sobota, 28 września 2019

27. Wesela z tobą są bardzo męczące.

Musiałam wyszykować się na wesele do jego kumpla. Nawet wyciągnął mnie na zakupy garnituru czego nie rozumiałam, ale musiałam przyznać, że świetnie się bawiłam. A on wyglądał jednak seksownie, aż w końcu się zdecydował, z uśmiechem wyszliśmy i pojechaliśmy do sklepu w którym zamówiłam sukienkę. Trochę mi zeszło, aby znaleźć coś odpowiedniego, aż w końcu znalazłam. Gala miała być pod opieką dziadka, a my ruszyliśmy pociągiem do Burgos. Przez całą drogę opowiadał mi o wszystkich historiach i musiałam przyznać, że jego dzieciństwo było bardzo interesujące. Dotarliśmy do hotelu i musiałam przyznać, że się naprawdę postarali. Miejsce było niesamowite, ale oczywiście od razu dostałam kuksańca w bok i miałam nie pracować. Zaśmiałam się jedynie, ale pokiwałam głową, że nie będę tego robić. Zresztą czułam się niezręcznie kiedy widziałam tyle znanych osób z gazety sportowej i nawet dostało się mu za to, że nic mi nie powiedział. Zakopałam się w łazience i starałam zrobić siebie na bóstwo, aż w końcu wzięłam kilka głębokich wdechów i wyszłam się pokazać.

- No, no. Wiedziałem, ze suknia będzie czerwona, ale wyglądasz niesamowicie. – wstał z łóżka na co się uśmiechnęłam – Matko, jesteś cholernie seksowna.
- To wiem. – machnęłam ręką – Ale pora uciekać, ślub odbędzie się bez nas, jednak ja lubię śluby.
- Dokładnie, nie można się spóźnić.

Zeszliśmy na dół i pojechaliśmy do kościoła, ceremonia była prześliczna, na co tylko złapałam Pedro za dłoń i czułam jak ścisnął delikatnie. Z uśmiechem słuchaliśmy tego co ma do powiedzenia ksiądz, aż w końcu pojechaliśmy do hotelu w którym odbywało się wesele. Korzystając z okazji, że nie było w pewnym momencie ludzi w holu, Pedro pstryknął mi zdjęcie. Niestety dziewczyny chciały wiedzieć jak wyglądałam. Zresztą to nie były jedyne zdjęcia, fotograf był dosyć aktywny, dlatego udało nam się razem zrobić zdjęcie i do tego była budka więc to też była niezła zabawa. Z parkietu zresztą zeszliśmy jako ostatni i prawdziwe zmęczenie poczułam dopiero w momencie kiedy usiadłam na łóżku.

- Wesela z tobą są bardzo męczące. – zaśmiał się rozwiązując krawat
- Nie zmuszałam cię do tańca. – puściłam mu oczko – Ale wesele było bardzo fajne. Jedno z najlepszych. – złapałam piżamę i jęknęłam kiedy wstałam – Moje stopy.
- Przebierz się tutaj, i tak wszystko już widziałem. – wzruszył ramionami na co zaczęłam się śmiać
- Nie słyszałeś, że nie wolno uprawiać seksu na ślubie innych?
- Skarbie, jesteś seksowna i uwielbiam się z tobą kochać, ale nie mam sił.
- Kochany. – zaśmiałam się i przebrałam w piżamę

Czekałam na niego, aż w końcu pojawił się w pokoju i położył obok mnie. Przyjrzałam się chłopakowi dokładnie na co sam spojrzał na mnie pytająco. Wzruszyłam jedynie ramionami  i się w niego wtuliłam, na co sam objął mnie ramieniem i tego właśnie było mi trzeba. w dodatku do pokoju było doliczone śniadanie, więc zadowolona siedziałam na łóżku i delektowałam się świeżym posiłkiem i pyszną kawą. Pedro akurat był w łazience, w sumie poszedł do niej zaraz jak przyniesiono nam śniadanie i tego nie rozumiałam. Raczej obstawiałam, że zjemy razem. Dokończyłam kawę i zobaczyłam go – ubranego i gotowego do wyjścia. Uśmiechnął się delikatnie do mnie i usiadł z tacą przy stoliku, więc westchnęłam idąc do łazienki ze swoimi rzeczami. Gotowa do wyjścia wyszłam z łazienki po 20 minutach i spakowałam kosmetyczkę do walizki, tak samo jak sukienkę i inne dodatki. Na szczęście za oknem było ciepło, więc spokojnie mogłam wracać w spodenkach i koszuli. Starałam się dopiąć walizkę i kiedy była już gotowa, to złapałam za swoją torbę z którą usiadłam na łóżku i sprawdzałam dokładnie czy wszystko w niej jest.

- Jesteś na mnie zła? – usłyszałam więc na niego spojrzałam – Pakujesz się w ciszy.
- Jesz śniadanie. – zauważyłam – Zresztą nie chce niczego zostawić.
- Jesteś zła. – powiedział na co od razu zaprzeczyłam – Miałem zjeść tak jak ty śniadanie w łóżku, aby pokojówka miała do sprzątania więcej okruszków?
- Nie brudzę. – oburzyłam się – I wcale nie jestem zła, wymyślasz sobie. Chociaż zaczynasz tak gadać, że mogę być zła.
- Nie lubię jak milczysz. – westchnęłam jedynie i do niego podeszłam – No co?
- Zastanawia mnie co się dzieje. Wczoraj, a raczej dzisiaj byłeś radosny, a teraz zachowujesz się dziwnie. Coś się wydarzyło jak spałam?
- Przepraszam. – szepnął i się we mnie wtulił – Po prostu dotarło do mnie wspomnienie, związane ze ślubem.
- Jaki był? Zapewne było sporo osób.
- Chcesz o tym słuchać? – zaśmiałam się jedynie i pokiwałam głową, że tak – Owszem było, cała rodzina, przyjaciele. Maria wszystko przygotowała, ale nie ma się co dziwić. Mecze plus treningi czasem wykluczają mnie z mojego życia. Ale było tak jak chciała, była szczęśliwa tak samo jak ja. Prawda jest taka, że jeśli nie brało się ślubu, to się nie wie jakie to uczucie stanąć przed kobietą, którą się kocha. Za dużo?
- Wiem, że ją mocno kochałeś. Powiedziałeś jej tak, do tego dziecko. –pogłaskałam go po głowie – Jednak każdy z nas ma przeszłość, czasem bolesną czasem nie. I rozumiem cię, śluby przywołują wspomnienia.
- Owszem, ale cieszę się, że cię spotkałem.  – pociągnął mnie zaraz na swoje kolana więc usiadłam wygodnie – I cieszę się, ze tutaj jesteś i że jesteś szczera wobec mnie. Chociaż ja powinienem być szczery od samego początku.
- Powinieneś. – uśmiechnęłam się – Ale jest dobrze, no i lubię wesela więc jak mogłam odmówić?

Pedro się do mnie uśmiechnął i zaraz poczułam jego usta na swoich. Zamruczałam zadowolona i wtuliłam się w niego na co czułam jego usta na swojej szyi. Szepnął tylko, że pora się ogarnąć i wracać do domu. Wstałam z jego kolan i czekałam, aż sam spakuje wszystkie swoje rzeczy. Z uśmiechem złapałam go za dłoń i pojechaliśmy taksówką na dworzec. Niestety zerwana noc dała o sobie znać, wiec oparta o Pedro przymknęłam oczy i zasnęłam.

&&&


Ana zasnęła więc sam okryłem ją swoją bluzą, aby czasem nie zmarzła i uśmiechnąłem się jak zamruczała mi do ucha. Nie chciałem, aby się obudziła, dlatego siedziałem w jednym miejscu i grałem na komórce. Jednak w pewnym momencie mi się znudziło więc odpaliłem swoje konta społecznościowe i przeglądałem informacje, a także zdjęcia. W sumie dawno nic nie dodałem, dlatego odpaliłem galerię i przeglądałem zdjęcia, zastanawiając się które dodać, i w oczy rzuciło mi się zdjęcie Any w sukience. Była seksowna i to bardzo. Delikatnie, aby jej nie zbudzić złapałem za jej torebkę i wyciągnąłem nasze zdjęcia z budki. Pstryknąłem zdjęcie i wrzuciłem to na swoje konto, schowałem wszystko do jej torebki i dałem jej buziaka w głowę. Wczorajszy ślub przywrócił wspomnienia, jednak musiałem przyznać, że byłem szczęśliwy z Aną. I byłem pewny swych uczuć, mimo tego, że ona nie wiedziała jak nazwać swoje. 

&&&

Musiałam... musiałam dodać wesele, zwłaszcza jak zobaczyłam ta sukienkę i zdjęcie z Adrianem ;)

czwartek, 26 września 2019

26. Wysadziłeś mnie na środku miasta.

Pedro nic nie powiedział, ale widziałam na jego koncie komentarz od jego siostry. Wrzucił zdjęcie, że jest w drodze do Madrytu i jak się okazało jego siostra również była w stolicy, więc korzystając z okazji, że chłopak był przy kasie i płacił za paliwo, ja wysłałam wiadomość jego siostrze, że zaprasza ją na obiad. uśmiechnęłam się do niego i od razu ruszył w dalsza drogę. Usłyszałam dzwonek jego telefonu więc poprosił mnie o to, aby zobaczyć kto do niego napisał.

- Twoja siostra zgodziła się na obiad. – uśmiechnęłam się wystawiając twarz ku słońcu – Podała nawet adres knajpki, więc mam nadzieję, że będzie smaczna.
- Jak to moja siostra?!
- No co? Pora się pogodzić, a nie udawać obrażonego. Zresztą chcę ją poznać.
- Nie znosi cię. – mruknął
- Nie znosi bo mnie nie zna. Nie dziwne, że miała jakieś ale. A ty zamiast jej wytłumaczyć wszystko na spokojnie to wyjechałeś z grubej rury. Widzimy się z siostrą, która za tobą tęskni, inaczej by nie dała o sobie znać pod twoim zdjęciem odnośnie Madrytu i nie zgodziłaby się na obiad.
- Myślisz?
- Matko z kim ja się zadaje. – westchnęłam – To twoja siostra, to zrozumiałe że się długo nie będzie gniewać. I jeśli ty się nie pojawisz w tej knajpce to twój problem, bo ja tam będę.
- To szantaż. – a ja jedynie się szeroko uśmiechnęłam – A co jeśli cię nie polubi i zacznie cię obrażać i być w ogóle tą złą.
- Jestem dużą dziewczynką i to przetrwam. Nie martw się na zapas. Po prostu chcę was pogodzić, bo wiem, że ja kochasz i jest twoją księżniczką.

Pedro o dziwo nic nie powiedział, ale widziałam jego uśmieszek i w końcu zajechał do naszego hotelu. Poszliśmy się przejść, ale i tak pojechał po córkę do teściów, a ja skorzystałam z okazji i zrobiłam zakupy. Trochę poszalałam, a kiedy zobaczyłam Galę to od razu wzięłam ją na ręce. Nawet dostałam buziaka więc się szeroko uśmiechnęłam i zaczęłam z nią bawić na łóżku. Aż do momentu jak zasnęła po środku nas na co sam Pedro się uśmiechnął.

- Szczerze? Obstawiałem, że będzie nieufna a tutaj szalała jakby tydzień odpoczynku od nas nic nie zmienił.
- Zapewne piszczała jak zobaczyła tatusia co? – ale widziałam jego szeroki uśmiech więc nie musiał nic mówić – A jutro jeszcze zobaczy ciocię. To będzie szaleństwo.

Właściwie to na drugi dzień Pedro był bardzo zdenerwowany i tego kompletnie nie rozumiałam. Jednak zjawiliśmy się w umówionym miejscu punktualnie i od razu Maria, przywitała się z bratanicą, która jak ją zobaczyła to zaczęła piszczeć tak samo jak na widok taty. Uśmiechnęłam się tylko na ten widok i usiadłam na swoim miejscu. Wolałam się na razie nie wtrącać, chociaż ani jedno ani drugie nie chciało jak na razie powiedzieć tego najważniejszego słowa, aż w końcu nie wytrzymałam.

- No powiedźcie sobie przepraszam. – jęknęłam – Zachowujecie się gorzej niż dzieci i nawet nie wiecie ile macie ze sobą wspólnego.
- Ana ma rację. przepraszam… nie powinienem mówić tego co mówiłem i tak cię spławić.
- Wysadziłeś mnie na środku miasta. – rzuciła oburzona, na co zdziwiona spojrzałam na chłopaka – Ale przepraszam również za to, że się wtrąciłam. Masz rację, jesteś już dorosły i to twoje życie.
- Zastanowiłabym się nad tym czy jest naprawdę taki dorosły. – odezwałam się i zaraz Pedro się oburzył, a Maria zaśmiała, więc korzystając z okazji zawołałam kelnera – Poproszę trzy duże porcje deseru lodowego i jeden Pinokio. Ale czym się zajmujesz? – zwróciłam się do Marii – Pedro tylko mi opowiadał, że mu przykro jak cię potraktował.
- Naprawdę? – widziałam jej lekki uśmieszek – Ale studiuje stomatologie. Teraz będę na ostatnim roku, więc będzie ciężko.
- Niby tak mówią, ale zaufaj mi. Ostatni rok jest najłatwiejszy. – uśmiechnęłam się co odwzajemniła
- Ale jak wasze wakacje? Śledziłam wasze konta. – a Pedro rzucił, że jak jakaś fanka – Cicho bądź. Dowiaduje się, że moja chrześnica jest w Madrycie od twojej dziewczyny.
- Nasze wakacje były. – zamyśliłam się i uśmiechnęłam do wspomnień – Magiczne. To miejsce idealne dla fanów surfowania. A jak twoje wakacje?
- Cóż dopiero na nie jadę. Jutro mam pociąg do domu.
- Jaki pociąg? Weźmiemy cię ze sobą. – uśmiechnęłam się szeroko – Mamy w końcu miejsce w samochodzie. Dzisiaj wracamy, bo jutro muszę już być u dziadków.

Widziałam tylko uśmiechy rodzeństwa więc wiedziałam, ze jedno chciało zaproponować a drugie zapytać i w taki o to sposób mi dziękują. W sumie to świetnie się bawiłam, Maria była dokładnie taka sama jak jej brat. Zresztą zjedliśmy deser i pojechaliśmy do mieszkania dziewczyny, gdzie zabrała swoje rzeczy. Teraz trzeba było dotrzeć do domu, a to nie było łatwe, zwłaszcza z dzieckiem. Chociaż ciocia stanęła na wysokości zadania i ją zabawiała na tyle, a później sama zasnęła tak samo jak jej bratanica. Poczułam tylko dłoń Pedro na swoim kolanie i uśmiechnęłam się szeroko kiedy szepnął dziękuje. Takie małe czyny, ale jak cieszą. Wysiadłam pod swoim blokiem i się z nimi pożegnałam. Właściwie to już chciałam znaleźć się u dziadków, więc nawet przepakowałam swoją torbę i pojechałam w dobrze mi znanym kierunku. Jak tylko zaparkowałam od razu zostałam przywitana przez moje kuzynostwo. I tego właśnie było mi trzeba. jednak zmęczenie i tak dało o sobie znać, więc siedziałam sama na schodkach prowadzących na taras z kubkiem herbaty. Poczułam koc na ramionach i uśmiechnęłam się na widok Ignacio.

- Więc zaczyna rodzić się problem w raju? – a ja jedynie westchnęłam – Elena wspominała mi o wiadomości.
- Pedro wyznał mi, że będzie tutaj przez kolejne 5 lat. – a on rzucił, że to chyba dobrze – A w dodatku powiedział, że mnie kocha.
- I cię to przeraziło. – a ja szepnęłam, że jak cholera – Kochanie… powinnaś skakać z radości. Też przecież go kochasz i nie udawaj, że nic do niego nie czujesz.
- Nie wiem jeszcze jak mam nazwać to co do niego czuje. Jestem szczęśliwa… - westchnęłam
- Oj ty. – przytulił mnie do siebie na co się wtuliłam – Spędziłaś świetne wakacje w jego towarzystwie, i nie zaprzeczaj zdjęcia robiliście zajebiste. W dodatku sama wrzuciłaś jego zdjęcie jak był nagi. – a ja rzuciłam, że miał bokserki – Nie przerywaj starszemu. Sens w tym, że publicznie przyznałaś się do tego, że jesteś z kimś w związku. A od dawna nie było w twoim życiu mężczyzny. Kochasz go i nie zaprzeczaj nawet i to nie tak, że nie wiesz jak nazwać to co do niego czujesz, tylko się boisz do tego przyznać aby czar nie prysł. Ale nie masz się o co martwić. Zauroczyłaś naszego kapitana i kompletnie nie wiem czym, jesteś taka przeciętna. – rzucił i oberwał ode mnie na co się zaśmiał – Nie zaproponował ci małżeństwa. On jest pewny, teraz pora na ciebie. Musisz w końcu ogarnąć się i w końcu nie uciekać. Jednemu już powiedziałaś nie i na długie lata twoje serce nie biło tak szybko jak teraz.
- Więc mam nie myśleć?
- Dokładnie, bądź po prostu szczęśliwa, tak jak do tej pory. A wszystko jak zawsze się rozwiąże. Chociaż teraz powinnaś skupić się na kuzynostwie. To nasz czas.
- No ba, nie mogłam się doczekać. – mocno się w niego wtuliłam i usłyszałam dźwięk robionego zdjęcia – Nawet nie dadzą odpocząć.
- Niech się świat dowie jak bardzo się kochacie. – usłyszałam Elenę – Już lepiej? Problem rozwiązany?
- Owszem. Czasem trzeba jej porządnie przywalić. – zaśmiał się Ignacio – Ale koniec smutków i problemów. Jutro widzę was w bikini i szalejemy. Chociaż panna ostrożnie, mój aniołek musi być grzeczny.
- Dalej nie wiemy jaka to płeć? – jęknęłam
- Oczywiście, i się nie dowiecie. Nie mam zamiaru odczytywać milion wiadomości od was z imionami dla dzieci. – a ja zauważyłam, że tak może być –Nieh, na razie wiedzą tylko rodzice. Ja i tatusiowie.
- Czyli już wiedzą? Jestem w tyle.
- Owszem, ogarnęli się i obydwoje mnie rozpieszczają i w sumie czekamy aż będziemy mogli zrobić badania na ojcostwo. A teraz uciekam siusiu. – wyszła a ja się jedynie uśmiechnęłam do Ignacio
- Nie wie, że wujkowie z nimi gadali?
-Nie wiem o czym mówisz. – uśmiechnął się szeroko na co sama się zaśmiałam

Ubrana w swoje ulubione bikini szalałam na plaży, wyłączyłam się całkowicie. Nie miałam w dłoni telefonu, tylko bawiłam się z kuzynostwem, którzy wrzucali milion zdjęć na swoje konta. Aż w końcu babcia zabrała nam telefony. Stwierdziła, że kiedyś tacy nie byliśmy, że bawiliśmy się bez tego i wiedzieliśmy o której mamy wrócić na obiad. w dodatku tydzień zleciał mi o wiele szybciej niż powinien. Był właśnie nasz ostatni dzień, zrobiliśmy specjalnie pożegnalne ognisko więc opatulona w koc siedziałam z uśmiechem i wymyślałam imiona dla dziecka Eleny. Jak się okazało panowie pogadali z chłopakami i dlatego się nią zajmowali, chociaż z drugiej strony było to dziwne. Kiedy zrobią testy okaże się, ze jeden z nich nie jest ojcem i będzie musiał ustąpić drugiemu. Wolałam nawet nie myśleć jak będzie się czuł ten przegrany. W sumie obiecałam jej że wpadnę do niej na weekend i pomogę w dekoracji pokoju. Grubo po północy wróciliśmy do pokoi i z uśmiechem złapałam za swój telefon. Zobaczyłam zdjęcie gdzie jesteśmy wszyscy razem i wrzuciłam je na swoje konto z podpisem. Gdybym mogła to chętnie bym została tutaj na dłużej, jednak również nie mogłam doczekać się nowych zleceń. Teraz czekało na mnie sporo wyzwań. Tydzień zleciał zbyt szybko i tylko pożegnałam się ze wszystkimi i wróciłam do swojego mieszkania, gdzie od razu zabrałam się za porządki. Wszystko lśniło, pranie się suszyło i mogłam w końcu usiąść przy laptopie. Odpaliłam swoje konto pocztowe i powoli popijając lemoniadę czytałam służbowe e-maile i powoli zapisywałam terminy i informacje, które chciałam przekazać na zebraniu, a raczej kawie z Laurą. W dodatku napisałam sobie informacje, ze powinnam w końcu wrzucić ogłoszenie o pracę, chociaż do tej pory tego nie zrobiłam. Usłyszałam swój telefon, więc od razu za niego złapałam i przeczytałam wiadomość od mojego kuzyna, że są już na miejscu. Dolałam sobie lemoniady i zobaczyłam kolejną wiadomość, tym razem od Pedro, który podał mi tylko datę grilla. Jęknęłam głośno i odpisałam mu „ok”. nie uśmiechało mi się iść do nich, jednak to przyjaciele Pedro i co jak co, ale jako jego dziewczyna powinnam ich chociaż tolerować. Usłyszałam pukanie do drzwi więc zdziwiona poszłam zobaczyć kto to i jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam, że to Pedro.

- Masz gościa, że jesteś tak zdziwiona?
- Nie, jestem sama. – zauważyłam – Ale pisałeś do mnie przed chwilą i nawet nie dałeś znać, że jesteś w drodze. – wpuściłam go do środka
- Pisałem do ciebie dwie godziny temu. – zaśmiał się –Pracujesz?
- Owszem, musiałam w końcu do tego usiąść. Wracam w końcu do pracy, muszę wiedzieć co przekazać Laurze, co załatwić. I pora zatrudnić kogoś…
- Nie wyglądasz na taką, która jest do tego przekonana. Ale koniec rozmów o pracy, porywam panią na obiad. coś czuję, że nie masz składników na coś co można nazwać obiadem.
- No cóż, zajęłam się sprzątaniem. – uśmiechnęłam się – I w sumie na obiad z miłą chęcią pójdę, chociaż przyjechałeś specjalnie po to? Aby wyciągnąć mnie na obiad?
- Owszem. Tęskniłem. – uśmiechnął się – Zdjęcia to nie to samo. Mimo tego, że jesteś na nich ślicznotką.

Uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam z nim z mieszkania. Jak się okazało niedaleko była fajna knajpka, i miło było spędzić popołudnie z Pedro. jak się okazało Maria porwała jego córkę na cały dzień i nie wiedział co ze sobą zrobić. W sumie miło było spędzić z nim popołudnie.

- Pedro… pójdziemy na plażę? – uśmiechnęłam się słodko
- Z tobą? Oczywiście.

Uśmiech nie schodził mi z twarzy i trzymając się za dłonie spacerowaliśmy ulicami, aż w końcu dotarliśmy na plażę. Tego właśnie było mi trzeba. w pewnym momencie jednak się zatrzymałam i pociągnęłam Pedro do siebie i skradłam całusa. Zdziwiony na mnie spojrzał, ale zaraz wtuliłam się w jego szyję.

- Myślałem, że nacieszyłaś się Przytulankami z kimś innym. – zauważył na co się tylko zaśmiałam – Zapominasz, ze śledzę twoje kuzynostwo.
- I? to mój kuzyn, ma obowiązek mnie przytulać. – uśmiechnęłam się szeroko – Mógłbyś być zazdrosny o innego faceta, który nie jest ze mną spokrewniony. Chociaż wolę i tak Przytulanki z tobą, a teraz wracasz do treningów, ja do pracy.
- No tak, będę musiał wyjechać na zgrupowanie. Do tego kilka meczy przed sezonem. Ty masz przyjemniejszą pracę, będziesz imprezować. Musisz ubrać się wtedy w sukienkę?
- Na pewno w coś ładnego. Nie mogę iść w krótkich spodenkach. Jako, że są to wesela to zazwyczaj chodzę w sukienkach. – Pedro rzucił, ze tylko raz mnie widział w sukience i nieźle mnie tym zaskoczył – Naprawdę? A nie przypadkiem dwa razy?
- No ok, dwa razy. Chociaż to trochę mało.
- Więc musisz mnie zaprosić gdzieś, abym założyła sukienkę.
- Właściwie to….- widziałam, że biedny się zakłopotał – Dostaliśmy zaproszenie na wesele. Znaczy się ja dostałem z osobą towarzyszącą i właściwie to miałem odmówić. Już prawie się chciałem wymigać, ale… to bardzo dobry kumpel, i nie mogłem.
- Czyli muszę się wystroić. Mówiąc kumpel masz na myśli?
- Tak to piłkarz. Z górnej półki więc na tą okazję muszę sam kupić nowy, modny garnitur. Owszem zrozumiem jak nie będziesz mogła, sama masz pewnie teraz dużo pracy.
- Jeszcze nie powiedziałeś co to za dzień, więc nie mogę odmówić. – zaśmiałam się, a on podał datę – Hmm z tego co pamiętam to chyba mam zajęte, ale to nie problem. Laura sobie poradzi sama, no chyba że chcesz iść sam.
- Wolałbym z tobą. Wesela w pojedynkę są beznadziejne.

Uśmiechnęłam się jedynie do niego i dałam mu ostatniego całusa, ciągnąc go do wyjścia z plaży. Ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania, gdzie tylko przystanęliśmy pod moim blokiem i czułam się jak nastolatka, która żegna się z chłopakiem. Jednak jak w końcu odsunęliśmy się od siebie, pomachałam mu i czekałam, aż odjedzie. I sama weszłam do siebie do mieszkania, gdzie tylko złapałam za kluczyki i pojechałam do sklepu. Musiałam w końcu coś jeść. Chociaż przez cały czas zastanawiałam się co to za piłkarz, i w co się ubrać. Ale akurat nie był to problem, miałam jechać i tak do Eleny więc na pewno mi pomoże.



wtorek, 24 września 2019

25. Obiecałeś mi zwiedzanie.

Fale były niesamowite, cały czas się cieszyłam jak dziecko, chociaż w pewnym momencie i tak położyłam się na plaży i opalałam. Byłam w sumie ciekawa jakie jeszcze mieliśmy plany na dzisiejszy dzień. Pedro nic nie mówił, o dziwo wstaliśmy wcześnie, tylko lekkie śniadanie  i już byliśmy w wodzie. Wrzuciłam na swoje konto kolejne zdjęcie i zaraz obok mnie pojawił się chłopak.

- O matko, takich fal już dawno nie łapałem.
- Ja również. – uśmiechnęłam się do niego – Wracasz?
- Na razie nie. – rozwalił się na piasku – Słyszałem, że nasi koledzy jadą busem do miasteczka obok aby zwiedzić ich targ. Masz ochotę jechać?
- Oczywiście. Obiecałeś mi zwiedzanie. – uśmiechnęłam się szeroko – Wbije się w coś ładnego i mogę wydawać pieniądze.
- No nie wiem czy możesz być ubrana w coś jeszcze ładniejszego niż to bikini. – zamruczał za co dostał ode mnie kopniaka – I coś czuję, że dzisiaj wydasz całe oszczędności.
- Postaram się.

Pedro jedynie się zaśmiał i staraliśmy się opalić, jednak była kolejna pora na obiad, więc poszliśmy na stołówkę i szybko uciekliśmy na górę aby się przebrać i punktualnie zjawiliśmy się pod busem. Nasi towarzysze jak się okazało byli tutaj już trzy razy, więc doskonale się orientowali. Tyle tylko, że ja widząc te wszystkie piękne rzeczy nie wiedziałam na co mam patrzeć. Chętnie bym wszystko wzięła ze sobą i w sumie kilka ciekawych rzeczy wykorzystałabym w pracy. Przystanęłam sobie przy lampionach i cieszyłam oczy, kiedy usłyszałam pstryk robionego zdjęcia. Odwróciłam się w stronę Pedro i tylko pokiwałam mu palcem. Zaraz sam objął mnie ramieniem i poszliśmy dalej, gdzie mogliśmy kupić bransoletki. O dziwo chłopak wybrał jedną i zaraz miałam ją na dłoni za co podziękowałam całusem. Spacerowaliśmy trzymając się za dłonie i właściwie Pedro nosił dwie torby w których znajdowały się pierdoły. Naprawdę się starałam, aby nie wydać wszystkiego w pierwszy dzień. Zresztą dostaliśmy zaproszenie na kolejną wycieczkę i to do innego miasteczka, i o dziwo Pedro się zgodził nawet nie pytając mnie o zdanie. Ale to akurat mi się podobało, nie patrzył tylko na siebie, chciał również abym i ja się dobrze bawiła. Tak właśnie mijały nam dni, i nie miałam ochoty nawet wracać, dlatego zgodziłam się na weekend w Madrycie. Siedziałam po turecku na łóżku i szukałam go po pokoju ale jak się okazało Pedro nie było. ani jego pianki do surfowania, więc poszedł sobie beze mnie. Lekko się zdenerwowałam więc wygrzebałam ze swojej rozkopanej i tak walizki ostatni, najbardziej seksowny strój kąpielowy. Ubrałam na siebie spodenki i koszulkę i wyszłam przed ośrodek. Pedro był w wodzie z kolegami i dziewczynami więc tylko rozłożyłam sobie ręcznik w najbardziej widocznej części plaży i powolutku ściągałam z siebie ciuchy. Nie musiałam długo czekać, zaraz nade mną stanął mój chłopak i mnie ochlapał.

- No wiesz co. – oburzyłam się siadając na ręczniku – Jestem mokra.
- W tym kraju lepiej tego nie mówić. – puścił mi oczko
- W tym kraju jest dużo rzeczy których nie powinna robić panna. – poprawiłam sobie okulary na nosie
- Jesteś zła. – kucnął przede mną – Ale nie mogłem cię obudzić, wczoraj nie mogłaś zasnąć, cały czas się kręciłaś więc chciałem abyś pospała trochę.
- I dlatego pływasz z innymi dziewczynami od rana?
- Jesteś zazdrosna. – wyszczerzył się szeroko a ja go kompletnie nie rozumiałam – Może i z nimi pływam rano, ale wieczorem wolę szaleć z tobą.
- A ty tylko o jednym. – mruknęłam
- Mam śliczną damę przed sobą, a do tego seksowny strój. Wystarczy odsunąć na bok kawałek i widzę dokładnie to co taka przyzwoita dama powinna zakrywać.
- Mówisz? – oparłam się na dłoniach wypinając biust do przodu
- Dokładnie, i aż grzech nie skraść całusa. – nim się obejrzałam to już leżałam na kocu i byłam cała mokra ale za to dostałam całusa od Pedro
- No wiesz co! – zaśmiałam się głośno – Jestem teraz mokra i zrobiłeś show.
- Bo cię kocham. – powiedział a ja zastygłam – Coś nie tak?
- Nie uważasz, że to za wcześnie na takie wyznania? – aż usiadłam na co usłyszałam westchnięcie – Dopiero co się poznaliśmy.
- Zycie nauczyło mnie żyć chwilą. I nie poznaliśmy się wczoraj, w dodatku nie oświadczam ci się. Tylko powiedziałem ci, że jesteś dla mnie kimś ważnym i dzięki tobie moje serce od nowa poczuło co to znaczy kochać i bić dla drugiej osoby. Wierz mi nie myślałem, że kiedykolwiek jeszcze kogoś pokocham, ale stało się. Masz coś w sobie co sprawia, że mam ochotę przenosić góry i nie bałem się przyznać przed innymi, że z tobą jestem. Chociaż mogłem zataić to przed tobą, bo coś czuję, ze uciekniesz.
- Nie ucieknę. – powiedziałam i na niego spojrzałam – Po prostu się boje, to wszystko tak szybko się dzieje. Dopiero co poznałam cię na weselu twojego przyjaciela…
- Który nawiasem mówiąc zaprosił nas na grilla. – a ja myślałam, że go uduszę – Nie mogłem odmówić.
- Zajebiście. Nie uśmiecha mi się tam iść.
- Mówisz tak jakbyś nadal coś do niego czuła i cię bolało to, że już z nim nie jesteś.
- Nic do niego nie czułam. To był tylko seks. – warknęłam
- Rozumiem, ale idziemy tam na grilla. Ty jako moja dziewczyna więc nie wskakuj mu do łóżka. – i w tym momencie dostał ode mnie porządnie w ramię – No co?
- Czy ty się w ogóle słyszysz? To nie o niego chodzi. Owszem w łóżku jest świetny i bawiłam się świetnie, ale jak ja mam spojrzeć w oczy jego żonie? A jak się upije i powiem o kilka słów za dużo?
- Był świetny?
- Pedro! – oburzyłam się
- Nie masz o co się martwić. Będę tam z tobą i przypilnuje. A zresztą jak prawda wyjdzie na jaw to zrobisz przynajmniej dobry uczynek. Małżeństwo mu nie służy, a zaufaj mi, wiem jak wygląda szczęśliwy małżonek. To małżeństwo od początku było porażką. Chociaż wesele mieli prześliczne.
- Siemano. Dzisiaj impreza na dachu. – usłyszałam za sobą więc od razu tam skierowałam swój wzrok – wszyscy będą.
- Dzięki, ale chcieliśmy spędzić wieczór razem. Wracamy do domu i pora pożegnać się z tym miejscem.
- Ok, ale jakby co to zapraszamy. – uśmiechnął się do mnie chłopak i uciekł do znajomych
- A może miałam ochotę iść?
- Jeśli chcesz, chociaż cały czas spędzamy urlop z innymi, a mało spędzamy czas razem. – już miałam się odezwać, że tak nie jest – A nie? na plaży jesteśmy z nowymi znajomymi, surfujemy, później jemy z nimi posiłki, zwiedzamy i imprezujemy na dachu. Dzisiaj mam ochotę spędzić czas z tobą, sam na sam. I od razu mówię, że nie chodzi mi o seks.
- A może mam ochotę i na imprezę i na seks? – przyjrzałam mu się dokładnie
- W takim razie będę czekał w pokoju na to drugie. – wzruszył ramionami na co zaczęłam się śmiać jak głupia – No co?
- Wyobraziłam sobie ciebie, jak leżysz nagi, gotowy do akcji i czekasz aż przyjdzie klientka. – dalej się śmiałam – Zaszyjemy się w naszym pokoju, tylko we dwoje i porozmawiamy o twoich uczuciach. Owszem jak również mogę podnosić góry i cieszę się, że mam takiego chłopaka. Jednak…
- Jesteś ostrożna i jeszcze nie gotowa na poważniejsze wyznania. Rozumiem to, i nie naciskam. Zresztą cieszę się, że mimo tego się uśmiechasz. – dał mi całusa w kolano – Uciekam do wody, może i ty się skusisz zmoczyć bardziej ten strój?

Nie zdążyłam odpowiedzieć bo zaraz uciekł w stronę wody na co tylko westchnęłam. Owszem nie byłam gotowa na poważniejsze wyznania i zastanawiałam się… czy w ogóle jestem gotowa na jakiś poważniejszy związek…
Po raz kolejny siedziałam na łóżku i rozglądałam się po pokoju. Nie chciałam wracać i to mnie lekko przeraziło. Pedro rano powiedział, że coś do mnie czuje, a teraz bym chciała zostać tu z nim dłużej. Od razu złapałam za telefon i napisałam „rada”. Wiedziałam, że Elena zrozumie, zresztą teraz miałam spędzić z nimi tydzień. To również była dla mnie radosna nowina, zwłaszcza przed maratonem ślubnym jaki na mnie czekał w pracy. Tak się nad tym wszystkim zamyśliłam, że nie usłyszałam nawet jak Pedro wrócił z łazienki i położył się obok mnie. Pogłaskał mnie po kolanie więc się ocknęłam.

- Co taka zamyślona?
- Nie mam ochoty wyjeżdżać. – jęknęłam kładąc się obok niego – Chociaż z drugiej strony mam wakacje z kuzynostwem więc to też dla mnie pocieszenie.
- Nie dziwię ci się, też nie mam ochoty wyjeżdżać. Już od dawna nie miałem takiego odpoczynku.
- Tylko tak mówisz, ale i tak dobrze wiem że dzwonisz do Gali. – uśmiechnęłam się – Kiedy ja się kąpie wieczorem albo szykuje rano.
- Cóż…
- Rozumiem to, jesteś rodzicem. I może tylko tak mówisz, ale tęsknisz za nią.
- Owszem, ale nie zmienia to faktu, że podobają mi się wakacje z tobą. I cieszy mnie to, że jedziesz ze mną do Madrytu. – jedynie się uśmiechnęłam i zaraz wtuliłam w jego szyję – Szczerze? Wole to niż imprezę na dachu. – szepnął
- A ja lubię z tobą tańczyć. – sama szepnęłam i uśmiechnęłam się na samo wspomnienie
- Zatańczyć możemy tutaj. Mamy dużo miejsca. – zaśmiał się głaszcząc mnie po ramieniu – Chociaż tulenie też mi się podoba.
- Byłeś już tutaj? – a on pokiwał głową, że nie – Myślałam, że byłeś. W końcu to idealne miejsce na surfowanie.
- Jeździłem na Ibizę. Co roku, i tam surfowaliśmy, pływaliśmy na jachcie. – a ja zapytałam czy podróż poślubną też tam miał – Nieh i chcesz rozmawiać na ten temat akurat? Ale jeśli cię to ciekawi… Malediwy. I Gala nie pojawiła się zaraz po miesiącu miodowym.
- Jeśli wiedziałeś, że twój przyjaciel zdradza to dlaczego nic nie powiedziałeś mimo tego, że nie lubisz jego żony? I sam uważasz, że to małżeństwo to wielka porażka. A do tego podszedłeś do mnie i starałeś się go wytłumaczyć.
- I później zadzwoniłem zaprosić cię na randkę. – zaśmiał się – trochę to pokręcone nie?
- I to bardzo. Chociaż zawsze mnie to ciekawiło, dlaczego.
- Miło mi się z tobą rozmawiało. I wpadłaś mi w oko. Nie przypuszczałem, że to wszystko się tak potoczy, chociaż nie żałuje. Jestem szczęśliwy, mimo tego, że większość osób uważała mój powrót do domu za szaleństwo i zły krok. Chociaż zawsze wiedziałem, że tu wrócę. W końcu to mój dom, i dlatego przedłużyłem umowę na  pięć lat. A co będzie później, się zobaczy.
- Wróciłeś i zostałeś kapitanem. – zauważyłam z uśmiechem – I mimo tego, że w domu czeka na ciebie księżniczka, to i tak masz czas na spotkania z dzieciakami. Lubię czasem poszperać w porze lunchu na twój temat.
- Nie ładnie. – zaśmiał się i zaraz leżał na mnie – Czego to ja się jeszcze dowiem?
- No wiesz, nie chciałam aby moje kuzynostwo wiedziało na twój temat więcej niż ja. Dlatego pewnego dnia leżąc w łóżeczku przejrzałam co nie co. kilka twoich zdjęć prywatnych, z kibicami, kilka wywiadów, goli. – powiedziałam bawiąc się jego włosami
- To sporo. I jak? Przystojny jestem teraz czy jak byłem młodszy? – uśmiechnął się a ja udałam, że się zastanawiam – No wiesz co? od razu powinnaś powiedzieć, że teraz jestem idealny.
- Teraz jest cię mniej. I zdobywasz mniej goli.
- Za to asystuje przy kilku. I to się dla mnie liczy. – uśmiechnęłam się tylko – Chociaż masz rację dawno nie zdobyłem gola i nie dedykowałem go mamie.
- Mamie?
- Tak, zawsze mnie woziła na treningi, była na każdym meczu. To właśnie jej dedykuje każdy gol, wierzyła we mnie i to dzięki niej jestem tym kim jestem. Ale może masz ochotę na spacer?

Pokiwałam jedynie głową, ze tak więc zaraz się wyszykowaliśmy i ruszyliśmy na plażę. Jak się okazało kilka osób również wybrało się na spacer, więc na plaży nie byliśmy sami. Spacerowaliśmy trzymając się za dłonie i jedynie spojrzałam na wodę i chłopaka i zaraz pociągnęłam go w stronę ośrodka. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale dalej go ciągnęłam. W końcu znaleźliśmy się w naszym pokoju, gdzie od razu go pocałowałam stojąc na palcach. Powoli, nie spiesząc się delektowaliśmy się chwilą dla siebie. Kiedy się przebudziłam, był już poranek, spojrzałam na Pedro i uśmiechnęłam się na jego widok. Spał spokojnie na plecach, więc jedynie delikatnie pogłaskałam go po klatce piersiowej i dałam całusa w ramię. Miałam wstać już z łóżka, kiedy poczułam jego dłonie na brzuchu.

- Dzień dobry. – szepnął na co się uśmiechnęłam i ponownie leżałam – Tak ładnie witasz i uciekasz?
- Pora na kąpiel. – zaśmiałam się – W dodatku muszę spakować walizkę. A z tym może mi zejść, więc spokojnie możesz iść jeszcze surfować.
- Bez ciebie? To nudne. – skradł mi całusa na co zamruczałam – To nasz ostatni dzień, najpierw się polenimy, później spakujemy i wyjdziemy na ostatni spacer. A jutro rano mamy transfer na lotnisko i jesteśmy w domu.

Westchnęłam tylko ale i tak zaraz o tym zapomniałam. Pedro mnie pocałował i w sumie nie dał mi wyjść z łóżka do południa. Ominęliśmy nawet śniadanie, ale to się nie liczyło. Za to zapakowaliśmy jakoś nasze walizki, chociaż było przy tym dużo śmiechu. Wieczorem zresztą poszliśmy na spacer gdzie zostało zrobione moje ulubione zdjęcie. Rano natomiast byłam nieprzytomna, i po raz kolejny udowodniłam Pedro, ze nie jestem rannym ptaszkiem. Lot był dosyć krótki i na szczęście przywitała nas cudowna pogoda. Wylądowaliśmy w La Coruna i od razu pojechaliśmy do mnie do mieszkania. Pomógł mi z walizką i jak nastolatka stałam w drzwiach.

- W takim razie uciekam do siebie. Odpocznij, rozpakuj się i przepakuj. Bo w weekend jedziemy do Madrytu.

Tylko dałam mu ostatniego całusa i zaraz widziałam jak zamykają się za nim drzwi od windy. Odwróciłam się na pięcie gdzie od razu otworzyłam okna aby wywietrzyć i wrzuciłam wszystko do pralki. Pierwsze co to powiadomiłam wszystkich, że jestem już w domu, jednak jadę na weekend do Madrytu. Mieliśmy wrócić w niedzielę późnym wieczorem, a w poniedziałek rano miałam być już u dziadków. Dlatego spakowałam sobie od razu rzeczy na dwa wyjazdy. Bo jak odpoczywać to na całego.


sobota, 21 września 2019

24. Ale od razu Maroko?

Na szczęście za oknem było już zdecydowanie lepiej, nawet bym powiedziała, że w końcu mogliśmy przywitać lato. Choć u nas w Galicji nie było tak gorąco jak w innych rejonach, u nas dopiero wszystko powoli się zaczynało. Za to ja miałam trochę pracy, do wszystkich projektów przystąpiłam z pełną parą i w taki o to sposób mój wolny był bardzo ograniczony. Owszem planowałam wakacje z kuzynostwem, jednak zastanawiałam się czy gdzieś wyjadę na urlop z Pedro. Nawet nie chciałam pierwsza proponować, bo też nie wiedziałam jakie lokalizacje są odpowiednie dla dzieci. A wiadomo, że Gala pojedzie z nami. Był jednak leniwy dzień, w piżamie siedziałam na kanapie i delektowałam się śniadaniem. Usłyszałam swój telefon, więc za niego złapałam i uśmiechnęłam się szeroko. Od razu skupiłam się na rozmowie z własnym chłopakiem, który zaprosił mnie na lunch. Zaśmiałam się jedynie, bo nie dał mi nawet chwili odpoczynku od niego. Tyle tylko jakie było moje zdziwienie, kiedy zobaczyłam go już przy stoliku a przed moim krzesłem była teczka. Szybko za nią złapałam i czytałam z coraz większym zdziwieniem.

- Ale, że jak? Urlop?! Obstawiałam kilka dni w Porto… a tutaj muszę kupić nowe bikini? I odwiedzić rodziców, którzy mają moje rzeczy do surfowania.
- Porto również odwiedzimy, ale pomyślałem sobie i zresztą słyszałem same pozytywne opinie na temat tego miejsca, i niestety wakacje to jedyny czas kiedy mogę robić to co kocham, czyli surfować. A doskonale wiem, ze jesteś w tym świetna, oczywiście zwiedzanie i leżenie plackiem na plaży też się zalicza do tych wakacji. Nawet możesz wylegiwać się w łóżku kiedy ja będę surfować. Nie przeszkadza mi, ale proszę zgódź się… - zrobił maślane oczka na co się zaśmiałam
- Ale od razu Maroko? – a on rzucił, że zapłaci – Ej, mam własną firmę i stać mnie nawet na wakacje na Bali. – zaśmiałam się – Nigdy tam nie byłam. I można mieć bikini?
- Można, nie we wszystkich miejscach ale tam gdzie jedziemy to jest akurat wskazane. Zresztą możesz zawsze założyć jednoczęściowy albo piankę, wtedy nikt się do ciebie nie przyczepi. No i oczywiście będziesz ze mną cały czas więc się nikt nie doczepi do takiej ślicznotki.
- Matko… - zaśmiałam się – Jesteś niemożliwy! Jeszcze żaden chłopak nie zabrał mnie na wakacje tak daleko. I to jeszcze na takie wakacje.
- No widzisz, ma się to coś. – puścił mi oczko i zawołał kelnera – To co zawsze?
- Jasne. – mruknęłam przeglądając teczkę dokładnie

Nie mogłam w to uwierzyć, ale byłam naprawdę szczęśliwa. Wakacje z Pedro i  to jeszcze w takim miejscu na pewno będą wspaniałe. I już powoli pakowałam się w głowie, a resztę spraw zostawiłam na później. Chociaż czułam, że i tak na zakupy wyciągnę dziewczyny i co najważniejsze musiałam powiedzieć rodzicom, że wyjeżdżam na wakacje z chłopakiem, i zapewne będą chcieli wiedzieć wszystko co się da na jego temat. I w tym momencie dotarło do mnie, że moi rodzice nie wiedzą nic na temat Pedro. chyba, że już któreś z kuzynostwa doniosło…

&&&

Torba podróżna spakowana w same najpotrzebniejsze rzeczy, a do tego walizka leżała otwarta na podłodze w mojej sypialni i aż błagała o to, abym w końcu ruszyła się do swojego rodzinnego domu po te najważniejsze rzeczy. Dlatego korzystając z pięknej pogody zapakowałam się do auta i pojechałam do rodziców. Zaparkowałam pod domem i od razu przywitałam z mamą, która delektowała się mrożoną herbatą na werandzie.

- No, no. Czekałam na ten moment, aż w końcu się zjawisz w domu. – zauważyła ze śmiechem na co jęknęłam tylko mamo – No co? Dowiaduje się od innych, że moja córka jedzie na wakacje ze swoim chłopakiem.
- Czasem dlatego nic nie mówię.
- Skarbie po prostu się cieszymy. W sumie od dawna podejrzewaliśmy, ze się z kimś spotykasz, w końcu deska o tym świadczyła. – a ja się jedynie zaśmiałam – Więc co to za wakacje?
- Maroko. Jedziemy surfować, bo Pedro tylko podczas wakacji może to robić, no i obiecał mi, że opalanie i zwiedzanie też wchodzi w grę. – uśmiechnęłam się jak mała dziewczynka podjarana prezentem
- Pamiętam jak jechałaś po raz pierwszy w życiu z chłopakiem na wakacje. – zaśmiała się – Musiałam przekonywać twojego tatę, aby dał pozwolenie.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że tato da mi zapas gumek? – od razu się rozejrzałam na co zaczęła się głośno śmiać – A właśnie gdzie on jest?
- Pojechał do dziadków. Musi w końcu powoli przygotować ich dom na najazd wnuków. A ja się delektuje ciszą, jednak mówisz Maroko… i zaproś Pedro do nas na kolacje, miło byłoby go poznać. Telewizja to nie to samo. – a ja zapytałam kto się wygadał – Przycisnęłam Elenę jak tu była. I przyznam szczerze, że się trochę martwię. Wiem, raz mi powiedziałaś, abym się nie wtrącała w twoje życie.
- Martwisz się tym, że Pedro jest piłkarzem. Czy tym, że jest piłkarzem i ma dziecko?
- Martwię się tym, że pewnego dnia możesz znowu uciec, a wtedy ten młody chłopak może cierpieć. – powiedziała czym mnie zdziwiła – Owszem powinnam martwić się też o ciebie, w końcu jesteś moją córką. Jednak wiem jak było…
- Mamo, nie uciekłam. Twój ulubieniec po prostu chciał żyć gdzie indziej, inaczej. Nie jestem z tych co chce wyjechać do Madrytu i żyć inaczej. Kocham to miejsce.
- Wiem, chociaż czasem marzyłam, abyś wyjechała. Poznała inny świat.
- Rozumiem, i nie powiedziałaś zapewne ojcu, że Pedro ma dziecko. – na co pokiwała głową, że mam rację – Nie dziwię ci się. Sama zwlekałam z podjęciem jakiejkolwiek decyzji. – nalałam sobie do szklanki herbatę – Wiem z czym wiążę się taki związek. Ale świetnie się bawię z Pedro. jeden wieczór z nim sprawia, że mam ochotę przenosić góry. No a teraz zaplanował wakacje.
- I uważaj na nich. Zwłaszcza w wodzie.

Zaśmiałam się jedynie, ale zapakowałam do auta wszystkie rzeczy które były mi potrzebne. Wróciłam do domu obiecując, że przywiozę Pedro na obiad i od razu zapakowałam wszystkie rzeczy. Mieliśmy lecieć jutro więc Pedro miał nocować u mnie. Samolot mieliśmy z samego rana, dlatego ciężko było wstać z łóżka. Na lotnisku cały czas spałam na stojąco i gdyby nie Pedro to na pewno bym spóźniła się na lot, albo wsiadłabym w inny. Zresztą jak tylko usiadłam na swoim miejscu to ubrana w bluzę odleciałam do krainy snów. Obudziłam się dopiero jak mieliśmy lądować na co widziałam uśmiech Pedro.

- Mam nadzieję, że na wakacjach nie będziesz taka śpiąca. – zauważył ze śmiechem
- Jeśli nie będziesz mnie męczyć, to będę wypoczęta.
- Postaram się być grzeczny, chociaż kto wie. – puścił mi oczko na co się zaśmiałam i przewróciłam oczami

Dojechaliśmy jednak jakimś cudem do naszego hotelu i nie mogłam się odezwać. Widok był niesamowity, do tego mieliśmy za sąsiadów takich samych wariatów jak Pedro. Była wspólna stołówka, a do tego osobne sypialnie co mnie najbardziej cieszyło, zwłaszcza że łazienki też były w pokojach. Rzuciłam swój plecak na łóżko i uśmiechnęłam się szeroko, ale zaraz poczułam dłonie Pedro na swoim brzuchu.

- Podoba się?
- Oczywiście! I rozumiem, ze na falę musimy czekać do jutra, więc jakie mamy plany?
- Oswoić się z wodą? – a ja zamruczałam zadowolona – No chyba, że jesteś zmęczona.
- Wyspałam się w samolocie. A teraz daj mi tylko chwilkę, to wskoczę w strój i możemy się opalać i pływać i w ogóle szaleć.
- Czekam. – puścił mi oczko

Zaśmiałam się tylko i od razu przekopałam walizkę z której wyciągnęłam strój i świeże ciuchy. Odświeżyłam się i poprawiłam. Chciałam się podobać Pedro, wyszłam w spodenkach i koszulce i widziałam jego uśmiech. O dziwo już był wyszykowany i ruszyliśmy na plażę. Była tuż przy naszym ośrodku i należała jak się okazało do nas tylko, więc nie było żadnego problemu i można było paradować w bikini. Widziałam już kilka osób i tylko rozłożyliśmy się na piasku. Usłyszałam cichy pomruk, więc chyba spodobało się Pedro moje bikini, chociaż i tak go zmierzyłam wzrokiem, a raczej zmroziłam na co się uciszył. W sumie opalaliśmy się przez dobre 3 godziny i poznawaliśmy wodę, która była niesamowita. I już czułam, że surfowanie będzie należało do najprzyjemniejszych zajęć. Pedro zauważył, ze jest pora obiadu, dlatego ruszyliśmy tak jak inni w stronę ośrodka i od razu zauważyłam deski pod budynkiem. Jedno spojrzenie na chłopaka, i zaraz miał mój telefon w dłoni, więc się ustawiłam jak do jogi i zaraz miałam ładne zdjęcia. Na stołówce siedzieliśmy koło chłopaków z Niemiec, którzy mieli całkiem ciekawe gadki. Chociaż ja skupiłam się na swoim talerzu jak i pisaniu wiadomości do rodziców, że wylądowaliśmy cali i zdrowi. Tak samo jak wrzuciłam swoje zdjęcie na konto gdzie oczywiście miałam pełno komentarzy od kuzynostwa i życzyli nam miłego urlopu. Pokazałam to Pedro na co się zaśmiał tylko i wrócił do rozmowy z chłopakami. Jak się okazało mieliśmy imprezkę na dachu i zostaliśmy na nią zaproszeni. Od razu zrobiłam przegląd swojej walizki i cieszyłam się w duchu, że jednak zapakowałam kilka takich rzeczy, które nadawały się na imprezę. Wyszykowana w sukienkę okręciłam się dookoła i zaraz znalazłam się w ramionach Pedro.

- Ahh będę musiał cię tam pilnować. – uśmiechnął się co odwzajemniłam – Nie gniewasz się ze zaakceptowałem zaproszenie?
- Gdzie tam. Lubię imprezy, więc jest spoko. Zresztą to wakacje, musimy trochę szaleć. – puściłam mu oczko – Chociaż jutro rano idziemy popływać, więc nie pij mi dużo.
- Tak jest. Idziemy?

Pokiwałam tylko głową, że tak więc złapał mnie za dłoń i z uśmiechem poszliśmy na dach, gdzie już było sporo osób. Wypiłam tylko dwa piwa, wolałam jutro być rześka. Zwłaszcza, że piwo jak dla mnie było całkiem mocne. Widziałam jak Pedro śmiał się z jakimiś chłopakami i zaraz mój wzrok spotkał się  z jego. Długo nie musiałam czekać aż pojawi się zaraz obok mnie.

- Wracamy do siebie? – tylko mu się przyjrzałam dokładnie i widziałam jego uśmieszek – Jutro trochę nas będzie.
- Będzie ciekawie. – uśmiechnęłam się i pociągnęłam go na dół

Jak tylko przekroczyliśmy próg naszego pokoju to od razu Pedro przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie na co zamruczałam i zarzuciłam swoje dłonie na jego karku. Zaraz jego dłonie zjechały niżej i poczułam ścianę za plecami. Dosyć szybko pozbyliśmy się ubrań i poddaliśmy się chwili. Leżałam nago na brzuchu i z przymrużonymi oczami mruczałam pod wpływem delikatnego głaskania po plecach.

- Pojedź ze mną do Madrytu. – szepnął na co zdziwiona na niego spojrzałam – Muszę odebrać Galę, i w sumie moglibyśmy zrobić sobie weekend w stolicy. Spotkałbym się ze znajomymi.
- I poszukujesz przyzwoitki?
- Nie, ale miło byłoby spędzić z tobą kolejne dni urlopu.
- Dam ci jeszcze znać ok? najpierw przetrwam z tobą ten tydzień i będę wiedzieć czy weekend równie będzie udany. – zaśmiałam się
- No wiesz. – zaśmiał się – Przecież ja jestem taki grzeczny i kochany chłopiec.
- Więc pewnie nic nie powiesz jak cię powiadomię o kolacji z moimi rodzicami?
- Czyli mam wskoczyć w garnitur? – jedynie się zaśmiałam i oparłam na łokciach – Czekałem na ten moment aż będę musiał poznać twoich rodziców. W sumie to mojego ojca byś poznała będąc w takim wydaniu jak teraz. – a ja nie rozumiałam o co mu chodzi – To on podrzucił mi Galę w dniu kiedy ją poznałaś. A często lubisz spać na plecach i widać to co piękne.
-I ty mówisz, że jesteś grzeczny? – na co pokiwał głową że tak i mnie przytulił – Ale na kolacje z moimi rodzicami wystarczy ubrać się normalnie i zachowywać się normalnie. I tak już wiedzą kim jesteś, Elena nie była w stanie trzymać języka za zębami.
- Nic nie szkodzi. – uśmiechnął się – Ty moją rodzinę znasz, kuzynostwo mnie zna i lubi więc zapewne rodzice też polubią. Już ja się o to postaram.

Tylko się uśmiechnęłam i zaraz w sumie zasnęłam wykończona całym dniem, a przed nami były kolejne pełne atrakcji.


&&&

Ahh i mamy wakacje
Jak widać Ana myślała nad wakacjami z Galą, a Pedro i tak wolał ją porwać na wyjazd we dwoje
Teraz właściwie będziemy w klimacie lata, więc... idealne rozdziały w odpowiedzi na to co mamy za oknem

xd 

czwartek, 19 września 2019

23. Powiedź Pedro, że jest moim ulubionym wujkiem.

Wszyscy się zgodzili na wyjazd na wieś i nawet mogliśmy zabrać Nacho z nami. Jego, wraz z Eleną miał zabrać Ignacio, a my z Marią i Adamem mogliśmy przyjechać już w piątek rano i przygotować wszystko na ich przyjazd. Oczywiście zapakowałam wszystkie swoje rzeczy do walizki i z uśmiechem ruszyłam przed siebie. nucąc piosenkę, która leciała w radiu stukałam co chwilę o kierownicę. Na szczęście nie było korków po drodze, więc spokojnie mogłam sobie jechać bez nerwów. W dodatku wzięłam kilka rzeczy z domu i planowałam co ugotuje na dzisiejszą kolację. prawda była taka, że nie mogłam się już doczekać, aż wszystkich zobaczę, a w dodatku pogoda nam dopisywała. Nawet wyszło słońce i nie było tak zimno. Zaparkowałam pod domem na poboczu i z uśmiechem wskoczyłam na Adama, który wyszedł mi naprzeciw.
 
- Jak ja dawno cię nie widziałam. – zaśmiałam się dając mu buziaka w policzek na co sam się zaśmiał – Gdzie Maria?
- A jak myślisz? Dokumentuje. – przewrócił oczami stawiając mnie na ziemi – Uciekłem, aby nie robić więcej zdjęć. W sumie to prosiłem ją, aby trochę odpoczęła od tego.
- Maria? Niech sobie pstryka zdjęcia, ale ty za to odpoczywasz?
- Dokładnie. – zaśmiał się – Restart mi się przyda, choć mam ze sobą telefon. A ty jak tam?
- Myślę co nam ugotować, wchodzisz w to? – od razu pokiwał głową, że się zgadza i z uśmiechem wziął moje rzeczy – Jak tam Sara?
- A dobrze. Z uśmiechem mnie nawet wygoniła na weekend z wami. Choć proponowałem jej, aby przyjechała to jednak wolała nam nie przeszkadzać. Przyjedzie dopiero wtedy kiedy w końcu zaprosimy naszych partnerów.
- Zawsze może przyjechać. – uśmiechnęłam się – Ale z całej naszej ekipy tylko my mamy kogoś.
- No tak, to zdjęcie z plecami Pedro. – puścił mi oczko na co przewróciłam oczami – Bardzo oficjalne.

Jedynie dałam mu kuksańca w bok i zaraz witałam się z Marią, która na szczęście odstawiła telefon i mogliśmy we trójkę wszystko przygotować. Najpierw sypialnie, a na końcu kolacje dla nas wszystkich. Oczywiście stół aż się uginał od przysmaków, a w lodówce chłodziły się piwa dla chłopaków. Usłyszałam samochód i zaraz wyszłam przed dom i czekałam na swoją kolej, aby się przywitać. Choć zaraz miałam w ramionach Nacho, który do nie podbiegł i mnie mocno przytulił w pasie, zdziwiona spojrzałam na niego z góry.

- Powiedź Pedro, że jest moim ulubionym wujkiem. – szepnął – Teraz już nikt mi nie dokucza, wszyscy w szkole mnie lubią. I to dzięki komentarzowi na koncie.
- Dobrze przekaże mu, choć powinieneś nam o tym wszystkim powiedzieć. Nam, bądź rodzicom. Zachowanie tych dzieci nie jest miłe, dobrze o tym wiesz.
- Oj Ana… - jęknął na co westchnęłam głaszcząc go po głowie – Teraz jest dobrze.

Oczywiście zaraz przywitałam się z Eleną i Ignacio. Wszyscy byliśmy głodni, więc z szerokimi uśmiechami i oczywiście w głośnym towarzystwie jedliśmy kolacje. Teraz czułam, że jestem w swoim szczęśliwym miejscu. Elena była jednak zmęczona po podróży, poszła spać, tak samo jak Nacho. Powoli ekipa się wykruszała, więc sama postanowiłam wziąć telefon i opatulona kocem w ciepłym swetrze wyszłam przed dom. Wykręciłam numer, i czekałam aż po drugiej stronie usłyszę swój ulubiony głos.

- A tam co taka cisza? – zaśmiał się na co mocniej opatuliłam kocem
- Starzejemy się. Wszyscy już są na górze. Miałam dzwonić do ciebie wcześniej, ale…
- Daj spokój. Domyśliłem się. Jak tam w ogóle? Nie zrobiliście żadnych szkód?
- Jeszcze nie. – zaśmiałam się – W sumie to dzwonię, aby ci podziękować. W imieniu Nacho. Jak widzisz jeden twój komentarz i dzieciaki w szkole przestały mu dokuczać. Trochę mnie to przeraża.
- Co ja mam powiedzieć? – westchnął – Przede mną jeszcze długa droga, aby mieć takie problemy. – zauważył – Dzieci potrafią być naprawdę wredne.
- Jak tam minął ci dzisiejszy dzień?
- Całkiem dobrze. Na treningu było ciężko, jednak jakoś dałem radę. Później było leniwie. Za to widziałem na koncie Marii, że u was całkiem wesoło.
- A daj spokój. Musimy jej chyba zabrać ten telefon, tylko szaleje jak jakaś nakręcona. Nawet Adam, fotograf ma jej dość.
- Mam kolegów, którzy szaleją tak jak ona. Ale w sumie dzięki temu mogłem zobaczyć jak przegrywasz w grę planszowa. Z tej strony cię nie znałem. – zaśmiał się na co sama poczułam jak kąciki ust idą bardziej w górę – Jak wrócisz, to może się spotkamy? Wyjdziemy na jakaś randkę?
- Z chęcią. Zawsze masz dobre pomysły, więc jak najbardziej jestem na tak. – usłyszałam szelest i zaraz widziałam Nacho za mną – Musze kończyć, porozmawiamy jutro.
- Jasne, dobranoc. Słodkich snów. – tylko szepnęłam pa i zaraz objęłam Nacho ramieniem
- Dlaczego nie śpisz? – dokładniej go okryłam kocem, aby czasem nie zmarzł na co sam się we mnie wtulił
- Gniewasz się na mnie? – spojrzał z dołu na co nie rozumiałam o co mu chodzi – Zawsze mi powtarzaliście, abym nie wywyższał się. A tutaj, w dodatku powiedziałem o Pedro, ze to wujek. I za to też bym chciał przeprosić.
- Oj Nacho. – westchnęłam głaszcząc go po głowie – Owszem, powtarzaliśmy ci to, bo takie chwalenie się nie jest dobre. To, że Pedro jest piłkarzem o niczym nie świadczy. Poznałeś go w końcu, to zwyczajny chłopak, który wcale nie odnosi się z tym, że jest piłkarzem, a wręcz przeciwnie, chroni swoją prywatność. Tak samo jak ja, i nie jestem na ciebie zła. Wiem, że lubisz Pedro i myślisz, że jest odpowiednim kandydatem na wujka? – szepnęłam
- Tak, tak samo jak Sara na ciocię. – sam szepnął na co się uśmiechnęłam – Choć Pedro lubię trochę bardziej. On daje lepsze prezenty.
- No wiesz. – zaśmiałam się – Ale pora iść spać, jutro czeka nas długi dzień, pamiętasz tą farmę niedaleko? Zabieram cię tam i może pojeździsz na koniu?  
- Muszę? – jęknął


Jedynie dałam mu buziaka w czoło i oboje weszliśmy do domku, gdzie zamknęłam wszystko na zamek i ruszyliśmy na górę. Szepnęłam jedynie dobranoc i sama położyłam się obok Marii, która jak zawsze rozwaliła się na łóżku. Na drugi dzień panowie mieli zrobić śniadanie, więc z kubkiem kawy siedziałam na krześle i delektowałam się jajecznicą. Ponownie każdy się przekrzykiwał i planowali dzisiejszy dzień, choć ja dobrze wiedziałam co będziemy robić. Zawsze tak było i oczywiście jak się wszyscy w końcu wyszykowali to poszliśmy na spacer. Cały czas się śmiałam, Az w końcu doszliśmy do farmy na której było dużo koni jak i osiołków. Od kiedy pamiętam, dziewczyny nawet jeździły na koniach, były bardziej odważne. Chociaż Nacho od razu odmówił na co się uśmiechnęłam. Doskonale go rozumiałam, ale jednak podeszliśmy do ogrodzenia i zaraz podeszły do nas osiołki. Delikatnie jednego pogłaskałam pokazując Nacho, że nie ma się co bać. Niestety zaczęło kropić, stąd też wróciliśmy do domu, gdzie od razu zaparzyłam herbatę. Adam pokazał mi jakie to zdjęcie zrobił, więc pożyczyłam go od niego i wysłałam Pedro, z podpisem, że wspieram go myślami w meczu wyjazdowym. Który oczywiście został obejrzany. Nie dało się inaczej, w dodatku był bezbramkowy remis i panowie jęczeli pod nosem. Choć chodziłam na mecze, kibicowałam to jednak nigdy nie rozumiałam reakcji chłopaków. Czasem zachowywali się tak, jakby to oni siedzieli na ławce rezerwowych. Elena rozgoniła jednak całe towarzystwo do łóżek i musiałam przyznać, że nie chciałam, aby jutrzejszy dzień był ostatni. Zdecydowanie wolałabym zostać tu dłużej. Dlatego przed snem nawet wrzuciłam zdjęcie z osiołkiem na swoje konto, i w końcu zmęczenie dało o sobie znać, i w taki o to sposób zasnęłam, by zregenerować swoje siły. 

&&&

Ana z osiołkiem wspiera duchowo Pedro
xd 

wtorek, 17 września 2019

22. Lecimy do Berlina na trzy dni.

Na chwilę obecną miałam małe rozluźnienie, zresztą wolałam odpoczywać przed sezonem wiosenno/letnim, i dlatego też zaczęłam mniej zleceń brać. Po prostu wrzuciłam na pełen luz, z czego byłam nawet bardzo zadowolona. W dodatku ostatnio jak dziewczyny były u mnie to rozmawiały na temat ostatnich podróży Marii, ona jako jedyna poszła w stronę bycia influencerem. Owszem czasem miała dla mnie rady odnośnie robienia zdjęć, które wrzucam na swoje konto i byłam w sumie jej trochę za to wdzięczna, na początku nawet we dwie prowadziłyśmy moją stronę, aż w końcu we dwie postanowiłyśmy skorzystać z informatyka, który zrobił to wszystko za nas. Siedziałam z kubkiem herbaty na kanapie i szperałam po Internecie, zapisywałam nowe pomysły, sklepy w których mogłabym dostać jakieś materiały. Taki miałam plan, siedzieć dzisiaj tak na kanapie, kiedy zobaczyłam cytat na herbacie: „jestem o wiele bardziej sobą, kiedy jestem z tobą.”. uśmiechnęłam się jedynie i już złapałam za telefon, aby napisać do Pedro, ale w tym samym momencie zobaczyłam na wyświetlaczu zdjęcie Marii.

- Witam. – zaczęłam i zaśmiałam się na widok jej twarzy na której miała maseczkę – Jak dzwonisz zaprosić mnie na maseczkę to jestem chętna.
- Testuje nowy kosmetyk, to dlatego. Ale mam lepszą wiadomość, wróbelki mi doniosły, że wolna jesteś obecnie. – na co przytaknęłam – Wiesz nawet to lepiej, pakuj się.
- Pakuj, ale co jak i dlaczego? – zdziwiona czekałam na więcej informacji
- Lecimy do Berlina na trzy dni. – uśmiechnęła się – Moja kumpela nie może, wypadło coś jej więc mam wolną miejscówkę. Nie daj się prosić! Nie chce być tam sama.
- Ale co to za impreza?
- Żadna impreza, tylko spotkanie blogerek z firmą Zalando. Poznasz kilka nowych osób i odpoczniesz. Więc pakuj się bo jutro mamy pociąg do Madrytu, tam przenocuje nas jedna blogerka i lecimy do Berlina. Wszystko opłacone, nie musisz się o nic martwić. Tylko spakuj fajne wdzianka, dobry humor. Wzięłabym Elenę, bo ma wolne ale ona w ciąży to wolę jednak nie. Proszęęęęęęęę!
- No dobrze, jeśli mi wszystko fundujesz. – zaśmiałam się – O której jutro jedziemy?
- Napisze ci wszystko w wiadomości, abyś nie zapomniała. Powiem tylko, że tam chłodno więc weź coś cieplejszego. I jej ale będzie zabawa!

Maria się jedynie wyłączyła, stwierdziła, że pora zmyć maseczkę i tak jak mówiła wszystko dokładnie mi napisała w wiadomości, a ja sama poleciałam jak na skrzydłach do swojej sypialni i wyciągnęłam spod łóżka walizkę. Oczywiście przeszukałam całą szafę i kompletnie nie miałam pomysłu co ze sobą wziąć. Dlatego tak siedziałam przed szafą i w głowie planowałam różne stylizacje. Ale w końcu wybrałam jakieś spodnie, swetry i sukienkę jedną. Wszystko powoli lądowało w walizce i torbie podróżnej, aż w końcu postawiłam wszystko przy drzwiach. Maria od razu mi napisała, że jutro będzie z samego rana u mnie, ale sama jej odpisałam, że nie ma sensu, niech przyjedzie dzisiaj. Co też uczyniła i w taki o to sposób odebrałam ją z dworca. Oczywiście wszystkim napisałam, że będę przez kilka dni poza zasięgiem. Robię sobie urlop, tak samo zresztą jak przed snem napisałam wiadomość do Pedro, że jadę do Berlina z Marią. Był zdziwiony, wyczułam to od razu, ale napisałam mu wszystko. w sumie trochę mi brakowało tego, że nie mogłam porwać na weekend mojego chłopaka. Pedro miał mecze, w tygodniu treningi. Rano nie było tak dobrze, poranne wstawanie nie pasowało ani mi, ani Marii, choć jakimś cudem udało nam się ogarnąć i w taki tez o to sposób siedziałam w pociągu do Madrytu. Maria wszystko relacjonowała przez co się z niej śmiałam, raczej nie byłam jedną z tych co się tak afiszuje jak ona ze swoim życiem prywatnym. W Madrycie również mile spędziłam czas, choć najwięcej śmiechu było w Berlinie. Było trochę zwiedzania, nawet sesja zdjęciowa, na co sama wrzuciłam na swoje konto jedno, które najbardziej mi się podobało, z dachu firmy. Oczywiście dostałam wiele komentarzy od moich znajomych jak i również kuzynostwa i Pedro. Jak tylko zobaczyłam treść jego komentarza od razu się głośno zaśmiałam. Nie ma to jak napisać publicznie, że jak zawsze pięknie wyglądam w sukience, a tak rzadko w nich chodzę. Od razu wiedziałam, że na następną randkę będę musiała jakąś założyć. Więc jedno spojrzenie i już byłam na zakupach z Marią i dałam się porwać. Nie wiem jak to wszystko przewiozę do domu, ale mogłam powiedzieć, że miałam każdą stylizację, na każdą okoliczność. Oczywiście zdjęcie też musiało być i w taki o to sposób wszystko zostało udokumentowane. Musiałam nawet przyznać, że dawno nie spędzałam tak miłego urlopu. Siedziałam w kawiarni i delektowałam się dużą kawą i pysznym ciastem, choć widziałam wzrok Marii.

- No dajesz. – zaśmiałam się
- Jaki jest Pedro? No wiesz. – poruszała charakterystycznie brwiami na co się głośno zaśmiałam – Nie śmiej się, zawsze chciałam wiedzieć jacy są piłkarze.
- Daj spokój. Pedro jest jak każdy inny chłopak. Mogę ci jedynie powiedzieć, że uwielbiam i tą część naszej relacji.
- Ana! Brzmisz w tym momencie jak Elena. – jęknęła – Ja bym chciała szczegóły. O! albo niech mnie umówi z jakimś kolegą. Wtedy się przekonam. – klasnęła w dłonie na co się głośno zaśmiałam – Wiesz… fajnie, że go poznałaś. Wydajesz się taka radosna, taka młoda. – zauważyła – Wcześniej tylko praca, i jedynie na wakacjach z nami byłaś sobą. A wszyscy tęsknili za taka wersją ciebie.
- Wiem, że czasem przesadzam z pracą. – westchnęłam – Ty masz fajne, choć przyznam że ciężkie życie. Wiecznie w podróży, zdjęcia tu i tam.
- Podróże są fajne, przyznaje, choć masz rację. Czasem jest to męczące, bycie z dala od was, całej rodziny, przyjaciół. Ale jak widzisz, mam wszystko na co sama sobie zapracowałam. Tak jak ty, ciocia nie chciała, abyś planowała imprez, a jednak masz swoją firmę, dobrze prosperującą. Układa nam się tak jak chcemy. – zauważyła z uśmiechem na co pokiwałam głową, że ma rację – Mam plan! – jej uśmiech był jeszcze większy więc od razu się przestraszyłam – Zaplanujmy kolejny rodzinny wypad.
- Jest zimno. – zauważyłam ale to i tak nie zraziło jej do planu, który układała w głowie
- Nie ważne. Wystarczy się cieplej ubrać. Nie mówię, żebyśmy pojechali na plażę. Ale! Pojedźmy na wieś, odpoczniemy trochę. Cała paczka, teraz trochę podróży mi się szykuje do Barcelony, Madrytu i przez to nie będzie mnie na meczach. Jak będę miała ciebie po swojej stronie to się reszta zgodzi. Dobrze o tym wiesz.
- No dobrze. – zaśmiałam się – Dawno nie byłam na wsi, więc możemy pojechać na weekend.


Oczywiście Maria od razu się szeroko uśmiechnęła i cicho pisnęła dając mi całusa w policzek. Oczywiście ja wróciłam do delektowania się pysznym ciastkiem, ona zaś snuła swoje plany i pisała wszystko do naszego kuzynostwa i właściwie to miała zaplanowaną całą wycieczkę, czym mnie to trochę przerażało, ale z drugiej strony mówiłam prawdę. Dawno nie byłam na wsi, a to też była nasza forma relaksu. Zwłaszcza, że jej rodzice mieli domek na wsi, odziedziczony po dziadku. W dodatku będę mogła spędzić więcej czasu z kuzynostwem. Co jak najbardziej mi odpowiadało. 

&&&


Panie szaleją, a Panowie w domu

sobota, 14 września 2019

21. Jestem w ciąży.

O dziwo do La Coruny zawitała Elena, czego do końca nie rozumiałam. Zazwyczaj nie wpadała tak znienacka do miasta. W sumie musiałam zmienić plany, miałam trochę pracy ale na szczęście mi pomogła, więc wyszłyśmy na obiad wcześniej niż planowałam. Siedziałyśmy w knajpce przy plaży i starałam się wyczytać cokolwiek z jej miny, ale nijak mi to wychodziło. Chyba zauważyła, że przyglądam jej się już zdecydowanie za długo na co westchnęła.

- Więc co tam u ciebie i Pedro?
- Dobrze?
- Czyżby? – przyjrzała mi się – Dni mijają, a wy się jeszcze nie pokłóciliście i nie ma kryzysu. Samo szczęście od was bije.
- Bo jestem szczęśliwa. Mam cudownego chłopaka, z którym widuje się praktycznie codziennie. – uśmiechnęłam się – Chociaż mam z nim mały problem.
- Problem?
- Widzisz… jesteśmy młodzi. I widzę, że czasem Pedro ma ochotę wyjść gdzieś wieczorem i zachować się jak na młodego chłopaka przystało. Ale musi też pamiętać, że ma córkę i nie zawsze w te dni jest ktoś kto chciałby się nią zająć. Zawsze mu mówię, że nie mam przecież nic do Gali, jest cudowną dziewczynką.
- Ale seks z dzieckiem za ścianą nie jest dobry. – zauważyła na co się zaśmiałam – Rozmawiałaś z nim o tym?
- Owszem. Pedro ma ochotę wyrwać mnie na weekend do Porto i po tym co powiedział, to nie na grzeczny weekend. Ale powiesz mi w końcu o co chodzi? Zmieniasz temat, wypytując co u mnie chociaż doskonale wiesz no i zjawiasz się…
- Jestem w ciąży. – powiedziała cicho i widziałam łzy w jej oczach – Możesz zamknąć usta?
- Ale jak to?! – krzyknęłam szeptem – Z kim? Kiedy? Jak?!
- Pamiętasz jak mi mówiłaś, abym w końcu wywaliła te kondomy z torebki?
- Te, które dostałaś ode mnie na osiemnastkę? – zauważyłam na co się zaśmiała – Nie…. mówiłam ci, ze nie po to na produktach podają daty. Więc wiemy jak, ale z kim?
- Tutaj też jest problem. Spiłam się i wylądowałam na imprezie kumpla z pracy z którym spałam, i tam spałam z jego przyjacielem. Nie do końca wiem kto jest ojcem a nie wiem jak mam im o tym powiedzieć. Znowu…zamknij te usta.
- Elena! Poszłaś w tango z dwoma i nie wiem z którym masz dziecko. Jak ja mam być spokojna?
- Przyjechałam do ciebie bo jako jedyna mnie zawsze rozumiesz. – wypłakała na co westchnęłam – Nie wiem co mam zrobić. Nie jestem gotowa na dziecko, nie wiem z kim i w ogóle jestem w czarnej dupie.
- Nie jesteś. Masz nas. – zauważyłam – Jest to szok, ale jakoś przetrwamy twoje humorki. Nawet poznam tatusia i mu to powiem. – a ona się zaśmiała – Ignacio pomoże.
- Dlatego mogę się zatrzymać u ciebie na kilka dni? ogarnąć to wszystko.
- Jasne. – uśmiechnęłam się – Chociaż… miałam jutro ugotować kolację dla Pedro.- zarumieniłam się a ona tylko rzuciła, że tylko z takich schadzek można zrobić dziecko – W sumie… damy radę. Może ci sprzedać kilka cennych rad.
- On? Ojciec? Gówno wie co to ciąża. – westchnęła na co się zaśmiałam głośno – Chociaż jeśli macie jutro randkę to nie będę wam przeszkadzać.
- A daj spokój. – machnęłam ręką – Wszystko da się ogarnąć. Zresztą Pedro was uwielbia, nie wiem czy wiesz, ale ostatnio zostawił komentarz pod zdjęciem Nacho. Myślę, że był zawał na miejscu.
- A ja myślę, ze tutaj zaczyna rodzić się jakieś uczucie. Co jest nowością dla ciebie. I zastanawiam się kiedy zaczniemy mówić na ciebie WAG.
- Nigdy. i nawet nie myśl o tym. – od razu pokiwałam jej palcem na co się zaśmiała

Wróciłyśmy jednak do domu i zrobiłyśmy sobie babski wieczór. Rano wstałam i musiałam jechać do pracy. Zostawiłam jej wszystko i przygotowywałam kolejny event firmowy, który miał odbyć się dzisiaj późnym popołudniem. Robiłam jak zawsze zdjęcia i po zakończonej pracy jechałam do siebie do mieszkania, w którym o dziwo już był Pedro. Obydwoje się świetnie bawili w swoim towarzystwie i nawet zamówili kolację, więc nie musiałam gotować. I miło było porozmawiać z nimi, w dodatku Elena zmyła się do łóżka, udając zmęczenie, chociaż dobrze wiedziałam, że chciała po prostu dać nam przestrzeń. Siedziałam z lampką wina na kanapie i śmiałam się z jego opowieści. Wtulił się w moją szyję na co zamruczałam.

- Będę się zbierał. Nie chcę wam przeszkadzać.
- Daj spokój. Jesteśmy dorośli. – zaśmiałam się – Chyba, że masz jakieś jeszcze plany.
- Mam jutro wolne, więc nie. W dodatku Gala jest u dziadka na noc.
- W takim razie możesz zostać na noc. Miło będzie obudzić się przy tobie i wtulić w ciepłe ramiona. – uśmiechnęłam się co odwzajemnił

Postanowiliśmy się zbierać spać, więc Pedro poszedł do łazienki a ja sama zajęłam się zamykaniem mieszkania i ogarnęłam trochę salon. Kiedy poszedł w samych bokserkach do sypialni to sama poszłam przebrać się w piżamę i zadowolona wróciłam do swojej sypialni gdzie Pedro już na mnie czekał z odkrytą kołdrą, na co się zaśmiałam. Zwłaszcza, że od razu mnie przytulił.
Właściwie wstałam jako pierwsza i nie miałam ochoty wstawać. Spojrzałam na chłopaka, który spał wtulony w poduszkę na brzuchu i nie mogłam przestać się uśmiechać.  Pedro wyglądał słodko, i nie mogłam się powstrzymać. Złapałam za swój telefon i wyciągnęłam go przed siebie, robiąc zdjęcie w tym samym momencie jak złożyłam całusa na jego ramieniu. Od razu usłyszałam pomruk na co się cicho zaśmiałam i dalej składałam całusy na jego plecach.

- Co to za miłe powitanie?
- Miło mi się spało, więc postanowiłam obudzić Pana z dobrym humorem. – i od razu widziałam jego uśmiech – Na pewno ci się też dobrze spało, nie kopałam. – a on rzucił, że jak zawsze i skradł mi całusa na co zamruczałam – Ahh teraz ten dzień będzie zdecydowanie lepszy.
- Cieszę się. Chociaż Pani dużo do szczęścia nie potrzeba. – zaśmiał się
- Dokładnie, całus od mojego mężczyzny i już świeci piękne słońce.
- Tylko jeden całus?


Pedro się uśmiechnął i zaraz leżałam pod nim więc się cicho zaśmiałam zarzucając dłonie na jego karku. Przez chwilę zajęliśmy się tą czynnością i tego było mi trzeba. Tyle tylko, że zadzwonił mój budzik na co westchnęłam bo trzeba było wstawać do pracy. Wyszykowaliśmy się i w trójkę zjedliśmy pyszne śniadanie, aż w końcu rozeszliśmy się w swoje strony. Siedząc w biurze i ciężko pracując nad nową dekoracją do kolejnego eventu postanowiłam po raz pierwszy pochwalić się Pedro. zdjęcie, które zrobiłam rano wyszło nawet całkiem fajnie. Nie było widać jego twarzy więc nie było źle. Od razu je wrzuciłam i podpisałam: „Przyjemnie budzić się przy kimś, kto sprawia, że mam ochotę siedzieć cały dzień na podłodze i przygotowywać dekoracje. Kolejny event już wkrótce.” Oczywiście zaraz Elena mi skomentowała, i zaraz dostałam wiadomość od Marii, czy to prawda, że nasza kuzyneczka jest u mnie. Od razu jej odpowiedziałam i było tak jak myślałam. Już wieczorem miałam babskie grono w salonie i niestety Elena nie mogła zachować swojej tajemnicy. Wszyscy od razu wiedzieli, że jest coś nie tak. Oczywiście Maria była tak samo zdziwiona jak ja, i miała taką samą minę jaką ja zrobiłam w restauracji, ale przeszła do porządku dziennego z tą informacją. Właściwie to zaczęłyśmy rozmawiać jakbyśmy były mamusiami. Co byśmy zrobiły, jak ją będziemy ubierać i tak dalej. W dodatku poszło przy tym całe wino i zrobiłam sobie wolny poranek, ale teraz cała rozmowa skupiła się na mnie. Moje zdjęcie zrobiło trochę szumu wśród rodziny, zwłaszcza dziewczyny plotkowały jakie to ciacho na co tylko przewróciłam oczami. Poszłyśmy na zakupy i trochę się wygłupiałyśmy jak to zawsze miałyśmy w zwyczaju. Zaraz dostawaliśmy komentarze od chłopaków, ze jak to możliwe, ze jesteśmy same bez nich. Tylko się z tego głośno śmiałyśmy i wrzucałyśmy więcej zdjęć, a także filmików. 

&&&


babski wieczór

piątek, 13 września 2019

20. Kocham córkę, jednak czasem mnie ogranicza.

Za oknem lało jak z cebra, i zdecydowanie myślami byłam już w mieszkaniu mojego kuzyna niż we własnym biurze. Od rana miałam kiepski humor, nic mi nie wychodziło. Najpierw wylałam na siebie kawę i musiałam się przebrać, przez co spóźniłam się na spotkanie. A do tego dowiedziałam się, że nie dostarczą mi na czas materiałów, które potrzebowałam w przyszłym tygodniu. Przez to siedziałam i przekopywałam internet w poszukiwaniu produktów zastępczych. W biurze praktycznie nikogo już nie było, więc sama wyłączyłam laptopa i zbierałam swoje rzeczy. Jakimś cudem, udało mi się dobiec do samochodu i nie zmoknąć na tyle, aby zaraz zmieniać buty i kurtkę. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu więc tylko westchnęłam, zobaczyłam ze to Pedro, więc tylko machnęłam ręką i pojechałam w stronę Vigo. Zaparkowałam na wolnym miejscu i z uśmiechem weszłam do mieszkania swojego kuzyna, w którym o dziwo jeszcze nikogo nie było.

- Nie martw się, jeszcze się zejdą. – zaśmiał się Ignacio
- To poproszę herbatkę. – uśmiechnęłam się wyciągając telefon i napisałam wiadomość do Pedro: „Dojechałam cała i zdrowa. I nawet nie zmokłam tak jak rano. Podziwiam cię za to, że grasz na boisku w taką pogodę.”
- Herbatka dla pani i pozdrów go.

Zaśmiałam się jedynie i jeszcze przeczytałam od niego wiadomość. Życzył mi udanego weekendu więc tylko wrzuciłam go do swojej torby. Teraz miałam wolne i tego było mi trzeba. przez cały weekend odpoczywałam i delektowałam się świetnym towarzystwem. Wracałam właśnie do domu i słuchałam radia gdzie akurat leciał mecz. Nigdy nie myślałam, że będę w drodze słuchać akurat relacji. Usłyszałam, że jest gol i uśmiechnęłam się szeroko jak komentator powiedział, że to Pedro był zdobywcą gola. Tego się nie spodziewałam. Jak tylko dojechałam do mieszkania, od razu napisałam mu wiadomość i pogratulowałam.
Po miłym weekendzie ciężko jest wrócić do codzienności. Od nowa siedziałam w biurze i zastanawiałam się jak to się dzieje, że mam aż tyle biurowej roboty. Usłyszałam telefon służbowy więc od razu za niego złapałam.

- Ana Dominguez, słucham?
- Dzień dobry. Dzwonię z pytaniem, czy byłaby Pani zainteresowana zorganizowaniem ślubu w stylu boho na potrzeby sesji zdjęciowej? Moi klienci wzięli ślub latem w innym państwie i nie mają zdjęć, a bardzo im się taka sesja marzy. W dodatku obejrzałem Pani zdjęcia z innych takich ślubów i byłbym bardzo zainteresowany zatrudnieniem Pani.
- A o jakim terminie mowa?
- Chodzi mi o weekend. Cały weekend. Jakby Pani podała mi email, to mógłbym wszystko podesłać. Cały plan i moje portfolio.
- Dobrze. w takim razie mój email jest na stronie, można wszystko podesłać i po przejrzeniu dam znać.
- Dobrze. W takim razie zaraz wszystko wyśle i będę czekać na wiadomość od Pani.

Nie powiem, ten telefon bardzo mnie zaintrygował. W dodatku termin był dosyć krótki, ale wszystko dałoby się zorganizować. Już w sumie czytając jego wiadomość notowałam co i jak, do tego zdjęcia robił magiczne. I byłam zdecydowana. Szybko mu napisałam wszystko co i jak. Uśmiechnęłam się, i przypomniałam sobie o jednym, ten weekend miałam spędzić z Pedro. Spojrzałam na zegarek i widząc godzinę, od razu wiedziałam, ze siedzi z córką. Wyciągnęłam się po prywatny telefon i wykręciłam numer do niego. Jeden sygnał, drugi, trzeci. I usłyszałam pisk na co się zaśmiałam.

- Co ty tam jej robisz?
- Kopiemy piłkę. – zaśmiał się – Może do nas dołączysz?
- Jestem jeszcze w pracy. – westchnęłam – I dzwonię też z tego powodu. Jak bardzo będziesz zły jak odwołam nasz weekend?
- Odwołasz? Praca?
- Owszem, dostałam ciekawe zlecenie dzisiaj. Coś nowego, ale ekscytującego. Wiem, że mieliśmy spędzić weekend razem, jednak…
- A co to za zlecenie?
- Spełnianie marzeń. Dostałam zlecenie aby przygotować zimowy ślub w stylu boho. Para, która nas zatrudniła, brała ślub latem w innym kraju i nie ma pamiątki w postaci zdjęć. Zadzwonił do mnie fotograf i podoba mu się to co robię i w taki o to sposób spędzimy dwa dni na zdjęciach. Chociaż wiem, że masz wolne….
- Spokojnie, jeśli to spełnianie marzeń. – zauważył – Chociaż nie będzie to trudne zadanie? Zimowy ślub?
- Nie będzie łatwo, ale dam radę. – uśmiechnęłam się – Kolejne wyzwanie. A od dawna nie planowałam ślubów, zwłaszcza w stylu boho. A pomysł fotografa jest całkiem ciekawy.
- No dobrze. Kochanie nie kop w róże babci. – westchnął na co się tylko cicho zaśmiałam – Muszę kończyć, czeka mnie teraz inne wyzwanie, jak wyprostować róże.

Pedro jedynie się wyłączył i nie powiem, ale lekko mnie to ruszyło. Od razu wyczułam, że nie jest zadowolony z mojego telefonu, a już tym bardziej z tego co powiedziałam. I przez to nie czułam się dobrze. Skupiłam się jednak na ślubie, szukałam inspiracji cały czas i w taki o to sposób miałam cały folder i latałam jak głupia po mieście, aby wszystko przygotować. W piątek wszystko przygotowywałam i w taki o to sposób w sobotni poranek wszystko było gotowe i spotkaliśmy się całą ekipą. Przez cały dzień świetnie się bawiłam i wrzucałam zdjęcia na swoje konto.  Miałam nadzieję, że zdjęcia wyjdą idealnie, zwłaszcza, że chwalili wystrój co mnie bardzo cieszyło. Wrzuciłam ostatnie zdjęcie mówiące o tym, że właśnie zakończyłam pracę, i zobaczyłam, że nawet Pedro to polubił. W poniedziałek i tak musiałam od rana być w biurze i planowałam wszystkie inne imprezy. I usłyszałam swój telefon, Pedro zapraszał mnie na lunch więc od razu się zgodziłam. Napisał mi, że po mnie wpadnie, więc na niego czekałam. Puścił mi sygnał, więc zeszłam do niego w podskokach i o dziwo pojechał na plażę. Jak się okazało miał już wszystko ze sobą więc tylko złapałam za swój pojemnik i zamruczałam na sam widok.

- Czyli dobrze wybrałem? – uśmiechnął się do mnie Pedro co odwzajemniłam – Pewnie myślałaś, że pojedziemy gdzieś do knajpy?
- Owszem, jednak to mi się podoba. – odsunęłam fotel, ściągając buty i zarazem siadając po turecku – Ale jak minął weekend?
- Pojechałem z Galą na basen i w sumie cały weekend spędziłem z rodziną. Miło było tak odpocząć. Ale za to ty spisałaś się na medal. Wystrój był świetny.
- A dziękuje. – uśmiechnęłam się szeroko – Lubię robić dekorację ślubne. Latem mam pełno takich zleceń, wiadomo zimą nie każdy chce brać ślub.
- Zwłaszcza w tym rejonie, jest zimno na takie imprezy.
- Nie gniewasz się chyba za to, że wybrałam zlecenie? Wiem, że musiałeś zmieniać plany. Do tego to był jedyny wolny weekend.
- Daj spokój. Nie jestem dzieckiem. – uśmiechnął się – W końcu spędzasz ze mną lunch. W paskudny poniedziałkowy dzień. – a ja od razu zapytałam czy się coś wydarzyło – Zderzyłem się dzisiaj na treningu i trochę mnie bark boli. – westchnął na co od razu zapytałam który – Prawy. Wpadłem na kumpla z dużą prędkością.
- Moje biedactwo. – od razu go delikatnie pogłaskałam po barku – Pewnie i tak jedziesz na drugi trening?
- Owszem, odstawię cię do pracy i jadę pokopać. Chociaż przyda się małe znieczulenie. – puścił mi oczko na co się zaśmiałam i tylko skradłam mu całusa na co zamruczał
- Ok, jest mi trochę nie wygodnie na takie zabawy. – zauważyłam na co się zaśmiał – Chociaż może wpadnę wieczorem, aby skraść całusa na dobranoc?
- Zapraszam.

Widziałam tylko jego szeroki uśmiech co odwzajemniłam. Pedro spakował nasze pojemniki do torby i wysiadł tylko wyrzucając je do śmietnika i zaraz wrócił do  mnie, ruszył do mojego biura i o dziwo znalazł całkiem dobry skrót. Wysiadłam zaraz i tylko nachyliłam się do okna z jego strony i skradłam mu kolejnego całusa. Wróciłam do pracy i było zdecydowanie lepiej. Zresztą wieczorem zamiast do domu, pojechałam do Pedro, który przywitał mnie z uśmiechem co odwzajemniłam. Jak się okazało Gala już spała, zmęczył ją na tyle aby nam nie przeszkadzała. Chociaż chciałam się z nim podroczyć i zapytałam w czym ma nam przeszkadzać. Pedro jedynie na mnie spojrzał, więc się cicho zaśmiałam i zaraz znalazłam w jego sypialni. Starałam się wyrównać oddech, jednak nie było to łatwe zadanie. Spojrzałam na Pedro i od razu w oczy rzucił mi się siniak na barku, tylko odwróciłam się do niego bokiem i go pocałowałam w to miejsce na co syknął tylko. Szepnęłam tylko, że sport to zdrowie. Mruknął tylko, że to nie tylko sport, na co się cicho zaśmiałam wtulając z niego. Poczułam jak całuje mnie po karku na co zamruczałam i odchyliłam głowę ułatwiając mu dostęp.

- Tęskniłem za tobą. – szepnął mi do ucha na co się uśmiechnęłam – Chociaż pewnie nie powinienem ci tego mówić. Kiedy oboje jesteśmy nadzy.
- Możesz mi mówić co chcesz. Zwłaszcza to… - szepnęłam – Bo ja też za Panem tęskniłam. A wiem, że to było w planie na weekend.
- Właściwie to… - zmieszał się czym mnie zdziwił – Planowałem weekend poza domem. Wynająć pokój, w małym hotelu. W Porto. Gala miała przenocować u dziadka.
- Wiesz, że nie musisz jej podrzucać komuś, aby spędzić czas ze mną.
- Wiem, co mnie cieszy. Jednak… chciałem się też poczuć jak ktoś w nowym, młodym związku. Zabrać moją dziewczynę na weekend, spędzić z nią każdą chwilę. Kocham córkę, jednak czasem mnie ogranicza. – szepnął – Wiem, że nie powinienem tak mówić.

- Pedro, ale ja to rozumiem. Miałeś w końcu żyć z Marią wieczność. – pogłaskałam go po policzku – Ciężko jest wrócić do randkowania z przeszłością. I wiem, że taki weekend jeszcze przed nami. Porto to śliczne miasto i zamierzam je odwiedzić z moim chłopakiem. Który mam nadzieję, że zaraz mi pokaże jak bardzo za mną tęsknił. 

wtorek, 10 września 2019

19. Matko jak tak nas żegnasz to znak, że musisz wpaść na weekend.

Musiałam przyznać, że dzielenie swojego planu dnia, na pracę biurową, pracę twórczą, oraz spotkania z chłopakiem i jego córką dawało mi po woli w kość. Z Pedro widziałam się praktycznie co drugi wieczór, albo co drugie popołudnie, kiedy jedliśmy wspólnie lunch. Oczywiście nic nikomu nie mówiłam o tym, ze jestem w związku, jednak moja rodzina i tak podejrzewała, że jest coś na rzeczy. Robili zdecydowanie dziwne podchody co do tego tematu. Była kolejna środa, i nie miałam ochoty wstawać dzisiaj z łóżka. Usłyszałam jednak swój telefon, więc od razu za niego złapałam i uśmiechnęłam na widok zdjęcia Pedro. Przeczytałam wiadomość od niego i tylko głośno jęknęłam, z jednej strony miło, że zadał pytanie odnośnie wizyty mojego kuzynostwa, a z drugiej strony… jeszcze mi ważnego meczu brakowało. Nawet nie musiałam czekać ani sekundy dłużej, zaraz telefon zaczął dzwonić, i zobaczyłam zdjęcie Ignacio.

- Witam kuzyneczkę. Jak tam w wielkim świecie?
- Bardzo dobrze. Pracowicie i jeszcze raz pracowicie. – zauważyłam przeciągając się
- Tak pracowicie, że jesteś jeszcze w łóżku? No chyba, ze przeszkadzam?!
- Jestem w łóżeczku i jestem sama. Chociaż wiem z czym dzwonisz. – a on zapytał Pedro – Owszem, wyobraź sobie, że się zapytał czy przyjeżdżacie.
- Widzisz, nawet on nas dobrze zna. – zaśmiał się – Czyli rozumiem, ze te twoje zdjęcia robi właśnie ten przystojniak? – a ja się tylko zaśmiałam – Tak czułem, ale milczałem. Więc pewnie pytał czy go zaprosimy, i powiem ci, że tak!
- No nie wiem, to zależy od tego kto się będzie wieczorem zajmować Galą.
- Zawsze możecie z nią przyjść. Jesteśmy w końcu rodzinni. – zauważył na co się lekko uśmiechnęłam – I powiem ci jeszcze jedno, bilety już mamy zakupione. Dla ciebie również. Do ciebie teraz należy zaproszenie swojego kochasia. A teraz uciekam, zaraz spóźnię się do pracy.

Tylko się zaśmiałam, i pożegnałam z nim. Sama musiałam wstać, więc to zrobiłam. Najpierw szybki prysznic, wyszykowałam się i z kubkiem kawy wsiadłam do samochodu. Najpierw – miałam spotkanie w biurze, więc tam pojechałam. Chociaż stojąc na światłach złapałam za telefon i wystukałam szybkiego sms’a do Pedro z pytaniem czy ma ochotę po meczu na kolacje w towarzystwie mojego kuzynostwa. Oczywiście Gala też jest zaproszona. Zaraz miałam zielone, więc rzuciłam telefon na siedzenie obok i pojechałam przed siebie. Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc i z uśmiechem weszłam do biura. Najpierw spotkania, później praca biurowa, aż w końcu mogłam zjeść lunch. Złapałam za swój telefon i uśmiechnęłam się na wiadomość od Pedro. Napisał mi, że z miłą chęcią skorzysta z zaproszenia, ale bez małej. Jak się okazało, już zaklepał sobie darmową opiekunkę na ten wieczór. Zresztą dzisiaj też zaprosił mnie na kolacje do siebie, i patrząc na swoją kanapkę od razu się zgodziłam. W taki o to sposób czas leciał mi zdecydowanie szybciej. Po pracy od razu pojechałam do mieszkania Pedro i jak tylko przekroczyłam próg od razu złapałam Galę, która chyba chciała uciec tatusiowi. Na szczęście fazę na bicie miała za sobą. Przez ostatni czas cały czas się śmiała i tuliła. Wzięłam ją na ręce i poszłam do kuchni.

- Aj dobrze, że potrafisz ją złapać. – zaśmiał się Pedro dając mi całusa – Odwróciłem się tylko na chwilę, aby odlać makaron a tej już nie ma.
- Ktoś musiał przywitać gościa. – uśmiechnęłam się poprawiając jej koszulkę – I jak apetycznie pachnie. – zamruczałam
- Miałem dzisiaj trochę więcej czasu, więc kucharzyłem. Chociaż powinienem nakarmić córkę. – westchnął i zaraz doskoczył do patelni
- Zajmę się tym. – od razu zauważyłam i otworzyłam szafkę – Co dzisiaj zjemy? Ostatnio była dynia więc może szpinak?

Przygotowałam posiłek dla niej, więc usiadłam z nią przy stole i karmiłam. Co chwilę zerkając na Pedro, który kończył naszą kolację. Posprzątałam po kolacji Gali i zaraz miałam swój talerz przed sobą na co się uśmiechnęłam do chłopaka. Po kolacji, poszedł wykąpać córkę, więc sama ogarnęłam kuchnię i przypatrywałam się im zabawom w łazience. Gala leżała już u siebie w łóżku więc tylko zaśmiałam się kiedy Pedro od razu mnie przytulił i skradł całusa.

- Więc teraz dorośli mogą porozmawiać. Mówisz, że mamy wyjście i zapewne mam zachowywać się jak kumpel?
- Dlaczego? – zdziwiona na niego spojrzałam i widząc jego minę od razu wiedziałam o co chodzi – Daj spokój, i tak już wszyscy wiedzą, że się z kimś spotykam. – machnęłam ręką
- I jak zareagowali?
- Jeszcze nie wiem. Zobaczymy to na kolacji. – zaśmiałam się – Mam nadzieję, że nie oszaleją. I proszę ładnie grać, wiesz jak to ze mną jestem. – puściłam mu oczko
- Postaram się ładnie grać. Masz ochotę na jakiś film?

Nawet nie musiał pytać. Od razu rozłożyliśmy się na kanapie i po raz kolejny relaksowałam się w jego ramionach, na jego kanapie. Niestety jutro czekał na mnie kolejny pracowity dzień, stąd też pożegnałam się po seansie i pojechałam do siebie. Mimo tego, że moje dni wyglądały tak samo to z uśmiechem zjawiłam się na stadionie i przywitałam ze wszystkimi. Na szczęście podrzucili mi wcześniej bilet, więc nie musieli na mnie czekać. Oczywiście każdy już wiedział, że spotykam się z Pedro, ale o dziwo nikt nic nie komentował. Z uśmiechem kibicowałam Deportivo, i nawet udało im się wygrać. Pedro ładnie asystował przy golu i musiałam przyznać, że uwielbiałam ten moment kiedy piłkarze cieszyli się jak dzieci. Umówiliśmy się, że spotkamy się w knajpce więc od razu swoje kroki tam skierowaliśmy. Nawet nie czekaliśmy na piłkarza, po prostu wszystko zamówiliśmy. I tak było sporo osób, więc trzeba było trochę czekać na tak duże zamówienie, ale to akurat nam nie przeszkadzało. Po pół godzinie do knajpki wszedł Pedro i od razu do nas podszedł z uśmiechem i przywitał się z każdym siadając obok mnie.

- Coś mnie ominęło?
- Przystawki? – zaśmiał się Ignacio – Ana niestety była bardzo głodna.
- Oj tam. – zaśmiałam się – I ładnie grałeś, chociaż byłeś o krok od zdobycia gola. – wystawiłam mu język
- No, no co to za czasy nastały. Nasza kuzynka zaczyna znać się na piłce nożnej. – zauważyła Elena ze śmiechem – Chociaż ma rację.

Wszyscy się tylko zaśmiali i tak jak zawsze zaczęli rozmawiać w grupkach. Przy pysznym posiłku towarzystwo się rozkręciło i niestety musiałam się z nimi pożegnać. Stałam smutno pod ich samochodem i wszystkich mocno ściskałam.

- Matko jak tak nas żegnasz to znak, że musisz wpaść na weekend. – zaśmiał się Nacho – Chociaż ja z wami nie mogę pić.
- I zaufaj mi, że lepiej na tym wychodzisz. – zaśmiała się Elena – Ale uciekamy. Wy jesteście na miejscu a my mamy kawałek drogi. – wszyscy wsiedli więc tylko im pomachałam
- Mają rację, powinnaś do nich pojechać na weekend. Przyda ci się taki odpoczynek. – usłyszałam przy sobie na co się uśmiechnęłam – Pewnie już pakujesz się w myślach?
- Oczywiście. W następny weekend grasz na wyjeździe więc sobie pojadę do rodzinki. Ale jesteś samochodem?
- Oczywiście. I odwiozę cię. – puścił mi oczko obejmując ramieniem
- Tylko odwieziesz? – a on się jedynie uśmiechnął


Skierowaliśmy się w stronę jego samochodu i zaraz jechaliśmy w kierunku mojego mieszkania. Zapaliłam tylko światła i zaraz poszłam pod prysznic, i tylko się uśmiechnęłam szeroko kiedy zobaczyłam pościelone łóżko. Postawiłam szklanki z wodą na stoliku obok i zaraz zakopałam się pod kołdrę, gdzie od razu przytulił mnie Pedro. Szepnął tylko dobranoc, na co zamruczałam i tego właśnie było mi trzeba.