wtorek, 15 października 2019

34.Twoja dziewczyna tak właśnie zarabia na życie.

Wiedząc, że mam wsparcie w postaci Pedro spokojnie mogłam się wyluzować, i prawda była taka, że przygotowałam wszystko. Babyshower wyszedł idealnie, nawet wrzuciłam kilka zdjęć na swoje konto. Oczywiście moja mama była prze szczęśliwa i zaczęła mnie zasypywać komplementami, które kierowała pod adresem Nicolasa na co jedynie westchnęłam i w końcu jej powiedziałam, że przeprowadzam się do Pedro. Była w szoku i w sumie nie wiedziałam czy czasem nie dostała jakiegoś zawału. Po prostu stała i mi się przyglądała. Za to mój tato był zadowolony, nawet mi pogratulował i było to miłe, że lubi Pedro.

- Kochanie, jesteś tego pewna? – zaczęła powoli – To już poważny krok.
- Tak. Oboje zdecydowaliśmy, że to już pora. – uśmiechnęłam się – Kocham Pedro, jak również Galę. Jest cudowną dziewczynką. Powinnaś być zadowolona, w końcu układam sobie życie.
- Po prostu nie chce, aby pewnego dnia ten chłopak cierpiał i do tego ta dziewczynka.
- Mamo. – jęknęłam – Czemu ty od razu widzisz wszystko w czarnych kolorach?

Przez to gadanie byłam rozdrażniona i do końca nie wiedziałam czy dobrze postąpiłam. Dlatego przeprowadziłam się cicho do Pedro i powoli starałam się wszystko ogarnąć. Dalej czułam skrępowanie, kiedy przychodziła opiekunka, ale ona przeszła do tego wszystkiego jakby nigdy nic. Pedro zresztą chciał pochować zdjęcia Marii, ale go od tego odwiodłam. Nie chciałam, aby Gala zapomniała jak wygląda jej prawdziwa mama. W dodatku nawet Pedro był coraz wyżej z drużyną. I teraz cały czas zabierałam dziewczynkę ze sobą na mecze. Można rzec, że wiedliśmy szczęśliwe życie. Siedziałam zresztą w domu, byłam przeziębiona i nie chciałam się doprawić, dlatego po prostu siedziałam z kubkiem herbaty przy stole i planowałam wesela. Musiałam wszystko ogarnąć, wszystkie terminy i co najważniejsze zaplanować wakacje. Choć każdy z nas powoli układa sobie życie na nowo, to jednak nie moglibyśmy przegapić choć tygodnia razem, z dala od tego wszystkiego. Nawet to jako pierwsze było zapisane w kalendarzu. Miałam właściwie jeszcze trzy wolne terminy na wesele latem i przeglądałam pocztę. Kiedy zobaczyłam przed sobą kawałek ciasta na co się zaśmiałam. Pedro wszedł zdecydowanie za cicho do mieszkania, i od razu wgryzłam się w tarte i przyglądałam się chłopakowi, który sam rozsiadł się obok mnie i zerkał na kalendarz.

- Tyle pracy, i jak mam się nacieszyć wakacjami? – westchnął
- Twoja dziewczyna tak właśnie zarabia na życie. – zaśmiałam się – Choć wiesz, tydzień dla kuzynostwa. Idziemy na ślub Adama. I zapewne masz jakieś  plany na urlop, co?
- Surfowanie? Może kilka dni w Porto? W końcu obiecałem. – uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam – jak się czujesz dzisiaj?
- Trochę lepiej, ale dalej mnie trzyma. – jęknęłam – Nie podoba mi się to, nie mogę pojechać i zobaczyć chrześniaka. – mruknęłam
- Spokojnie, jeszcze Elena będzie miała cię dość. – zauważył na co się jedynie cicho zaśmiałam – Zamawiamy coś dzisiaj?
- Ugotowałam obiad. – powiedziałam – Mam podzielność uwagi. Choć Gala była dziś bardzo aktywna. – i w tym samym momencie usłyszeliśmy wołanie – Widzisz.

Pedro jedynie pokiwał głową i poszedł do córki, przywitać się z nią po drzemce. Cały czas się z nią bawił, więc ja mogłam dalej pracować. Jak się okazało Pedro zaplanował wyjście, więc ubrani w cieplejsze rzeczy ruszyliśmy na spacer. Gala cały czas biegała przed nami na plaży, a ja sama szłam skupiona na swoim myślach. W pewnym momencie jednak szłam sama, i usłyszałam dźwięk robionego zdjęcia, zdziwiona podniosłam głowę i widziałam Pedro z szerokim uśmiechem. Powiedział, że byłam tak zamyślona, że niczego nie widziałam. Zresztą w pewnym momencie miałam na rękach Galę, która mocno trzymała mnie za szyję. Poprawiłam sobie ją na biodrze i przyglądałam się z nią wodzie, a raczej wszystko jej tłumaczyłam. Ostatnio zadawała bardzo wiele pytań i musieliśmy być bardzo cierpliwi, aby na nie odpowiedzieć. Zresztą zastanawiałam się jakby to było, gdybym ja miała dziecko. Nie mówiłam tego głośno, ale byłaby na to szansa, ostatnio robiliśmy to bez zabezpieczenia, oboje zapomnieliśmy. Gala zresztą położyła głowę na moim ramieniu, więc dałam jej całusa w głowę i widziałam uśmiech Pedro. Postanowiliśmy wracać, jednak idąc na parking zobaczyłam znajomą osobę. Od razu stanęliśmy przed Nicolasem.  

- Hej.- zdziwiony spojrzał na mnie i na Galę
- Hej. – powiedziałam i dyskretnie się rozejrzałam i zaraz również przed nami stała Sandra, która wylewnie się przywitała
- Jaka słodka dziewczynka. – od razu się ucieszyła na co sama spojrzałam na Galę
- I śpiąca, powinniśmy raczej się już zbierać. – zauważyłam zerkając na Pedro, który tylko kiwnął głową – Miło było was spotkać.

Wyminęłam ich tylko i widziałam jak Pedro idzie za mną. Miałam już wprawę w zapinaniu Gali w foteliku i sama wsiadłam obok na miejscu pasażera. Pedro cały czas jechał skupiony, nawet w mieszkaniu nic się nie odzywał i kompletnie go nie rozumiałam. Nie wiedziałam o co chodzi. jednak nakarmiłam Galę i ją nawet położyłam spać. Byłam zmęczona, jednak widząc wyciszonego Pedro po prostu wyłączyłam telewizor i usiadłam mu na kolanach na co zdziwiony mi się przyjrzał. Widziałam tą jedną brew w górze na co cicho się zaśmiałam.

- Nie martw się, nie zamierzam cię teraz rozbierać. – zauważyłam na co kiwnął głową – O co chodzi? Jesteś milczący.
- Jestem zazdrosny. – mruknął cicho na co się zaśmiałam – Ten dupek tak na ciebie spojrzał.
- Zdziwił się, że na rękach mam dziewczynkę. Z taką talią raczej nie wyglądam na kogoś kto urodził. – wzruszyłam ramionami i zaraz poczułam jak jego dłonie mnie obejmują
- Uwielbiam tą talię. – zauważył na co się uśmiechnęłam – Nawet jak masz na sobie ciepły sweter. Zarezerwuj dla mnie tydzień wolnego. Wyjedźmy gdzieś we dwoje. – już chciałam zapytać gdzie Gala – Pojadę z nią gdzieś na tydzień jak ty będziesz z kuzynostwem, a później wyjedźmy razem. Proszę.
- Nie chce, abyś ją komuś podrzucał. – zauważyłam głaszcząc go po policzku – Zaplanuj urlop nam wszystkim.

&&&

W końcu mogłam odwiedzić Elenę, więc z prezentem pojechałam do niej i musiałam przyznać, że się zakochałam. Marcos był cudowny, cały czas zresztą się z nim bawiłam i miałam go na rękach na co Elena siedziała i mi się przyglądała. W końcu westchnęłam i spojrzałam na nią biorąc głębszy wdech.

- Jest kochany. – zauważyłam bawiąc się jego palcem – Wiesz… jesteś szczęśliwa?
- Tak.  – uśmiechnęła się poprawiając sobie sweter – Choć się bałam, to teraz nie wyobrażam sobie dnia bez Marcosa, w dodatku nie jestem sama. Tak samo jak ty. Zachowujesz się jakbyś miała coś ważnego do powiedzenia. – zaśmiała się
- Nie, nie jestem w ciąży. Test był negatywny. – mruknęłam na co się zaczęła śmiać – Zapomnieliśmy się, i jakoś tak wyszło. Zresztą Gala powinna się trochę oswoić, podrosnąć.

Widziałam jedynie jej szeroki uśmiech i miałam już jej czymś dogryźć, kiedy zadzwonił mój służbowy telefon. Westchnęłam jedynie i podałam jej Marcosa, a sama odebrałam. Kolejna para chciała mnie zatrudnić i pytała o wolny termin w maju. Stad też wyciągnęłam kalendarz i wertowałam kartki, aż w końcu trafiłam na jedną datę i aż zaniemówiłam. Stać było mnie jedynie na to, aby usiąść i tylko szepnęłam, że oddzwonię i dalej wpatrywałam się w kalendarz. Elena zaraz usiadła obok mnie i delikatnie dotknęła mojego ramienia. Bez słowa podałam jej kalendarz i tylko się zaśmiała głośno. W sumie sama mnie wygoniła i starałam się jechać spokojnie, choć nie było to takie łatwe. Jak tylko zaparkowałam byle jak pod domem, szybkim krokiem pobiegłam na górę. Pedro właśnie kąpał Galę, więc jak mnie zobaczył był zdziwiony, wytarł Galę i wstał z kolan na co tylko szepnęłam tak. Widziałam ten błąkający się uśmieszek, i tylko podeszłam do niego, a raczej na niego wskoczyłam krzycząc tak. Gala stała obok i się śmiała głośno, ale nie ma się co dziwić. Ta sytuacja była bardzo komiczna.

- Kochanie pozwól, że położę spać Galę, później możesz dalej mówić tak. – zaśmiał się

Kompletnie go nie rozumiałam. Że jest taki spokojny, jednak dałam mu położyć córkę do spania i jak tylko wrócił do salonu, od razu na niego wskoczyłam z cichym piskiem na co sam się zaśmiał okręcając mnie dookoła własnej osi.

- Jesteś niemożliwy. – szepnęłam czując łzy w oczach
- Cóż, nie chciałem być taki jak inni. W końcu byś odnalazła ten wpis. – zaśmiał się
- Tak! O boże tak! – szeptałam – Wyjdę za ciebie. Choć ta data jest za szybko.
- Ale zaklep sobie ją w przyszłym roku. – uśmiechał się cały czas – Na pewno chcesz? Jesteś gotowa na ten krok?
- Oczywiście. – szepnęłam – Zobaczyłam ten wpis i aż zaniemówiłam. Jakaś para chciała mnie zatrudnić w maju i wtedy w oczy rzuciły mi się litery… kiedy wpisałeś to do kalendarza? Kiedy wpisałeś: „Wyjdziesz za mnie?”, jak niczego nie zdradzałeś.
- Jakieś trzy tygodnie temu. – zaśmiał się – Chciałem zrobić to niebanalnie. A ostatnio nie rozstawałaś się z kalendarzem, więc pomyślałem, że to idealny sposób. Żeby nie było… pierścionek też mam. Tylko najpierw musisz ze mnie zejść.
- Wydaje mi się, że najpierw muszę cię pocałować. – szepnęłam od razu wbijając się w jego usta na co zamruczał


W sumie przez chwilę zajęliśmy się tą czynnością, aż w końcu posadził mnie na komodzie na co się zaśmiałam. Po chwili wyciągnął z niej pudełeczko i aż zaniemówiłam kiedy zobaczyłam delikatny pierścionek. Był prześliczny i jeszcze raz szepnęłam tak. Zaraz ściągnął mi z palców moje pierścionki i założył  ten. O dziwo był idealnego rozmiaru, ale w sumie nie ma się co dziwić, w końcu nosiłam sporo pierścionków i miał idealny punkt zaczepienia. Siedziałam dalej na komodzie przyglądając się pierścionkowi i nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Pedro jedynie wyciągnął telefon i dając mi całusa w policzek zrobił zdjęcie. Ja sama zakryłam dłonią swoje usta i było idealnie na zdjęciu widać pierścionek. Myślałam, że chce pochwalić się na Internecie, ale ten od razu rzucił, że woli to zachować w tajemnicy, jednak chciałby móc zobaczyć to na wyjeździe. Tą radość w moich oczach. Od razu poprosiłam o kopię i zapytałam czy mogę to wysłać rodzinie. tylko się zaśmiał, ale sam również wysłał to do swoich bliskich i zaraz rzucił telefon gdzieś na kanapę i ponownie znalazłam się w górze. Miałam wrażenie, ze jestem w tym momencie najszczęśliwsza kobietą na świecie. Leżałam na plecach podziwiając pierścionek i delektowałam się masażem stóp. W tym momencie się po prostu wyłączyliśmy, nasze telefony były w salonie, wyciszone a my mogliśmy spędzić miły wieczór i powoli planować naszą przyszłość, a raczej nasze wesele. Przynajmniej do jednego się zgadzaliśmy, nie chcieliśmy wielkiego, z wielką pompą tylko skromne, dla najbliższych. I co najważniejsze tutaj, w Galicji. Zastrzegł sobie, że mam nie zajmować się własnym weselem na co tylko się śmiałam, ale zgodziłam, z trudem. 

&&&


Ana na plaży podczas spaceru.
A do końca tylko jeszcze jeden rozdział i mam nadzieję, że zaskoczyłam trochę i co najważniejsze, Pedro zaskoczył. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz