie makaron. Z uśmiechem czytałam wiadomości i e-maile, aż w końcu wrzuciłam na swoje konto zdjęcie z Adamem. Miał dziś urodziny,  i nie mogłam tego przegapić. Zajadałam się makaronem, i co chwilę mój telefon zaczynał świecić i tylko zaśmiałam się jak zobaczyłam komentarz Pedro. Bo co jak co, ale żeby napisać: „ładna para”. No ok dawałam mu całusa w policzek, ale w końcu to mój kuzyn. I o dziwo i Adam, tak samo Ignacio ładnie to wyjaśnili. Ja nie wiem o co im chodzi. Zapłaciłam rachunek i spojrzałam jeszcze raz na swoja kartkę. W sumie brakowało mi dwóch prezentów, więc najpierw poszłam do zabawkowego, gdzie znalazłam moim zdaniem fajną zabawkę dla Gali. I po tym od razu swoje kroki skierowałam w stronę innego sklepu, gdzie mogłabym kupić coś fajnego dla jej taty. Tyle tylko, ze nie mogłam się zdecydować. Chodziłam tak między półkami aż w końcu odpuściłam i wróciłam do domu. W sumie przez kolejne dni też byłam zabiegana. Aż w końcu do świąt zostały dwa dni. Spakowałam swoją torbę podróżną, i pojechałam na zakupy. Mimo, że teraz ludzi było zbyt wiele, to jakimś cudem znalazłam coś odpowiedniego dla Pedro i wróciłam do swojego mieszkania gdzie wszystko zapakowałam. Postanowiłam podrzucić mu to wieczorem, kiedy będę w drodze do dziadków. Dlatego napisałam do niego wiadomość czy jest w domu, na szczęście był więc podjechałam pod jego blok i weszłam na górę. Zapukałam do drzwi i od razu przywitał mnie jego uśmiech, który odwzajemniłam. Jak tylko przekroczyłam próg zobaczyłam, że ma niezły bałagan w mieszkaniu, ale zaraz dowiedziałam się, że wybiera się z małą do Madrytu i nie jest to łatwe zadanie. Zaśmiałam się tylko i usiadłam koło Gali na kanapie, gdzie się z nią bawiłam, a on mógł w spokoju ich spakować. Zresztą wypakowałam zabawkę dla niej i się nią bawiłyśmy.

- W takim razie jestem gotowy na długą podróż do Madrytu. – westchnął
- Myślałam, że święta spędzasz tutaj z rodziną.
- Taki był plan, jednak moja teściowa zrobiła mi awanturę i te święta będziemy w Madrycie. W sumie dawno nie widzieli wnuczki. Tak jakby zapomnieliśmy ich zaprosić na urodziny babci. – podrapał się po głowie na co mu współczułam – Ale sylwestra obowiązkowo spędzam tutaj. I co to za nowa zabawka? – usiadł w fotelu i zerkał na córkę
- W końcu mamy święta, a wtedy trzeba dzielić się prezentami. – zauważyłam z uśmiechem – Mam nadzieję, że się nie gniewasz. A jeśli tak, to dla ciebie też coś mam. – od razu podałam mu pudełko – Przyznam szczerze, że miałam z tobą mały problem, nie wiedziałam do końca co ci się spodoba.
- Nie jestem wybredny, a na pewno dajesz najlepsze prezenty na świecie. – uśmiechnął się do mnie i zabrał za odpakowywanie – O nie, czekoladki, przytyje przez ciebie. – zaśmiał się i odpakował kopertę – Bilet na wrotki?! Skąd?!  I tylko dla jednej osoby?
- Wystarczą mi te dwie porażki na gokartach. – zaśmiałam się – I trochę pogrzebałam na twój temat, kiedyś wspominałeś o tym w wywiadzie.
- Szpiegowałaś mnie. – zaśmiał się – Ale dziękujemy bardzo. Jak widać Gala jest zachwycona zabawką od Mikołaja. Zresztą, my też mamy coś dla ciebie. – podszedł do komody na co zdziwiona na niego spojrzałam i zaraz miałam w dłoni pudełko które zaraz z pomocą Gali otworzyłam
- O matko… - szepnęłam, ponieważ były to dwie rzeczy. Drewniane pudełko, w którym znajdowały się herbaty z własnoręcznie zrobionymi karteczkami – Sam to zrobiłeś?
- Herbaty niestety nie, ale kupiłem twoje ulubione smaki, i owszem sam zrobiłem karteczki. Codziennie możesz przeczytać coś co poprawi ci humor, albo powiększy ten ładny uśmiech. – a ja zauważyłam, że chyba nie da się bardziej – Oj da się.
- Dziękuje. – od razu wstałam i go przytuliłam dając mu również buziaka w policzek – To najlepszy prezent jaki dostałam. Aż korci mnie, aby przeczytać wszystkie karteczki.
- Nie możesz, trochę cierpliwości. – zaśmiał się – Tylko jedna dziennie. – dał mi pstryczka w nos na co się zaśmiałam – Ale powinienem się zbierać. chociaż wolałbym zostać tutaj, z tobą.
- Też muszę się zbierać, pewnie kuzynostwo na mnie czeka. No i mój cudowny narzeczony. – zauważyłam na co się zaczął śmiać bardziej – Skąd ten pomysł?
- Po pocałunku. Chyba, że każdemu dajesz takie całusy w policzek. – a ja zauważyłam, że jego też całuję po policzkach – No tak. Więc się wygłupiłem, ale o dziwo mi to jakoś wytłumaczyli. Kuzyni? – a ja tylko pokiwałam głową – Więc uciekaj do nich, pewnie nie mogą się doczekać.
- No tak. A ty nie zwlekaj. W końcu to twoja rodzina, dziadkowie twojej córki i to normalne, że za nią tęsknią. Sama bym tęskniła za taką księżniczką. – a on westchnął, ze za nim nikt nie tęskni – Jak to? Wszyscy tutaj będą za tobą tęsknić.
- Nawet ty? – przyjrzał mi się uważnie na co potwierdziłam, z uśmiechem
- Ale teraz uciekam. – dałam buziaka w policzek Gali na co zapiszczała i przytuliła zabawkę – Ahh jeszcze nikt nie cieszył się tak z mojego prezentu. Ale wesołych świąt i jedźcie ostrożnie. – tym razem dałam jemu buziaka w policzek – Reszta życzeń później.

Uśmiechnęłam się do niego, ale o dziwo Pedro zrobił coś czego się nie spodziewałam. Nachylił się nade mną i poczułam jego usta na swoich. Mruknęłam tylko na co odsunął się na trochę, ale zaraz ponownie mnie pocałował co odwzajemniłam. Ocknęliśmy się dopiero w momencie kiedy Gala kichnęła. W tym momencie poczułam się źle, więc tylko spuściłam głowę i rzuciłam, że muszę iść. Pedro chciał coś powiedzieć, ale uciekłam szybciej niż było to możliwe. Wsiadłam do samochodu i plułam sobie w brodę. Przecież to mój kumpel. Starałam się o tym nie myśleć, jednak i tak przez całą drogę miałam natłok myśli, aż mnie przez to rozbolała głowa. Zaparkowałam pod domem dziadków, i wzięłam głęboki wdech. Od razu w oczy rzucił mi się prezent od Pedro, i mimo tego co mówił wzięłam pierwszą herbatę do ręki i przeczytałam:  Zapraszam na spacer po szczęście. Tylko się zaśmiałam pod nosem i usłyszałam pukanie w szybę. Lekko podskoczyłam, ale widziałam Marie więc z uśmiechem wysiadłam od razu łapiąc za swoje rzeczy.

- No, no a to co za siedzenie sobie w aucie?
- Odpoczywam od was. – zaśmiałam się i pomogła mi z torbami
- Zguba się znalazła, i chciała od nas odpocząć! – od razu zawołała – Ale ma dużo prezentów.


Zaraz oczywiście tonęłam w uściskach kuzynostwa i wujostwa. A do tego dostałam kubek kakao od babci. Usłyszałam swój telefon, więc szybko go wyciągnęłam bo zapomniałam wyłączyć dźwięki i odczytałam wiadomość od Pedro: 
Przepraszam, zapędziłem się i nie chciałem cię speszyć. Zresztą nie powinienem tego robić, masz prawo mi dać nawet po łbie! I mam nadzieję, ze nie zmieni to nic miedzy nami. Jesteśmy dorośli, a ja po prostu zachowałem się jak nastolatek. I mi teraz z tego powodu głupio.” 
Westchnęłam tylko i schowałam telefon do kieszeni, jednak od razu widziałam wzrok Eleny, więc byłam pewna że w nocy wyciągnie ode mnie co się dzieje.  

środa, 21 sierpnia 2019

13. To świadczy o tym, że dobrze się bawiłaś.

Musiałam przyznać, że dzięki imprezie u Pedro oraz ogromnym weselu na 300 osób nie narzekałam teraz na zlecenia co mnie bardzo cieszyło. Kto by pomyślał, że kilka zdjęć na portalach i zyskam tyle zainteresowania. Właśnie byłam w trakcie organizowania imprezy firmowej, i w sumie po raz kolejny unikałam Pedro. A wszystko przez to, że przez całą imprezę jego babci nie zachowywałam się profesjonalnie. W sumie przetańczyliśmy wspólnie wiele kawałków, a do tego mnie odprowadził do domu. Tak się nad tym zamyśliłam, że nie zobaczyłam mojego telefonu, którym wymachiwała mi Laura.

- Tak się zamyśliłaś, ze nie słyszałaś mojego wołania, ani swojego telefonu. – zaśmiała się na co westchnęłam – Pewnie o tym kto do ciebie dzwonił. – rzuciła puszczając mi oczko a mój telefon ponownie zaczął dzwonić i widziałam zdjęcie Pedro, już miałam odłożyć ale Laura przyjęła połączenie
- Hej. – rzuciłam
- Witam. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. – usłyszałam jego śmiech na co sama się uśmiechnęłam
- Akurat mam krótką przerwę. – zauważyłam wychodząc na korytarz i siadając na schodach – ale co to się stało, że dzwonisz do mnie drugi raz?
- Chciałem zapisać się w pani kalendarzu? – a ja zapytałam czy znowu chce mnie wynająć – Raczej zaprosić na gokarty. Widzisz dostałem dwa darmowe bilety na piątkowy wieczór i pomyślałem, że zaproszę ciebie. Zapewne w tym nie będziesz najlepsza.
- No nie wiem, nie wiem. Jeździło się czasem w wesołych miasteczkach. – zaśmiałam się na co westchnął – Ale z miłą chęcią przyjmę zaproszenie.
- W takim razie jesteśmy umówieni. A teraz uciekaj do pracy.

Zaraz usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia i tylko się uśmiechnęłam sama do siebie. Wróciłam jednak na salę i zajęłam się pracą. A trochę jeszcze było przede mną.

&&&

W piątek punktualnie zjawiłam się w umówionym miejscu i od razu uśmiechnęłam się na widok Pedro, który jak tylko podeszłam do niego, dał mi buziaka w policzek. Weszliśmy jednak do budynku i musiałam go pokonać, jednak był w tym całkiem niezły. I w taki o to sposób wygrał dwa razy na co ze smutną miną usiadłam na ławce i położyłam kask obok siebie. Zaraz sam do mnie podszedł i podał butelkę wody.

- Nie gniewasz się?
- Trochę, mogłeś mi powiedzieć, że jesteś w tym świetny.
- Też jesteś dobra, znalazłem godnego przeciwnika, chociaż miło jest wygrywać.

Widziałam tylko jego uśmiech, więc nie pozostało mi nic innego jak przewrócić oczami. Zresztą postanowiliśmy iść na kolację, dlatego poszliśmy do szatni. Zabraliśmy swoje rzeczy i od razu poszliśmy do pierwszej lepszej restauracji.

- Powiem ci, że twoja impreza zrobiła się sławna na całą dzielnicę. Babcia każdemu opowiada jak się bawiła i co jej zorganizowaliśmy. No i kto za tym wszystkim stoi. Robi ci dobrą, darmową reklamę.
- W takim razie jej podziękuj. – uśmiechnęłam się co odwzajemnił i zamówiliśmy dania – Chociaż muszę przyznać, że po tej imprezie czułam się bardzo zmęczona i miałam zakwasy.
- Przeze mnie? I nasze tańce? – zaśmiał się na co pokiwałam głową – Cieszy mnie to. – ale widząc moją minę od razu dokończył – To świadczy o tym, że dobrze się bawiłaś. Ale teraz czym się zajmujesz?
- Impreza firmowa, później mam wesele i babyshower. Więc mam dużo pracy. Ale to akurat mnie cieszy, będę mogła kupić fajne prezenty kuzynostwu. – zauważyłam z uśmiechem
- No tak, ale nie będziesz miała dużo czasu dla mnie. – zaśmiał się – Żartuje oczywiście, chociaż miło, że dzisiaj znalazłaś dla mnie czas. Nie miałem z kim się wybrać.
- Cóż, miło było się wyrwać. Chociaż przegrałam. – westchnęłam na co się zaśmiał głośniej – Więc tym się zajmujesz między treningami i jak nie możesz popływać na desce?
- Owszem, zawsze lubiłem aktywne życie. Jak nie deska, to rower, bieganie. Siedzenie i nic nie robienie mnie nudzi. Chociaż teraz częściej spaceruje. – a ja zapytałam się co z nią zrobił – Jest z dziadkiem i ciocią. Moja siostra zrobiła sobie wakacje.
- To dlaczego nie wziąłeś ze sobą siostry?
- Woli spędzać czas z bratanicą. – zaśmiał się – A ja dostałem w końcu wolny wieczór.


Sama się do niego uśmiechnęłam i mimo wszystko miło było znowu spędzić z nim wieczór. Po pysznym obiedzie postanowiliśmy wracać, w dodatku na dworze zrobiło się chłodniej. Z uśmiechami spacerowaliśmy między alejkami, i rozmawiając na każdy możliwy temat. Dotarliśmy w końcu pod mój blok, więc z uśmiechem przystanęłam i szukałam w torbie kluczy. Kiedy miałam plik w dłoni, to tylko pożegnałam się z nim buziakiem w policzek i poszłam do siebie. W sumie w sobotę nie miałam ochoty wstawać, dlatego leżałam w łóżku i przeglądałam internet.  Od kiedy spotykam się z Pedro, ani razu go nie sprawdzałam w necie, więc po raz pierwszy to zrobiłam. Nie dziwiłam się dlaczego był kapitanem, jego wypowiedzi idealnie pasowały do tej funkcji. Cały czas przeglądałam jego zdjęcia i również filmiki z goli. Ciekawiło mnie jedno, przez cały czas po zdobytym golu wyciągał kciuki ku niebu i byłam ciekawa czy każdy gol dedykuje swojej zmarłej żonie. Starałam się znaleźć jakieś ich wspólne zdjęcie, aż w końcu mi się udało. W dodatku do tego był artykuł. Musiałam przyznać, ze i tak się szybko pozbierał po jej śmierci, chociaż z drugiej strony musiał to zrobić, dla córki. Tak się nad tym wszystkim zamyśliłam, że nie usłyszałam swojego telefonu, który cały czas przypominał mi o tym, że ktoś stara się ze mną skontaktować. Ocknęłam się i złapałam za urządzenie i tylko przewróciłam oczami. Nie lubiłam pytań z serii, co chcę dostać pod choinkę – bo skąd ja to miałam wiedzieć? W sumie dlatego siedziałam kolejną godzinę przeglądając wszystkie sklepy i robiąc listę, którą wysłałam do wszystkich z mojej rodziny i niech się sami dzielą. Zawsze tak było, ja wymyślałam im prezenty, a oni dawali mi coś z listy, aby nie zrobić mi przykrości. Wyciągnęłam się po swoją torbę i wyciągnęłam z niej kalendarz. Musiałam znaleźć czas na zakupy, aby nie robić tego na ostatnią chwilę, więc od razu zapisałam sobie dużymi literami: zakupy. Leniuchowałam cały dzisiejszy dzień, i postanowiłam wieczorem obejrzeć mecz. Było to całkiem przyjemne uczucie, aż w końcu zasnęłam wtulona w poduszkę. 

sobota, 17 sierpnia 2019

12. Przez 90 minut zapominam o problemach.

Z laptopem, notesem i wszystkimi potrzebnymi mi rzeczami ruszyłam w stronę mieszkania Pedro. Umówiliśmy się na lunch, więc utknęłam w korkach, aż w końcu udało mi się dojechać do niego. Wjechałam windą na jego piętro i zapukałam do drzwi. Poczekałam aż mi otworzy i od razu zauważyłam uśmiech Gali. Jak się okazało musiał zmienić jej pieluchę, ale jednak z herbatą usiedliśmy przy stole i o dziwo miał już co nie co przygotowane.

- Impreza w stylu festiwalu? – zaśmiałam się i przyjrzałam się mu jak bawił się z córką
- Owszem, zapomniałem ci powiedzieć, że moja babcia jest lekko szurnięta. Cały czas tańczy, śpiewa. Zawsze nam mówi, że najlepsza pora na robienie dzieci to festiwale. – wzruszył ramionami
- I skorzystałeś z jej rad?
- Nie, Gala pojawiła się na świecie w normalnych warunkach. – zaśmiał się – Ale jak myślisz będzie szansa na taki motyw? Wiadomo zaczyna się jesień, a mieszkamy w Galicji. Nie chcę, aby wszystko było przygotowane i okazałoby się, że leje od rana.
- Jest możliwe. Współpracuje z świetnymi osobami, które mają świetne lokale. – zaśmiałam się szukając zdjęć w katalogu – O tutaj. Masz świetnie przeszklony dach, lokal spory, idealny do zrobienia czegoś takiego. Zrobi się dekorację w stylu lat 60, kwiaty. Taki hipisowski klimat, co ty na to?
- To się na pewno jej spodoba. Woodstock i te klimaty. Będziesz w stanie to wszystko sama zrobić?
- Owszem, mam znajomą kwiaciarnie która dostarczy mi kwiaty. W dodatku nie jestem w tym sama. Tylko potrzebuje listę gości, a dokładnie na ile ma to być osób.
- Rodzina plus jej przyjaciele z klubu seniora. Z tatą policzyliśmy, że to będzie z jakieś 30 osób. Mam nadzieję, ze się wszyscy tam zmieszczą. – a ja jedynie się zaśmiałam – No tak. Również przydałaby się jakaś kolacja.
- Raczej przystawki. Na festiwalach nie jada się kolacji. Mam fajną restaurację, która robi domowe potrawy ale w inny sposób. Mniej tradycyjny. Jak chcesz możemy się tam wybrać pewnego dnia na obiad. – na co pokiwał głową – Więc w sumie mamy najważniejsze. A nie! muzyka.
- Tutaj nie będzie problemu, poproszę tatę aby po cichu podebrał jej ulubione kawałki. – a ja zapisałam sobie aby zatrudnić DJ – To teraz chyba mamy najważniejsze. Lokal, gości i muzykę.
- Jeszcze tort. Chcesz jakiś piętrowy z dedykacją, czy raczej mały skromny?
- Oczywiście, że skromny. I cytrynowy, babcia nie lubi aż takich słodkich ciast. Nie mam niestety tego po niej.
- Ale co się widzimy jemy cytrynowe tarty. – zauważyłam na co się zaśmiał i zauważył, że ma dla nas ciastka, posadził Galę obok na jej krześle i poszedł do kuchni a ona od razu rozejrzała się po stole i chyba upatrzyła sobie zabawkę po drugiej stronie, która leżała obok mnie więc od razu z uśmiechem jej dałam na co sama się do mnie uśmiechnęła
- Więc mamy ciastka, i potrzebujesz jeszcze czegoś? Czy już wstępnie mamy omówioną imprezę?
- Mamy, jutro od rana zajmę się załatwianiem wszystkiego. Lokal, kwiaty, gastronomia. Wszystko. – zapisywałam sobie w kalendarzu co muszę dokładnie załatwić i od kogo – Będę ci pisać wiadomości bo wiem, że jesteś na treningu.
- No tak. Będę w sumie mógł dopiero odpisać po treningu, więc mam nadzieję, że nie będzie jakiś ważnych decyzji do podjęcia. – a ja rzuciłam, że od tego ma mnie – Więc możesz zrobić co chcesz, ufam ci. Ale jeśli mamy wszystko to nie obrazisz się jak pójdę przygotować małej posiłek? – spojrzał na zegarek
- Oczywiście, że nie. rób co musisz, a ja ją popilnuje. – uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił

Pedro zniknął w kuchni, a ja sama wzięłam Galę na ręce i usiadłam z nią na kanapie. Musiałam przyznać, że zabawki walały się wszędzie i w sumie zdziwiłam się, że tego nie zauważyłam wcześniej. Jednak wzięłam do ręki misia i zaczęłam się z nią bawić, cały czas słuchając jej śmiechu i pisków. Widać było, że poszła w ślady taty, który też cały czas miał uśmiech na ustach. Po pół godzinie w salonie zjawił się Pedro i zauważył, że pora nakarmić młodą damę. Usiadł z nią w fotelu i widziałam, że Gala chce sama to zrobić, jednak on jej na to nie pozwolił. Czego nie rozumiałam.

- Kochana, wiem że jesz sama, ale dzisiaj mamy gościa. Trzeba się zachować. – zaśmiał się – Ale dziękuje, że z nią posiedziałaś. Raz gotowałem z nią, nawet nie wyobrażasz sobie jak traciłem szybko cierpliwość. Ale jaka była szczęśliwa kiedy znalazła garnki. To nic, że tatuś wtedy ogłuchł.
- W końcu to dziecko, ma prawo do tego aby odkrywać. A naczynia zawsze fascynują. Ja ponoć otworzyłam sobie piekarnik. Tak mnie zafascynował, więc mama cały czas czytała mi bajkę o Jasiu i Małgosi.
- Tego się obawiam, więc nie zostawiam jej samej na zbyt długo. Chociaż teraz jest łatwiej, wszystkie kąty, możliwe szafki z niebezpieczeństwem są pozaklejane. Kiedy tutaj przyjechałem, babcia proponowała mi abym zamieszkał w domu, jednak myślę, że potrzebuje swojego kąta.
- Teraz już wiesz dlaczego ja mieszkam sama. Myślę, że młodzi nie powinni mieszkać w domu z rodzicami, zwłaszcza kiedy są singlami oraz jak są w związku. – a on zdziwiony na mnie spojrzał – Powiedźmy, że nie czuliśmy się komfortowo z moim byłym jak mieszkałam jeszcze z rodzicami.
- Rozumiem. Ja w sumie planowałem zamieszkać z rodziną, jednak mój tato mi nie pozwolił. Podał mi taki sam argument, że moja przyszła partnerka nie będzie szczęśliwa widząc, że mieszkam jak mały chłopiec z rodziną. – a ja się zaśmiałam – Chociaż nie jest łatwo.
- Rozumiem. Jesteś tutaj sam, no i wyjeżdżasz na mecze. Z kim wtedy jest Gala?
- W dzień jak mam treningi jest z opiekunką, albo czasem z bratem, tatą. Jak mam mecze to właśnie jest z nimi. Ma tam już swój pokój. Jednak masz rację, nie jest łatwo. W dodatku rodzina Marii, nie była zadowolona jak im oznajmiłem, że wyjeżdżam z Madrytu. Pomagali mi , jednak proponowali, abym rzucił piłkę. Abym skupił się na prawie, zaczął inne życie dla Gali. – wytarł jej buzię i odstawił miseczkę
- W sumie to logiczne, miałbyś więcej czasu i nie musiałbyś szukać opiekunek.
- Owszem. Jednak piłka to jest właśnie to, kiedy wychodzę na murawę czuje się wolny. Nie myślę o tym co się dzieje w moim życiu, w ogóle nie myślę o sobie. Przez 90 minut zapominam o problemach.
- Masz swoją odskocznię. – a on pokiwał głową, że tak – Która całkiem dobrze ci idzie, panie kapitanie.- uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił – Ale powinnam uciekać, jutro czeka mnie sporo pracy.

Jedynie zebrałam wszystkie swoje rzeczy i pożegnałam się z Galą, tak samo jak i z Pedro. Pojechałam do siebie do mieszkania i przez cały wieczór szukałam wszystkich inspiracji, które zapisywałam sobie na pulpicie. Impreza festiwalowa była bardzo interesująca i oryginalna, zwłaszcza dla kogoś w tak podeszłym wieku.
Codziennie zajmowałam się przygotowaniami, w sumie to chyba przegrzałam linię do Pedro i wiedziałam, ze jeszcze chwila a przestaniemy ze sobą rozmawiać. Siedziałam właśnie w lokalu i zawieszałam lampiony na suficie kiedy zobaczyłam Galę. Tyle tylko, że nie była z Pedro, a jakimś starszym mężczyzną. Uśmiechnęłam się jedynie i usłyszałam.

- Lepiej uważać na drabinie.- zaśmiał się na co zeszłam – Domyślam się, że to właśnie ty jesteś Ana. Mój syn dokładnie cię opisał.
- No tak. – sama się zaśmiałam i przywitałam z dziewczynką, która poznałam przez ostatnie dwa tygodnie – Pedro nic nie mówił, że ktoś wpadnie.
- Sam miał przyjechać, ale wyskoczyły mu badania, więc poprosił mnie abym podrzucił ci płytę z muzyką. Jakimś cudem udało mi się wszystko zrobić w tajemnicy.
- No tak będę musiała podrzucić to DJ. – uśmiechnęłam się – I jak się podoba? Jesteśmy na razie w fazie zawieszania wszystkiego i ustawiania.
- Wygląda to całkiem fajnie, podobają mi się lampiony i myślę, ze wieczorem będzie to fajnie wyglądało z przeszklonym dachem.
- Miejmy nadzieję, że spodoba się solenizantce.
- Mojej mamie na pewno. Jej się wszystko podoba. – zaśmiał się – Zresztą będzie dla niej liczyło się to, że będzie miała tutaj swoich przyjaciół i wnuki. Pedro wspominał, że na tą okazję przyjeżdża jego siostra?
- Domyśliłam się, że będą wszyscy. – uśmiechnęłam się, a Gala wyciągnęła w moją stronę misia
- Kochanie nie zaczepiaj pani. – jedynie machnęłam ręką i wzięłam od niej misia i zaraz miałam ją na rękach – Zazwyczaj była nieufna.
- Spędziłam z nią trochę czasu na zabawach. – uśmiechnęłam się – Prawda księżniczko? - Usiadłam z nią na krześle i zaczęłam się bawić, chociaż cały czas widziałam uśmiech taty Pedro.
- Więc mówisz, że się tym zajmujesz sama? Całkiem dobrze ci idzie. – rozejrzał się dookoła na co podziękowałam – Wy młodzi macie teraz więcej możliwości. I dobrze, że z nich korzystacie. Ale jak się poznaliście z Pedro?
- Przez Jose. No a tą damę poznałam przez Pedro. – a on zauważył, że mam z nią bardzo dobry kontakt – No cóż, nie da się jej nie lubić.
- No tak, ale my się musimy zbierać. Tatuś będzie się niepokoić

Tylko podałam mu małą i jeszcze im pomachałam. Kiedy wyszli, wróciłam do pracy, a jeszcze dużo było przede mną.

&&&

Robiłem sobie kawę kiedy zobaczyłem w mieszkaniu mojego tatę z Galą. Uśmiechnąłem się tylko do nich i zaraz wziąłem córkę do siebie, dając jej buziaka w pyzaty policzek.

- A was co tak zatrzymało?
- Twoja urocza przyjaciółka. – zauważył – Ana postanowiła zrobić sobie przerwę, a twoja córka i tak wolała jej kolana.
- Znowu chciałaś się z nią pobawić? – zaśmiałem się patrząc na córkę, która się do mnie tylko uśmiechnęła i ziewnęła – No tak, jak zawsze. Pora chyba spać młoda damo.
- Nie spała popołudniu. – pokiwałem jedynie głową i poszedłem z nią do jej pokoju gdzie od razu zasnęła i wróciłem do taty – Kawa?
- Ciśnienie chyba spadło. Albo ja się nie wyspałem. Ale jak ci się podobało?
- Ana zna się na tym. – uśmiechnął się do mnie – I będzie się wszystkim podobać.
- Oj tak. Ma dużo pomysłów i jest bardzo zdolna.
- To dla niej podrzucałeś nam Galę? – a ja jedynie jęknąłem – Oj synu, synu. Ładna.
- To moja przyjaciółka. Więc nie rozpowiadaj plotek, aby nie było jakiś niepotrzebnych nieporozumień i uśmiechów. Ana będzie przez cały czas na imprezie.

&&&

Dzisiaj miała odbyć się impreza urodzinowa więc od rana byłam zabiegana. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, aż w końcu punkt ósma zjawili się pierwsi goście. Stałam z boku przyglądając się reakcjom, kiedy zobaczyłam Pedro z Galą. I zaraz za nimi weszła jego babcia w towarzystwie syna. Impreza rozpoczęła się na całego, na parkiecie w sumie bawili się sami starsi co akurat było bardzo miłe.

- Wiedziałem, że będzie idealnie.
- No cóż. – zaśmiałam się – To specjalna okazja.
- Babcia pewnie ci sama podziękuje, tylko się musi trochę wyszumieć.
- To miłe, że balują. A młodzi podpierają ściany.
- Więc co my tu jeszcze robimy? – zaśmiał się i pociągnął mnie na parkiet

Tylko się szczerze zaśmiałam i całkiem nieźle się bawiłam. Pedro był dobrym tancerzem, ale w pewnym momencie i tak poleciały z głośników wolne klimaty, więc tylko przysunęłam się do niego bliżej i zaraz wirowałam w jego ramionach. Jednak musiałam mu i tak podziękować, obowiązki wzywały. Więc tylko się do niego uśmiechnęłam i odeszłam do Laury. Za niedługo miał wjechać na salę tort, więc DJ poprosił wszystkich o uwagę. Tort wjechał na salę, a ja zgasiłam światła i całość oświetlały tylko lampiony oraz małe gwiazdki, które zostały przyklejone do szyby, aby sprawiały wrażenie gwiaździstego nieba, zwłaszcza że pogoda nam nie dopisywała w dniu dzisiejszym. Sama byłam w szoku, że to wszystko wygląda tak ślicznie. I uśmiechnęłam się na widok szczęśliwej staruszki tulącej swoje wnuki. I wiedziałam, ze będę musiała kupić ogromny bukiet kwiatów swojej babci za pomoc przy tej imprezie. Bo co jak co, ale ona doskonale pamięta tamte czasy. W sumie światło zostało tak do końca i właśnie pstrykałam kolejne zdjęcie kiedy zobaczyłam przed sobą babcię Pedro.

- Mój wnuk powiedział, że to wszystko to twoja zasługa. – uśmiechnęła się do mnie co odwzajemniłam i potwierdziłam – Dziękuje ci bardzo. Dzięki tobie przypomniałam sobie moją młodość i szkoda tylko, że mojego męża nie ma tutaj z nami. Na pewno byłby oczarowany tak samo jak ja.
- Cieszę się bardzo, to w końcu pani urodziny a i to prezent od wnuków, musiało być idealnie.
- No tak, rozrabiaki. – zaśmiała się tak samo jak ja – Ale zostaw już to i chodź zatańczyć. W końcu to festiwal, powinnaś się trochę rozerwać. Moja prawnuczka wróciła już do domu, więc możesz porwać w obroty jej tatusia. Tak ładnie wyglądaliście na parkiecie. – powiedziała na co się zaśmiałam i spojrzałam na Pedro, który sam na mnie spojrzał i się uśmiechnął – Już dawno nie widziałam u niego takiego uśmiechu.

Zostawiła mnie samą, więc jedynie się zaśmiałam i zaraz o dziwo widziałam chłopaka zmierzającego w moim kierunku. Wyciągnął tylko w moim kierunku dłoń, więc uśmiechnęłam się i zaraz wirowałam na parkiecie.


środa, 14 sierpnia 2019

11. Więc mówisz, że ty i Mosquera to nic poważnego, tylko przyjaźń?

Czekałam na swoje kuzynostwo. Łatwiej było im zaparkować u m nie na ulicy niż u dziadków. Zwłaszcza, ze jakoś musielibyśmy dojechać do stadionu. A wtedy jest jeszcze gorzej, usłyszałam tylko dzwonek swojego telefonu więc otworzyłam im domofonem drzwi i czekałam, aż wejdą do mojego mieszkania, tyle tylko, że zamiast się ze mną przywitać to kłócili się kto pierwszy wejdzie do łazienki. Zaśmiałam się jedynie i przygotowałam na wyjście. Kiedy łazienka się zwolniła to wygoniłam wszystkich z domu i wskazałam im drogę gdzie mają iść. Trzymałam w tajemnicy nasze miejscówki, a do strefy VIP musieliśmy przejść z drugiej strony. Czekaliśmy na naszą kolej i z uśmiechem przywitałam się z stewardem. Od razu na nas spojrzał i wskazał drogę. Kuzynostwo szło zdziwione za mną, aż w końcu kolejna stewardesa z uśmiechem nas przywitała i wskazała miejsca. Widziałam ich wzrok i musiałam przyznać, że i mi odebrało głos. Pedro się naprawdę postarał. Usiedliśmy na swoich miejscach i tylko się zaśmiałam kiedy czułam ich wzrok na sobie.

- Skąd ty wytrzasnęłaś takie bilety?! – odezwali się chórem na co się śmiałam głośniej
- Powiedźmy, że mam taki urok osobisty.
- Komu coś wyświadczyłaś i odebrałaś przysługę? – zaśmiała się Maria
- Nikomu. Mam dobrego kumpla, który miał bilety na zbyciu na dzisiejszy mecz. – wzruszyłam ramionami – Ale oglądamy.

Nie było to samo uczucie jak na trybunach niżej, ale widziałam radość Nacho więc i nam się podobało. Mecz zakończył się remisem i postanowiliśmy zbierać się do restauracji, tyle tylko, że zaraz przy mnie pojawiła się dziewczyna.

- Ana Dominguez?
- Tak.
- Mam to Pani przekazać. – podała mi paczkę i w tym momencie byłam bardzo zdziwiona, ale zobaczyłam przyczepioną karteczkę więc szybko za nią złapałam i przeczytałam: „Daj to Nacho. Taki mały prezencik”
- Kochanie to dla ciebie. – uśmiechnęłam się podając chłopcu paczkę na co zdziwiony zaczął ją otwierać
- O matko! – usłyszałam jego krzyk i zaraz wyciągnął koszulkę z autografami wszystkich zawodników na co się tylko zaśmiałam – Dziękuje! – mocno mnie przytulił
- To od nas wszystkich. Ale teraz pora na kolację. Mamy rezerwację. – zauważyłam na co się zaczęli zbierać a mnie pod ramię złapała Elena
- Strefa VIP-ów, koszulka. Kogo przeleciałaś?
- Uwierz mi, że nikogo. To przyjaciel tylko, organizuje mu imprezę urodzinową więc tak mi się odwzajemnił. O koszulce nic nie wiedziałam.
- Raczej bym powiedziała, że to coś więcej niż zwykła przyjaźń. Ale powinnaś go zaprosić na kolację, wypadałoby mu podziękować.
- To nasza rodzinna impreza. Podziękuje mu sama, organizując mu świetną imprezę.

Jakimś cudem znaleźliśmy się w restauracji i od razu dostaliśmy karty dań, chociaż od razu wiedzieliśmy jakie chcemy zamówić dania. Wszystko zostało zamówione tak samo jak picie i oczywiście panowie cały czas wspominali mecz i wymieniali się poglądami. Dlatego my, dziewczyny mogłyśmy porozmawiać o czymś innym i bardziej przyjemniejszym. Po pysznej pizzy i litrze lemoniady mogliśmy wrócić do domu gdzie się z wszystkimi pożegnałam. Zostałam sama w mieszkaniu więc złapałam za swój telefon i wykręciłam numer do Pedro. Jak zawsze musiałam poczekać na to, aż odbierze.

- Tylko na mnie nie krzycz. – od razu rzucił na co się zaśmiałam – Czyli nie będzie tak źle.
- Owszem, koszulka?
- Już mówiłem, lubię sprawiać przyjemność dzieciakom. A to były w końcu urodziny.
- Za co bardzo dziękuje, przyćmiłeś wszystkie nasze dotychczasowe prezenty. – zaśmiałam się – Więc musimy się spotkać, pora teraz przygotować coś specjalnego dla twojej rodziny.
- Masz rację, czyli jesteśmy umówieni na kolację?
- Dokładnie. A teraz nie przeszkadzam, pewnie Gala tęskni za tatusiem. – a on zauważył, że śpi u dziadka dzisiaj – No to tatuś pewnie ma ochotę poszaleć.
- Samemu to ciężko, ale niestety po meczu jestem wykończony. Dzisiejszy pojedynek dał mi trochę w kość.
- W takim razie idź spać i napisz mi kiedy będziesz miał wolny wieczór. Przygotuje wstępne propozycję a i ty przemyśl dokładnie czego oczekujesz. Nie chciałabym się z tobą pokłócić.

Pedro jedynie się zaśmiał, ale pożegnaliśmy się i zaraz rzuciłam na łóżko, tyle tylko ze mój telefon znowu dał o sobie znać. Spojrzałam na wyświetlacz i tylko się głośno zaśmiałam.

- Kazałem ci kupić bilety, a nie od razu robić coś takiego. – zaśmiał się
- I były bilety, nie wiem o czym ty mówisz. – zauważyłam
- Nacho cała drogę o tym mówił i coś czuję, że koszulka od razu trafi na ścianę. Ten ktoś miał niezły gest. I to ktoś o kim my nic nie wiemy. –a ja zauważyłam, ze to Pedro – Czekaj, czekaj. Dostałaś bilety od chłopaka z którym kręciłaś, zostaliście przyjaciółmi i do tego koszulka? Albo ty o czymś nie wiesz, albo nie chcesz mi powiedzieć.
- To nie tak. Pedro jest piłkarzem. – jęknęłam – Poszłam na stadion kupić bilety, i po telefonie do ciebie chciałam kupić te o których mówiłam i się okazało, że ktoś je już kupił. A nie chciałam nawalić, wiec zadzwoniłam do niego o przysługę. Myślałam, ze załatwi nam bilety, jednak zaproponował sektor VIP na który dostaje i tak bilety kiedy chce, i koszulka to jego prezent, nic o tym nie wiedziałam.
- Więc mówisz, że ty i Mosquera to nic poważnego, tylko przyjaźń?
- Naprawdę? Musiałeś już sprawdzić? – a on zaczął się śmiać
- Muszę wiedzieć, moja siostra spotyka się z kapitanem, który jak się okazuje ma córkę. Jest tajemniczy, nigdy nie mówi o prywatnym życiu więc to się liczy. Zresztą miło z jego strony, że załatwił nam te bilety. Powinnaś mu podziękować.
- Podziękuje, już w sumie umówiłam się z nim na kolację. Zresztą zatrudnił mnie jako organizatorkę. Mam zrobić imprezę urodzinową dla jego babci. – a on zagwizdał – Zdecydowanie tego potrzebuje po tym weselu.
- Poznasz jego rodzinę. – a ja od razu rzuciłam, aby nie przesadzał – No dobrze, tylko przyjaciele. Ale podziękuj mu dobrą kolacją.


Przewróciłam tylko oczami i zaraz się z nim pożegnałam. Pościeliłam sobie łóżko i poszłam pod prysznic, teraz musiałam poszukać nowych inspiracji, ale najpierw potrzebowałam snu. 

niedziela, 11 sierpnia 2019

10. Tak poza tym to wyglądasz seksownie w czerwieni.

Miałam dość. Chodziłam wykończona, i wcale nie pocieszał mnie fakt, że już niebawem wszystko się zmieni i będę wolna. To zlecenie wypompowało ze mnie wszystkie siły witalne, a jeszcze miałam do niego tydzień. Najgorszy tydzień w życiu. Siedziałam nad tablicą gości weselnych kiedy usłyszałam swój telefon. Dostałam kolejną wiadomość od klientki aż warknęłam i wykręciłam numer do jedynej osoby z którą w tym momencie miałam ochotę porozmawiać. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Już miałam się wyłączyć kiedy usłyszałam głos Pedro.

- Kolacja dalej aktualna? – westchnęłam
- No tak, ale że dzisiaj? – a ja rzuciłam, że tak – Mam pustą lodówkę, ale po głosie słyszę, że potrzebujesz wyrwać się z domu, więc zaraz skoczę do sklepu i kupię coś dobrego.
- Dziękuje, odwdzięczę się. Zresztą masz rację, muszę się wyrwać.
- Milo, że pomyślałaś o mnie. Więc w takim razie wpadnij o ósmej? – a ja się zgodziłam – Wino może być?
- Dobrze, przyjadę taksówką. I dziękuje bardzo.

Pedro musiał się jednak żegnać, więc sama rzuciłam telefon na biurko i wróciłam do pracy. Tyle tylko, że tym razem było zdecydowanie lepiej i wszystko szło mi szybciej. Jednak o siódmej poszłam się wykąpać i gotowa ruszyłam do mieszkania Pedro. Już jak tylko winda się otworzyła czułam aromatyczne zapachy więc poczułam jak bardzo jestem głodna. Zapukałam do drzwi i zaraz uśmiechnęłam się do chłopaka, który tylko otworzył mi drzwi i poszedł do kuchni. Sama poszłam za nim i widziałam jak odcedzał makaron. Byłam ciekawa co ugotował, więc nachyliłam się nad patelnią na której był sos i już chciałam go skosztować, kiedy poczułam jego dłonie na moim brzuchu i zaraz mnie podniósł do góry i przestawił.

- Ej. – zaśmiałam się
- Nie ma podjadania pojedynczych składników. Zaraz będzie kolacja. – pokiwał mi palcem – Możesz usiąść. – podał mi kieliszek na co westchnęłam
- Jestem głodna, a u ciebie tak ładnie pachnie.
- Specjalnie danie dla specjalnych gości. Miał być ryż, ale nie mogłem go znaleźć w sklepie.
- Dla mnie może być tylko pizza.
- Nie wyglądasz na taką. – postawił talerze przede mną – Powiedziałbym, że obiad to jest właśnie to czego potrzebujesz. Wyglądasz koszmarnie.
- Nie ma to jak miłe komplementy. – westchnęłam – I masz rację, ostatni raz robię wesela. I to jeszcze na tyle osób.
- Czyli zlecenie cię dobija. I pewnie to nie pora aby cię zatrudnić? – a ja zdziwiona na niego spojrzałam – Powiedźmy, ze chciałbym zorganizować urodziny dla pewnej osoby. Tylko nie wiem jak się do tego zabrać.
- Na chwilę obecną nie mam czasu. – powiedziałam delikatnie, aby go nie urazić, jednak on rzucił, że to raczej w przyszłym miesiącu – No chyba, że tak. A dla kogo to jeśli można wiedzieć?
- Dla mojej babci. A jestem przekonany, że  zrobisz to lepiej ode mnie. Oczywiście zapłacę. – a ja spojrzałam na niego jak na głupka – Owszem, nie powinnaś robić nic za darmo zwłaszcza dla przyjaciół. Potraktuj mnie jak klienta, który zatrudnia cię przy kolacji.
- W takim razie zadzwonię i umówię się z tobą dokładnie co do terminu i motywu przewodniego. – na co z uśmiechem pokiwał mi głową – A teraz mogę zjeść?

Pedro jedynie się uśmiechnął i w końcu mogłam skosztować jego popisowego dania. Już od dawna nie jadłam tak dobrego dania, i tego właśnie było mi trzeba. W dodatku miło było spędzić z nim wieczór. Delektowałam się winem kiedy usłyszałam płacz, więc od razu się rozejrzałam ale słyszałam jego westchnięcie i zaraz poszedł do innego pokoju. Słyszałam jak cicho nucił jakąś piosenkę i tylko się cicho zaśmiałam. Zaraz pojawił się w progu z Galą na rękach, która się do niego tuliła.

- Przepraszam, jednak mała nie chce chyba spać. – westchnął na co się do niego uśmiechnęłam – Zazwyczaj o tej porze śpi.
- Pewnie jej się coś przyśniło, patrz jak się w ciebie mocno wtula.
- Pewnie tak. – pogłaskał ja po główce – Więc pewnie mam noc z głowy.
- Zaśpiewaj jej to samo co wcześniej, albo zmień piosenkę. – Pedro jedynie się zaśmiał głośno, a Gala na niego spojrzała – Jest śliczna.
- I charakterna a ma dopiero roczek.
- W takim razie będę się zbierać. Zostawiam cię w dobrych rękach. – uśmiechnęłam się
- Nie musisz, możemy przecież jeszcze posiedzieć.
- Muszę i tak jestem zmęczona. I znając mnie to szybciej zasnę, niż ta królewna. I dziękuje bardzo za przepyszną kolację i miłe towarzystwo. – dałam mu buziaka w policzek – Zadzwonię do ciebie po weselu odnośnie tej imprezy. Wolę mieć czyste myśli jeśli to ma być twój prezent dla babci. W końcu to musi być coś specjalnego.
- Może lepiej nie bo jeszcze przestaniesz mnie lubić jak zacznę cię zadręczać telefonami. – a ja rzuciłam, ze jego nie da się nie lubić – To miłe. I polecam się na przyszłość, lubię gotować a nie mam okazji. Ta mała gwiazda nie zje mojego popisowego dania.
- Poczekaj, już niebawem a będziesz miał tutaj wszędzie swoje popisowe danie. Zwłaszcza na nosie.

Jednak pożegnałam się z nimi i pojechałam do domu. Nawet się nie kąpałam, tylko od razu przebrałam w piżamę i zakopałam pod kołdrę i tego właśnie było mi trzeba. Dobrego i długiego snu.
Kiedy nastał dzień ślubu byłam bardzo szczęśliwa. A kiedy było po wszystkim to poszłam do baru na porządnego drinka. Wróciłam zalana w trupa do domu i po raz kolejny plułam sobie w brodę. Nie przepadałam za kacem, zwłaszcza takim który muszę leczyć dwa dni. Leżałam w łóżku i nie miałam sił ruszyć nawet najmniejszym palcem u stopy. Usłyszałam swój telefon więc tylko podniosłam rękę i widziałam, że to Ignacio więc od razu odebrałam.

- Kochana całe kuzynostwo cię szuka. – rzucił a ja byłam ciekawa co się stało – Jest świetny mecz, i musisz nas wcisnąć w swój napięty grafik.
- I pewnie mam wam kupić bilety? – westchnęłam
- Oho masz kaca i to beze mnie! Ale tak, musisz kupić bilety dla wszystkich. I najlepiej blisko boiska, dla Nacho w końcu niedługo ma urodziny.
- Postaram się załatwić to jutro. Dzisiaj nie mam sił. – jęknęłam na co się zaśmiał – Nie śmiej się, tylko byś mi współczuł.
- Zapewne masz przy sobie już jakiegoś przystojniaka, który się tobą zaopiekuje. Bo wnioskuje, że z Pedro to jednak skończone. Inaczej byś zadzwoniła się pochwalić.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Zresztą to nie rozmowa na telefon. Pogadamy jak przyjedziesz.

Dali mi całkiem trudne zadanie, ponieważ musiałam dostać się na stadion aby kupić im bilety, a raczej nam bo oczywiście ja też musiałam się znaleźć tam razem z nimi. Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc i stanęłam w kolejce. Przez cały czas sprawdzałam pocztę, aż w końcu przyszła na mnie kolej więc uśmiechnęłam się do dziewczyny, która sprzedawała bilety i poprosiłam o siedem biletów najbliżej boiska. Tyle tylko, że przeżyłam szok. Pani miała ostatnie bilety i to jeszcze na samej górze więc tak naprawdę nic byśmy nie widzieli, więc jedynie jęknęłam. Tego się niestety nie spodziewałam, więc poprosiłam ją o chwilkę i wykręciłam numer do Ignacio.

- Mam problem, jedyne miejsca to na samej górze więc nic nie będziemy widzieć.
- Cholera, ale nic. Musisz kupić je i tak. To ważny mecz, nie może nas tam zabraknąć.
- No dobrze. Najwyżej później kupimy mu coś fajnego i zabierzemy na kolację.

Pożegnałam się z nim i podeszłam ponownie do okienka, tylko że usłyszałam złą wiadomość. Jak się okazało dziewczyna sprzedała moje bilety komuś innemu  i został już tylko jeden. Byłam w tym momencie na nią wściekła. W końcu powiedziałam jej, żeby poczekała. Już miałam ją wyzwać od najgorszych i poprosić jej managera, kiedy podniosłam głowę i w oczy rzucił mi się plakat z piłkarzami. Przegryzłam tylko dolną wargę i wyszłam z budynku. W sumie nigdy nie załatwiałam niczego po znajomościach, ale to miały być urodziny Nacho. Usiadłam na ławce w parku i wykręciłam numer do Pedro. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Do niego czasem było trudno się dodzwonić, w sumie jak do kobiety. ale w końcu usłyszałam jego głos i mimo, że nie było go przy mnie to się słodko uśmiechnęłam.

- Witam mojego najlepszego i w ogóle najcudowniejszego przyjaciela. – od razu rzuciłam a on się zaśmiał – No co?
- Jeśli dzwonisz o przysługę to się tak nie zaczyna. Chociaż miło jest słyszeć takie miłe słowa z twoich ust.
- Ahh wiedziałam, że jestem do niczego.
- Mylisz się, ale miło że dzwonisz. Myślałem o tobie.
- No widzisz, a ja zobaczyłam twoje zdjęcie i od razu pomyślałam o tobie. Tak poza tym to wyglądasz seksownie w czerwieni. Mógłbyś być modelem. Chociaż twój uśmiech jest równie ładny, więc szkoda że nie masz takich zdjęć. – rzuciłam a ten się śmiał teraz w głos – Tak powinnam zacząć?
- Owszem, już lepiej. Ale mów, a nie czaisz się. Zresztą spotkamy się? Mam kilka propozycji odnośnie urodzin.
- Owszem też mam nawet coś specjalnego dla ciebie, jednak masz rację. Dzwonię o przysługę i dlatego mam propozycję. Ty nie zapłacisz za imprezę urodzinową babci, a w zamian może uda mi się przez ciebie załatwić sześć biletów na najbliższy mecz tuż przy boisku?
- Pomysł całkiem dobry, jednak mamy problem. – a ja tylko jęknęłam – Nie jestem magikiem i nie mogę załatwić biletów przy boisku jeśli nie ma ich w kasie.
- No to jestem w czarnej dziurze. – westchnęłam – Głupia idiotka nie poczekała, a mówiłam jej, aby dała mi chwilę. Ze muszę zadzwonić i tak to bym miała chociaż bilety na samej górze, ale Nacho byłby na meczu, a teraz to nie mamy dla niego prezentu i będę tą kuzynką pod kreską. Mogłam jednak iść wczoraj po te bilety, a nie lenić się przez kaca. – wyrzucałam wszystkie żale z siebie i miałam ochotę w tym momencie strzelić sobie w łeb
- A co powiesz na strefę VIP? – usłyszałam i się aż rozejrzałam – Jesteś tam?
- Jak to? Przecież nie ma biletów, nie jesteś magikiem.
- Zwykłych biletów nie potrafię wyczarować, jednak moje magiczne zdolności są w stanie załatwić bilety w strefie VIP. Jestem ich piłkarzem, i mam swój karnet socio. Mi chyba nie odmówią.
- Ale strefa VIP? To chyba już za dużo… - jęknęłam mimo tego, że kusiła ta propozycja, ale musiałabym tłumaczyć się przed kuzynostwem skąd wytrzasnęłam te miejscówki i ile dałam za nie. – Będę mieć za dużo pytań od kuzynostwa. Skąd, dlaczego po ile.
- Skąd powiesz, że od dobrego kumpla, dlaczego ponieważ zorganizujesz mu super wystrzałową imprezę, a po ile, powiesz to samo co do pytania dlaczego.
- Będę musiała chyba odwdzięczyć się jeszcze czymś za taki hojny prezent. – zauważyłam z uśmiechem
- Wystarczy buziak w policzek i obiad.
- Dobrze, w takim razie zgadzam się i bardzo ci dziękuje. Dzięki tobie mój kuzyn będzie miał super urodziny.
- Załatwię wszystko co trzeba i dam ci znać kiedy możesz odebrać bilety i cieszę się, lubię sprawiać dzieciakom radość. No i ty nie będziesz pod kreską.


Tylko się zaśmiałam, ale zgodziłam na wszystko i czekałam na wiadomość od niego. Sama napisałam do kuzynostwa, aby szykowali się  na super imprezę i w sumie od razu pojechałam do naszej ulubionej knajpki zarezerwować dwa stoliki na ten dzień. Wolałam mieć wszystko przygotowanie niż po raz kolejny kombinować. 


&&&


tadam!
A to moje ulubione zdjęcie Pedro
czerwień musi być
xxx

czwartek, 8 sierpnia 2019

9. Humor poprawia mi rozmowa z tobą.

Siedziałam w kawiarni i czekałam na swoich nowych klientów. Poprosili mnie o zorganizowanie wesela, tyle tylko, że nie wiedziałam jak będzie. Zobaczyłam całkiem ładną parę. Wysoki brunet, do tego ona była cholernie szczupłą blondynką. Jak się okazało mieli do wydania całkiem pokaźne sumy. I o dziwo dziewczyna miała już księgę co chcę, i jak ma wyglądać jej wesele. I w tym momencie zastanawiałam się po co ja im do szczęścia, sama mogłaby się wszystkim zająć. Siedziałam przy kawie wysłuchując wszystkiego, aż w końcu z tą wielką księgą wracałam do domu. Wykręciłam numer do Laury i rzuciłam tylko, ze będzie musiała mieć dużo siły. Tyle tylko, że mi się biedna rozchorowała i sama miała mnie właśnie o tym poinformować. Stąd tez przez jakiś czas zostanę z tym sama. Wróciłam do mieszkania i przy szklance soku przeglądałam księgę. Miał to byś bajeczny ślub, czyli taki które nigdy mi nie przypadły do gustu, ale dużą płacą więc trzeba będzie się postarać. Zapisywałam sobie wszystko co mi będzie potrzebne. I numery gdzie powinnam zadzwonić jutro od rana. Nie miałam ochoty gotować, dlatego pojechałam do swojej ulubionej knajpy i kupiłam obiad. Wróciłam się do domu i dalej studiowałam wszystko. Rano wyszykowałam się w ciepłe rzeczy i biegałam po mieście co chwilę dzwoniąc. Stałam w korku nucąc piosenkę w radiu kiedy usłyszałam swój telefon. Od razu odebrałam nawet nie patrząc kto do mnie dzwoni. I chyba był to błąd. Usłyszałam, że sala nie będzie dostępna w terminie i o mało co nie wjechałam w tyłek kolesiowi przede mną. Zaraz zaparkowałam gdzieś na poboczu i wykręciłam numer do panny młodej i słyszałam, ze jest zła. Jednak jakimś cudem udało mi się ją przekonać do obejrzenia kilku miejsc i miałam nadzieję, że coś jej się spodoba. Dojechałam do pierwszej lepszej kafejki i zadzwoniła wszędzie zaklepując termin. Na szczęście nie raz tam urządzałam jakąś imprezę, więc nie było problemu. Zamówiłam sobie najbardziej kaloryczne ciasto i zaczęłam rozmyślać co gdzie postawię w miejscu, które ona wybierze. Od rana chodziłam z nimi i wysłuchiwałam marudzenie dziewczyny i miałam ochotę strzelić sobie w łeb. Pojechaliśmy w ostatnie miejsce i dzięki bogu się zdecydowała. Zostałam z kierownikiem restauracji, i obydwoje się śmialiśmy z dziewczyny. Życzył mi powodzenia i na szczęście mogłam już skupić się na dekoracjach. Pojechałam do kwiaciarni i usiadłam przy biurku z kawą.

- Więc mam ci zamówić aż tyle kwiatów? Co ty organizujesz?
- Ogromne wesele. – westchnęłam – I nie mam już sił. Dziewczyna jest cholernie wymagająca, i upierdliwa. Pokazałam jej dzisiaj 5 lokali i tylko ostatni jej się spodobał.
- Więc powodzenia i zamówię ci to wszystko, nie będzie to łatwe zadanie ale jakoś damy radę. Zresztą jak zawsze.

Wróciłam do domu i od razu usiadłam na kanapie i dalej pracowałam. Tak właśnie mijały moje dni, a do wesela miałam dwa miesiące. Jednak ci chcieli wszystko mieć już dopięte na ostatni guzik. Siedziałam w kawiarni z kubkiem herbaty, w najbardziej rozciągniętym swetrze i pracowałam. Musiałam zmienić otoczenie. Rysowałam esy floresy przeglądając inspirację kiedy usłyszałam swoje imię. Podniosłam głowę i zobaczyłam Pedro. Z uśmiechem na mnie spoglądał i zaraz usiadł naprzeciwko mnie.

- Myślałem, że uciekłaś. Mieliśmy zostać przyjaciółmi a tutaj się nie odzywasz.
- Praca. – westchnęłam – Mam teraz wymagające zlecenie. – westchnęłam i zamówiłam kolejną herbatę tak samo jak on – Ale co u ciebie?
- Spokojnie sobie gram, wszyscy zdrowi. I martwiłem się o ciebie. Miałem w sumie zadzwonić, ale nie wiedziałem jak zacząć.
- Normalnie. I o mnie nie musisz się martwić. Ok może nie wyglądam wyjściowo, ale mam teraz na głowie to wesele. – westchnęłam a on sam zerknął na moje notatki
- No, no 300 osób. Całkiem spora impreza. Nie dziwne, ze pijesz trzecią herbatę. – a ja jedynie się lekko uśmiechnęłam – Na pewno wszystko gra?
- Jestem po prostu zmęczona. Klientka jest strasznie wymagająca, i wszystko muszę załatwić na cito. Mimo tego, że wesele ma za dwa miesiące. Stąd też wylądowałam tutaj ubrana tak jak wyglądam.
- Wyglądasz ślicznie, naturalnie. Chociaż powinnaś odpocząć, choć dwie godzinki. I wiem co zaraz mi powiesz, ale jestem starszy no i jestem mężczyzną. – puścił mi oczko na co się zaśmiałam
- Ale co tu robisz? – przyjrzałam mu się dokładnie
- Byłem na obiedzie z chłopakami z drużyny. Szedłem do samochodu i zobaczyłem damę przez okno. Wykorzystałem okazje na dobrą herbatę w doborowym towarzystwie. Mimo tego, że się ze mną nie skontaktowałaś od ostatniego spotkania.
- Wytłumaczyłam się, to ty się bałeś do mnie napisać. – wystawiłam mu język na co się zaśmiał – Ale to miłe, że wpadłeś. Przyda mi się chwila wytchnienia.
- I dobre ciasto. Chwila. – poszedł do lady na co się zaśmiałam i zaraz miałam przed sobą tarte cytrynową z sosem. – To ci na pewno poprawi humor.
- Humor poprawia mi rozmowa z tobą. I cieszę się, że akurat to ty się tutaj pojawiłeś. – odłożyłam od siebie wszystkie rzeczy – Masz rację, powinnam chwilę odpocząć.
- I to mi się podoba. – uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam – Chociaż szkoda, że nie mogę cię porwać do kina, albo na kręgle. Chociaż nie, po tym weselu cię zaklepuje. Porywam cię na wieczór. Oczywiście jako przyjaciele.

Przesiedzieliśmy jeszcze dwie godziny, aż w końcu on musiał się zbierać do domu. Musiał zmienić opiekunkę, tylko się z nim pożegnałam i sama wróciłam do swojego mieszkania. Rzuciłam wszystkie rzeczy na kanapę i zaparzyłam sobie kolejną herbatę. Tym razem musiałam wrócić do pracy. Tyle tylko, ze usłyszałam dzwonek przychodzącej wiadomości, więc od razu złapałam za telefon i na widok zdjęcia Pedro się zaśmiałam.

„Dziękuje za miłe popołudnie. I masz rację jestem czasem tchórzem, ale się poprawię. I dlatego zapraszam na kolację. Do mnie do mieszkania, nie mam z kim zostawić Gali.”
„Skorzystam, ale nie chciałabym aby mała zarywała nockę i zmieniała swoje codzienne przyzwyczajenia”
„Ona już dawno będzie spać. Dzieci w tym wieku jedzą bardzo szybko i szybko zasypiają. Ale napiszę ci dokładnie kiedy, i zapisz sobie w kalendarzu smaczną kolację w moim towarzystwie.”


Uśmiechnęłam się tylko i miło było wrócić do rozmawiania z Pedro. A niestety od ostatniego razu nie pisałam do niego, tak samo jak on do mnie. Chyba obydwoje musieliśmy przejść do porządku dziennego do naszej przyjaźni, zwłaszcza po tym jak spędziliśmy całkiem przyjemną noc. 

niedziela, 4 sierpnia 2019

8. Prosiłaś o chwilę dla siebie, więc to zrobiłem.

Nie mogłam sobie poradzić. Wiadomość o tym, że Pedro ma dziecko wybiła mnie z rytmu. Zapowiadało się, że wszystko będzie idealnie a tutaj coś takiego. Nie rozumiałam jedno, dlaczego mi nie powiedział o tym, że ma córkę. I w tym momencie jak ja mam się z tym wszystkim uporać. Owszem dziewczynka jest mała, nie pamięta swojej mamy. Ale on na pewno ją dobrze pamięta. W końcu zdecydował się być w poważnym związku. Uderzyłam się poduszką i głośno jęknęłam. Dlaczego zawsze się musi coś stać. Zwłaszcza kiedy wszystko idzie tak dobrze. Spojrzałam w bok i szybko wyskoczyłam z łóżka. Złapałam za walizkę i zapakowałam same najpotrzebniejsze rzeczy do niej. Na szczęście nie miałam żadnych zleceń, mogłam zrobić sobie wakacje na kilka dni. Napisałam tylko do Laury, aby zajmowała się wszystkim co ma, i jakby było coś ważnego to aby do mnie dzwoniła. Wyłączyłam wszystkie sprzęty elektroniczne w domu i zapakowałam się do auta. Nastawiłam radio i ruszyłam w stronę Vigo. Musiałam odpocząć, a najlepiej będzie to zrobić u Ignacio. Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc i z torebką weszłam do jego bloku. Wiedziałam, że nie ma dzisiaj żadnych popołudniowych zajęć, i co najważniejsze jest piątek. Zapewne po pracy wrócił do domu i leniuchuje na kanapie. Zadzwoniłam do drzwi  i czekałam na to, aż łaskawie mi otworzy. Tyle tylko, że kiedy go zobaczyłam to poczułam łzy w oczach i zaraz mnie do siebie przytulił.

- Ok zapraszałem cię, ale w lepszym humorze. – zauważył – Co się stało?
- Wszystko się wali. – jęknęłam – Przygarniesz mnie na weekend?
- Owszem, ale gdzie masz walizkę? – a ja zauważyłam, ze w aucie – No ok, tym zajmę się później a teraz napijesz się czegoś? – wciągnął mnie do mieszkania i zaraz siedziałam pod kocem z kubkiem herbaty – Który to?
- Nie znasz go. – westchnęłam – Dlaczego ja zawsze mam pod górkę?
- Szukasz takich. Miałaś świetnego chłopaka na wyciągnięcie ręki, i go rzuciłaś. – a ja spuściłam jedynie głowę – Nie znamy do tej pory powodu. Jednak co tym razem?
- Pedro… ma córkę. Poznałam świetnego chłopaka, każda chwila spędzona z nim była świetna. Aż pewnego dnia dowiaduje się, że jest ojcem. Jego córka ma rok.
- No to nie ciekawie, nie powiedział ci, że jest w związku? – a ja zauważyłam, że mama nie żyje – Czyli to samotny ojciec.
- Owszem, nie powiedział mi. Poznałam go, byliśmy na cudownych randkach, i jaka ja głupia. Mogłam się domyślić. W końcu znikał zbyt szybko.
- Więc jeśli świetnie się z nim bawiłaś to dlaczego go skreśliłaś? – jęknęłam jedynie i zakopałam pod koc – Jemu pewnie też nie jest łatwo. Jest samotnym ojcem, aby się z tobą spotykać musiał pewnie wydać fortunę, aby ktokolwiek zajął się jego córką. Mam się zakładać?
- Starał się wytłumaczyć. Ale znasz mnie, poprosiłam go o czas. – na co pokiwał głową – Tylko co będzie jeśli nie będę w stanie przejść do porządku dziennego z tą informacją?
- Nie oświadczył ci się. Dopiero co się spotkaliście, dochodzicie do siebie. Owszem, pewnie on myśli inaczej jak to rodzic, ale nic na siłę. Nie rób sobie, ani jemu nadziei.
- Chyba już jest za późno. Mogłam od razu odmówić. A nie, najpierw przespałam się z jego kumplem, a później jakby nigdy nic spotykałam się z nim. Powinna mi się zapalić lampka ostrzegawcza. Kto normalny chcę taką pannę?
- Ciebie? Każdy. Kochana po powrocie masz do niego zadzwonić. Umówić się, pogadać na spokojnie. I dać sobie czas.  Bądźcie przyjaciółmi, spotykajcie się tak jak do tej pory, ale nie wskakuj mu do łóżka. W dodatku nie pomijaj jego córki, pewnie mu też nie jest łatwo.
- Kochany. – westchnęłam – Chociaż i tak będzie trudniej to wszystko zrobić.
- Jesteś odważna i dasz radę. – usiadł z uśmiechem obok mnie od razu mnie do siebie przytulając – A to musi być ktoś całkiem, całkiem. Jeśli nawet nie pisnęłaś nam o nim słówka.
- Nie chciałam zapeszyć. Pedro jest naprawdę świetnym chłopakiem, możemy rozmawiać godzinami na wszystkie tematy. W dodatku lubimy te same rzeczy.
- Jak surfing? – uśmiechnął się szeroko na co jęknęłam – No co? Twoja mama od razu do mnie zadzwoniła wypytać o wszystko. A ja nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, w końcu nie znam Pedro. – rzucił na co się zaśmiałam – Dokładnie. Zresztą nie masz czego się bać. Jesteś młoda, musisz się wyszumieć. Chociaż dobrze wiemy, że taka nie jesteś. Porozmawiaj z nim, to wszystko. Jednak pamiętaj, kiedy zdecydujesz się z nim być, zostaniesz macochą. – szepnął
- I tego właśnie się obawiam. Chyba nie jestem jeszcze gotowa na bycie mamą. – jęknęłam – Owszem uwielbiam Pedro, uwielbiam z nim spędzać wolne chwile. Pocałunki, seks… wszystko jest świetne. Ale jest ona, mała dziewczynka, która potrzebuje tatę przez cała dobę.  
- Dlatego musisz wszystko dokładnie przemyśleć i z nim pogadać. O resztę pomartwimy się później.

Uśmiechnęłam się tylko do niego i dokończyłam herbatę. Właśnie tego było mi trzeba. W sumie Ignacio poszedł do mojego samochodu i zabrał walizkę. A ja sama się ogarnęłam. Nie mieliśmy planów co robić, jednak ten weekend był świetny. Przez cały czas chodziliśmy po mieście i zwiedzaliśmy nasze ulubione miejsca. A do tego rozmawialiśmy na wszystko i opowiadałam mu o Pedro. Niestety nie dało się inaczej, zwłaszcza, że chciał wiedzieć o nim co nie co. chociaż dobrze wiedziałam, że tylko sprawdzał czy faktycznie jest mnie wart. Była właśnie niedziela i odpoczywałam w łóżku kiedy usłyszałam swój telefon. Zaspanym okiem spojrzałam na wyświetlacz i widziałam, że to Laura. Niestety obowiązki wzywały, więc musiałam zwlec się z łózka i wrócić do domu. Spakowałam swoją walizkę  i zjadłam przepyszny obiad w jego rodzinnym domu. Przed wyjazdem oczywiście odwiozłam chłopaka do jego mieszkania i obrałam kierunek La Coruna. Chociaż jak zawsze utknęłam w korku i wystukując melodię o kierownicę jakoś posuwałam się do przodu.

&&&

Byłam w trakcie przygotowania kolejnej imprezy, tym razem była to impreza urodzinowa. Babyshower wypadł idealnie, chociaż ja cały czas myślałam o tym co się dowiedziałam. Leżałam właśnie w łóżku  i szukałam chęci do wstania. Za oknem nie było wcale tak kolorowo, jednak nie ma się co dziwić, w końcu to Galicja. Usłyszałam dzwonek do drzwi i ruch klamki, co mnie zdziwiło i to nie mało. Nikogo się nie spodziewałam, dlatego wstałam z łóżka zakładając na siebie szlafrok i wtedy zobaczyłam moje kuzynostwo w przedpokoju. W tym momencie moje oczy pewnie wyskoczyły z orbit, ale zaraz zapiszczałam i mocno tuliłam się do wszystkich. Kiedy w końcu rozsiedli się w salonie, to musiałam zadać pytanie.

- Skąd wy tu?
- No jak to? Jest mecz. – zaśmiał się Ignacio dalej obejmując mnie w pasie, a ja tylko jęknęłam cicho – Mieliśmy w sumie jechać do dziadków, ale do ciebie zawsze jest po drodze.
- W takim razie powinnam zrobić śniadanie. – zauważyłam i zaraz byłam w kuchni z Marią i Eleną. – No co? – spojrzałam na nie bo co chwilę wymieniały się spojrzeniami
- Idziesz z nami na mecz, prawda?
- Zapewne nie będę miała wyjścia. – uśmiechnęłam się lekko – I miła niespodzianka, chociaż mogliście zadzwonić, przygotowałabym więcej.
- Daj spokój, zresztą i tak zjedzą u dziadków. Ale masz dzisiaj dużo pracy? – odezwała się Maria
- Owszem, musze przygotować salę na jutrzejszą imprezę. W sumie to powinnam tam być za dwie godziny.
- W takim razie pomożemy ci, abyś mogła z nami pójść na mecz. – klasnęła w dłonie tym razem Elena

Zaśmiałam się tylko i miło było zjeść w ich towarzystwie śniadanie. Oczywiście ja wyszykowałam się i napisałam im kartkę gdzie mają się znaleźć. Na szczęście z taką ekipą pracowało mi się zdecydowanie lepiej i szybciej. Aż w końcu mogliśmy zjeść tradycyjny obiad u dziadków i już siedziałam na stadionie. Przegryzłam delikatnie wargę kiedy zobaczyłam kto dzisiaj gra. Przez cały mecz, albo wydzierałam się razem z chłopakami, albo stresowałam kiedy Pedro leżał na boisku po faulu. Zwłaszcza, że raz leżał trochę dłużej, ale na szczęście się podniósł więc odetchnęłam z ulgą. Mecz zakończył się remisem i postanowiliśmy się zbierać, zrzuciłam ze śmiechem Adamowi czapkę z daszkiem, gdyż cały czas marudził, że mogliśmy wygrać kiedy zobaczyłam, że piłkarze zaczynają schodzić do tunelu. Od razu poczułam jak za dłoń ciągnie mnie mój najmłodszy kuzyn, Nacho, więc chcąc nie chcąc musiałam z nim podejść do band. Razem ze mną poszedł również Ignacio, który wziął małego na ręce i czekaliśmy na któregoś z piłkarzy, aby złożył autograf w jego zeszycie. Tyle tylko, że ja starałam się schować. Usłyszałam jak dzieci krzyczały Pedro, więc sama rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam chłopaka. Usłyszałam tylko jęk kuzyna, że poszedł do tunelu nawet nie patrząc na kibiców. Pogłaskałam go po głowie i wróciliśmy do reszty kuzynostwa. Wyszliśmy z resztą i pojechaliśmy do domu dziadków, gdzie już czekała na nas kolacja. Zadowolona siedziałam na kanapie wtulona w Adama i śmiałam się do łez z komedii. Musiałam przyznać, że właśnie takich chwil potrzebowałam najbardziej. Tyle tylko, że na drugi dzień wyjechali, a ja wstawiłam się na imprezie. Miło było widzieć radość osoby dla której ja robiłam. Wrzuciłam jedno zdjęcie na swoje konto i wzięłam głęboki wdech. Wyszłam przed lokal i od razu wykręciłam numer do Pedro. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Już raczej obstawiałam, że nie chce odebrać i miałam się wyłączyć kiedy jednak usłyszałam jego głos.

- Hej. – i usłyszałam śmiech dziewczynki
- Hej, Gala tej zabawki nie jemy. – usłyszałam i się delikatnie uśmiechnęłam
- Przeszkadzam?
- Nie, siedzę tylko w domu z córką i staramy się nie zanudzić. Znaczy się Gala jest zainteresowana gryzieniem zabawki. Ale z tego co słyszę to ty na jakiejś imprezie jesteś?
- No tak. – przypomniało mi się gdzie jestem – Praca, jestem właśnie na imprezie urodzinowej. Jednak ja nie z tym…
- Prosiłaś o chwilę dla siebie, więc to zrobiłem. – powiedział cicho
- Myślę, ze to ten moment. Chyba w końcu jestem w stanie cię wysłuchać, bez kłótni. – a on rzucił, abym przyjechała do niego po pracy – Dobrze, będę mniej więcej koło jedenastej, jeśli oczywiście nie będzie problemu.
- Nie będzie. Będę czekać. – a ja usłyszałam swoje imię

Niestety musiałam się pożegnać, wróciłam na salę i pilnowałam wszystkiego do końca. Punkt dziesiąta wszyscy wyszli, więc sama zamknęłam lokal i pojechałam do Pedro. Na szczęście sprzątaniem mogłam zając się jutro z ekipą. Zaparkowałam pod jego blokiem i zaraz dzwoniłam domofonem i dziwo od razu otworzył nie pytając nawet kto to. Wjechałam na górę i już czekał na mnie w drzwiach. Takim przywitaniem mnie zaskoczył, ale jednak weszłam za nim do środka i rzuciłam torebkę na komodę przy drzwiach. Pedro się do mnie uśmiechnął co odwzajemniłam i bez słowa mnie do siebie przyciągnął. Poczułam jego usta na swoich i dosyć szybko znaleźliśmy się w jego sypialni. Leżałam na plecach przykryta prześcieradłem i myślałam nad tym jak zacząć.

- Możesz pytać mnie o wszystko. – usłyszałam na co się uśmiechnęłam – Czuję, że masz dużo pytań.
- Owszem. Dlaczego spanikowałeś?
- Bo jak to wygląda? – westchnął siadając prosto – Mam córkę dla której zrobię wszystko. Jednak wiem jak to brzmi, nie wszyscy są gotowi na takie informacje. Poznajesz fajnego chłopaka na weselu kolesia z którym miałaś romans. Świetnie się dogadywaliśmy, do tego podobały mi się nasze randki. Uwierz mi nie było odpowiedniego momentu, aby to powiedzieć. W sumie nie tak też to miało wyglądać, dałem Galę pod opiekę przyjaciela, a on jak się okazało podrzucił ją mojemu tacie, który mi ją przywiózł z rana. A niestety moja córka robi co chcę, chociaż prosiłem ją aby milczała przez jakiś czas.
- Co się stało? – przyjrzałam mu się dokładnie na co spuścił głowę i już miałam zmienić temat, kiedy zaczął mówić
- Poznaliśmy się na studiach jak jeszcze grałem w Madrycie, bardzo ją kochałem więc nie miałem wątpliwości. Wzięliśmy ślub, i w końcu dowiedziałem się, ze zostanę ojcem. Byłem szczęśliwy, mała się urodziła i stała oczkiem w głowie każdego. – uśmiechnął się pod nosem – I wtedy Maria miała wypadek, zostaliśmy tylko we dwoje.
- Przykro mi. – pogłaskałam go po klatce piersiowej
- Było to pół roku temu. Przeniosłem się tutaj, do domu. Mimo tego, że tutaj też mi niektóre miejsca ją przypominają. Zresztą mała jest taka sama jak ona.
- Nie spanikowałeś tylko dlatego, że nie było odpowiedniego momentu aby mi powiedzieć. Raczej bym powiedziała, ze panikujesz bo powinieneś być jeszcze w żałobie, a tutaj nocuje u ciebie inna dziewczyna.
- I mimo wszystko nie żałuje.
- Myślę, że powinieneś. – a on zdziwiony na mnie spojrzał – Sam to przyznałeś, kochałeś ją, a córka każdego dnia przypomina ci o niej. Wiem, że każdy człowiek przeżywa inaczej żałobę, jednak każdy potrzebuje czasu.
- To nie tak. Nie myśl sobie, że specjalnie to wykorzystałem, że chce w taki sposób zapomnieć.
- Wiem o tym. – uśmiechnęłam się do niego dając mu całusa – Dalej możemy się spotykać, jednak przez jakiś czas zostańmy przyjaciółmi. Myślę, że wtedy nie będziesz panikować. Boję się zaufać komuś tak, aby pewnego dnia mnie zranił. – szepnęłam na co pokiwał głową że się zgadza – I mam do ciebie prośbę. Bo widzisz, wczoraj byłam na pewnym meczu. I taki jeden chłopiec, którego bardzo mocno kocham, nie dostał autografu od pewnego piłkarza, który uciekł do tunelu.
-  Byłaś na meczu? – zdziwiony na mnie spojrzał a ja się tylko zaśmiałam – Jesteś kibicem i nie wiedziałaś kim jestem?
- Owszem, bo nie jestem TAKIM kibicem. Zresztą to nasza tradycja, jak jest ważny mecz taki jak wczoraj, przyjeżdża do mnie kuzynostwo i wszyscy siedzimy na trybunach. Ale poprosiłabym autograf dla Nacho, jak już… - rysowałam wzorki na jego klatce piersiowej – Zapracowałam na to. – rzuciłam na co się zaśmiał
- Możemy być tymi przyjaciółmi od jutra? Myślę, że jeszcze trochę trzeba popracować. - Puścił mi oczko na co się zaśmiałam głośno i go pocałowałam