czwartek, 10 października 2019

32. Może spotkamy się na jakimś obiedzie?

Dni mijały powoli, właściwie to miałam coraz mniej czasu dla samej siebie, jak i dla wszystkich dookoła. Praca zdecydowanie zabierała mi dużo cennego czasu, i myślałam nad tym, aby zrobić sobie jakieś wagary. Wyjechać na weekend bądź kilka dni. W dodatku Pedro sam leczył kontuzję i przez to też nie był do końca radosny, nawet raz się z nim pokłóciłam. I zastanawiałam się czy to właśnie nie jest ten moment, kiedy sielanka się kończy, a nad nami wiszą burzowe chmury. Siedziałam właśnie w kawiarni, postanowiłam się choć przez chwilę zrelaksować kawą. Wyłączyłam nawet telefon i po prostu siedziałam z kubkiem kawy i rozmyślałam nad wszystkim. Zresztą, moja firma i tak już wkroczyła na jeden tor, organizowaliśmy już tylko wesela i kilka imprez urodzinowych. Cała ekipa była zgodna, że to pora zatrzymać się, nie brać już wszystkiego co popadnie. Naprawdę byłam wdzięczna, że otaczają mnie takie osoby. Choć ostatnio dwa lokale wypowiedziały mi umowę i nie do końca wiedziałam dlaczego, ok., jeden został sprzedany, to rozumiem. Ale drugi? Miałam tylko nadzieję, że to nie zwiastuje jakich problemów. Dalej tak rozmyślałam, kiedy usłyszałam swoje imię. Zdziwiona podniosłam głowę i myślałam, że w tym momencie dostanę zawału na miejscu. Przede mną, jakby nigdy nic, z uśmiechem i dobrze ubrany, stał nie kto inny jak Nicolas we własnej osobie. Myślałam, że zobaczyłam ducha i nie byłam w stanie nic powiedzieć, nawet się ruszyć choć na milimetr. Po prostu wpatrywałam się w chłopaka.

- Matko nic się nie zmieniłaś. – zauważył na co dopiero się ocknęłam i sama wstałam ze swojego miejsca i zaraz mogłam poczuć jego znajomy zapach, kiedy mnie delikatnie objął ramieniem – Wcześniej widziałem się z twoją mamą, mówiła mi, że nadal tutaj jesteś. Ale niespodzianka, że akurat spotkaliśmy się tutaj.
- To akurat nie jest niespodzianka. – powiedziałam cicho – W końcu od zawsze tutaj piliśmy czekoladę i odrabialiśmy lekcje. – wzruszyłam ramionami
- No tak, trochę dziwne, że ta knajpka jeszcze stoi. – zaśmiał się – Ale co u ciebie?
- Pracuje, mam swoją firmę. A u ciebie?
- Wróciłem na stare śmieci. – zaśmiał się czego nie rozumiałam – Moja firma ma tutaj filię, a że dobrze znam tej rejon, postanowiłem wrócić na stare śmieci. Mieszkam w La Corunie od trzech miesięcy. – powiedział na co pokiwałam głową i wtedy zobaczyłam złotą obrączkę na jego palcu i dopiero do mnie dotarło, że przecież mama mi o tym mówiła
- Sam? – zapytałam zanim ugryzłam się w język
- Z żoną. Ale widziałem na twoim koncie, ze ty również szczęśliwa. – zauważył czym mnie zdziwił – Obserwuje twoje poczynania jako organizatorka ślubów. W sumie dziwne, zawsze  myślałem, że jednak skończysz w biurze, w banku.
- Śledzisz mnie?
- Właściwie to moja żona. Jest wielką fanką twoich wystrojów. I tak jakoś sam zacząłem obserwować twoje poczynania. Zawsze zresztą wiedziałem, że masz ogromny talent. – zauważył na co pokiwałam jedynie głową – Może spotkamy się na jakimś obiedzie? Jak za dawnych czasów?
- Nie wiem. Mam sporo pracy. – zauważyłam na co pokiwał głową na znak, że rozumie – Właściwie to jestem spóźniona.

Dość szybko się ogarnęłam, zabrałam wszystkie swoje rzeczy i jedynie rzuciłam na razie. Prawda była taka, że miałam nawet gdzieś co o mnie pomyśli. Uciekłam jak nastolatka, wpadłam jedynie do swojego biura i zamknęłam się tam na cały dzień. Choć nic tak naprawdę nie robiłam, tylko nad wszystkim myślałam, wspominałam i dotarło do mnie co powiedział. Też jestem szczęśliwa… weszłam jedynie na swoje konto i powoli analizowałam całą zawartość. Wszystkie zdjęcia, jakie wrzuciłam do tej pory i w sumie tylko na dwóch był Pedro, ale ani razu nie pokazałam twarzy. Ukrywałam go, choć on się nie wstydził wrzucać zdjęcie ze mną. Miałam dość, dlatego ponownie schowałam wszystkie swoje rzeczy do torby i wyszłam z biura. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, choć widziałam, ze Pedro do mnie dzwonił, pisał. Jedynie mu odpisałam, ze nie mam czasu, odezwę się. Siedziałam na plaży i po prostu myślałam… a raczej zastanawiałam się, dlaczego kuje mnie serce.

&&&

Byłem zdziwiony, ok. ostatnio pokłóciłem się z Aną, ale raczej sobie to wszystko wyjaśniliśmy, a tutaj nie odzywa się do mnie od kilku dni, a jak już odpisuje to raczej mnie zbywa i zastanawiałem się tak naprawdę o co chodzi. w dodatku Gala się rozchorowała, więc też nie miałem jak się wyrwać, aby z nią porozmawiać. Siedziałem nad kubkiem kawy, odpoczywając po ostatnim treningu, po kontuzji nie było już śladu, miałem być powołany w weekend, i w taki też o to sposób siedziałem przed wejściówkami. W sumie moja rodzina ponownie nie mogła znaleźć się na trybunach, więc tylko złapałem za swój telefon i szybko odnalazłem Ignacio w znajomych. Krótka wiadomość i czekałem na odpowiedź.
„ŻE CO?! CHCESZ NAM ODDAĆ SWOJE WEJŚCIÓWKI?! NA MECZ Z BARCELONĄ?!?!?!”
Zaśmiałem się jedynie, choć przyjęli mnie w swoje szeregi to jednak czasem ich miłość do piłki mnie przerażała, odpisałem jedynie, że z mojej rodziny nikt nie może się pojawić, a od razu wiedziałem, że nie przegapią takiego meczu.
„Stary! Już ja się postaram, aby moja kuzyneczka ci się dobrze odwdzięczyła”
„Tak łatwo chcesz sprzedać Ane?:)”
„Ej! Bez takich mi tu, to w końcu moja siostra:P ale daj jej, a już ja się postaram aby też była na meczu.”
„No nie wiem… Ana jest ostatnio bardzo zapracowana. Może lepiej, aby odpoczęła wieczorem.”
„Zapracowana? Ana wzięła urlop. A wnioskując po tym, że nic nie wiesz to rozumiem, że się pokłóciliście, albo macie ciche dni?”
„Właśnie sam już nie wiem. Raczej nic takiego się nie wydarzyło… chyba, że tu o co innego chodzi”
Odpisałem i tylko westchnąłem. Nawet nie wiedziałem, ze moja dziewczyna jest na urlopie. W tym momencie było dla mnie wszystko jasne, coś się musiało stać. Inaczej by mi powiedziała. Zresztą zastanawiałem się jak z nią porozmawiać na ten temat. Musiałem załatwić kogoś, kto by zajął się Galą, ale jednak stwierdziłem, że najlepiej będzie jak wezmę córkę ze sobą, jak już się wyśpi. Pojechałem pod blok Any i od razu z córką na rękach ruszyłem w kierunku mieszkania mojej dziewczyny. Gala rozglądała się dookoła, i w końcu zadzwoniłem do jej drzwi, z nadzieją, że jest jednak w mieszkaniu. Jeden dzwonek, drugi. Nawet zacząłem pukać, aż w końcu w drzwiach stanęła Ana i od razu wiedziałem, że jest coś nie tak, choć udała wielkie zdziwienie jak mnie zobaczyła z Galą. Bez słowa wszedłem do środka i rozebrałem córkę z kurtki i pozwoliłem jej rozejrzeć się po obcym mieszkaniu i tylko stałem tak przyglądając się dziewczynie, która dalej miała zdziwiony wyraz twarzy.

- A teraz słucham. – westchnąłem – Wiem o twoim urlopie. Do tego milczysz. Czy zrobiłem coś złego?
- Jestem po prostu zmęczona, dlatego. – powiedziała cicho a ja miałem wrażenie, że przede mną stoi moja córka, a nie dziewczyna
- Wystarczyło powiedzieć, a nie milczeć. – od razu zauważyłem – Gala, kochanie nie można ruszać tych książek. – od razu upomniałem córkę na co westchnęła jedynie pod noskiem – Słuchaj, dowiaduję się od twojego kuzyna, że masz urlop. Ok., rozumiem jesteś zmęczona, chcesz odpocząć, ale nie zbywaj mnie. Cały czas głowiłem się co jest nie tak, czy coś zrobiłem.
- Spotkałam Nicolasa. – szepnęła a ja nie rozumiałem o co chodzi, a raczej o kogo – Mojego byłego. Spotkałam go w naszej knajpce, normalnie jakbym widziała ducha. – mówiła dalej cicho – W dodatku śledzi mnie, moje konto i wie co u mnie, a i jego żona, tak żona. Zatrudniła mnie jako organizatorka babyshower.
- O na pewno nie. Mam nadzieję, ze jej odmówiłaś. – ale jedynie spuściła głowę – Ana! Co jak co, ale nie możesz organizować takiej imprezy żonie swojego byłego. Zwłaszcza, ze po spotkaniu z nim zachowujesz się jak nie ty.
- Dlatego się nie chciałam z tobą widzieć. – wypłakała – Bo dotarło do mnie, że chyba dalej coś do niego czuję… a to nie jest fair w stosunku do ciebie, do Gali. – miałem już coś powiedzieć – A ty nie jesteś lepszy, też kochasz swoją byłą żonę. Oboje jesteśmy popieprzeni. To wszystko jest chore.
- Masz rację, dalej coś czuję do Marii, ale również czuję coś do ciebie. – westchnąłem podchodząc do niej bliżej – Nie mogę tego porównać, bo z każdą osobą jest inaczej, dobrze zresztą o tym wiesz, bo również czujesz coś do mnie. Zapewne jakbym zobaczył swoją pierwsza miłość, w miejscu, które mi o niej przypomina też bym wyglądał jak ktoś, kto zobaczył ducha. Wspomnienia wracają, i to ze zdwojoną siłą, jednak… trzeba iść naprzód. Zrobiłaś to, miałaś kilka niezobowiązujących związków, aż w końcu trafiła ci się taka popieprzona partia jak ja. – wzruszyłem ramionami – Jednak proszę cię. Nawet nie myśl, aby teraz ode mnie odchodzić. Powinnaś przekazać to zlecenie komuś innemu, odmówić. A jak nie, to ja im pokażę macho Mosquere.
- Masz rację… czuję coś do ciebie, jednak nie wiem czy jestem gotowa na bycie macochą.. – szepnęła a ja aż stanąłem sztywno – Lubię Galę, jest kochana. Jednak ona potrzebuje mamy… a ja nie wiem czy jestem na to gotowa i czy jestem też odpowiednią osobą. Maria… była zupełnie inną kobietą niż ja… mieliście wszystko dokładnie poukładane… 
- Ty również masz wszystko poukładane. – szepnąłem łapiąc ją za twarz – Nie wywieram na tobie presji, rozumiem, że nie jest łatwo brać mnie w pakiecie, ale też nie wymagam abyś była nagle macochą dla mojej córki. Owszem, wie, że spędzamy ze sobą sporo czasu, masz z nią świetny kontakt, jednak tak samo robi jej opiekunka. A to nic nie znaczy. W tym momencie to raczej mam ochotę nakopać temu dupkowi do tyłka.
- Jestem po prostu tym wszystkim już zmęczona. – szepnęła i wtuliła się mocno we mnie na co sam pogłaskałem ją po włosach na koniec dając jej całusa w czubek głowy i wtedy widziałem jak Gala sama do nas podchodzi i wtula się w nogi Any, dziewczyna sama wzięła ją na ręce i dostała buziaka od mojej córki na co sam się uśmiechnąłem – Co aniołku?
- Kochanie nie płacz. Zresztą my, z Galą na to nie pozwolimy, prawda? – zauważyłem na co zaraz rozległ się krzyk „Cak!” – I imprezę przekaż Laurze, to najlepsze rozwiązanie. Nie ma sensu się tak katować. Zresztą, jak chcesz to Gala jest do dyspozycji.


O dziwo żadnej odpowiedzi nie dostałem, Ana po prostu tak stała z Galą na rękach i dokładnie się jej przyglądała. Nawet miałem wrażenie, ze jest w zupełnie innym świecie. Zresztą trochę posiedzieliśmy u niej jeszcze i już musiałem wracać do domu. Oczywiście powiedziałem Anie, że zleci się tu całe kuzynostwo i chcę ją widzieć na stadionie. Była zdziwiona i jak się dowiedziała, że dostali wejściówki ode mnie od razu westchnęła i zaproponowała o dziwo, że zabierze Galę ze sobą. O tym w sumie nie pomyślałem, ale miała rację. Byłoby miło choć raz wiedzieć, ze moja córka jest na stadionie i choć przez chwilę widzi mnie na boisku. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz