niedziela, 11 sierpnia 2019

10. Tak poza tym to wyglądasz seksownie w czerwieni.

Miałam dość. Chodziłam wykończona, i wcale nie pocieszał mnie fakt, że już niebawem wszystko się zmieni i będę wolna. To zlecenie wypompowało ze mnie wszystkie siły witalne, a jeszcze miałam do niego tydzień. Najgorszy tydzień w życiu. Siedziałam nad tablicą gości weselnych kiedy usłyszałam swój telefon. Dostałam kolejną wiadomość od klientki aż warknęłam i wykręciłam numer do jedynej osoby z którą w tym momencie miałam ochotę porozmawiać. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Już miałam się wyłączyć kiedy usłyszałam głos Pedro.

- Kolacja dalej aktualna? – westchnęłam
- No tak, ale że dzisiaj? – a ja rzuciłam, że tak – Mam pustą lodówkę, ale po głosie słyszę, że potrzebujesz wyrwać się z domu, więc zaraz skoczę do sklepu i kupię coś dobrego.
- Dziękuje, odwdzięczę się. Zresztą masz rację, muszę się wyrwać.
- Milo, że pomyślałaś o mnie. Więc w takim razie wpadnij o ósmej? – a ja się zgodziłam – Wino może być?
- Dobrze, przyjadę taksówką. I dziękuje bardzo.

Pedro musiał się jednak żegnać, więc sama rzuciłam telefon na biurko i wróciłam do pracy. Tyle tylko, że tym razem było zdecydowanie lepiej i wszystko szło mi szybciej. Jednak o siódmej poszłam się wykąpać i gotowa ruszyłam do mieszkania Pedro. Już jak tylko winda się otworzyła czułam aromatyczne zapachy więc poczułam jak bardzo jestem głodna. Zapukałam do drzwi i zaraz uśmiechnęłam się do chłopaka, który tylko otworzył mi drzwi i poszedł do kuchni. Sama poszłam za nim i widziałam jak odcedzał makaron. Byłam ciekawa co ugotował, więc nachyliłam się nad patelnią na której był sos i już chciałam go skosztować, kiedy poczułam jego dłonie na moim brzuchu i zaraz mnie podniósł do góry i przestawił.

- Ej. – zaśmiałam się
- Nie ma podjadania pojedynczych składników. Zaraz będzie kolacja. – pokiwał mi palcem – Możesz usiąść. – podał mi kieliszek na co westchnęłam
- Jestem głodna, a u ciebie tak ładnie pachnie.
- Specjalnie danie dla specjalnych gości. Miał być ryż, ale nie mogłem go znaleźć w sklepie.
- Dla mnie może być tylko pizza.
- Nie wyglądasz na taką. – postawił talerze przede mną – Powiedziałbym, że obiad to jest właśnie to czego potrzebujesz. Wyglądasz koszmarnie.
- Nie ma to jak miłe komplementy. – westchnęłam – I masz rację, ostatni raz robię wesela. I to jeszcze na tyle osób.
- Czyli zlecenie cię dobija. I pewnie to nie pora aby cię zatrudnić? – a ja zdziwiona na niego spojrzałam – Powiedźmy, ze chciałbym zorganizować urodziny dla pewnej osoby. Tylko nie wiem jak się do tego zabrać.
- Na chwilę obecną nie mam czasu. – powiedziałam delikatnie, aby go nie urazić, jednak on rzucił, że to raczej w przyszłym miesiącu – No chyba, że tak. A dla kogo to jeśli można wiedzieć?
- Dla mojej babci. A jestem przekonany, że  zrobisz to lepiej ode mnie. Oczywiście zapłacę. – a ja spojrzałam na niego jak na głupka – Owszem, nie powinnaś robić nic za darmo zwłaszcza dla przyjaciół. Potraktuj mnie jak klienta, który zatrudnia cię przy kolacji.
- W takim razie zadzwonię i umówię się z tobą dokładnie co do terminu i motywu przewodniego. – na co z uśmiechem pokiwał mi głową – A teraz mogę zjeść?

Pedro jedynie się uśmiechnął i w końcu mogłam skosztować jego popisowego dania. Już od dawna nie jadłam tak dobrego dania, i tego właśnie było mi trzeba. W dodatku miło było spędzić z nim wieczór. Delektowałam się winem kiedy usłyszałam płacz, więc od razu się rozejrzałam ale słyszałam jego westchnięcie i zaraz poszedł do innego pokoju. Słyszałam jak cicho nucił jakąś piosenkę i tylko się cicho zaśmiałam. Zaraz pojawił się w progu z Galą na rękach, która się do niego tuliła.

- Przepraszam, jednak mała nie chce chyba spać. – westchnął na co się do niego uśmiechnęłam – Zazwyczaj o tej porze śpi.
- Pewnie jej się coś przyśniło, patrz jak się w ciebie mocno wtula.
- Pewnie tak. – pogłaskał ja po główce – Więc pewnie mam noc z głowy.
- Zaśpiewaj jej to samo co wcześniej, albo zmień piosenkę. – Pedro jedynie się zaśmiał głośno, a Gala na niego spojrzała – Jest śliczna.
- I charakterna a ma dopiero roczek.
- W takim razie będę się zbierać. Zostawiam cię w dobrych rękach. – uśmiechnęłam się
- Nie musisz, możemy przecież jeszcze posiedzieć.
- Muszę i tak jestem zmęczona. I znając mnie to szybciej zasnę, niż ta królewna. I dziękuje bardzo za przepyszną kolację i miłe towarzystwo. – dałam mu buziaka w policzek – Zadzwonię do ciebie po weselu odnośnie tej imprezy. Wolę mieć czyste myśli jeśli to ma być twój prezent dla babci. W końcu to musi być coś specjalnego.
- Może lepiej nie bo jeszcze przestaniesz mnie lubić jak zacznę cię zadręczać telefonami. – a ja rzuciłam, ze jego nie da się nie lubić – To miłe. I polecam się na przyszłość, lubię gotować a nie mam okazji. Ta mała gwiazda nie zje mojego popisowego dania.
- Poczekaj, już niebawem a będziesz miał tutaj wszędzie swoje popisowe danie. Zwłaszcza na nosie.

Jednak pożegnałam się z nimi i pojechałam do domu. Nawet się nie kąpałam, tylko od razu przebrałam w piżamę i zakopałam pod kołdrę i tego właśnie było mi trzeba. Dobrego i długiego snu.
Kiedy nastał dzień ślubu byłam bardzo szczęśliwa. A kiedy było po wszystkim to poszłam do baru na porządnego drinka. Wróciłam zalana w trupa do domu i po raz kolejny plułam sobie w brodę. Nie przepadałam za kacem, zwłaszcza takim który muszę leczyć dwa dni. Leżałam w łóżku i nie miałam sił ruszyć nawet najmniejszym palcem u stopy. Usłyszałam swój telefon więc tylko podniosłam rękę i widziałam, że to Ignacio więc od razu odebrałam.

- Kochana całe kuzynostwo cię szuka. – rzucił a ja byłam ciekawa co się stało – Jest świetny mecz, i musisz nas wcisnąć w swój napięty grafik.
- I pewnie mam wam kupić bilety? – westchnęłam
- Oho masz kaca i to beze mnie! Ale tak, musisz kupić bilety dla wszystkich. I najlepiej blisko boiska, dla Nacho w końcu niedługo ma urodziny.
- Postaram się załatwić to jutro. Dzisiaj nie mam sił. – jęknęłam na co się zaśmiał – Nie śmiej się, tylko byś mi współczuł.
- Zapewne masz przy sobie już jakiegoś przystojniaka, który się tobą zaopiekuje. Bo wnioskuje, że z Pedro to jednak skończone. Inaczej byś zadzwoniła się pochwalić.
- Jesteśmy przyjaciółmi. Zresztą to nie rozmowa na telefon. Pogadamy jak przyjedziesz.

Dali mi całkiem trudne zadanie, ponieważ musiałam dostać się na stadion aby kupić im bilety, a raczej nam bo oczywiście ja też musiałam się znaleźć tam razem z nimi. Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc i stanęłam w kolejce. Przez cały czas sprawdzałam pocztę, aż w końcu przyszła na mnie kolej więc uśmiechnęłam się do dziewczyny, która sprzedawała bilety i poprosiłam o siedem biletów najbliżej boiska. Tyle tylko, że przeżyłam szok. Pani miała ostatnie bilety i to jeszcze na samej górze więc tak naprawdę nic byśmy nie widzieli, więc jedynie jęknęłam. Tego się niestety nie spodziewałam, więc poprosiłam ją o chwilkę i wykręciłam numer do Ignacio.

- Mam problem, jedyne miejsca to na samej górze więc nic nie będziemy widzieć.
- Cholera, ale nic. Musisz kupić je i tak. To ważny mecz, nie może nas tam zabraknąć.
- No dobrze. Najwyżej później kupimy mu coś fajnego i zabierzemy na kolację.

Pożegnałam się z nim i podeszłam ponownie do okienka, tylko że usłyszałam złą wiadomość. Jak się okazało dziewczyna sprzedała moje bilety komuś innemu  i został już tylko jeden. Byłam w tym momencie na nią wściekła. W końcu powiedziałam jej, żeby poczekała. Już miałam ją wyzwać od najgorszych i poprosić jej managera, kiedy podniosłam głowę i w oczy rzucił mi się plakat z piłkarzami. Przegryzłam tylko dolną wargę i wyszłam z budynku. W sumie nigdy nie załatwiałam niczego po znajomościach, ale to miały być urodziny Nacho. Usiadłam na ławce w parku i wykręciłam numer do Pedro. Jeden sygnał, drugi, trzeci. Do niego czasem było trudno się dodzwonić, w sumie jak do kobiety. ale w końcu usłyszałam jego głos i mimo, że nie było go przy mnie to się słodko uśmiechnęłam.

- Witam mojego najlepszego i w ogóle najcudowniejszego przyjaciela. – od razu rzuciłam a on się zaśmiał – No co?
- Jeśli dzwonisz o przysługę to się tak nie zaczyna. Chociaż miło jest słyszeć takie miłe słowa z twoich ust.
- Ahh wiedziałam, że jestem do niczego.
- Mylisz się, ale miło że dzwonisz. Myślałem o tobie.
- No widzisz, a ja zobaczyłam twoje zdjęcie i od razu pomyślałam o tobie. Tak poza tym to wyglądasz seksownie w czerwieni. Mógłbyś być modelem. Chociaż twój uśmiech jest równie ładny, więc szkoda że nie masz takich zdjęć. – rzuciłam a ten się śmiał teraz w głos – Tak powinnam zacząć?
- Owszem, już lepiej. Ale mów, a nie czaisz się. Zresztą spotkamy się? Mam kilka propozycji odnośnie urodzin.
- Owszem też mam nawet coś specjalnego dla ciebie, jednak masz rację. Dzwonię o przysługę i dlatego mam propozycję. Ty nie zapłacisz za imprezę urodzinową babci, a w zamian może uda mi się przez ciebie załatwić sześć biletów na najbliższy mecz tuż przy boisku?
- Pomysł całkiem dobry, jednak mamy problem. – a ja tylko jęknęłam – Nie jestem magikiem i nie mogę załatwić biletów przy boisku jeśli nie ma ich w kasie.
- No to jestem w czarnej dziurze. – westchnęłam – Głupia idiotka nie poczekała, a mówiłam jej, aby dała mi chwilę. Ze muszę zadzwonić i tak to bym miała chociaż bilety na samej górze, ale Nacho byłby na meczu, a teraz to nie mamy dla niego prezentu i będę tą kuzynką pod kreską. Mogłam jednak iść wczoraj po te bilety, a nie lenić się przez kaca. – wyrzucałam wszystkie żale z siebie i miałam ochotę w tym momencie strzelić sobie w łeb
- A co powiesz na strefę VIP? – usłyszałam i się aż rozejrzałam – Jesteś tam?
- Jak to? Przecież nie ma biletów, nie jesteś magikiem.
- Zwykłych biletów nie potrafię wyczarować, jednak moje magiczne zdolności są w stanie załatwić bilety w strefie VIP. Jestem ich piłkarzem, i mam swój karnet socio. Mi chyba nie odmówią.
- Ale strefa VIP? To chyba już za dużo… - jęknęłam mimo tego, że kusiła ta propozycja, ale musiałabym tłumaczyć się przed kuzynostwem skąd wytrzasnęłam te miejscówki i ile dałam za nie. – Będę mieć za dużo pytań od kuzynostwa. Skąd, dlaczego po ile.
- Skąd powiesz, że od dobrego kumpla, dlaczego ponieważ zorganizujesz mu super wystrzałową imprezę, a po ile, powiesz to samo co do pytania dlaczego.
- Będę musiała chyba odwdzięczyć się jeszcze czymś za taki hojny prezent. – zauważyłam z uśmiechem
- Wystarczy buziak w policzek i obiad.
- Dobrze, w takim razie zgadzam się i bardzo ci dziękuje. Dzięki tobie mój kuzyn będzie miał super urodziny.
- Załatwię wszystko co trzeba i dam ci znać kiedy możesz odebrać bilety i cieszę się, lubię sprawiać dzieciakom radość. No i ty nie będziesz pod kreską.


Tylko się zaśmiałam, ale zgodziłam na wszystko i czekałam na wiadomość od niego. Sama napisałam do kuzynostwa, aby szykowali się  na super imprezę i w sumie od razu pojechałam do naszej ulubionej knajpki zarezerwować dwa stoliki na ten dzień. Wolałam mieć wszystko przygotowanie niż po raz kolejny kombinować. 


&&&


tadam!
A to moje ulubione zdjęcie Pedro
czerwień musi być
xxx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz