Siedziałam w kawiarni i czekałam na swoich nowych klientów.
Poprosili mnie o zorganizowanie wesela, tyle tylko, że nie wiedziałam jak
będzie. Zobaczyłam całkiem ładną parę. Wysoki brunet, do tego ona była
cholernie szczupłą blondynką. Jak się okazało mieli do wydania całkiem pokaźne
sumy. I o dziwo dziewczyna miała już księgę co chcę, i jak ma wyglądać jej
wesele. I w tym momencie zastanawiałam się po co ja im do szczęścia, sama
mogłaby się wszystkim zająć. Siedziałam przy kawie wysłuchując wszystkiego, aż w
końcu z tą wielką księgą wracałam do domu. Wykręciłam numer do Laury i rzuciłam
tylko, ze będzie musiała mieć dużo siły. Tyle tylko, że mi się biedna
rozchorowała i sama miała mnie właśnie o tym poinformować. Stąd tez przez jakiś
czas zostanę z tym sama. Wróciłam do mieszkania i przy szklance soku
przeglądałam księgę. Miał to byś bajeczny ślub, czyli taki które nigdy mi nie
przypadły do gustu, ale dużą płacą więc trzeba będzie się postarać. Zapisywałam
sobie wszystko co mi będzie potrzebne. I numery gdzie powinnam zadzwonić jutro
od rana. Nie miałam ochoty gotować, dlatego pojechałam do swojej ulubionej
knajpy i kupiłam obiad. Wróciłam się do domu i dalej studiowałam wszystko. Rano
wyszykowałam się w ciepłe rzeczy i biegałam po mieście co chwilę dzwoniąc. Stałam
w korku nucąc piosenkę w radiu kiedy usłyszałam swój telefon. Od razu odebrałam
nawet nie patrząc kto do mnie dzwoni. I chyba był to błąd. Usłyszałam, że sala
nie będzie dostępna w terminie i o mało co nie wjechałam w tyłek kolesiowi
przede mną. Zaraz zaparkowałam gdzieś na poboczu i wykręciłam numer do panny
młodej i słyszałam, ze jest zła. Jednak jakimś cudem udało mi się ją przekonać
do obejrzenia kilku miejsc i miałam nadzieję, że coś jej się spodoba.
Dojechałam do pierwszej lepszej kafejki i zadzwoniła wszędzie zaklepując
termin. Na szczęście nie raz tam urządzałam jakąś imprezę, więc nie było
problemu. Zamówiłam sobie najbardziej kaloryczne ciasto i zaczęłam rozmyślać co
gdzie postawię w miejscu, które ona wybierze. Od rana chodziłam z nimi i wysłuchiwałam
marudzenie dziewczyny i miałam ochotę strzelić sobie w łeb. Pojechaliśmy w
ostatnie miejsce i dzięki bogu się zdecydowała. Zostałam z kierownikiem
restauracji, i obydwoje się śmialiśmy z dziewczyny. Życzył mi powodzenia i na
szczęście mogłam już skupić się na dekoracjach. Pojechałam do kwiaciarni i
usiadłam przy biurku z kawą.
- Więc mam ci zamówić aż tyle kwiatów? Co ty organizujesz?
- Ogromne wesele. – westchnęłam – I nie mam już sił.
Dziewczyna jest cholernie wymagająca, i upierdliwa. Pokazałam jej dzisiaj 5
lokali i tylko ostatni jej się spodobał.
- Więc powodzenia i zamówię ci to wszystko, nie będzie to
łatwe zadanie ale jakoś damy radę. Zresztą jak zawsze.
Wróciłam do domu i od razu usiadłam na kanapie i dalej
pracowałam. Tak właśnie mijały moje dni, a do wesela miałam dwa miesiące.
Jednak ci chcieli wszystko mieć już dopięte na ostatni guzik. Siedziałam w
kawiarni z kubkiem herbaty, w najbardziej rozciągniętym swetrze i pracowałam.
Musiałam zmienić otoczenie. Rysowałam esy floresy przeglądając inspirację kiedy
usłyszałam swoje imię. Podniosłam głowę i zobaczyłam Pedro. Z uśmiechem na mnie
spoglądał i zaraz usiadł naprzeciwko mnie.
- Myślałem, że uciekłaś. Mieliśmy zostać przyjaciółmi a
tutaj się nie odzywasz.
- Praca. – westchnęłam – Mam teraz wymagające zlecenie. –
westchnęłam i zamówiłam kolejną herbatę tak samo jak on – Ale co u ciebie?
- Spokojnie sobie gram, wszyscy zdrowi. I martwiłem się o
ciebie. Miałem w sumie zadzwonić, ale nie wiedziałem jak zacząć.
- Normalnie. I o mnie nie musisz się martwić. Ok może nie
wyglądam wyjściowo, ale mam teraz na głowie to wesele. – westchnęłam a on sam
zerknął na moje notatki
- No, no 300 osób. Całkiem spora impreza. Nie dziwne, ze
pijesz trzecią herbatę. – a ja jedynie się lekko uśmiechnęłam – Na pewno
wszystko gra?
- Jestem po prostu zmęczona. Klientka jest strasznie
wymagająca, i wszystko muszę załatwić na cito. Mimo tego, że wesele ma za dwa
miesiące. Stąd też wylądowałam tutaj ubrana tak jak wyglądam.
- Wyglądasz ślicznie, naturalnie. Chociaż powinnaś odpocząć,
choć dwie godzinki. I wiem co zaraz mi powiesz, ale jestem starszy no i jestem
mężczyzną. – puścił mi oczko na co się zaśmiałam
- Ale co tu robisz? – przyjrzałam mu się dokładnie
- Byłem na obiedzie z chłopakami z drużyny. Szedłem do
samochodu i zobaczyłem damę przez okno. Wykorzystałem okazje na dobrą herbatę w
doborowym towarzystwie. Mimo tego, że się ze mną nie skontaktowałaś od
ostatniego spotkania.
- Wytłumaczyłam się, to ty się bałeś do mnie napisać. –
wystawiłam mu język na co się zaśmiał – Ale to miłe, że wpadłeś. Przyda mi się
chwila wytchnienia.
- I dobre ciasto. Chwila. – poszedł do lady na co się
zaśmiałam i zaraz miałam przed sobą tarte cytrynową z sosem. – To ci na pewno
poprawi humor.
- Humor poprawia mi rozmowa z tobą. I cieszę się, że akurat
to ty się tutaj pojawiłeś. – odłożyłam od siebie wszystkie rzeczy – Masz rację,
powinnam chwilę odpocząć.
- I to mi się podoba. – uśmiechnął się do mnie co
odwzajemniłam – Chociaż szkoda, że nie mogę cię porwać do kina, albo na kręgle.
Chociaż nie, po tym weselu cię zaklepuje. Porywam cię na wieczór. Oczywiście
jako przyjaciele.
Przesiedzieliśmy jeszcze dwie godziny, aż w końcu on musiał
się zbierać do domu. Musiał zmienić opiekunkę, tylko się z nim pożegnałam i
sama wróciłam do swojego mieszkania. Rzuciłam wszystkie rzeczy na kanapę i
zaparzyłam sobie kolejną herbatę. Tym razem musiałam wrócić do pracy. Tyle
tylko, ze usłyszałam dzwonek przychodzącej wiadomości, więc od razu złapałam za
telefon i na widok zdjęcia Pedro się zaśmiałam.
„Dziękuje za miłe popołudnie. I masz rację jestem czasem
tchórzem, ale się poprawię. I dlatego zapraszam na kolację. Do mnie do
mieszkania, nie mam z kim zostawić Gali.”
„Skorzystam, ale nie chciałabym aby mała zarywała nockę i
zmieniała swoje codzienne przyzwyczajenia”
„Ona już dawno będzie spać. Dzieci w tym wieku jedzą bardzo
szybko i szybko zasypiają. Ale napiszę ci dokładnie kiedy, i zapisz sobie w
kalendarzu smaczną kolację w moim towarzystwie.”
Ana trafiła na wymagającą klientkę, której marzy się idealny ślub. A raczej taki, jaki sobie wymarzyła, stąd zapewne jej marudzenie. Ale jestem pewna że nasza bohaterka podoła temu zadaniu. Bo kto, jak nie ona? ^^ w międzyczasie Pedro mógłby ją trochę odprężyć (jako przyjaciel) i jakoś przeżyje te dwa miesiące :)
OdpowiedzUsuń