Pedro nie odzywał się do mnie od tygodnia i zastanawiałam
się czy czasem nie odpuścił sobie, albo czy się coś nie stało. Jednak
najlepszym dla mnie sposobem na to, aby o tym nie myśleć była praca – dawałam z
siebie o wiele więcej niż normalnie i w jakimś stopniu zapominałam. Stałam
właśnie na drabinie i starałam się zawiesić napis, kiedy usłyszałam swój
telefon. Od razu zbiegłam z drabiny i za niego złapałam. Zmieniłam Pedro
dzwonek, aby wiedzieć kiedy to właśnie on dzwoni. Wzięłam dwa oddechy, aż w
końcu odebrałam.
- Halo?
- Hej, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Nie, nie. w sumie jestem w trakcie ustawiania dekoracji,
ale zawsze mogę zrobić sobie krótką przerwę. – zauważyłam
- A miałabyś wolny wieczór? Udało mi się załatwić dzisiaj
opiekunkę na wieczór. – a ja od razu rzuciłam, że mam wolne – W takim razie
jesteśmy umówieni. Przyjadę po ciebie o ósmej co ty na to?
- Będę czekać.
O dziwo Pedro zaraz się wyłączył i nie powiem, trochę mnie
tym przestraszył. I w sumie bałam się najgorszego, dlatego kiedy podjechał pod
mój blok o ósmej byłam lekko poddenerwowana. Zresztą myślałam, ze pojedziemy do
jakiejś restauracji, a jak się okazało kupił jedzenie po drodze, i pojechaliśmy
na plażę. W sumie na dworze trochę wiało, więc siedzieliśmy w aucie przy włączonym
ogrzewaniu.
- Po pierwsze przepraszam, ze cię wtedy pocałowałem. Nie
powinniśmy,
- W takim razie zapomnijmy o tym. Zachowujmy się tak jakby
nic się nie wydarzyło. – na co pokiwał głową, że się zgadza – Jak tam w
Madrycie?
- Gorzej się chyba nie dało. – tylko się mu przyjrzałam na
co westchnął – Rozumiem, stracili córkę, a to święta rodzinne. Jednak nie tylko
im jest ciężko. Cała moja rodzina mówi mi, abym poszedł na przód, a będąc tam
miałem wrażenie jakbym stanął w miejscu. Wyobraź sobie, ulokowali mnie w jej
pokoju i czułem się cholernie źle.
- Dlaczego? W końcu spałeś tam wielokrotnie.
- Ponieważ wszędzie były jej rzeczy. – przetarł twarz –
Zdjęcia, jej ostatnie prace, wszystko. Poczułem się dziwnie, mam nowe życie,
tutaj w domu. A tam czas się zatrzymał. W dodatku czułem się oceniany, i
podsłuchując rozmowę teściów dowiedziałem się kilku rzeczy na swój temat.
Dowiedziałem się, że sam nie umiem do końca zająć się córką, że odejście Marii
jest mi na rękę.
- Jak to jest ci na rękę?
- Zauważyli, że nie mam obrączki na palcu. I ponoć jestem
zbyt radosny, odczytując wiadomości. Owszem rozumiem ich, mi też nie było łatwo
rozstać się ze wszystkim. – westchnął – Owszem nie mam obrączki, ale była to
najtrudniejsza decyzja do podjęcia. Nie powinienem pewnie ci tego mówić… -
zaśmiał się, ale tylko złapałam go za dłoń – Jak nic pomyślisz, że jestem
popieprzony.
- Myślę, że długo czekałeś aby się wygadać. A święta w
Madrycie wprowadziły cię w dość specyficzny humor. Twoje życzenia były bardzo
krótkie, i zamilkłeś. Owszem zaprosiłeś mnie na wieczór filmowy jednak cały
czas główne skrzypce grała Gala. I nie słuchaj ich, wychowujesz ją świetnie, a
jesteś sam.
- Ściągnąłem obrączkę w dniu jak się wprowadziłem do
mieszkania. Mój tato zawsze mi powtarza, że nie mogę się poddać, że muszę iść
na przód. Zresztą Maria by tego chciała. Prawda jest taka, że nie pamiętam
pogrzebu, ani dni przed i po. To cud, ze wróciłem do piłki, że mnie Deportivo
chciało. Może też dlatego nie chciałem jechać do Madrytu. – a ja zauważyłam, że
nie może też im odbierać spotkań z wnuczką – Wiem o tym, jednak nie jest mi
łatwo.
- I całkowicie cię rozumiem, może i podniosłeś się, masz na
ustach uśmiech. Jednak straciłeś kogoś ważnego, a to uczucie jest do dupy i
potrzebujemy czasu, aby się ze wszystkim uporać. I nie tylko z własnymi
uczuciami, ale także z otoczeniem. Twój tato mówi ci, abyś się nie poddawał, i
to jest zrozumiałe, troszczy się o swoje dziecko i o wnuczkę.
- I wie co mówi, sam stracił żonę. – i chyba widział moje
zdziwienie – Moja mama zmarła kilka lat temu na raka. Został z trójką dzieci,
nastolatkami. Nie było to łatwe, ja mieszkałem w Madrycie, mój starszy brat
wiadomo miał już swoje życie, a siostra zaczynała dojrzewać. To dopiero miał
Sajgon. Kiedy zdobywam gole, dedykuje je właśnie mamie. Widzisz kiedy
dowiedziałem się, ze zachorowała. Chciałem to wszystko rzucić i wrócić do domu,
do niej. A ona mi na to nie pozwoliła.
- Dobrze wiedziała, że to twoja odskocznia. Czasem się nam
wydaje, że nikt nas nie rozumie, a jednak.
- Więc jak to było z tobą? – i po raz kolejny spojrzałam na
niego zdziwiona – Który złamał ci serce?
- Nikt, raczej ja złamałam serce. – westchnęłam patrząc
przed siebie – W szkole był taki jeden chłopak. Moja pierwsza i prawdziwa
miłość. Razem spędzaliśmy każdą wolną chwilę, nasze rodziny spotykały się na
kolacje, aż w końcu planowaliśmy naszą przyszłość. Miały być studia, ślub,
dzieci.
- Więc co takiego się zmieniło, że jesteś tutaj dalej panną?
- Postanowił wyjechać. Nie powiedział mi jednego, że jego plany
związane są z wyjazdem. Zawsze chciałam zostać tutaj, to moje miejsce na ziemi.
A on uważał inaczej, chciał się wyrwać, poznać inne życie. I w końcu to zrobił,
a ja zostałam tutaj sama. Złamałam jemu serce, złamałam sobie serce. To był
bardzo poważny związek, który zdarza się chyba raz w życiu.
- Nie wierzysz, że się jeszcze zakochasz?
- Wierzę, jestem romantyczką. – zaśmiałam się – I cieszę
się, ze mi o tym wszystkim powiedziałeś. Ale komu podrzuciłeś córkę?
- Z Jose, w sumie to do tej pory nie powiedziałem mu o nas.
I pewnie będę musiał za niedługo wracać. Nie chcą zostawać z Galą zbyt długo. –
a ja zauważyłam, że to raczej ona nie chce – Dokładnie, a Jose się
podporządkowuje. W sumie ostatnio
zarzucił mi, że podrzucam im córkę, aby spotkać się z kimś nowym. I chyba mam
opinię lowelasa.
- Więc dlaczego za każdym razem podrzucać ją komuś, aby
wyjść ze mną? Lubię Galę, więc możesz ją kiedyś zabrać. – a on rzucił, że może
dlatego że ona będzie grała główne skrzypce – Jesteś o nią zazdrosny? – zaśmiałam
się głośno
- Czasem, ale w sumie cieszy mnie to. Przyznam się szczerze,
że kiedy wyszłaś, raczej obstawiałem, że to było nasze ostatnie spotkanie.
- Cóż zastanawiałam się nad tym, okłamałeś mnie. Jednak mam kogoś kto potrafi mnie uspokoić i wytłumaczyć wszystko. i w sumie dostałeś
zaproszenie na kolację, oczywiście nie musisz się zgadzać.
- Kolacja z tobą? – a ja rzuciłam, ze również z moim
kuzynostwem – Chcesz mnie przedstawić rodzinie?
- Raczej oni chcą cię poznać i podziękować za bilety. Ale
jeśli nie chcesz, to nie…
- Z miłą chęcią przyjdę. Po meczu tak? – a ja pokiwałam
głową, że tak – Czyli muszę się wystroić, aby spodobać się twoim kuzynkom. –
puścił mi oczko na co przewróciłam oczami – Wracamy?
- Wracamy, chociaż lubię to miejsce. – westchnęłam – I
napiszę ci kiedy, i możesz wziąć ze sobą Galę.
Pedro jedynie się do mnie uśmiechnął i wróciliśmy do miasta,
a w dodatku podrzucił mnie pod mój blok więc poszłam do siebie i napisałam
tylko wiadomość do mojego kuzyna, aby przyszykował się, że na kolacji będzie
Pedro, jednak wszyscy mają siedzieć cicho bo między nami nic nie ma, dalej
jesteśmy singlami. Tylko mi napisał, że jestem głupia ale musiałam mu przyznać
rację.
&&&
Miałem mętlik w głowie. Z jednej strony miałem nadzieję, że
kiedy przeproszę Anę za pocałunek to powie, ze nic nie szkodzi i w sumie znowu
poczuje jej usta na swoich, a nie abym zapomniał o tym. w tym momencie byłem w
czarnej dziurze. Podobała mi się, i nie mogłem temu zaprzeczyć. Jechałem
właśnie do swojego rodzinnego domu odebrać Galę. Tyle tylko, że kiedy
zobaczyłem swoją siostrę byłem zdziwiony i to nie mało. W końcu powinna być w
Madrycie a nie tutaj. Przywitałem się z reszta domowników i w sumie zostałem
tam na obiad. i postanowiłem wracać do siebie, jednak moja siostra poprosiła o
podwózkę, chociaż dobrze wiedziałem, że chce po prostu ze mną o czymś
porozmawiać, ale na osobności.
- Mów.
- Widziałam się z jej bratem. – a ja tylko westchnąłem –
Zresztą babcia też mówiła co nie co. Jest ktoś prawda?
- Nie, jestem singlem.
- Pedro daj spokój. Nie jesteś, cały czas siedzisz w
telefonie, to ona prawda? Ta dziewczyna z przyjęcia.
- To moja znajoma, i dlaczego akurat to cię interesuje? Po
to przyjechałaś do domu? Aby mi zrobić kazanie, że zamierzam ułożyć sobie tutaj
życie?
- Owszem, ona nie jest ciebie warta. I nie pasuje do ciebie,
powinieneś odczekać rok żałoby aby zacząć się spotykać z jakąkolwiek
dziewczyną, a nie pierwszą lepszą. I nie zaprzeczaj, przyjechałeś tutaj i nagle
poznajesz dziewczynę i zapominasz.
- Maria, nie masz prawa tego mówić. Zresztą Ana nie jest
pierwszą lepszą. I wierz mi, nie da się zapomnieć niczego, nawet jeśli bardzo
bym chciał. Rozumiem, że się o mnie martwisz, a Maria była twoją przyjaciółką,
jednak musimy iść na przód. Ojciec sam ci to powie.
- Gówno prawda, on jakoś do tej pory nie znalazł sobie
nikogo.
- Ale ja nie jestem nim i czy ci się to podoba czy nie, nie
zamierzam do końca życia być sam. To moje życie, i zamierzam przeżyć je tak jak
chce. Straciłem żonę, a ty przyjaciółkę jednak moje serce nadal bije. Chcę
cieszyć się życiem dla córki, i jeśli akurat znajdzie się w nim miejsce dla
innej kobiety, to dlaczego mam odpuścić? Poznałem świetną dziewczynę, i nie waż
mi się mówić, że nie jest ona dla mnie. Nie znasz jej, a oceniasz. Więc
przestań chrzanić i zajmij się sobą. Tu wysiadasz? – zaparkowałem na wolnym
miejscu na co na mnie spojrzała zdziwiona – Prawda?
Wiedziałem, że chce coś powiedzieć, ale jedynie otworzyłem
jej drzwi, więc zdziwiona wysiadła. Zatrzasnąłem za nią drzwi i ruszyłem do
domu, chociaż byłem wściekły jak nigdy. jakimś cudem dojechałem i siedząc w
pokoju małej po raz pierwszy poczułem jak się łamię. Z moich oczu popłynęły łzy
i nie wiedziałem co mam zrobić. Miałem dość.
&&&
Dzisiaj odbył się mecz, na którym obowiązkowo się znaleźliśmy,
ale już wcześniej opowiedziałam mojemu kuzynostwu, ze mają niczego nie
komentować. Mają być normalni, bo co jak co ale Pedro to zwykły chłopak a nie
gwiazda w którą mają się wpatrywać jakby w życiu człowieka nie widzieli. No i
poprosiłam, aby w drodze wyjaśnili wszystko Nacho, wiadomo to dziecko. W
dodatku Pedro nie grał w dzisiejszym meczu i tego nie rozumiałam, bałam się
trochę, że ma jakąś kontuzje, ale z
drugiej strony napisał mi, że kolacja dalej aktualna, jeśli oczywiście dalej
jest na nią zaproszony. Miałam już mu odpisać, że plany się zmieniły, ale nie
pozwolili mi na to. O dziwo Elena zabrała mi telefon i mu napisała w moim
imieniu, że owszem dalej aktualne i również napisała miejsce. I nie chciała mi
oddać telefonu. W sumie po zremisowanym meczu, bez żadnych goli pojechaliśmy do
restauracji, gdzie oczywiście mieliśmy zarezerwowane stoliki i w sumie
siedzieliśmy z menu, chociaż dobrze wiedzieliśmy co chcemy zamówić, ale woleli
poczekać na Pedro. Zobaczyłam go w restauracji i zaraz do nas podszedł więc
zabrałam swoją torbę z krzesła i zaraz obok mnie usiadł. I raczej obstawiałam,
że to Nacho zwariuje na jego widok, a było inaczej! Tylko przewróciłam oczami i
wyratował mnie właśnie najmłodszy kuzyn.
- Możemy już zamówić? – jęknął na co ocknęła się reszta
- Przepraszam cię za nich. – szepnęłam na co się zaśmiał – W
sumie my już wiemy co chcemy.
- W takim razie zamówię to samo co wy. I dzięki za
zaproszenie, chociaż wiem że macie swoją tradycję.
- Mogę przyjąć już zamówienie? – a Adam na szczęście zamówił
dla nas to co zawsze oraz picie
- Ale dlaczego dzisiaj nie grałeś? Kontuzja? – zapytała
Maria
- No tak, może najpierw was przedstawię. – westchnęłam –
Pedro poznaj moje kuzynostwo. Adam, Elena, Ignacio, Nacho, Maria. – mówiłam po
kolei wskazując na nich – No i ja.
- Miło mi, i nie grałem bo taka była decyzja trenera, mam
się całkiem dobrze.
Oczywiście przez cały czas rozmawialiśmy i w sumie to
panowie zagadywali Pedro na co mi pozostało jedynie delektować się jedzeniem i
plotkowaniem z dziewczynami, chociaż miło było, że się tak dobrze ze sobą
dogadują i o dziwo nie rozmawiali na temat piłki nożnej, tylko o wszystkim. Co
mnie bardzo cieszyło. Tyle tylko, że miałam jakieś wrażenie, że coś jest nie
tak z Pedro. Był trochę wycofany. W sumie kolacja została zjedzona, a reszta
musiała zbierać się do siebie. Najpierw planowałam pożegnać się z Pedro, a
później z resztą kuzynostwa, ale oboje poszliśmy ich odprowadzić do aut, gdzie
pożegnałam każdego z osobna.
- Dobra partia. – szepnęła mi Maria na co się zaśmiałam, a
Ignacio za to szepnął mi – Pogadaj z nim. – oczywiście wsiedli wszyscy do aut i
odjechali na co uśmiechnęłam się do Pedro
- Odwieźć cię?
- Byłabym wdzięczna. I mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś.
- Tak, są bardzo fajni.
- Wszystko gra? – stanęłam przed nim na co tylko westchnął –
Tak myślałam, chcesz pogadać?
- Pokłóciłem się z siostrą, to wszystko. – rzucił – Z jednej
strony chyba ma rację i dlatego nie jest dobrze. nigdy się nie kłóciłem z
rodzeństwem aż tak.
- W takim razie zadzwoń do niej i przeproś. Jeśli cię to tak
bardzo męczy, to nie ma sensu dalej się gniewać, bo w końcu to twoja
siostrzyczka. A teraz możemy wrócić do auta? Nie żebym marzła. – zauważyłam na
co się zaśmiał i zaraz mnie przytulił – Tak też możesz mnie ogrzewać. I powiem
ci, że miło było dzisiaj, chociaż przepraszam cię za tych wariatów, raczej
pouczyłam Nacho że ma zachowywać się normalnie, ale to on właśnie był tym
normalnym. – zaśmiałam się
- Nic nie szkodzi. Miło spędziłem czas, zresztą jak zawsze w
twoim towarzystwie. No i ty poznałaś moich bliskich, więc miło, że ja poznałem
twoich.
- Nie poznałeś moich rodziców i dziadków, więc w sumie to
się nie liczy. – wystawiłam mu język na co spytał czy planuje takie spotkanie –
Myślę, że pewnego dnia i tak ich poznasz. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu,
jesteś zaraz po Laurze, z którą pracuje. A teraz odwieziesz taką uroczą damę
jak ja do domu, i zadzwonisz do swojej księżniczki i przeprosisz za bycie
dupkiem.
- Raczej to ona była dupkiem. – westchnął
- W takim razie porozmawiaj z nią. Mogę wiedzieć o co
poszło?
- Wtrąca się w moje życie. – a ja zauważyłam, ze to normalne
– To nie jest normalne. Ja nie wtrącam się w jej życie, ani w to z kim się
spotyka. A ona jest młodsza i prawi mi kazania, a tak się nie powinna
zachowywać.
- Prawi kazania bo pewnie się o ciebie martwi. – pogłaskałam
go po policzku – Schowaj dumę do kieszeni i do niej zadzwoń, przeproś i
wytłumacz na spokojnie co czujesz i co ci się nie podoba w jej zachowaniu.
Uwierz mi będzie dobrze. Musisz poukładać sobie wszystko w głowie, wtedy
będziesz lepszym graczem na boisku. I kto wie może zdobędziesz gola i
zadedykujesz go mi? – zaśmiałam się tak samo jak on – Chociaż ty już masz komu
dedykować gole.
- Następny zadedykuje tobie. I masz rację, muszę wszystko
załatwić bo inaczej zwariuje. Ona zachowała się źle, ale ja również byłem
dupkiem. Aż mnie przeraża to, że zaczynasz o mnie wiedzieć więcej.
- Po tobie po prostu widać jak coś jest nie tak. Jesteś
wycofany, więc jeśli masz ochotę z kimś porozmawiać to po prostu zadzwoń do
mnie. Zawsze wysłucham i zmyje głowę za darmo. – uśmiechnęłam się i w końcu
zobaczyłam jego uśmiech – A teraz powinniśmy iść, a nie stać tak wtuleni w
siebie na środku chodnika.
- A może jestem pieszczoch i lubię się tulić, a nie mam do
kogo, bo Gala jest akurat za mała i pieszczoch po mnie. – powiedział tuląc mnie
mocniej do siebie na co się jedynie zaśmiałam – Widzisz, tobie też się to
podoba.
Nic nie powiedziałam a jedynie się uśmiechałam szeroko.
Owszem podobało mi się to i miło było wtulić się w jego ramiona. Dałam mu tylko
buziaka w kark i od razu dostałam od niego szeroki uśmiech. Może faktycznie
powinnam w końcu się przełamać i dać mu szanse? Ale jednak w końcu Pedro objął
mnie jednym ramieniem i ruszyliśmy w stronę jego samochodu, którym dotarliśmy
pod mój blok. Szybko się z nim pożegnałam i uciekłam na górę, gdzie o dziwo na
moim telefonie widniało mnóstwo wiadomości od mojego kuzynostwa więc jedynie
się głośno zaśmiałam i zakopałam pod kołdrę, aby naładować akumulatory na
jutrzejszy dzień.
Rozumiem że rodzice Marii oraz siostra Pedro, której bratowa była przyjaciółką, nadal przeżywają jej utratę, jednak powinni odpuścić Pedro, bo on również stracił ukochaną żonę i bardzo szybko musiał stanąć na nogi dla córki. Są wobec niego niesprawiedliwi. Łatwo powiedzieć "poczekaj rok". Życie pisze własne scenariusze. Szansa na szczęście może pojawić się za miesiąc, pół roku, parę lat bądź wcale. Maria na pewno by chciała, aby Pedro ułożył sobie życie i nie rozmyślał o jej utracie codziennie. Na pewno najbliższym trudno wyobrazić sobie inną kobietę przy jego boku, ale to jego życie. Ma się skazać na samotność bo oni tak chcą? ^^ Strata Marii nie jest jego winą. Takim postępowaniem wcale mu nie pomagają, a wręcz dobijają. Dobrze, że przynajmniej może się wygadać Anie i zresetować przed pokonywaniem kolejnymi schodów w swoim życiu.
OdpowiedzUsuń