Nie mogłam sobie poradzić. Wiadomość o tym, że Pedro ma
dziecko wybiła mnie z rytmu. Zapowiadało się, że wszystko będzie idealnie a
tutaj coś takiego. Nie rozumiałam jedno, dlaczego mi nie powiedział o tym, że
ma córkę. I w tym momencie jak ja mam się z tym wszystkim uporać. Owszem
dziewczynka jest mała, nie pamięta swojej mamy. Ale on na pewno ją dobrze
pamięta. W końcu zdecydował się być w poważnym związku. Uderzyłam się poduszką
i głośno jęknęłam. Dlaczego zawsze się musi coś stać. Zwłaszcza kiedy wszystko
idzie tak dobrze. Spojrzałam w bok i szybko wyskoczyłam z łóżka. Złapałam za
walizkę i zapakowałam same najpotrzebniejsze rzeczy do niej. Na szczęście nie
miałam żadnych zleceń, mogłam zrobić sobie wakacje na kilka dni. Napisałam
tylko do Laury, aby zajmowała się wszystkim co ma, i jakby było coś ważnego to
aby do mnie dzwoniła. Wyłączyłam wszystkie sprzęty elektroniczne w domu i
zapakowałam się do auta. Nastawiłam radio i ruszyłam w stronę Vigo. Musiałam
odpocząć, a najlepiej będzie to zrobić u Ignacio. Zaparkowałam na jednym z
wolnych miejsc i z torebką weszłam do jego bloku. Wiedziałam, że nie ma dzisiaj
żadnych popołudniowych zajęć, i co najważniejsze jest piątek. Zapewne po pracy
wrócił do domu i leniuchuje na kanapie. Zadzwoniłam do drzwi i czekałam na to, aż łaskawie mi otworzy.
Tyle tylko, że kiedy go zobaczyłam to poczułam łzy w oczach i zaraz mnie do
siebie przytulił.
- Ok zapraszałem cię, ale w lepszym humorze. – zauważył – Co
się stało?
- Wszystko się wali. – jęknęłam – Przygarniesz mnie na weekend?
- Owszem, ale gdzie masz walizkę? – a ja zauważyłam, ze w
aucie – No ok, tym zajmę się później a teraz napijesz się czegoś? – wciągnął
mnie do mieszkania i zaraz siedziałam pod kocem z kubkiem herbaty – Który to?
- Nie znasz go. – westchnęłam – Dlaczego ja zawsze mam pod
górkę?
- Szukasz takich. Miałaś świetnego chłopaka na wyciągnięcie
ręki, i go rzuciłaś. – a ja spuściłam jedynie głowę – Nie znamy do tej pory
powodu. Jednak co tym razem?
- Pedro… ma córkę. Poznałam świetnego chłopaka, każda chwila
spędzona z nim była świetna. Aż pewnego dnia dowiaduje się, że jest ojcem. Jego
córka ma rok.
- No to nie ciekawie, nie powiedział ci, że jest w związku?
– a ja zauważyłam, że mama nie żyje – Czyli to samotny ojciec.
- Owszem, nie powiedział mi. Poznałam go, byliśmy na
cudownych randkach, i jaka ja głupia. Mogłam się domyślić. W końcu znikał zbyt
szybko.
- Więc jeśli świetnie się z nim bawiłaś to dlaczego go
skreśliłaś? – jęknęłam jedynie i zakopałam pod koc – Jemu pewnie też nie jest
łatwo. Jest samotnym ojcem, aby się z tobą spotykać musiał pewnie wydać
fortunę, aby ktokolwiek zajął się jego córką. Mam się zakładać?
- Starał się wytłumaczyć. Ale znasz mnie, poprosiłam go o
czas. – na co pokiwał głową – Tylko co będzie jeśli nie będę w stanie przejść
do porządku dziennego z tą informacją?
- Nie oświadczył ci się. Dopiero co się spotkaliście,
dochodzicie do siebie. Owszem, pewnie on myśli inaczej jak to rodzic, ale nic
na siłę. Nie rób sobie, ani jemu nadziei.
- Chyba już jest za późno. Mogłam od razu odmówić. A nie,
najpierw przespałam się z jego kumplem, a później jakby nigdy nic spotykałam
się z nim. Powinna mi się zapalić lampka ostrzegawcza. Kto normalny chcę taką
pannę?
- Ciebie? Każdy. Kochana po powrocie masz do niego
zadzwonić. Umówić się, pogadać na spokojnie. I dać sobie czas. Bądźcie przyjaciółmi, spotykajcie się tak jak
do tej pory, ale nie wskakuj mu do łóżka. W dodatku nie pomijaj jego córki,
pewnie mu też nie jest łatwo.
- Kochany. – westchnęłam – Chociaż i tak będzie trudniej to
wszystko zrobić.
- Jesteś odważna i dasz radę. – usiadł z uśmiechem obok mnie
od razu mnie do siebie przytulając – A to musi być ktoś całkiem, całkiem. Jeśli
nawet nie pisnęłaś nam o nim słówka.
- Nie chciałam zapeszyć. Pedro jest naprawdę świetnym
chłopakiem, możemy rozmawiać godzinami na wszystkie tematy. W dodatku lubimy te
same rzeczy.
- Jak surfing? – uśmiechnął się szeroko na co jęknęłam – No
co? Twoja mama od razu do mnie zadzwoniła wypytać o wszystko. A ja nie
wiedziałem co mam jej powiedzieć, w końcu nie znam Pedro. – rzucił na co się
zaśmiałam – Dokładnie. Zresztą nie masz czego się bać. Jesteś młoda, musisz się
wyszumieć. Chociaż dobrze wiemy, że taka nie jesteś. Porozmawiaj z nim, to
wszystko. Jednak pamiętaj, kiedy zdecydujesz się z nim być, zostaniesz macochą.
– szepnął
- I tego właśnie się obawiam. Chyba nie jestem jeszcze
gotowa na bycie mamą. – jęknęłam – Owszem uwielbiam Pedro, uwielbiam z nim
spędzać wolne chwile. Pocałunki, seks… wszystko jest świetne. Ale jest ona,
mała dziewczynka, która potrzebuje tatę przez cała dobę.
- Dlatego musisz wszystko dokładnie przemyśleć i z nim
pogadać. O resztę pomartwimy się później.
Uśmiechnęłam się tylko do niego i dokończyłam herbatę.
Właśnie tego było mi trzeba. W sumie Ignacio poszedł do mojego samochodu i
zabrał walizkę. A ja sama się ogarnęłam. Nie mieliśmy planów co robić, jednak
ten weekend był świetny. Przez cały czas chodziliśmy po mieście i zwiedzaliśmy
nasze ulubione miejsca. A do tego rozmawialiśmy na wszystko i opowiadałam mu o
Pedro. Niestety nie dało się inaczej, zwłaszcza, że chciał wiedzieć o nim co
nie co. chociaż dobrze wiedziałam, że tylko sprawdzał czy faktycznie jest mnie
wart. Była właśnie niedziela i odpoczywałam w łóżku kiedy usłyszałam swój
telefon. Zaspanym okiem spojrzałam na wyświetlacz i widziałam, że to Laura.
Niestety obowiązki wzywały, więc musiałam zwlec się z łózka i wrócić do domu.
Spakowałam swoją walizkę i zjadłam
przepyszny obiad w jego rodzinnym domu. Przed wyjazdem oczywiście odwiozłam
chłopaka do jego mieszkania i obrałam kierunek La Coruna. Chociaż jak zawsze
utknęłam w korku i wystukując melodię o kierownicę jakoś posuwałam się do
przodu.
&&&
Byłam w trakcie przygotowania kolejnej imprezy, tym razem
była to impreza urodzinowa. Babyshower wypadł idealnie, chociaż ja cały czas
myślałam o tym co się dowiedziałam. Leżałam właśnie w łóżku i szukałam chęci do wstania. Za oknem nie
było wcale tak kolorowo, jednak nie ma się co dziwić, w końcu to Galicja.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i ruch klamki, co mnie zdziwiło i to nie mało.
Nikogo się nie spodziewałam, dlatego wstałam z łóżka zakładając na siebie
szlafrok i wtedy zobaczyłam moje kuzynostwo w przedpokoju. W tym momencie moje
oczy pewnie wyskoczyły z orbit, ale zaraz zapiszczałam i mocno tuliłam się do
wszystkich. Kiedy w końcu rozsiedli się w salonie, to musiałam zadać pytanie.
- Skąd wy tu?
- No jak to? Jest mecz. – zaśmiał się Ignacio dalej
obejmując mnie w pasie, a ja tylko jęknęłam cicho – Mieliśmy w sumie jechać do
dziadków, ale do ciebie zawsze jest po drodze.
- W takim razie powinnam zrobić śniadanie. – zauważyłam i
zaraz byłam w kuchni z Marią i Eleną. – No co? – spojrzałam na nie bo co chwilę
wymieniały się spojrzeniami
- Idziesz z nami na mecz, prawda?
- Zapewne nie będę miała wyjścia. – uśmiechnęłam się lekko –
I miła niespodzianka, chociaż mogliście zadzwonić, przygotowałabym więcej.
- Daj spokój, zresztą i tak zjedzą u dziadków. Ale masz
dzisiaj dużo pracy? – odezwała się Maria
- Owszem, musze przygotować salę na jutrzejszą imprezę. W
sumie to powinnam tam być za dwie godziny.
- W takim razie pomożemy ci, abyś mogła z nami pójść na
mecz. – klasnęła w dłonie tym razem Elena
Zaśmiałam się tylko i miło było zjeść w ich towarzystwie
śniadanie. Oczywiście ja wyszykowałam się i napisałam im kartkę gdzie mają się
znaleźć. Na szczęście z taką ekipą pracowało mi się zdecydowanie lepiej i
szybciej. Aż w końcu mogliśmy zjeść tradycyjny obiad u dziadków i już
siedziałam na stadionie. Przegryzłam delikatnie wargę kiedy zobaczyłam kto
dzisiaj gra. Przez cały mecz, albo wydzierałam się razem z chłopakami, albo
stresowałam kiedy Pedro leżał na boisku po faulu. Zwłaszcza, że raz leżał
trochę dłużej, ale na szczęście się podniósł więc odetchnęłam z ulgą. Mecz
zakończył się remisem i postanowiliśmy się zbierać, zrzuciłam ze śmiechem
Adamowi czapkę z daszkiem, gdyż cały czas marudził, że mogliśmy wygrać kiedy
zobaczyłam, że piłkarze zaczynają schodzić do tunelu. Od razu poczułam jak za
dłoń ciągnie mnie mój najmłodszy kuzyn, Nacho, więc chcąc nie chcąc musiałam z
nim podejść do band. Razem ze mną poszedł również Ignacio, który wziął małego
na ręce i czekaliśmy na któregoś z piłkarzy, aby złożył autograf w jego
zeszycie. Tyle tylko, że ja starałam się schować. Usłyszałam jak dzieci
krzyczały Pedro, więc sama rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam chłopaka.
Usłyszałam tylko jęk kuzyna, że poszedł do tunelu nawet nie patrząc na kibiców.
Pogłaskałam go po głowie i wróciliśmy do reszty kuzynostwa. Wyszliśmy z resztą
i pojechaliśmy do domu dziadków, gdzie już czekała na nas kolacja. Zadowolona
siedziałam na kanapie wtulona w Adama i śmiałam się do łez z komedii. Musiałam
przyznać, że właśnie takich chwil potrzebowałam najbardziej. Tyle tylko, że na
drugi dzień wyjechali, a ja wstawiłam się na imprezie. Miło było widzieć radość
osoby dla której ja robiłam. Wrzuciłam jedno zdjęcie na swoje konto i wzięłam
głęboki wdech. Wyszłam przed lokal i od razu wykręciłam numer do Pedro. Jeden
sygnał, drugi, trzeci. Już raczej obstawiałam, że nie chce odebrać i miałam się
wyłączyć kiedy jednak usłyszałam jego głos.
- Hej. – i usłyszałam śmiech dziewczynki
- Hej, Gala tej zabawki nie jemy. – usłyszałam i się
delikatnie uśmiechnęłam
- Przeszkadzam?
- Nie, siedzę tylko w domu z córką i staramy się nie
zanudzić. Znaczy się Gala jest zainteresowana gryzieniem zabawki. Ale z tego co
słyszę to ty na jakiejś imprezie jesteś?
- No tak. – przypomniało mi się gdzie jestem – Praca, jestem
właśnie na imprezie urodzinowej. Jednak ja nie z tym…
- Prosiłaś o chwilę dla siebie, więc to zrobiłem. –
powiedział cicho
- Myślę, ze to ten moment. Chyba w końcu jestem w stanie cię
wysłuchać, bez kłótni. – a on rzucił, abym przyjechała do niego po pracy –
Dobrze, będę mniej więcej koło jedenastej, jeśli oczywiście nie będzie
problemu.
- Nie będzie. Będę czekać. – a ja usłyszałam swoje imię
Niestety musiałam się pożegnać, wróciłam na salę i
pilnowałam wszystkiego do końca. Punkt dziesiąta wszyscy wyszli, więc sama
zamknęłam lokal i pojechałam do Pedro. Na szczęście sprzątaniem mogłam zając
się jutro z ekipą. Zaparkowałam pod jego blokiem i zaraz dzwoniłam domofonem i
dziwo od razu otworzył nie pytając nawet kto to. Wjechałam na górę i już czekał
na mnie w drzwiach. Takim przywitaniem mnie zaskoczył, ale jednak weszłam za
nim do środka i rzuciłam torebkę na komodę przy drzwiach. Pedro się do mnie
uśmiechnął co odwzajemniłam i bez słowa mnie do siebie przyciągnął. Poczułam
jego usta na swoich i dosyć szybko znaleźliśmy się w jego sypialni. Leżałam na
plecach przykryta prześcieradłem i myślałam nad tym jak zacząć.
- Możesz pytać mnie o wszystko. – usłyszałam na co się
uśmiechnęłam – Czuję, że masz dużo pytań.
- Owszem. Dlaczego spanikowałeś?
- Bo jak to wygląda? – westchnął siadając prosto – Mam córkę
dla której zrobię wszystko. Jednak wiem jak to brzmi, nie wszyscy są gotowi na
takie informacje. Poznajesz fajnego chłopaka na weselu kolesia z którym miałaś
romans. Świetnie się dogadywaliśmy, do tego podobały mi się nasze randki.
Uwierz mi nie było odpowiedniego momentu, aby to powiedzieć. W sumie nie tak
też to miało wyglądać, dałem Galę pod opiekę przyjaciela, a on jak się okazało
podrzucił ją mojemu tacie, który mi ją przywiózł z rana. A niestety moja córka
robi co chcę, chociaż prosiłem ją aby milczała przez jakiś czas.
- Co się stało? – przyjrzałam mu się dokładnie na co spuścił
głowę i już miałam zmienić temat, kiedy zaczął mówić
- Poznaliśmy się na studiach jak jeszcze grałem w Madrycie,
bardzo ją kochałem więc nie miałem wątpliwości. Wzięliśmy ślub, i w końcu
dowiedziałem się, ze zostanę ojcem. Byłem szczęśliwy, mała się urodziła i stała
oczkiem w głowie każdego. – uśmiechnął się pod nosem – I wtedy Maria miała
wypadek, zostaliśmy tylko we dwoje.
- Przykro mi. – pogłaskałam go po klatce piersiowej
- Było to pół roku temu. Przeniosłem się tutaj, do domu.
Mimo tego, że tutaj też mi niektóre miejsca ją przypominają. Zresztą mała jest
taka sama jak ona.
- Nie spanikowałeś tylko dlatego, że nie było odpowiedniego
momentu aby mi powiedzieć. Raczej bym powiedziała, ze panikujesz bo powinieneś
być jeszcze w żałobie, a tutaj nocuje u ciebie inna dziewczyna.
- I mimo wszystko nie żałuje.
- Myślę, że powinieneś. – a on zdziwiony na mnie spojrzał –
Sam to przyznałeś, kochałeś ją, a córka każdego dnia przypomina ci o niej.
Wiem, że każdy człowiek przeżywa inaczej żałobę, jednak każdy potrzebuje czasu.
- To nie tak. Nie myśl sobie, że specjalnie to
wykorzystałem, że chce w taki sposób zapomnieć.
- Wiem o tym. – uśmiechnęłam się do niego dając mu całusa –
Dalej możemy się spotykać, jednak przez jakiś czas zostańmy przyjaciółmi.
Myślę, że wtedy nie będziesz panikować. Boję się zaufać komuś tak, aby pewnego
dnia mnie zranił. – szepnęłam na co pokiwał głową że się zgadza – I mam do
ciebie prośbę. Bo widzisz, wczoraj byłam na pewnym meczu. I taki jeden
chłopiec, którego bardzo mocno kocham, nie dostał autografu od pewnego
piłkarza, który uciekł do tunelu.
- Byłaś na meczu? –
zdziwiony na mnie spojrzał a ja się tylko zaśmiałam – Jesteś kibicem i nie
wiedziałaś kim jestem?
- Owszem, bo nie jestem TAKIM kibicem. Zresztą to nasza
tradycja, jak jest ważny mecz taki jak wczoraj, przyjeżdża do mnie kuzynostwo i
wszyscy siedzimy na trybunach. Ale poprosiłabym autograf dla Nacho, jak już… -
rysowałam wzorki na jego klatce piersiowej – Zapracowałam na to. – rzuciłam na
co się zaśmiał
- Możemy być tymi przyjaciółmi od jutra? Myślę, że jeszcze
trochę trzeba popracować. - Puścił mi oczko na co się zaśmiałam głośno i go
pocałowałam
Fajnie, że wszystko sobie wyjaśnili :) Samo to jak się "powitali" po tej krótkiej separacji mówi wszystko ^^ Zależy im na sobie i boją się, że może się to skończyć katastrofą. Ale skoro ich ciągnie do siebie jak cholera, to czemu nie zaryzykować? Także jakoś słabo widzę tę ich przyjaźń ... :D
OdpowiedzUsuń