piątek, 30 sierpnia 2019

16. Straciłem żonę, a ty przyjaciółkę jednak moje serce nadal bije.

Pedro nie odzywał się do mnie od tygodnia i zastanawiałam się czy czasem nie odpuścił sobie, albo czy się coś nie stało. Jednak najlepszym dla mnie sposobem na to, aby o tym nie myśleć była praca – dawałam z siebie o wiele więcej niż normalnie i w jakimś stopniu zapominałam. Stałam właśnie na drabinie i starałam się zawiesić napis, kiedy usłyszałam swój telefon. Od razu zbiegłam z drabiny i za niego złapałam. Zmieniłam Pedro dzwonek, aby wiedzieć kiedy to właśnie on dzwoni. Wzięłam dwa oddechy, aż w końcu odebrałam.

- Halo?
- Hej, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Nie, nie. w sumie jestem w trakcie ustawiania dekoracji, ale zawsze mogę zrobić sobie krótką przerwę. – zauważyłam
- A miałabyś wolny wieczór? Udało mi się załatwić dzisiaj opiekunkę na wieczór. – a ja od razu rzuciłam, że mam wolne – W takim razie jesteśmy umówieni. Przyjadę po ciebie o ósmej co ty na to?
- Będę czekać.

O dziwo Pedro zaraz się wyłączył i nie powiem, trochę mnie tym przestraszył. I w sumie bałam się najgorszego, dlatego kiedy podjechał pod mój blok o ósmej byłam lekko poddenerwowana. Zresztą myślałam, ze pojedziemy do jakiejś restauracji, a jak się okazało kupił jedzenie po drodze, i pojechaliśmy na plażę. W sumie na dworze trochę wiało, więc siedzieliśmy w aucie przy włączonym ogrzewaniu. 

- Po pierwsze przepraszam, ze cię wtedy pocałowałem. Nie powinniśmy,
- W takim razie zapomnijmy o tym. Zachowujmy się tak jakby nic się nie wydarzyło. – na co pokiwał głową, że się zgadza – Jak tam w Madrycie?
- Gorzej się chyba nie dało. – tylko się mu przyjrzałam na co westchnął – Rozumiem, stracili córkę, a to święta rodzinne. Jednak nie tylko im jest ciężko. Cała moja rodzina mówi mi, abym poszedł na przód, a będąc tam miałem wrażenie jakbym stanął w miejscu. Wyobraź sobie, ulokowali mnie w jej pokoju i czułem się cholernie źle.
- Dlaczego? W końcu spałeś tam wielokrotnie.  
- Ponieważ wszędzie były jej rzeczy. – przetarł twarz – Zdjęcia, jej ostatnie prace, wszystko. Poczułem się dziwnie, mam nowe życie, tutaj w domu. A tam czas się zatrzymał. W dodatku czułem się oceniany, i podsłuchując rozmowę teściów dowiedziałem się kilku rzeczy na swój temat. Dowiedziałem się, że sam nie umiem do końca zająć się córką, że odejście Marii jest mi na rękę.
- Jak to jest ci na rękę?
- Zauważyli, że nie mam obrączki na palcu. I ponoć jestem zbyt radosny, odczytując wiadomości. Owszem rozumiem ich, mi też nie było łatwo rozstać się ze wszystkim. – westchnął – Owszem nie mam obrączki, ale była to najtrudniejsza decyzja do podjęcia. Nie powinienem pewnie ci tego mówić… - zaśmiał się, ale tylko złapałam go za dłoń – Jak nic pomyślisz, że jestem popieprzony.
- Myślę, że długo czekałeś aby się wygadać. A święta w Madrycie wprowadziły cię w dość specyficzny humor. Twoje życzenia były bardzo krótkie, i zamilkłeś. Owszem zaprosiłeś mnie na wieczór filmowy jednak cały czas główne skrzypce grała Gala. I nie słuchaj ich, wychowujesz ją świetnie, a jesteś sam.
- Ściągnąłem obrączkę w dniu jak się wprowadziłem do mieszkania. Mój tato zawsze mi powtarza, że nie mogę się poddać, że muszę iść na przód. Zresztą Maria by tego chciała. Prawda jest taka, że nie pamiętam pogrzebu, ani dni przed i po. To cud, ze wróciłem do piłki, że mnie Deportivo chciało. Może też dlatego nie chciałem jechać do Madrytu. – a ja zauważyłam, że nie może też im odbierać spotkań z wnuczką – Wiem o tym, jednak nie jest mi łatwo.
- I całkowicie cię rozumiem, może i podniosłeś się, masz na ustach uśmiech. Jednak straciłeś kogoś ważnego, a to uczucie jest do dupy i potrzebujemy czasu, aby się ze wszystkim uporać. I nie tylko z własnymi uczuciami, ale także z otoczeniem. Twój tato mówi ci, abyś się nie poddawał, i to jest zrozumiałe, troszczy się o swoje dziecko i o wnuczkę.
- I wie co mówi, sam stracił żonę. – i chyba widział moje zdziwienie – Moja mama zmarła kilka lat temu na raka. Został z trójką dzieci, nastolatkami. Nie było to łatwe, ja mieszkałem w Madrycie, mój starszy brat wiadomo miał już swoje życie, a siostra zaczynała dojrzewać. To dopiero miał Sajgon. Kiedy zdobywam gole, dedykuje je właśnie mamie. Widzisz kiedy dowiedziałem się, ze zachorowała. Chciałem to wszystko rzucić i wrócić do domu, do niej. A ona mi na to nie pozwoliła.
- Dobrze wiedziała, że to twoja odskocznia. Czasem się nam wydaje, że nikt nas nie rozumie, a jednak.
- Więc jak to było z tobą? – i po raz kolejny spojrzałam na niego zdziwiona – Który złamał ci serce?
- Nikt, raczej ja złamałam serce. – westchnęłam patrząc przed siebie – W szkole był taki jeden chłopak. Moja pierwsza i prawdziwa miłość. Razem spędzaliśmy każdą wolną chwilę, nasze rodziny spotykały się na kolacje, aż w końcu planowaliśmy naszą przyszłość. Miały być studia, ślub, dzieci.
- Więc co takiego się zmieniło, że jesteś tutaj dalej panną?
- Postanowił wyjechać. Nie powiedział mi jednego, że jego plany związane są z wyjazdem. Zawsze chciałam zostać tutaj, to moje miejsce na ziemi. A on uważał inaczej, chciał się wyrwać, poznać inne życie. I w końcu to zrobił, a ja zostałam tutaj sama. Złamałam jemu serce, złamałam sobie serce. To był bardzo poważny związek, który zdarza się chyba raz w życiu.
- Nie wierzysz, że się jeszcze zakochasz?
- Wierzę, jestem romantyczką. – zaśmiałam się – I cieszę się, ze mi o tym wszystkim powiedziałeś. Ale komu podrzuciłeś córkę?
- Z Jose, w sumie to do tej pory nie powiedziałem mu o nas. I pewnie będę musiał za niedługo wracać. Nie chcą zostawać z Galą zbyt długo. – a ja zauważyłam, że to raczej ona nie chce – Dokładnie, a Jose się podporządkowuje.  W sumie ostatnio zarzucił mi, że podrzucam im córkę, aby spotkać się z kimś nowym. I chyba mam opinię lowelasa.
- Więc dlaczego za każdym razem podrzucać ją komuś, aby wyjść ze mną? Lubię Galę, więc możesz ją kiedyś zabrać. – a on rzucił, że może dlatego że ona będzie grała główne skrzypce – Jesteś o nią zazdrosny? – zaśmiałam się głośno
- Czasem, ale w sumie cieszy mnie to. Przyznam się szczerze, że kiedy wyszłaś, raczej obstawiałem, że to było nasze ostatnie spotkanie.
- Cóż zastanawiałam się nad tym, okłamałeś mnie. Jednak mam kogoś kto potrafi mnie uspokoić i wytłumaczyć wszystko. i w sumie dostałeś zaproszenie na kolację, oczywiście nie musisz się zgadzać.
- Kolacja z tobą? – a ja rzuciłam, ze również z moim kuzynostwem – Chcesz mnie przedstawić rodzinie?
- Raczej oni chcą cię poznać i podziękować za bilety. Ale jeśli nie chcesz, to nie…
- Z miłą chęcią przyjdę. Po meczu tak? – a ja pokiwałam głową, że tak – Czyli muszę się wystroić, aby spodobać się twoim kuzynkom. – puścił mi oczko na co przewróciłam oczami – Wracamy?
- Wracamy, chociaż lubię to miejsce. – westchnęłam – I napiszę ci kiedy, i możesz wziąć ze sobą Galę.

Pedro jedynie się do mnie uśmiechnął i wróciliśmy do miasta, a w dodatku podrzucił mnie pod mój blok więc poszłam do siebie i napisałam tylko wiadomość do mojego kuzyna, aby przyszykował się, że na kolacji będzie Pedro, jednak wszyscy mają siedzieć cicho bo między nami nic nie ma, dalej jesteśmy singlami. Tylko mi napisał, że jestem głupia ale musiałam mu przyznać rację.

&&&

Miałem mętlik w głowie. Z jednej strony miałem nadzieję, że kiedy przeproszę Anę za pocałunek to powie, ze nic nie szkodzi i w sumie znowu poczuje jej usta na swoich, a nie abym zapomniał o tym. w tym momencie byłem w czarnej dziurze. Podobała mi się, i nie mogłem temu zaprzeczyć. Jechałem właśnie do swojego rodzinnego domu odebrać Galę. Tyle tylko, że kiedy zobaczyłem swoją siostrę byłem zdziwiony i to nie mało. W końcu powinna być w Madrycie a nie tutaj. Przywitałem się z reszta domowników i w sumie zostałem tam na obiad. i postanowiłem wracać do siebie, jednak moja siostra poprosiła o podwózkę, chociaż dobrze wiedziałem, że chce po prostu ze mną o czymś porozmawiać, ale na osobności.

- Mów.
- Widziałam się z jej bratem. – a ja tylko westchnąłem – Zresztą babcia też mówiła co nie co. Jest ktoś prawda?
- Nie, jestem singlem.
- Pedro daj spokój. Nie jesteś, cały czas siedzisz w telefonie, to ona prawda? Ta dziewczyna z przyjęcia.
- To moja znajoma, i dlaczego akurat to cię interesuje? Po to przyjechałaś do domu? Aby mi zrobić kazanie, że zamierzam ułożyć sobie tutaj życie?
- Owszem, ona nie jest ciebie warta. I nie pasuje do ciebie, powinieneś odczekać rok żałoby aby zacząć się spotykać z jakąkolwiek dziewczyną, a nie pierwszą lepszą. I nie zaprzeczaj, przyjechałeś tutaj i nagle poznajesz dziewczynę i zapominasz.
- Maria, nie masz prawa tego mówić. Zresztą Ana nie jest pierwszą lepszą. I wierz mi, nie da się zapomnieć niczego, nawet jeśli bardzo bym chciał. Rozumiem, że się o mnie martwisz, a Maria była twoją przyjaciółką, jednak musimy iść na przód. Ojciec sam ci to powie.
- Gówno prawda, on jakoś do tej pory nie znalazł sobie nikogo.
- Ale ja nie jestem nim i czy ci się to podoba czy nie, nie zamierzam do końca życia być sam. To moje życie, i zamierzam przeżyć je tak jak chce. Straciłem żonę, a ty przyjaciółkę jednak moje serce nadal bije. Chcę cieszyć się życiem dla córki, i jeśli akurat znajdzie się w nim miejsce dla innej kobiety, to dlaczego mam odpuścić? Poznałem świetną dziewczynę, i nie waż mi się mówić, że nie jest ona dla mnie. Nie znasz jej, a oceniasz. Więc przestań chrzanić i zajmij się sobą. Tu wysiadasz? – zaparkowałem na wolnym miejscu na co na mnie spojrzała zdziwiona – Prawda?

Wiedziałem, że chce coś powiedzieć, ale jedynie otworzyłem jej drzwi, więc zdziwiona wysiadła. Zatrzasnąłem za nią drzwi i ruszyłem do domu, chociaż byłem wściekły jak nigdy. jakimś cudem dojechałem i siedząc w pokoju małej po raz pierwszy poczułem jak się łamię. Z moich oczu popłynęły łzy i nie wiedziałem co mam zrobić. Miałem dość.

&&&

Dzisiaj odbył się mecz, na którym obowiązkowo się znaleźliśmy, ale już wcześniej opowiedziałam mojemu kuzynostwu, ze mają niczego nie komentować. Mają być normalni, bo co jak co ale Pedro to zwykły chłopak a nie gwiazda w którą mają się wpatrywać jakby w życiu człowieka nie widzieli. No i poprosiłam, aby w drodze wyjaśnili wszystko Nacho, wiadomo to dziecko. W dodatku Pedro nie grał w dzisiejszym meczu i tego nie rozumiałam, bałam się trochę, że ma jakąś kontuzje, ale  z drugiej strony napisał mi, że kolacja dalej aktualna, jeśli oczywiście dalej jest na nią zaproszony. Miałam już mu odpisać, że plany się zmieniły, ale nie pozwolili mi na to. O dziwo Elena zabrała mi telefon i mu napisała w moim imieniu, że owszem dalej aktualne i również napisała miejsce. I nie chciała mi oddać telefonu. W sumie po zremisowanym meczu, bez żadnych goli pojechaliśmy do restauracji, gdzie oczywiście mieliśmy zarezerwowane stoliki i w sumie siedzieliśmy z menu, chociaż dobrze wiedzieliśmy co chcemy zamówić, ale woleli poczekać na Pedro. Zobaczyłam go w restauracji i zaraz do nas podszedł więc zabrałam swoją torbę z krzesła i zaraz obok mnie usiadł. I raczej obstawiałam, że to Nacho zwariuje na jego widok, a było inaczej! Tylko przewróciłam oczami i wyratował mnie właśnie najmłodszy kuzyn.

- Możemy już zamówić? – jęknął na co ocknęła się reszta
- Przepraszam cię za nich. – szepnęłam na co się zaśmiał – W sumie my już wiemy co chcemy.
- W takim razie zamówię to samo co wy. I dzięki za zaproszenie, chociaż wiem że macie swoją tradycję.
- Mogę przyjąć już zamówienie? – a Adam na szczęście zamówił dla nas to co zawsze oraz picie
- Ale dlaczego dzisiaj nie grałeś? Kontuzja? – zapytała Maria
- No tak, może najpierw was przedstawię. – westchnęłam – Pedro poznaj moje kuzynostwo. Adam, Elena, Ignacio, Nacho, Maria. – mówiłam po kolei wskazując na nich – No i ja.
- Miło mi, i nie grałem bo taka była decyzja trenera, mam się całkiem dobrze.

Oczywiście przez cały czas rozmawialiśmy i w sumie to panowie zagadywali Pedro na co mi pozostało jedynie delektować się jedzeniem i plotkowaniem z dziewczynami, chociaż miło było, że się tak dobrze ze sobą dogadują i o dziwo nie rozmawiali na temat piłki nożnej, tylko o wszystkim. Co mnie bardzo cieszyło. Tyle tylko, że miałam jakieś wrażenie, że coś jest nie tak z Pedro. Był trochę wycofany. W sumie kolacja została zjedzona, a reszta musiała zbierać się do siebie. Najpierw planowałam pożegnać się z Pedro, a później z resztą kuzynostwa, ale oboje poszliśmy ich odprowadzić do aut, gdzie pożegnałam każdego z osobna.

- Dobra partia. – szepnęła mi Maria na co się zaśmiałam, a Ignacio za to szepnął mi – Pogadaj z nim. – oczywiście wsiedli wszyscy do aut i odjechali na co uśmiechnęłam się do Pedro
- Odwieźć cię?
- Byłabym wdzięczna. I mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś.
- Tak, są bardzo fajni.
- Wszystko gra? – stanęłam przed nim na co tylko westchnął – Tak myślałam, chcesz pogadać?
- Pokłóciłem się z siostrą, to wszystko. – rzucił – Z jednej strony chyba ma rację i dlatego nie jest dobrze. nigdy się nie kłóciłem z rodzeństwem aż tak.
- W takim razie zadzwoń do niej i przeproś. Jeśli cię to tak bardzo męczy, to nie ma sensu dalej się gniewać, bo w końcu to twoja siostrzyczka. A teraz możemy wrócić do auta? Nie żebym marzła. – zauważyłam na co się zaśmiał i zaraz mnie przytulił – Tak też możesz mnie ogrzewać. I powiem ci, że miło było dzisiaj, chociaż przepraszam cię za tych wariatów, raczej pouczyłam Nacho że ma zachowywać się normalnie, ale to on właśnie był tym normalnym. – zaśmiałam się
- Nic nie szkodzi. Miło spędziłem czas, zresztą jak zawsze w twoim towarzystwie. No i ty poznałaś moich bliskich, więc miło, że ja poznałem twoich.
- Nie poznałeś moich rodziców i dziadków, więc w sumie to się nie liczy. – wystawiłam mu język na co spytał czy planuje takie spotkanie – Myślę, że pewnego dnia i tak ich poznasz. Spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu, jesteś zaraz po Laurze, z którą pracuje. A teraz odwieziesz taką uroczą damę jak ja do domu, i zadzwonisz do swojej księżniczki i przeprosisz za bycie dupkiem.
- Raczej to ona była dupkiem. – westchnął
- W takim razie porozmawiaj z nią. Mogę wiedzieć o co poszło?
- Wtrąca się w moje życie. – a ja zauważyłam, ze to normalne – To nie jest normalne. Ja nie wtrącam się w jej życie, ani w to z kim się spotyka. A ona jest młodsza i prawi mi kazania, a tak się nie powinna zachowywać.
- Prawi kazania bo pewnie się o ciebie martwi. – pogłaskałam go po policzku – Schowaj dumę do kieszeni i do niej zadzwoń, przeproś i wytłumacz na spokojnie co czujesz i co ci się nie podoba w jej zachowaniu. Uwierz mi będzie dobrze. Musisz poukładać sobie wszystko w głowie, wtedy będziesz lepszym graczem na boisku. I kto wie może zdobędziesz gola i zadedykujesz go mi? – zaśmiałam się tak samo jak on – Chociaż ty już masz komu dedykować gole.
- Następny zadedykuje tobie. I masz rację, muszę wszystko załatwić bo inaczej zwariuje. Ona zachowała się źle, ale ja również byłem dupkiem. Aż mnie przeraża to, że zaczynasz o mnie wiedzieć więcej.
- Po tobie po prostu widać jak coś jest nie tak. Jesteś wycofany, więc jeśli masz ochotę z kimś porozmawiać to po prostu zadzwoń do mnie. Zawsze wysłucham i zmyje głowę za darmo. – uśmiechnęłam się i w końcu zobaczyłam jego uśmiech – A teraz powinniśmy iść, a nie stać tak wtuleni w siebie na środku chodnika.
- A może jestem pieszczoch i lubię się tulić, a nie mam do kogo, bo Gala jest akurat za mała i pieszczoch po mnie. – powiedział tuląc mnie mocniej do siebie na co się jedynie zaśmiałam – Widzisz, tobie też się to podoba.

Nic nie powiedziałam a jedynie się uśmiechałam szeroko. Owszem podobało mi się to i miło było wtulić się w jego ramiona. Dałam mu tylko buziaka w kark i od razu dostałam od niego szeroki uśmiech. Może faktycznie powinnam w końcu się przełamać i dać mu szanse? Ale jednak w końcu Pedro objął mnie jednym ramieniem i ruszyliśmy w stronę jego samochodu, którym dotarliśmy pod mój blok. Szybko się z nim pożegnałam i uciekłam na górę, gdzie o dziwo na moim telefonie widniało mnóstwo wiadomości od mojego kuzynostwa więc jedynie się głośno zaśmiałam i zakopałam pod kołdrę, aby naładować akumulatory na jutrzejszy dzień.


1 komentarz:

  1. Rozumiem że rodzice Marii oraz siostra Pedro, której bratowa była przyjaciółką, nadal przeżywają jej utratę, jednak powinni odpuścić Pedro, bo on również stracił ukochaną żonę i bardzo szybko musiał stanąć na nogi dla córki. Są wobec niego niesprawiedliwi. Łatwo powiedzieć "poczekaj rok". Życie pisze własne scenariusze. Szansa na szczęście może pojawić się za miesiąc, pół roku, parę lat bądź wcale. Maria na pewno by chciała, aby Pedro ułożył sobie życie i nie rozmyślał o jej utracie codziennie. Na pewno najbliższym trudno wyobrazić sobie inną kobietę przy jego boku, ale to jego życie. Ma się skazać na samotność bo oni tak chcą? ^^ Strata Marii nie jest jego winą. Takim postępowaniem wcale mu nie pomagają, a wręcz dobijają. Dobrze, że przynajmniej może się wygadać Anie i zresetować przed pokonywaniem kolejnymi schodów w swoim życiu.

    OdpowiedzUsuń