Dzisiaj miał odbyć się grill, jak się tylko przebudziłam od
razu widziałam piękną słoneczną pogodę na co się szeroko uśmiechnęłam. Musiałam
jeszcze dzisiaj odwiedzić rodziców, dlatego umówiłam się z Pedro, że przyjadę
od razu na miejsce. Tyle tylko, że jak mnie mama zobaczyła to tylko pokiwała z
uznaniem głową i przez to zastanawiałam się czy czasem nie przesadziłam. Jednak
zaraz mama powiedziała, ze wyglądam bardzo ładnie w nowej sukience. W dodatku
jak na złość pod domem nie chciał mi odpalić samochód. Jęknęłam tylko, ale na
szczęście mama od razu zamówiła taksówkę i obiecała, że odstawia mi samochód do
domu jak tylko tato wróci z pracy i zobaczy co z nim jest nie tak. Przyjechałam
do domu rodzinnego Pedro i już widziałam jego samochód na podjeździe. Ale o
dziwo otworzyła mi Maria, która się ze mną szczerze przywitała.
- Ładna sukienka. – powiedziała za co podziękowałam – I
ładny prezent daliście tacie.
- Słucham? Miał na mnie poczekać. – westchnęłam
- Pedro? – zaśmiała się głośno – To jest takie małe dziecko.
Dawanie prezentów to dla niego najlepsze zajęcie.
- Ale i tak za to oberwie. – zaśmiałam się, tyle tylko, że jak wyszłam z nią do
ogrodu to od razu zobaczyła mnie Gala i zaraz miałam ją na rękach – Witam
księżniczkę, co za ładna sukieneczka. – dałam jej buziaka w policzek na co się
zaśmiała
- We dwie macie ładne sukieneczki. – usłyszałam przed sobą i
widziałam tatę Pedro – Cieszę się, że przyszłaś i dziękuje za prezent.
- Dziękujemy i wszystkiego najlepszego. – dałam mu buziaka w
policzek
- Bliżej mi do starości niż młodości. – jęknął ze śmiechem
na co sama się zaśmiałam
- Ale jest pan jak wino, im starszy tym przystojniejszy.
- Nie martw się, Pedro to cały ja więc pewnie też
odziedziczył te geny. – puścił mi oczko
- Bardzo mnie to cieszy, chociaż i trochę martwi. Będę
musiała być zazdrosna przez cały czas. – zaśmiałam się tak samo jak on, ale
zaraz ktoś go zawołał
- Ah przepraszam. Obowiązki gospodarza wzywają. – zaraz
zostałam sama z Galą
- A my gdzie pójdziemy? – zwróciłam się do niej – Na
huśtawkę?
- Cak!
W sumie to nie mogłam namierzyć Pedro. myślałam, że to
będzie rodzinny grill a jak się okazało było dość sporo osób, i dlatego też
chyba skupiłam się na Gali, która była jedynym dzieckiem. Najpierw byłyśmy na
huśtawce, ale zaraz w sumie poszłyśmy do piaskownicy. Robiłam właśnie babkę,
kiedy przede mną pojawił się talerzyk z sałatką.
- Kiedy zaprosiłem cię na grilla to raczej nie w roli
opiekunki. – koło mnie kucnął Pedro na co się zaśmiałam – Ślicznie wyglądasz. –
pocałował mnie na co zamruczałam – Gala nie jemy piasku.
- Widzisz, jestem lepszą opiekunką niż ty. – wystawiłam mu
język, ale zaczęłam jeść
- Właśnie to widzę. Ale może my też coś zjemy i damy
odpocząć Anie? – wystawił do niej ręce a ta tylko westchnęła głośno – A to co
za minka?
- Nie cem. Cem z Aną. – podeszła do mnie na co się zaśmiałam
- W takim razie pójdziemy do stołu i coś zjemy. Później
wrócimy do zabawy. – zrobiłam jej pstryczka w nos na co ze śmiechem pokiwała
głową i dopiero Pedro mógł wziąć ją na ręce
Na szczęście spokojnie jadła siedząc na kolanach tatusia,
chociaż kiedy skończyła to czekała niecierpliwie aż ja to zrobię. Na szczęście
na ratunek przyszła Maria, która od razu wzięła ją na ręce i poszła z nią się
pobawić.
- Kochana siostrzyczka. – zdziwiona tylko na niego
spojrzałam – Wiem, że mam dostać po głowie. Ale na swoją obronę mam to, że nie
mogłem się doczekać. Uwielbiam dawać prezenty. – powiedział cicho na co się
zaśmiałam – Nie gniewasz się?
- Żartowałam tylko. I nie musiałeś zabierać Gali.
- Wiem, ale chciałem z tobą pobyć chwilkę sam na sam.
- I byś pobył. – pogłaskałam go po udzie – Chociaż nie, w
samochodzie zostały moje rzeczy na zmianę. A musiałam przyjechać taksówką.
- Dlatego cieszy mnie to, że ostatnio zostawiłaś kilka rzeczy.
– skradł mi całusa – Zresztą mam dla ciebie niespodziankę, ale to później.
Oczywiście Pedro został porwany, dlatego poszłam do
dziewczyn i we trzy biegałyśmy jak szalone po ogrodzie. Ściągnęłyśmy nawet
nasze szpilki i biegałyśmy bez butów, ale to nam nie przeszkadzało. Tyle tylko,
że usłyszałyśmy dźwięk oznajmiający toast. Przystanęłyśmy, aby usłyszeć co miał
do powiedzenia pan domu i zaraz oczywiście Gala pociągnęła mnie za sukienkę,
więc wzięłam ją na ręce.
- Dziękuje za uwagę, przyznam, że nie spodziewałem się aż
tylu gości. – zaśmiał się – Dzisiaj mam okrągłą rocznicę, i cieszę się, że mogę
ją przeżywać z osobami na których mi zależy. Z moimi bliskimi, z przyjaciółmi. Prawda
jest taka, że za te wszystkie pyszności powinniście podziękować moim dzieciom,
wszystko zrobili sami. I w sumie nie wiem jakim sposobem pozbyli się mnie na
tak długo. – rzucił na co się wszyscy zaśmiali – Ale powinienem już raczej
kończyć, nie jestem dobrym mówcą, co też myśli moja jedyna wnuczka, która
zaczyna ziewać i trzeć oczka. – rzucił na co sama spojrzałam na Galę – W takim
razie bawcie się, bar jest do waszej dyspozycji.
- Kochanie idziemy się przespać co? – zwróciłam się do dziewczynki
która znowu ziewnęła i położyła głowę na moim ramieniu
Poszłam z nią na górę, dobrze wiedziałam gdzie ją położyć.
Przykryłam ją tylko kocem i dałam jeszcze całusa w czoło. Siedziałam chwilkę z
nią i usłyszałam jej miarowy oddech. Wstałam z łóżka i od razu uśmiechnęłam się
na widok Pedro, który stał oparty o framugę drzwi. Podeszłam do niego za co
złapał mnie za dłoń i prowadził w innym kierunku niż schody. Weszliśmy do
pokoju na końcu korytarza i zaraz widziałam pełno zdjęć Pedro. tyle tylko, że
nie mogłam się zbytnio rozejrzeć bo zaraz Pedro mnie do siebie przyciągnął i
namiętnie pocałował. oparł mnie tylko o drzwi na co jęknęłam i przeczesałam
palcami jego włosy.
- Pedro… - szepnęłam kiedy poczułam jego dłoń na swoim udzie
- Wszyscy są na dole. – przegryzł delikatnie moje ucho na co
zmrużyłam oczy
- Nie powinniśmy… w końcu to…
- Nie wiem czy dotrwam do wieczora. A Gala zasnęła, i nie
chce jej teraz szybko zabierać do domu.
Jego dłoń znalazła się jeszcze wyżej i tylko jęknęłam i
zaraz znaleźliśmy się na łóżku. Z jednej strony nie wiedziałam co go tak wzięło,
jednak z drugiej. Sama za nim tęskniłam i dlatego też starałam się być cicho,
chociaż nie było to takie proste. Po wszystkim leżałam na brzuchu i starałam
się wyrównać oddech, ale zaraz dostałam
całusa od Pedro.
- Dzisiaj zdecydowanie śpisz u mnie. – szepnął na co się
zaśmiałam
- A co jeśli… ten jeden numerek mi wystarczy?
- O na pewno nie. – zaśmiał się – Już ja cię dobrze znam.
Nie mogłam przez niego przestać się śmiać. Ale jakimś cudem
się ubraliśmy i wróciliśmy na przyjęcie, chociaż ja musiałam poprawić makijaż i
fryzurę. Właściwie to i tak uciekliśmy jako pierwsi. Gala jak się tylko
obudziła, dała znak tacie że to pora wrócić do domu. Jakimś cudem zmęczył ją
wieczorem i to samo zrobił ze mną, ponieważ nie zasnęłam do rana. Nie wiem
jakim cudem on był gotowy rano wstać i pójść na trening, jakby nigdy nic. Kiedy
ja się obudziłam, opiekunka już była i
nie powiem, poczułam się dziwnie. Przywitała się tylko ze mną, tak samo
jak dziewczynka.
- W lodówce jest dla Pani śniadanie. Pedro zrobił je dla Pani.
- Ana. – od razu powiedziałam – Mam na imię Ana. Matko
powinnam się zbierać. – rzuciłam kiedy spojrzałam na zegarek. Zabiją mnie w
pracy. Jeszcze nie mam auta.
- Zadzwonię po taksówkę, jeśli to pomoże. – uśmiechnęła się
za co podziękowałam i poleciałam do łazienki
Pedro miał rację, dobrze że zostawiłam ostatnio u niego
kilka rzeczy. W taki o to sposób było mi zdecydowanie łatwiej coś wykombinować.
Chociaż i tak musiałam pożyczyć koszulę Pedro. Gotowa dałam całusa Gali i
uciekłam do pracy. Chociaż potrzebowałam dzisiaj dużej ilości kawy, aby
funkcjonować tak jak zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz