środa, 16 października 2019

35. Zdradzę ci sekret.

Maj, rok później.

Choć powinnam się już szykować do własnego ślubu, to siedziałam na łóżku i bawiłam się z Galą i Marcosem. Wszystkie kobiety w rodzinie biegały jak szalone, ale nie ja. O dziwo byłam spokojna i wolałam, aby one biegały. Zresztą Elena w końcu zabrała własnego synka, aby zanieść go tacie, a Maria sama poszła zrelacjonować kilka chwil na swoim koncie. Westchnęłam jedynie i uśmiechnęłam się do Marii, siostry Pedro. Przyszła po Galę, aby oddać ją pod opiekę dziadka. Na mój widok tylko się zaśmiała i usiadła obok mnie na łóżku.

- Stresujesz się?
- Nie, i nie wiem czy to dobrze. – westchnęłam, przez ostatni czas się z nią nawet zżyłam, zresztą miała poprowadzić Pedro do ołtarza. – Zresztą Pedro przechodzi przez to wszystko drugi raz, tak samo jak wasza rodzina.
- Możliwe, ale to wesele będzie równie piękne. – zauważyła na co się delikatnie uśmiechnęłam, chciałam zatrudnić kogoś obcego, ale moja ekipa mi na to nie pozwoliła, sama przygotowała moje wesele, w ramach prezentu – Przyznaje, był to dla nas wszystkich szok. Takie szybkie oświadczyny, jednak mój brat jest szczęśliwy, a to liczy się najbardziej.
- Wiem, że Maria była twoją przyjaciółką, do tego to pierwsza miłość Pedro i nie chce jej zastępować. To ona jest mamą Gali. – zauważyłam poprawiając dziewczynce kitkę
- Mamą jest ta osoba, która wychowa ją na wspaniałą kobietę. Maria ją urodziła, jednak to do ciebie należy opieka nad nią i nad jej tatą. A robisz to doskonale. Pedro jest taki jak dawniej, ma ten błysk w oku, uśmiech. Jest szczęśliwy i ty również, dlatego nie panikujesz. Tak jak mówiłam ten ślub będzie piękny.
- Dziękuje. – uśmiechnęłam się do niej by po chwili ją przytulić – To wiele dla mnie znaczy.
- A teraz powinnaś się w końcu wyszykować. Co jak co, ale nie chcesz aby goście i pan młody czekał. – zaśmiała się biorąc na ręce Galę –

Pomachałam jeszcze dziewczynce i dopiero pozwoliłam Elenie się wyszykować. Najpierw makijaż, włosy i w końcu mogłam założyć sukienkę. Kiedy przyjrzałam się sobie w lustrze poczułam pierwsze łzy, jednak szybko zostały wytarte. Co jak co, ale nie chciałam, aby fotograf mnie taką uwiecznił. Nie mieliśmy kamerzysty, nie chcieliśmy uwieczniać tego wszystkiego na filmie jak teraz wszystkie pary. Po prostu zdjęcia, tak aby na starość móc obejrzeć je na papierze. Gotowa wzięłam kilka głębszych wdechów i była pora zejść na dół, do ogrodu. Moje wujostwo udostępniło nam swój domek na wsi, wszystko zostało ustawione, nawet w razie jakby padał deszcz. Usłyszałam, że pora jechać dlatego z moim tatą wsiadłam do samochodu i pojechaliśmy do kościoła. O dziwo było sporo gości, same moje kuzynostwo to już spora liczba, a do tego Pedro zaprosił swoich najbliższych przyjaciół z boiska. Zobaczyłam go przy ołtarzu i od razu poczułam łzy, doszłam do niego i tylko usłyszałam szept mojego taty, życzył nam szczęścia i prosił, aby Pedro zawsze sprawiał, że na moich ustach widnieje ten uśmiech. Oczywiście w ciszy wysłuchaliśmy kazania, choć cały czas Pedro trzymał mnie za dłoń. W tym momencie całe moje życie przeleciało mi przez oczy, a właściwie to wszystko co mnie spotkało od kiedy poznałam Pedro przez przypadek. Ksiądz ogłosił nas mężem i żoną i w tym momencie na moich ustach widniał szeroki uśmiech. Oczywiście wszyscy pojechali do domu na wesele, jednak my postanowiliśmy zrobić kilka zdjęć zanim impreza rozkręci się już na dobre. Jak tylko wróciliśmy miałam wrażenie, że jestem już samotną żoną. Pedro został porwany, tak samo jak ja. Każdy chciał się z nami przywitać, porozmawiać i co najważniejsze zatańczyć. W pewnym momencie jednak przystanęłam z boku, aby choć na chwilę odsapnąć i wtedy poczułam dłonie oplatające mój pas, od razu się szeroko uśmiechnęłam, nie musiałam się nawet odwracać, aby wiedzieć, że to Pedro. Pogłaskałam go jedynie po dłoni i zaraz dostałam całusa w kark.

- Co to za chowanie?
- Odpoczywam. – zaśmiałam się – Twój tato i brat to królowie parkietu. Jeszcze tylko z panem nie zatańczyłam.
- Oj trzeba to jednak zmienić. – zauważył i w sumie zaraz zostaliśmy wyciągnięci na parkiet przez moje kuzynostwo

Leciała nasza piosenka, więc nie mogli odpuścić i w taki o to sposób młodzi wariowali na parkiecie, jednak ja i tak już czułam tego skutki. Moje stopy dawały o sobie znać, więc zmieniłam szpilki na sandałki i to była ulga. Tradycyjnie o północy przeszliśmy się z Pedro między gośćmi, przy muzyce i białych chustkach nad naszymi głowami. Kiedy w końcu doszliśmy do tortu, Pedro tylko wziął mnie na ręce i okręcił się ze mną dookoła własnej osi na co się serdecznie zaśmiałam. Jak tylko mnie postawił mruknął, że ta suknia trochę waży, na co dostał delikatnego kuksańca w bok. W sumie byłam w szoku, że jeszcze tyle dzieci biega między stołami, albo szaleje na parkiecie. Ja sama miałam już dość i częściej odpoczywałam przy stole. W pewnym momencie obok mnie usiadł Ignacio, na co się do niego z uśmiechem przytuliłam.

- Zadowolona co?
- Jest nawet lepiej niż sobie wyobrażałam. – szepnęłam – Choć jestem zmęczona. Za to Pedro szaleje na parkiecie jak zawsze. – zaśmiałam się, kiedy widziałam jak wywija z Marią
- I bardzo mnie to cieszy. Oboje jesteście szczęśliwi. – zauważył na co pokiwałam głową – Choć smuci mnie, ze prawdopodobnie wyjedziecie…-  powiedział cicho, a do mnie dotarł sens jego słów na co westchnęłam. Ostatnio było dość sporo takich wiadomości, że Pedro zmienia klub – Wiem, że to piłkarz. I kochacie się, jednak…
- Zdradzę ci sekret. – powiedziałam cicho siadając do niego przodem na co mi się uważnie przyjrzał – Pedro odchodzi na emeryturę. Owszem, ostatni sezon nie należał do tych najlepszych, częściej siedział na ławce. Do tego trener, ma inną koncepcje. I Pedro dostał ofertę, w drugiej części kraju.
- C-co?! Przecież…
- Wiem, nie jest stary. Jednak wie ile dla mnie znaczy rodzina, ile znaczy to miejsce. Sam zresztą czuje się tu szczęśliwy, w końcu na swoim miejscu i dlatego tak postanowił. W tym momencie chce skupić się na rodzinie.
- Przecież… jest gotów na ten krok? – widziałam to jego zdziwienie na co pokiwałam głową, że tak – To była jego decyzja? Nie boisz się?
- Owszem, to była jego decyzja. – uśmiechnęłam się i spojrzałam na obrączkę – Właściwie ja chciałam z nim porozmawiać, aby zastanowił się nad przeprowadzką. Wtedy powiedział mi jakie ma plany. Zresztą… - wzięłam głębszy wdech – Staramy się o dziecko. Oboje jesteśmy gotowi na to, aby powiększyć rodzinę.
- Więc nie pozostaje mi nic innego. – zauważył i mocno mnie przytulił na co się zaśmiałam – W końcu znalazłaś tego właściwego i mam nadzieję, że tym razem będzie chłopiec. – dał mi całusa w policzek
- Więc wieści szybko się rozchodzą? – zaśmiał się Pedro, który oparł się o moje krzesło
- Cóż, powinieneś się do tego przyzwyczaić. – machnął ręką Ignacio wstając z miejsca – Ale, gratuluje i życzę szczęścia na nowej drodze. – powiedział i zaraz się objęli – Kapitanie, oddaje w twoje ręce mój największy skarb. – kiwnął głową i zostaliśmy sami na co się jedynie zaśmiałam i zaraz siedziałam na kolanach Pedro
- Zmęczona? – rzuciłam jedynie trochę – Mam nadzieję, bo chcę jeszcze z tobą zatańczyć. – uśmiechnął się łącząc moją dłoń ze swoją – Reszta też już wie?
- Tylko Ignacio. Obiecałam ci zresztą, że zachowam to w tajemnicy zanim ogłosisz to oficjalnie na konferencji. A on nie piśnie ani słówka. Właściwie to się martwił, że mnie zabierzesz.
- Wiem o tym. Miałem również rozmowę z moim ojcem, i on też zna prawdę. – zaśmiał się – Pominąłem jedynie informację o tym, że kto wie, a może wkrótce zostanie ponownie dziadkiem. – jedynie położyłam głowę na jego ramieniu i przyglądałam się parom na parkiecie – Jest tak jak sobie wymarzyłaś?
- Jest zdecydowanie lepiej. – zauważyłam – Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. I co najważniejsze tak kochana. Jesteś jak spełnienie marzeń, a do tego poświęciłeś się dla mnie, dla nas. Wiem, że będziesz tęsknić za piłką, ja będę tęsknić za tobą w tym wydaniu. Postaram się jakoś to zrekompensować.
- Ana. – zauważył patrząc mi w oczy – Oboje mamy tu dom. Gala jest tu szczęśliwa. I nadeszła ta pora, kiedy chcę osiąść w jednym miejscu. Mam sporo oszczędności, ty również pracujesz. Damy sobie radę, zresztą zawsze mogę zacząć być prawnikiem. Fakt, będę tęsknić. Na początku, ale zawsze mogę wyciągnąć twoich kuzynów na jakąś grę. Chcę zacząć nowy etap w swoim życiu, inaczej. Nie musisz się o mnie martwić.
- Nie martwię, po prostu nie umiem sobie tego wyobrazić. Jak ktoś taki kocha mnie, taką przeciętną dziewczynę z Galicji.

- Cóż, tylko zwykły chłopak z Galicji. – uśmiechnął się skradając mi całusa – Dzięki tobie jestem szczęśliwy. I dlatego chcę spędzić z tobą każdą chwilę… do końca świata. 

&&&

w taki o to sposób historia Pedro i Any uważam za zakończoną. 
Oboje się odnaleźli... w Galicji. 
I oboje się zestarzeją... w Galicji.

wtorek, 15 października 2019

34.Twoja dziewczyna tak właśnie zarabia na życie.

Wiedząc, że mam wsparcie w postaci Pedro spokojnie mogłam się wyluzować, i prawda była taka, że przygotowałam wszystko. Babyshower wyszedł idealnie, nawet wrzuciłam kilka zdjęć na swoje konto. Oczywiście moja mama była prze szczęśliwa i zaczęła mnie zasypywać komplementami, które kierowała pod adresem Nicolasa na co jedynie westchnęłam i w końcu jej powiedziałam, że przeprowadzam się do Pedro. Była w szoku i w sumie nie wiedziałam czy czasem nie dostała jakiegoś zawału. Po prostu stała i mi się przyglądała. Za to mój tato był zadowolony, nawet mi pogratulował i było to miłe, że lubi Pedro.

- Kochanie, jesteś tego pewna? – zaczęła powoli – To już poważny krok.
- Tak. Oboje zdecydowaliśmy, że to już pora. – uśmiechnęłam się – Kocham Pedro, jak również Galę. Jest cudowną dziewczynką. Powinnaś być zadowolona, w końcu układam sobie życie.
- Po prostu nie chce, aby pewnego dnia ten chłopak cierpiał i do tego ta dziewczynka.
- Mamo. – jęknęłam – Czemu ty od razu widzisz wszystko w czarnych kolorach?

Przez to gadanie byłam rozdrażniona i do końca nie wiedziałam czy dobrze postąpiłam. Dlatego przeprowadziłam się cicho do Pedro i powoli starałam się wszystko ogarnąć. Dalej czułam skrępowanie, kiedy przychodziła opiekunka, ale ona przeszła do tego wszystkiego jakby nigdy nic. Pedro zresztą chciał pochować zdjęcia Marii, ale go od tego odwiodłam. Nie chciałam, aby Gala zapomniała jak wygląda jej prawdziwa mama. W dodatku nawet Pedro był coraz wyżej z drużyną. I teraz cały czas zabierałam dziewczynkę ze sobą na mecze. Można rzec, że wiedliśmy szczęśliwe życie. Siedziałam zresztą w domu, byłam przeziębiona i nie chciałam się doprawić, dlatego po prostu siedziałam z kubkiem herbaty przy stole i planowałam wesela. Musiałam wszystko ogarnąć, wszystkie terminy i co najważniejsze zaplanować wakacje. Choć każdy z nas powoli układa sobie życie na nowo, to jednak nie moglibyśmy przegapić choć tygodnia razem, z dala od tego wszystkiego. Nawet to jako pierwsze było zapisane w kalendarzu. Miałam właściwie jeszcze trzy wolne terminy na wesele latem i przeglądałam pocztę. Kiedy zobaczyłam przed sobą kawałek ciasta na co się zaśmiałam. Pedro wszedł zdecydowanie za cicho do mieszkania, i od razu wgryzłam się w tarte i przyglądałam się chłopakowi, który sam rozsiadł się obok mnie i zerkał na kalendarz.

- Tyle pracy, i jak mam się nacieszyć wakacjami? – westchnął
- Twoja dziewczyna tak właśnie zarabia na życie. – zaśmiałam się – Choć wiesz, tydzień dla kuzynostwa. Idziemy na ślub Adama. I zapewne masz jakieś  plany na urlop, co?
- Surfowanie? Może kilka dni w Porto? W końcu obiecałem. – uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam – jak się czujesz dzisiaj?
- Trochę lepiej, ale dalej mnie trzyma. – jęknęłam – Nie podoba mi się to, nie mogę pojechać i zobaczyć chrześniaka. – mruknęłam
- Spokojnie, jeszcze Elena będzie miała cię dość. – zauważył na co się jedynie cicho zaśmiałam – Zamawiamy coś dzisiaj?
- Ugotowałam obiad. – powiedziałam – Mam podzielność uwagi. Choć Gala była dziś bardzo aktywna. – i w tym samym momencie usłyszeliśmy wołanie – Widzisz.

Pedro jedynie pokiwał głową i poszedł do córki, przywitać się z nią po drzemce. Cały czas się z nią bawił, więc ja mogłam dalej pracować. Jak się okazało Pedro zaplanował wyjście, więc ubrani w cieplejsze rzeczy ruszyliśmy na spacer. Gala cały czas biegała przed nami na plaży, a ja sama szłam skupiona na swoim myślach. W pewnym momencie jednak szłam sama, i usłyszałam dźwięk robionego zdjęcia, zdziwiona podniosłam głowę i widziałam Pedro z szerokim uśmiechem. Powiedział, że byłam tak zamyślona, że niczego nie widziałam. Zresztą w pewnym momencie miałam na rękach Galę, która mocno trzymała mnie za szyję. Poprawiłam sobie ją na biodrze i przyglądałam się z nią wodzie, a raczej wszystko jej tłumaczyłam. Ostatnio zadawała bardzo wiele pytań i musieliśmy być bardzo cierpliwi, aby na nie odpowiedzieć. Zresztą zastanawiałam się jakby to było, gdybym ja miała dziecko. Nie mówiłam tego głośno, ale byłaby na to szansa, ostatnio robiliśmy to bez zabezpieczenia, oboje zapomnieliśmy. Gala zresztą położyła głowę na moim ramieniu, więc dałam jej całusa w głowę i widziałam uśmiech Pedro. Postanowiliśmy wracać, jednak idąc na parking zobaczyłam znajomą osobę. Od razu stanęliśmy przed Nicolasem.  

- Hej.- zdziwiony spojrzał na mnie i na Galę
- Hej. – powiedziałam i dyskretnie się rozejrzałam i zaraz również przed nami stała Sandra, która wylewnie się przywitała
- Jaka słodka dziewczynka. – od razu się ucieszyła na co sama spojrzałam na Galę
- I śpiąca, powinniśmy raczej się już zbierać. – zauważyłam zerkając na Pedro, który tylko kiwnął głową – Miło było was spotkać.

Wyminęłam ich tylko i widziałam jak Pedro idzie za mną. Miałam już wprawę w zapinaniu Gali w foteliku i sama wsiadłam obok na miejscu pasażera. Pedro cały czas jechał skupiony, nawet w mieszkaniu nic się nie odzywał i kompletnie go nie rozumiałam. Nie wiedziałam o co chodzi. jednak nakarmiłam Galę i ją nawet położyłam spać. Byłam zmęczona, jednak widząc wyciszonego Pedro po prostu wyłączyłam telewizor i usiadłam mu na kolanach na co zdziwiony mi się przyjrzał. Widziałam tą jedną brew w górze na co cicho się zaśmiałam.

- Nie martw się, nie zamierzam cię teraz rozbierać. – zauważyłam na co kiwnął głową – O co chodzi? Jesteś milczący.
- Jestem zazdrosny. – mruknął cicho na co się zaśmiałam – Ten dupek tak na ciebie spojrzał.
- Zdziwił się, że na rękach mam dziewczynkę. Z taką talią raczej nie wyglądam na kogoś kto urodził. – wzruszyłam ramionami i zaraz poczułam jak jego dłonie mnie obejmują
- Uwielbiam tą talię. – zauważył na co się uśmiechnęłam – Nawet jak masz na sobie ciepły sweter. Zarezerwuj dla mnie tydzień wolnego. Wyjedźmy gdzieś we dwoje. – już chciałam zapytać gdzie Gala – Pojadę z nią gdzieś na tydzień jak ty będziesz z kuzynostwem, a później wyjedźmy razem. Proszę.
- Nie chce, abyś ją komuś podrzucał. – zauważyłam głaszcząc go po policzku – Zaplanuj urlop nam wszystkim.

&&&

W końcu mogłam odwiedzić Elenę, więc z prezentem pojechałam do niej i musiałam przyznać, że się zakochałam. Marcos był cudowny, cały czas zresztą się z nim bawiłam i miałam go na rękach na co Elena siedziała i mi się przyglądała. W końcu westchnęłam i spojrzałam na nią biorąc głębszy wdech.

- Jest kochany. – zauważyłam bawiąc się jego palcem – Wiesz… jesteś szczęśliwa?
- Tak.  – uśmiechnęła się poprawiając sobie sweter – Choć się bałam, to teraz nie wyobrażam sobie dnia bez Marcosa, w dodatku nie jestem sama. Tak samo jak ty. Zachowujesz się jakbyś miała coś ważnego do powiedzenia. – zaśmiała się
- Nie, nie jestem w ciąży. Test był negatywny. – mruknęłam na co się zaczęła śmiać – Zapomnieliśmy się, i jakoś tak wyszło. Zresztą Gala powinna się trochę oswoić, podrosnąć.

Widziałam jedynie jej szeroki uśmiech i miałam już jej czymś dogryźć, kiedy zadzwonił mój służbowy telefon. Westchnęłam jedynie i podałam jej Marcosa, a sama odebrałam. Kolejna para chciała mnie zatrudnić i pytała o wolny termin w maju. Stad też wyciągnęłam kalendarz i wertowałam kartki, aż w końcu trafiłam na jedną datę i aż zaniemówiłam. Stać było mnie jedynie na to, aby usiąść i tylko szepnęłam, że oddzwonię i dalej wpatrywałam się w kalendarz. Elena zaraz usiadła obok mnie i delikatnie dotknęła mojego ramienia. Bez słowa podałam jej kalendarz i tylko się zaśmiała głośno. W sumie sama mnie wygoniła i starałam się jechać spokojnie, choć nie było to takie łatwe. Jak tylko zaparkowałam byle jak pod domem, szybkim krokiem pobiegłam na górę. Pedro właśnie kąpał Galę, więc jak mnie zobaczył był zdziwiony, wytarł Galę i wstał z kolan na co tylko szepnęłam tak. Widziałam ten błąkający się uśmieszek, i tylko podeszłam do niego, a raczej na niego wskoczyłam krzycząc tak. Gala stała obok i się śmiała głośno, ale nie ma się co dziwić. Ta sytuacja była bardzo komiczna.

- Kochanie pozwól, że położę spać Galę, później możesz dalej mówić tak. – zaśmiał się

Kompletnie go nie rozumiałam. Że jest taki spokojny, jednak dałam mu położyć córkę do spania i jak tylko wrócił do salonu, od razu na niego wskoczyłam z cichym piskiem na co sam się zaśmiał okręcając mnie dookoła własnej osi.

- Jesteś niemożliwy. – szepnęłam czując łzy w oczach
- Cóż, nie chciałem być taki jak inni. W końcu byś odnalazła ten wpis. – zaśmiał się
- Tak! O boże tak! – szeptałam – Wyjdę za ciebie. Choć ta data jest za szybko.
- Ale zaklep sobie ją w przyszłym roku. – uśmiechał się cały czas – Na pewno chcesz? Jesteś gotowa na ten krok?
- Oczywiście. – szepnęłam – Zobaczyłam ten wpis i aż zaniemówiłam. Jakaś para chciała mnie zatrudnić w maju i wtedy w oczy rzuciły mi się litery… kiedy wpisałeś to do kalendarza? Kiedy wpisałeś: „Wyjdziesz za mnie?”, jak niczego nie zdradzałeś.
- Jakieś trzy tygodnie temu. – zaśmiał się – Chciałem zrobić to niebanalnie. A ostatnio nie rozstawałaś się z kalendarzem, więc pomyślałem, że to idealny sposób. Żeby nie było… pierścionek też mam. Tylko najpierw musisz ze mnie zejść.
- Wydaje mi się, że najpierw muszę cię pocałować. – szepnęłam od razu wbijając się w jego usta na co zamruczał


W sumie przez chwilę zajęliśmy się tą czynnością, aż w końcu posadził mnie na komodzie na co się zaśmiałam. Po chwili wyciągnął z niej pudełeczko i aż zaniemówiłam kiedy zobaczyłam delikatny pierścionek. Był prześliczny i jeszcze raz szepnęłam tak. Zaraz ściągnął mi z palców moje pierścionki i założył  ten. O dziwo był idealnego rozmiaru, ale w sumie nie ma się co dziwić, w końcu nosiłam sporo pierścionków i miał idealny punkt zaczepienia. Siedziałam dalej na komodzie przyglądając się pierścionkowi i nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Pedro jedynie wyciągnął telefon i dając mi całusa w policzek zrobił zdjęcie. Ja sama zakryłam dłonią swoje usta i było idealnie na zdjęciu widać pierścionek. Myślałam, że chce pochwalić się na Internecie, ale ten od razu rzucił, że woli to zachować w tajemnicy, jednak chciałby móc zobaczyć to na wyjeździe. Tą radość w moich oczach. Od razu poprosiłam o kopię i zapytałam czy mogę to wysłać rodzinie. tylko się zaśmiał, ale sam również wysłał to do swoich bliskich i zaraz rzucił telefon gdzieś na kanapę i ponownie znalazłam się w górze. Miałam wrażenie, ze jestem w tym momencie najszczęśliwsza kobietą na świecie. Leżałam na plecach podziwiając pierścionek i delektowałam się masażem stóp. W tym momencie się po prostu wyłączyliśmy, nasze telefony były w salonie, wyciszone a my mogliśmy spędzić miły wieczór i powoli planować naszą przyszłość, a raczej nasze wesele. Przynajmniej do jednego się zgadzaliśmy, nie chcieliśmy wielkiego, z wielką pompą tylko skromne, dla najbliższych. I co najważniejsze tutaj, w Galicji. Zastrzegł sobie, że mam nie zajmować się własnym weselem na co tylko się śmiałam, ale zgodziłam, z trudem. 

&&&


Ana na plaży podczas spaceru.
A do końca tylko jeszcze jeden rozdział i mam nadzieję, że zaskoczyłam trochę i co najważniejsze, Pedro zaskoczył. 


niedziela, 13 października 2019

33. Posłuchaj serca, zawsze mi to powtarzasz.

Oczywiście skłamałam, sama przygotowywałam imprezę dla żony Nicolasa, i często nawet się z nim spotykałam. Laura jedynie kiwała głową, ale co miałam zrobić? Fakt, zatrudniła mnie jego żona, ale to był jego pomysł, on chciał zrobić jej prezent. W dodatku przyłapywałam się, że zaczynam go porównywać do Pedro. Zachowanie, nawet wygląd. Dziś zresztą od rana kiepsko się czułam. Pogoda nas nie rozpieszczała, a w dodatku utknęłam w biurze, i jeszcze miało do mnie wpaść kuzynostwo. Umówiłam się już z Pedro, że odbiorę Galę od jego taty, więc sam też miał do mnie przyjechać z fotelikiem, zanim zaszyje się z całą ekipą w hotelu. Rysowałam sobie esy floresy w notesie, kiedy zobaczyłam Nicolasa z bukietem kwiatów, a zaraz za nim wszedł Pedro. W tym momencie spanikowałam i chciałam się gdzieś schować, ale nie było gdzie… przeklęte szklane pomieszczenia. Siedziałam jak skamieniała i w taki o to sposób miałam ich dwóch w swoim pokoju. Patrzyłam to na jednego i drugiego, aż w końcu odezwał się Pedro.

- Chyba nie będę przeszkadzać. Poczekam…
- Nie trzeba, ja tylko na chwilę. – odezwał się Nicolas – Prosiłaś o listę zaproszonych, o to ona. – uśmiechnął się do mnie podając kartkę na co pokiwałam głową – Miałem ci to przesłać pocztą, ale i tak byłem niedaleko. – pomachał bukietem – To wszystko, zapewne spieszysz się na mecz z resztą.
- Tak. Przyjadą za dwie godziny. – zauważyłam i widziałam wzrok Pedro – Zresztą… Nicolas, przedstawiam ci Pedro. – obydwaj zmierzyli się wzrokiem i zaraz przedstawili sobie, mocno ściskając dłoń – Dzięki za listę.
- No tak, pewnie się spieszycie na mecz. – uśmiechnął się
- Ja na pewno, w końcu w nim gram. –zauważył Pedro na co westchnęłam cicho – Tylko wezmę kluczyki.
- To ja uciekam. Nie będę wam przeszkadzać. – odezwał się Nicolas i już go nie było, ale widziałam wzrok Pedro
- Chyba miałaś się z nim nie spotykać, miałaś komuś oddać imprezę. – zauważył na co westchnęłam – Ok., nie chce o tym rozmawiać. Nie dzisiaj, mam ważny mecz przed sobą. Więc jedynie daj kluczyki, szybko zamontuje fotelik, jeśli dalej twoja propozycja jest aktualna.
- Pedro proszę cię. – podeszłam do niego ale zrezygnowałam

Wyszłam z nim na dwór i tylko stałam obok patrząc jak przemienia fotelik ze swojego samochodu do mojego i go w ciszy montuje. Wiedziałam, że jest zły, żyła pulsująca mu na szyi wiele zdradzała. Kiedy zamknął drzwi od mojego samochodu to jedynie podeszłam do niego i go objęłam w pasie. Na co westchnął, zwłaszcza jak szepnęłam przepraszam. Pokiwał jedynie głową, ale złapałam go za policzek i przekręciłam jego twarz w swoją stronę i złożyłam na jego ustach pocałunek. Sam odwzajemnił całusa, mocniej obejmując mnie w pasie.

- Skup się dzisiaj na meczu. Byłoby miło jakbyś zdobył gola dla Gali.
- Na pewno to dobry pomysł? – westchnął – Później zawsze idziecie na kolację, a tutaj.
- Kolacja odwołana. Elena nie jest już w stanie tak długo wysiedzieć, a do tego Nacho musi wrócić do domu. No i Adam jedzie jutro na sesję do Madrytu. – zauważyłam – Ja natomiast wrócę do domu. Położę Galę spać i będę czekać. Nie zmieniam planów, a wręcz przeciwnie. Chce tam dzisiaj zabrać Galę, w końcu to twój aniołek, powinna choć przez chwilę zobaczyć tatusia w akcji. – uśmiechnęłam się wycierając jego usta – Mocna pomadka to chyba nie jest dobry pomysł.
- Tylko jeden całus to kiepski pomysł. – zauważył i ponownie mnie pocałował na co się zaśmiałam

Patrzyłam jeszcze chwilę, aż odjedzie i wróciłam do biura. Nie miałam ochoty dalej pracować, więc po prostu pojechałam do domu, zapakowałam swoją torbę i pojechałam po Galę. Oczywiście trochę posiedziałam w domu i porozmawiałam z babcią Pedro. Z uśmiechem pojechałam pod stadion, gdzie umówiłam się z kuzynostwem. Wzięłam Galę na ręce i zaraz podeszli do mnie wszyscy na co dziewczynka się przyglądała.

- No, no mamusiu. – zaśmiała się Elena – Do twarzy ci z nią.
- Tak myślisz. – poprawiłam sobie dziewczynkę na ramieniu – Ale idziemy?

Oczywiście jak się okazało mieliśmy siedzieć w loży dla vipów, przez to też Gala mogła sobie chodzić i w sumie bardziej skupiałam uwagę na niej niż na meczu, choć w pewnym momencie po prostu usiadła mi na kolanach i się we mnie wtuliła. Głaskałam ją delikatnie po włosach na co usłyszałam szept przy swoim uchu.

- Co jest nie tak? – spojrzałam jedynie na Ignacio i westchnęłam – Rozmawiałem z Pedro. Chłopak się o ciebie martwi.
- Spotykam się z Nicolasem. – zauważyłam na co widziałam wzrok Ignacio – Organizuje dla jego żony imprezę. Pedro o tym wie i chyba nie do końca jest zadowolony, co widać po jego nerwowej grze.
- Cóż jest zazdrosny. Też bym był na jego miejscu. – westchnął patrząc na boisko – Ana nie spieprz tego. Nie zamykaj swojego serca, kiedy już tak bardzo go kochasz. Przyznaj się w końcu do tego. – uważnie mi się przyjrzał – Nie ma sensu, musisz w końcu być szczęśliwa, iść na przód. Pamiętaj, to dzięki niemu chodzisz uśmiechnięta, robisz to co kochasz. I jesteś taka, jaką cię wszyscy kochają. Pamiętaj o tym. – powiedział na co czułam łzy w oczach – Tylko proszę cię, nie płacz.

Mecz zakończył się o dziwo remisem bezbramkowym, oczywiście panowie jęczeli ile wlezie i nie byli do końca zadowoleni, jednak jakoś przełknęli ten mecz. Oczywiście pomogli mi z Galą, którą ciężko było przypiąć jak spała, i właściwie to nie chciałam się z nimi rozstawać, jednak przytuliłam każdego z osobna i o dziwo najdłużej stał przy mnie Nacho na co zdziwiona na niego spojrzałam.

- Posłuchaj Ignacio, Pedro jako jedyny traktuje mnie jak równego sobie. Nicolas zawsze patrzył na mnie jak na dziecko. – wzruszył ramionami na co się cicho zaśmiałam – Posłuchaj serca, zawsze mi to powtarzasz.

Przytulił mnie mocno na co dałam mu całusa w policzek i w sumie chwilę jeszcze patrzyłam za nimi, aż sama w końcu odjechałam. Cicho, tak aby Gala się nie zbudziła dojechałam do mieszkania i położyłam ją do łóżeczka, chociaż nie było to takie łatwe. Przebrać śpiącą dziewczynkę w piżamę. Jedynie przytuliła się do misia, na co z uśmiechem jej się przyglądałam, aż w końcu chciałam iść, ale złapała mnie za dłoń i szepnęła mama. W tym momencie wstrzymałam oddech. Po raz pierwszy powiedziała coś takiego. I wbiła mnie w tym w ziemię. Siedziałam tak, aż w końcu mogłam wyjść z jej pokoju. Stanęłam przy komodzie, gdzie stały zdjęcia i przyjrzałam się jednemu. Była na nim Maria, trzymała Galę w ramionach, i w dodatku zauważyłam, ze większość zdjęć zniknęła. Usłyszałam klucze w drzwiach więc odłożyłam ramkę na swoje miejsce. I zaraz widziałam Pedro, od razu widziałam, że jest zmęczony, przyjrzał mi się dokładnie, i wzrok skupił na komodzie. Sam zresztą do niej podszedł i widziałam na czym skupił swój wzrok. A raczej na kim. Spuściłam jedynie głowę i delikatnie do niego podeszłam. Dałam mu jedynie całusa w policzek i szepnęłam, że wrócę do domu. Już go w sumie wyminęłam, kiedy poczułam jego dłoń na swojej. Spojrzałam na niego i od razu tonęłam w jego uścisku i odwzajemniałam pocałunki, które z każdą chwilą stawały się coraz namiętniejsze. W ruch poszły nasze rzeczy i prawda była taka, że w tym momencie straciłam głowę. Liczyła się dla mnie tylko ta chwila. Spadałam w otchłań i kiedy opadłam z krzykiem na ustach na poduszkę, dopiero dotarło do  mnie gdzie jestem. Poczułam pierwsze łzy w oczach, które delikatnie Pedro starł kciukiem.

- Chyba mam dość… - szepnęłam na co mi się przyjrzał – Pora chyba wyrzucić klucz do mojego serca… i powiedzieć to na głos. Kocham cię Pedro… mimo wszystko, mimo tej całej twojej przeszłości, mojej… i kocham Galę. Cały czas kłamałam, chroniłam siebie, a tak naprawdę sama siebie raniłam… i sama siebie oszukiwałam. Oboje skradliście mi serce… choć kompletnie nie nadaje się... – w tym momencie Pedro uciszył mnie pocałunkiem i tylko delikatnie przegryzł moją dolną wargę
- To prawda oszukujesz się… nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że jesteś właściwą osobą, na właściwym miejscu. – zauważył patrząc mi głęboko w oczy – I cholera mnie bierze, kiedy pomyślę o tobie i tym dupku, jednak… mam do ciebie zaufanie. Wiem, że mnie kochasz i nie zrobisz niczego co by mogło mnie zranić.
- Masz rację. W dodatku Gala… - szepnęłam i widziałam jego minę, od razu domyśliłam się – Przy tobie też powiedziała mama, prawda? – Pedro jedynie wysunął się ze mnie i zaraz położył na plecach podkładając sobie poduszkę pod głowę – Pedro?
- Tak. – westchnął na co sama usiadłam po turecku podciągając pod brodę prawie kołdrę – Na początku myślałem, że się przesłyszałem, później, że wskazywała na zdjęcie Marii. Jednak ona patrzyła na ciebie. Widzi, że cały czas jesteśmy razem. W dodatku… może tego nie widzisz, ale twój kontakt z Galą jest inny niż mojej opiekunki. Doskonale było to widać na urodzinach mojego taty. Nie chciałem nic mówić… po prostu bałem się, że uciekniesz. Dla nas obojga to trudna sytuacja.
- Wiem, że zbyt często zachowuje się jak dziecko. – szepnęłam spuszczając głowę
- Nie, zachowujesz się po prostu jak Ana. Jak kobieta, która ma wszystko poukładane, choć dalej jest szalona jak dziecko. To dlatego wszyscy cię lubią, a ja wraz z Galą kochamy. – zauważył i ponownie w moich oczach pojawiły się łzy – Ej, dlaczego płaczesz?
- Bo dawno nikt mi nie powiedział tak miłych słów. Nie licząc kuzynostwa. – zaśmiałam się cicho i zaraz leżałam wtulona w niego – Jestem szczęśliwa, wiesz o tym? – szepnęłam
- I kochana, a to liczy się najbardziej. – zauważył na co się szeroko uśmiechnęłam dając mu całusa w pierś – Wiesz… miło jest zasypiać przy tobie, zwłaszcza po tak ciężkim meczu. Choć mi kompletnie nie wyszedł. 
- Myślę, że za dużo myśli kotłowało ci się w głowie i przez to nie mogłeś skupić się na grze. Za co w sumie przepraszam.
- Zamieszkaj z nami. – szepnął na co zdziwiona na niego spojrzałam, myślałam, że się przesłyszałam , ale widziałam ten jego uśmieszek – Cóż… jestem pewny, wszystkiego. I to prawda, uwielbiam budzić się przy tobie. I żałuję, że często któreś z nas musi uciekać rano i nie możemy zjeść wspólnie śniadania.
Szepnęłam jedynie tak i zaraz praktycznie się na niego rzuciłam. Tym razem noc należała do nas.


czwartek, 10 października 2019

32. Może spotkamy się na jakimś obiedzie?

Dni mijały powoli, właściwie to miałam coraz mniej czasu dla samej siebie, jak i dla wszystkich dookoła. Praca zdecydowanie zabierała mi dużo cennego czasu, i myślałam nad tym, aby zrobić sobie jakieś wagary. Wyjechać na weekend bądź kilka dni. W dodatku Pedro sam leczył kontuzję i przez to też nie był do końca radosny, nawet raz się z nim pokłóciłam. I zastanawiałam się czy to właśnie nie jest ten moment, kiedy sielanka się kończy, a nad nami wiszą burzowe chmury. Siedziałam właśnie w kawiarni, postanowiłam się choć przez chwilę zrelaksować kawą. Wyłączyłam nawet telefon i po prostu siedziałam z kubkiem kawy i rozmyślałam nad wszystkim. Zresztą, moja firma i tak już wkroczyła na jeden tor, organizowaliśmy już tylko wesela i kilka imprez urodzinowych. Cała ekipa była zgodna, że to pora zatrzymać się, nie brać już wszystkiego co popadnie. Naprawdę byłam wdzięczna, że otaczają mnie takie osoby. Choć ostatnio dwa lokale wypowiedziały mi umowę i nie do końca wiedziałam dlaczego, ok., jeden został sprzedany, to rozumiem. Ale drugi? Miałam tylko nadzieję, że to nie zwiastuje jakich problemów. Dalej tak rozmyślałam, kiedy usłyszałam swoje imię. Zdziwiona podniosłam głowę i myślałam, że w tym momencie dostanę zawału na miejscu. Przede mną, jakby nigdy nic, z uśmiechem i dobrze ubrany, stał nie kto inny jak Nicolas we własnej osobie. Myślałam, że zobaczyłam ducha i nie byłam w stanie nic powiedzieć, nawet się ruszyć choć na milimetr. Po prostu wpatrywałam się w chłopaka.

- Matko nic się nie zmieniłaś. – zauważył na co dopiero się ocknęłam i sama wstałam ze swojego miejsca i zaraz mogłam poczuć jego znajomy zapach, kiedy mnie delikatnie objął ramieniem – Wcześniej widziałem się z twoją mamą, mówiła mi, że nadal tutaj jesteś. Ale niespodzianka, że akurat spotkaliśmy się tutaj.
- To akurat nie jest niespodzianka. – powiedziałam cicho – W końcu od zawsze tutaj piliśmy czekoladę i odrabialiśmy lekcje. – wzruszyłam ramionami
- No tak, trochę dziwne, że ta knajpka jeszcze stoi. – zaśmiał się – Ale co u ciebie?
- Pracuje, mam swoją firmę. A u ciebie?
- Wróciłem na stare śmieci. – zaśmiał się czego nie rozumiałam – Moja firma ma tutaj filię, a że dobrze znam tej rejon, postanowiłem wrócić na stare śmieci. Mieszkam w La Corunie od trzech miesięcy. – powiedział na co pokiwałam głową i wtedy zobaczyłam złotą obrączkę na jego palcu i dopiero do mnie dotarło, że przecież mama mi o tym mówiła
- Sam? – zapytałam zanim ugryzłam się w język
- Z żoną. Ale widziałem na twoim koncie, ze ty również szczęśliwa. – zauważył czym mnie zdziwił – Obserwuje twoje poczynania jako organizatorka ślubów. W sumie dziwne, zawsze  myślałem, że jednak skończysz w biurze, w banku.
- Śledzisz mnie?
- Właściwie to moja żona. Jest wielką fanką twoich wystrojów. I tak jakoś sam zacząłem obserwować twoje poczynania. Zawsze zresztą wiedziałem, że masz ogromny talent. – zauważył na co pokiwałam jedynie głową – Może spotkamy się na jakimś obiedzie? Jak za dawnych czasów?
- Nie wiem. Mam sporo pracy. – zauważyłam na co pokiwał głową na znak, że rozumie – Właściwie to jestem spóźniona.

Dość szybko się ogarnęłam, zabrałam wszystkie swoje rzeczy i jedynie rzuciłam na razie. Prawda była taka, że miałam nawet gdzieś co o mnie pomyśli. Uciekłam jak nastolatka, wpadłam jedynie do swojego biura i zamknęłam się tam na cały dzień. Choć nic tak naprawdę nie robiłam, tylko nad wszystkim myślałam, wspominałam i dotarło do mnie co powiedział. Też jestem szczęśliwa… weszłam jedynie na swoje konto i powoli analizowałam całą zawartość. Wszystkie zdjęcia, jakie wrzuciłam do tej pory i w sumie tylko na dwóch był Pedro, ale ani razu nie pokazałam twarzy. Ukrywałam go, choć on się nie wstydził wrzucać zdjęcie ze mną. Miałam dość, dlatego ponownie schowałam wszystkie swoje rzeczy do torby i wyszłam z biura. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać, choć widziałam, ze Pedro do mnie dzwonił, pisał. Jedynie mu odpisałam, ze nie mam czasu, odezwę się. Siedziałam na plaży i po prostu myślałam… a raczej zastanawiałam się, dlaczego kuje mnie serce.

&&&

Byłem zdziwiony, ok. ostatnio pokłóciłem się z Aną, ale raczej sobie to wszystko wyjaśniliśmy, a tutaj nie odzywa się do mnie od kilku dni, a jak już odpisuje to raczej mnie zbywa i zastanawiałem się tak naprawdę o co chodzi. w dodatku Gala się rozchorowała, więc też nie miałem jak się wyrwać, aby z nią porozmawiać. Siedziałem nad kubkiem kawy, odpoczywając po ostatnim treningu, po kontuzji nie było już śladu, miałem być powołany w weekend, i w taki też o to sposób siedziałem przed wejściówkami. W sumie moja rodzina ponownie nie mogła znaleźć się na trybunach, więc tylko złapałem za swój telefon i szybko odnalazłem Ignacio w znajomych. Krótka wiadomość i czekałem na odpowiedź.
„ŻE CO?! CHCESZ NAM ODDAĆ SWOJE WEJŚCIÓWKI?! NA MECZ Z BARCELONĄ?!?!?!”
Zaśmiałem się jedynie, choć przyjęli mnie w swoje szeregi to jednak czasem ich miłość do piłki mnie przerażała, odpisałem jedynie, że z mojej rodziny nikt nie może się pojawić, a od razu wiedziałem, że nie przegapią takiego meczu.
„Stary! Już ja się postaram, aby moja kuzyneczka ci się dobrze odwdzięczyła”
„Tak łatwo chcesz sprzedać Ane?:)”
„Ej! Bez takich mi tu, to w końcu moja siostra:P ale daj jej, a już ja się postaram aby też była na meczu.”
„No nie wiem… Ana jest ostatnio bardzo zapracowana. Może lepiej, aby odpoczęła wieczorem.”
„Zapracowana? Ana wzięła urlop. A wnioskując po tym, że nic nie wiesz to rozumiem, że się pokłóciliście, albo macie ciche dni?”
„Właśnie sam już nie wiem. Raczej nic takiego się nie wydarzyło… chyba, że tu o co innego chodzi”
Odpisałem i tylko westchnąłem. Nawet nie wiedziałem, ze moja dziewczyna jest na urlopie. W tym momencie było dla mnie wszystko jasne, coś się musiało stać. Inaczej by mi powiedziała. Zresztą zastanawiałem się jak z nią porozmawiać na ten temat. Musiałem załatwić kogoś, kto by zajął się Galą, ale jednak stwierdziłem, że najlepiej będzie jak wezmę córkę ze sobą, jak już się wyśpi. Pojechałem pod blok Any i od razu z córką na rękach ruszyłem w kierunku mieszkania mojej dziewczyny. Gala rozglądała się dookoła, i w końcu zadzwoniłem do jej drzwi, z nadzieją, że jest jednak w mieszkaniu. Jeden dzwonek, drugi. Nawet zacząłem pukać, aż w końcu w drzwiach stanęła Ana i od razu wiedziałem, że jest coś nie tak, choć udała wielkie zdziwienie jak mnie zobaczyła z Galą. Bez słowa wszedłem do środka i rozebrałem córkę z kurtki i pozwoliłem jej rozejrzeć się po obcym mieszkaniu i tylko stałem tak przyglądając się dziewczynie, która dalej miała zdziwiony wyraz twarzy.

- A teraz słucham. – westchnąłem – Wiem o twoim urlopie. Do tego milczysz. Czy zrobiłem coś złego?
- Jestem po prostu zmęczona, dlatego. – powiedziała cicho a ja miałem wrażenie, że przede mną stoi moja córka, a nie dziewczyna
- Wystarczyło powiedzieć, a nie milczeć. – od razu zauważyłem – Gala, kochanie nie można ruszać tych książek. – od razu upomniałem córkę na co westchnęła jedynie pod noskiem – Słuchaj, dowiaduję się od twojego kuzyna, że masz urlop. Ok., rozumiem jesteś zmęczona, chcesz odpocząć, ale nie zbywaj mnie. Cały czas głowiłem się co jest nie tak, czy coś zrobiłem.
- Spotkałam Nicolasa. – szepnęła a ja nie rozumiałem o co chodzi, a raczej o kogo – Mojego byłego. Spotkałam go w naszej knajpce, normalnie jakbym widziała ducha. – mówiła dalej cicho – W dodatku śledzi mnie, moje konto i wie co u mnie, a i jego żona, tak żona. Zatrudniła mnie jako organizatorka babyshower.
- O na pewno nie. Mam nadzieję, ze jej odmówiłaś. – ale jedynie spuściła głowę – Ana! Co jak co, ale nie możesz organizować takiej imprezy żonie swojego byłego. Zwłaszcza, ze po spotkaniu z nim zachowujesz się jak nie ty.
- Dlatego się nie chciałam z tobą widzieć. – wypłakała – Bo dotarło do mnie, że chyba dalej coś do niego czuję… a to nie jest fair w stosunku do ciebie, do Gali. – miałem już coś powiedzieć – A ty nie jesteś lepszy, też kochasz swoją byłą żonę. Oboje jesteśmy popieprzeni. To wszystko jest chore.
- Masz rację, dalej coś czuję do Marii, ale również czuję coś do ciebie. – westchnąłem podchodząc do niej bliżej – Nie mogę tego porównać, bo z każdą osobą jest inaczej, dobrze zresztą o tym wiesz, bo również czujesz coś do mnie. Zapewne jakbym zobaczył swoją pierwsza miłość, w miejscu, które mi o niej przypomina też bym wyglądał jak ktoś, kto zobaczył ducha. Wspomnienia wracają, i to ze zdwojoną siłą, jednak… trzeba iść naprzód. Zrobiłaś to, miałaś kilka niezobowiązujących związków, aż w końcu trafiła ci się taka popieprzona partia jak ja. – wzruszyłem ramionami – Jednak proszę cię. Nawet nie myśl, aby teraz ode mnie odchodzić. Powinnaś przekazać to zlecenie komuś innemu, odmówić. A jak nie, to ja im pokażę macho Mosquere.
- Masz rację… czuję coś do ciebie, jednak nie wiem czy jestem gotowa na bycie macochą.. – szepnęła a ja aż stanąłem sztywno – Lubię Galę, jest kochana. Jednak ona potrzebuje mamy… a ja nie wiem czy jestem na to gotowa i czy jestem też odpowiednią osobą. Maria… była zupełnie inną kobietą niż ja… mieliście wszystko dokładnie poukładane… 
- Ty również masz wszystko poukładane. – szepnąłem łapiąc ją za twarz – Nie wywieram na tobie presji, rozumiem, że nie jest łatwo brać mnie w pakiecie, ale też nie wymagam abyś była nagle macochą dla mojej córki. Owszem, wie, że spędzamy ze sobą sporo czasu, masz z nią świetny kontakt, jednak tak samo robi jej opiekunka. A to nic nie znaczy. W tym momencie to raczej mam ochotę nakopać temu dupkowi do tyłka.
- Jestem po prostu tym wszystkim już zmęczona. – szepnęła i wtuliła się mocno we mnie na co sam pogłaskałem ją po włosach na koniec dając jej całusa w czubek głowy i wtedy widziałem jak Gala sama do nas podchodzi i wtula się w nogi Any, dziewczyna sama wzięła ją na ręce i dostała buziaka od mojej córki na co sam się uśmiechnąłem – Co aniołku?
- Kochanie nie płacz. Zresztą my, z Galą na to nie pozwolimy, prawda? – zauważyłem na co zaraz rozległ się krzyk „Cak!” – I imprezę przekaż Laurze, to najlepsze rozwiązanie. Nie ma sensu się tak katować. Zresztą, jak chcesz to Gala jest do dyspozycji.


O dziwo żadnej odpowiedzi nie dostałem, Ana po prostu tak stała z Galą na rękach i dokładnie się jej przyglądała. Nawet miałem wrażenie, ze jest w zupełnie innym świecie. Zresztą trochę posiedzieliśmy u niej jeszcze i już musiałem wracać do domu. Oczywiście powiedziałem Anie, że zleci się tu całe kuzynostwo i chcę ją widzieć na stadionie. Była zdziwiona i jak się dowiedziała, że dostali wejściówki ode mnie od razu westchnęła i zaproponowała o dziwo, że zabierze Galę ze sobą. O tym w sumie nie pomyślałem, ale miała rację. Byłoby miło choć raz wiedzieć, ze moja córka jest na stadionie i choć przez chwilę widzi mnie na boisku. 

wtorek, 8 października 2019

31. Widzisz, jestem lepszą opiekunką niż ty.

Dzisiaj miał odbyć się grill, jak się tylko przebudziłam od razu widziałam piękną słoneczną pogodę na co się szeroko uśmiechnęłam. Musiałam jeszcze dzisiaj odwiedzić rodziców, dlatego umówiłam się z Pedro, że przyjadę od razu na miejsce. Tyle tylko, że jak mnie mama zobaczyła to tylko pokiwała z uznaniem głową i przez to zastanawiałam się czy czasem nie przesadziłam. Jednak zaraz mama powiedziała, ze wyglądam bardzo ładnie w nowej sukience. W dodatku jak na złość pod domem nie chciał mi odpalić samochód. Jęknęłam tylko, ale na szczęście mama od razu zamówiła taksówkę i obiecała, że odstawia mi samochód do domu jak tylko tato wróci z pracy i zobaczy co z nim jest nie tak. Przyjechałam do domu rodzinnego Pedro i już widziałam jego samochód na podjeździe. Ale o dziwo otworzyła mi Maria, która się ze mną szczerze przywitała.

- Ładna sukienka. – powiedziała za co podziękowałam – I ładny prezent daliście tacie.
- Słucham? Miał na mnie poczekać. – westchnęłam
- Pedro? – zaśmiała się głośno – To jest takie małe dziecko. Dawanie prezentów to dla niego najlepsze zajęcie.
- Ale i tak za to oberwie. – zaśmiałam  się, tyle tylko, że jak wyszłam z nią do ogrodu to od razu zobaczyła mnie Gala i zaraz miałam ją na rękach – Witam księżniczkę, co za ładna sukieneczka. – dałam jej buziaka w policzek na co się zaśmiała
- We dwie macie ładne sukieneczki. – usłyszałam przed sobą i widziałam tatę Pedro – Cieszę się, że przyszłaś i dziękuje za prezent.
- Dziękujemy i wszystkiego najlepszego. – dałam mu buziaka w policzek
- Bliżej mi do starości niż młodości. – jęknął ze śmiechem na co sama się zaśmiałam
- Ale jest pan jak wino, im starszy tym przystojniejszy.
- Nie martw się, Pedro to cały ja więc pewnie też odziedziczył te geny. – puścił mi oczko
- Bardzo mnie to cieszy, chociaż i trochę martwi. Będę musiała być zazdrosna przez cały czas. – zaśmiałam się tak samo jak on, ale zaraz ktoś go zawołał
- Ah przepraszam. Obowiązki gospodarza wzywają. – zaraz zostałam sama z Galą
- A my gdzie pójdziemy? – zwróciłam się do niej – Na huśtawkę?
- Cak!

W sumie to nie mogłam namierzyć Pedro. myślałam, że to będzie rodzinny grill a jak się okazało było dość sporo osób, i dlatego też chyba skupiłam się na Gali, która była jedynym dzieckiem. Najpierw byłyśmy na huśtawce, ale zaraz w sumie poszłyśmy do piaskownicy. Robiłam właśnie babkę, kiedy przede mną pojawił się talerzyk z sałatką.

- Kiedy zaprosiłem cię na grilla to raczej nie w roli opiekunki. – koło mnie kucnął Pedro na co się zaśmiałam – Ślicznie wyglądasz. – pocałował mnie na co zamruczałam – Gala nie jemy piasku.
- Widzisz, jestem lepszą opiekunką niż ty. – wystawiłam mu język, ale zaczęłam jeść
- Właśnie to widzę. Ale może my też coś zjemy i damy odpocząć Anie? – wystawił do niej ręce a ta tylko westchnęła głośno – A to co za minka?
- Nie cem. Cem z Aną. – podeszła do mnie na co się zaśmiałam
- W takim razie pójdziemy do stołu i coś zjemy. Później wrócimy do zabawy. – zrobiłam jej pstryczka w nos na co ze śmiechem pokiwała głową i dopiero Pedro mógł wziąć ją na ręce

Na szczęście spokojnie jadła siedząc na kolanach tatusia, chociaż kiedy skończyła to czekała niecierpliwie aż ja to zrobię. Na szczęście na ratunek przyszła Maria, która od razu wzięła ją na ręce i poszła z nią się pobawić.

- Kochana siostrzyczka. – zdziwiona tylko na niego spojrzałam – Wiem, że mam dostać po głowie. Ale na swoją obronę mam to, że nie mogłem się doczekać. Uwielbiam dawać prezenty. – powiedział cicho na co się zaśmiałam – Nie gniewasz się?
- Żartowałam tylko. I nie musiałeś zabierać Gali.
- Wiem, ale chciałem z tobą pobyć chwilkę sam na sam.
- I byś pobył. – pogłaskałam go po udzie – Chociaż nie, w samochodzie zostały moje rzeczy na zmianę. A musiałam przyjechać taksówką.
- Dlatego cieszy mnie to, że ostatnio zostawiłaś kilka rzeczy. – skradł mi całusa – Zresztą mam dla ciebie niespodziankę, ale to później.

Oczywiście Pedro został porwany, dlatego poszłam do dziewczyn i we trzy biegałyśmy jak szalone po ogrodzie. Ściągnęłyśmy nawet nasze szpilki i biegałyśmy bez butów, ale to nam nie przeszkadzało. Tyle tylko, że usłyszałyśmy dźwięk oznajmiający toast. Przystanęłyśmy, aby usłyszeć co miał do powiedzenia pan domu i zaraz oczywiście Gala pociągnęła mnie za sukienkę, więc wzięłam ją na ręce.

- Dziękuje za uwagę, przyznam, że nie spodziewałem się aż tylu gości. – zaśmiał się – Dzisiaj mam okrągłą rocznicę, i cieszę się, że mogę ją przeżywać z osobami na których mi zależy. Z moimi bliskimi, z przyjaciółmi. Prawda jest taka, że za te wszystkie pyszności powinniście podziękować moim dzieciom, wszystko zrobili sami. I w sumie nie wiem jakim sposobem pozbyli się mnie na tak długo. – rzucił na co się wszyscy zaśmiali – Ale powinienem już raczej kończyć, nie jestem dobrym mówcą, co też myśli moja jedyna wnuczka, która zaczyna ziewać i trzeć oczka. – rzucił na co sama spojrzałam na Galę – W takim razie bawcie się, bar jest do waszej dyspozycji.
- Kochanie idziemy się przespać co? – zwróciłam się do dziewczynki która znowu ziewnęła i położyła głowę na moim ramieniu

Poszłam z nią na górę, dobrze wiedziałam gdzie ją położyć. Przykryłam ją tylko kocem i dałam jeszcze całusa w czoło. Siedziałam chwilkę z nią i usłyszałam jej miarowy oddech. Wstałam z łóżka i od razu uśmiechnęłam się na widok Pedro, który stał oparty o framugę drzwi. Podeszłam do niego za co złapał mnie za dłoń i prowadził w innym kierunku niż schody. Weszliśmy do pokoju na końcu korytarza i zaraz widziałam pełno zdjęć Pedro. tyle tylko, że nie mogłam się zbytnio rozejrzeć bo zaraz Pedro mnie do siebie przyciągnął i namiętnie pocałował. oparł mnie tylko o drzwi na co jęknęłam i przeczesałam palcami jego włosy.

- Pedro… - szepnęłam kiedy poczułam jego dłoń na swoim udzie
- Wszyscy są na dole.  – przegryzł delikatnie moje ucho na co zmrużyłam oczy
- Nie powinniśmy… w końcu to…
- Nie wiem czy dotrwam do wieczora. A Gala zasnęła, i nie chce jej teraz szybko zabierać do domu.

Jego dłoń znalazła się jeszcze wyżej i tylko jęknęłam i zaraz znaleźliśmy się na łóżku. Z jednej strony nie wiedziałam co go tak wzięło, jednak z drugiej. Sama za nim tęskniłam i dlatego też starałam się być cicho, chociaż nie było to takie proste. Po wszystkim leżałam na brzuchu i starałam się  wyrównać oddech, ale zaraz dostałam całusa od Pedro.

- Dzisiaj zdecydowanie śpisz u mnie. – szepnął na co się zaśmiałam
- A co jeśli… ten jeden numerek mi wystarczy?
- O na pewno nie. – zaśmiał się – Już ja cię dobrze znam.

Nie mogłam przez niego przestać się śmiać. Ale jakimś cudem się ubraliśmy i wróciliśmy na przyjęcie, chociaż ja musiałam poprawić makijaż i fryzurę. Właściwie to i tak uciekliśmy jako pierwsi. Gala jak się tylko obudziła, dała znak tacie że to pora wrócić do domu. Jakimś cudem zmęczył ją wieczorem i to samo zrobił ze mną, ponieważ nie zasnęłam do rana. Nie wiem jakim cudem on był gotowy rano wstać i pójść na trening, jakby nigdy nic. Kiedy ja się obudziłam, opiekunka już była i  nie powiem, poczułam się dziwnie. Przywitała się tylko ze mną, tak samo jak dziewczynka.

- W lodówce jest dla Pani śniadanie. Pedro zrobił je dla Pani.
- Ana. – od razu powiedziałam – Mam na imię Ana. Matko powinnam się zbierać. – rzuciłam kiedy spojrzałam na zegarek. Zabiją mnie w pracy. Jeszcze nie mam auta.
- Zadzwonię po taksówkę, jeśli to pomoże. – uśmiechnęła się za co podziękowałam i poleciałam do łazienki


Pedro miał rację, dobrze że zostawiłam ostatnio u niego kilka rzeczy. W taki o to sposób było mi zdecydowanie łatwiej coś wykombinować. Chociaż i tak musiałam pożyczyć koszulę Pedro. Gotowa dałam całusa Gali i uciekłam do pracy. Chociaż potrzebowałam dzisiaj dużej ilości kawy, aby funkcjonować tak jak zawsze.  

sobota, 5 października 2019

30. Zazdrosny?

Byłam w trakcie planowania dwóch imprez, dekorowałam właśnie balkon, kiedy Laura stała obok mnie i notowała wszystkie pomysły na drugą imprezę. Miało to być wesele, więc miałyśmy burzę mózgów  w dodatku dopisywała listę zakupów. Na szczęście pogoda nam dopisywała, a Pedro dał mi chwilę na pracę. Powiesiłam ostatni balon i stanęłam na środku podziwiając widok.

- No, no szefowo. – uśmiechnęła się Laura co odwzajemniłam wyciągając telefon – Nasz instagram ma już sporo fanów.
- Owszem i zaczynam wierzyć, że większość osób nie śledzi nas, aby zatrudnić. – westchnęłam
- Chyba musisz odciąć swoje prywatne zdjęcia. – a ja pokiwałam głowa, że ma rację – W takim razie pora imprezować.

Uśmiechnęłam się jedynie do niej i zaraz widziałam w jej dłoni aparat, którym robiła zdjęcia na naszą stronę. Sama również wrzuciłam kilka i zaśmiałam się na widok zdjęcia Pedro. Korzystał z ostatnich ciepłych dni, i jak widać świetnie się bawił na desce. Musiałam w sumie przyznać, że trochę mu tego zazdrościłam. Jednak wróciłam do domu wykończona, a od rana musiałam pracować ciężko nad weselem. Akurat te zlecenia lubiłam najbardziej, i zawsze chciałam aby były idealne. Byłam właśnie w kwiaciarni, gdzie zamawiałam kwiaty, kiedy nadeszła mnie ochota na bukiet, dlatego poprosiłam również jeden dla siebie i wrzuciłam zdjęcie. Był trochę sporych rozmiarów, ale zdecydowanie poprawił mi się humor. Postawiłam je w salonie i zaraz przyniosłam lemoniadę. Rozsiadłam się wygodnie przy stole z laptopem i dalej pracowałam. W dodatku ugotowałam sobie lekki obiad i usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Spojrzałam na whatsapp i tylko się głośno zaśmiałam na widok zdjęcia. Nie musiałam długo czekać na przyjęcie zaproszenia. Złapałam za swoją torbę i pojechałam na miejsce. Jak tylko zobaczyłam Pedro w towarzystwie swojego rodzeństwa to tylko się zaśmiałam. Podeszłam do nich i zaraz mój chłopak podjechał do mnie z uśmiechem na deskorolce i dał mi całusa.

- Widzę, że ciężko pracujecie. – zaśmiałam się i przywitałam z resztą – I ty na desce?
- A jednak zaskakuje. – puścił mi oczko, a ja jedynie usiadłam obok Marii
- Pedro jak zawsze dzwoni po wsparcie. – a ja nie rozumiałam o co jej chodzi – Nasz tato ma urodziny. Myśleliśmy nad imprezą dla niego. A raczej Pedro chce mu zrobić super dużą imprezę.
- No tak, ale kochanie twój tato tego nie lubi. Jak dla mnie pasuje do niego raczej grill z rodziną.
- Dokładnie, staramy mu się to wbić do głowy. – zaśmiał się Raul
- I dzwonisz po mnie, abym powiedziała ci to samo? – przyjrzałam mu się dokładnie, a Maria sama zaczęła jeździć na drugiej desce
- Zadzwoniłem abyś się sama nie nudziła w domu. – zauważył siadając obok mnie z woda – Od kogo ten bukiet? – szepnął
- Zazdrosny?
- Owszem. – objął mnie w pasie – Więc?
- Sama sobie kupiłam, bo pewien pan nie daje mi takich prezentów. – wystawiłam mu język – Ale deska? Czy jest coś czego nie potrafisz?
- Jestem geniuszem. Ale przyjdziesz na grilla?
- Jednak dałeś się namówić na grill? – zaśmiała się Maria a on pokiwał głową, że tak – Kupno mięsa należy do ciebie. Kto ma ochotę na frytki?

Zgodnie potwierdziliśmy, ze my wszyscy. Poszła do budki, a ja jedynie przyjrzałam się desce. Zaraz oczywiście wzięłam ją do ręki i nie do końca wiedziałam co mam robić. Panowie chyba to zauważyli, bo zaraz dawali mi cenne wskazówki. Przejechałam się kawałek i musiałam przyznać, że spodobało mi się to. Tyle tylko, że chciałam czegoś więcej niż prostej jazdy. Zauważyłam Marię, która przyniosła frytki i sama usiadła obok braci, a ja zaparłam się i w taki o to sposób, chciałam zrobić trick, usłyszałam tylko – uważaj – i w taki o to sposób leżałam na ziemi i dopiero poczułam co to znaczy ból tyłka.

- O matko, nic ci nie jest? – od razu cała trójka znalazła się przy mnie
- Jestem ciężka. – jęknęłam się podnosząc – Mój tyłek. – mruknęłam od razu się po nim masując
- Myślę, że nie tylko to ucierpiało. – zauważyła  Maria wskazując na mój krwawiący łokieć a ja tylko jęknęłam
- Co cię podkusiło? – westchnął Pedro – Mam apteczkę w samochodzie, opatrzę ci łokieć.
- Aj gapa ze mnie. I chyba nie jest tak źle co? – starałam się spojrzeć ale syknęłam tylko głośnej – Ok, możemy to opatrzyć.

Poszliśmy z nim do samochodu, gdzie od razu zabrał się do roboty. Mruczał coś pod nosem, aż w końcu nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Rzuciłam jeszcze, że powinien dać mi całusa w to miejsce i podmuchać. Spojrzał na mnie jedynie i sam dołączył do śmiechu. Wróciliśmy jednak do reszty trzymając się za dłonie i zaraz usiadłam posłusznie na swoim miejscu i jadłam grzecznie frytki. Maria wraz z Pedro wrócili do jazdy, a ja jedynie spojrzałam na Raula.

- A ty? Dlaczego nie jeździsz?
- Kolano. – jęknął – Załatwiłem sobie je na desce, chciałem pokazać coś więcej niż potrafię. – puścił mi oczko na co się zaśmiałam – Przyłóż w domu lód to jutro ból minie. Wiem co mówię.
- Aj, mogłam się nie popisywać. Zwłaszcza jak czeka na mnie skakanie po drabinie i wiele innych zajęć.
- Kolejna urodzinowa impreza? – a ja zauważyłam, że wesele – Ale na grilla znajdziesz czas?
- Oczywiście. – uśmiechnęłam się co odwzajemnił
- Ej plotkary o czym sobie tak tutaj smęcicie?
- Podrywam szwagierkę. – rzucił obejmując mnie ramieniem
- Ej, ej. Ona jest zajęta przez tego przystojniejszego Mosquere. – wystawił język – Ale co, zbieramy się? Rozumiem, że mam dużo mięsa kupić.
- Dokładnie, oby była pogoda. Nie zamierzam stać jak dwa lata temu w deszczu i pilnować.

O dziwo Pedro rzucił, że pojedzie ze mną. Wzruszyłam tylko ramionami i zastanawiałam się czy chce prowadzić, ale tylko rozłożył się na siedzeniu pasażera. Ruszyłam w stronę jego mieszkania, tyle tylko, ze kazał mi jechać okrężną drogą czego nie rozumiałam. Staliśmy właśnie na światłach, kiedy dokładnie mu się przyjrzałam.

- Wariatka, mogłaś zrobić sobie coś gorszego.
- Oj tam. – uśmiechnęłam się – O co chodzi?
- Przyjdziesz na urodziny mojego taty? – a ja pokiwałam głową, ze tak – Może damy mu wspólny prezent? Jako para.
- Dlaczego nie. Rozumiem, że mam się tym zająć? – a on pokiwał głową, że nie – Ok, to dopiszę się do kartki. Daj mi znać co i jak, a przeleję ci pieniądze. Coś jeszcze? Że kazałeś mi jeździć dłuższą drogą? W dniu kiedy boli mnie tyłek?
- Chciałem spędzić z tobą trochę więcej czasu. – wzruszył ramionami – A coś czuję, że utkniemy tutaj w korku. – a ja jedynie jęknęłam – Chyba, że masz chwilkę na spacer po plaży.


Zdecydowane to mi odpowiadało bardziej, dlatego z uśmiechem zaparkowałam przy plaży i poszliśmy na spacer, tyle tylko, że w pewnym momencie złapał nas deszcz, dlatego szybko wróciliśmy do samochodu i odwiozłam chłopaka do jego mieszkania, już bez korków. Życzyłam mu powodzenia w meczu dając całusa, za co podziękował i zaraz uciekł do siebie. Zanim ruszyłam, usłyszałam jeszcze dźwięk wiadomości, która mówiła „uważaj na siebie”. Uśmiechnęłam się jedynie i rzuciłam telefon na siedzenie obok siebie. Musiałam przyznać, że ten dzień zdecydowanie należał do tych udanych, mimo upadku. 

&&&

Pedro i jego popisowe sztuczki 
A i do końca zostało tylko 5 rozdziałów... jak ten czas szybko zleci...zdecydowanie za szybko. 
I zastanawiam się tak... czy nie wrzucać innego opowiadania o piłkarzu - Jorge Orti? Napisałam go w 2013 roku... ale nigdy nikomu nawet o nim nie mówiłam xd 

czwartek, 3 października 2019

29. To jest ten moment kiedy masz kryzys?

W tym momencie skupiłam się na pracy, wpadłam w wir zleceń i prawda była taka, że jak wracałam do domu to od razu kładłam się spać i tak od nowa. Byłam wykończona, jednak starałam się aby wszystko było zamknięte na ostatni guzik. Zresztą byłam w tym momencie sama, Pedro dalej ostro trenował do rozpoczęcia sezonu wiec ja mogłam skupić się na pracy. Wrzucałam za to sporo zdjęć i większość to były wesela i w sumie zastanawiałam się czy czasem nie ograniczyć swoich zleceń, aby nie iść w jedną dziedzinę, a nie wszystko po trochu. Nawet zastanawiałam się czy czasem nie wziąć sobie urlopu na kilka dni i wszystko dokładnie przemyśleć. Ale w tym momencie to raczej nie było jak, dekorowałam kolejne miejsce na wesele i tylko uśmiechałam się jak widziałam wzrok zadowolonej panny młodej. To zdecydowanie podnosiło mnie bardziej na duchu. Wrzuciłam kolejne zdjęcie i widziałam wiadomość od Pedro, uśmiechnęłam się jedynie i życzyłam mu powodzenia w meczu sparingowym. Włączyłam swoją galerię, aby zobaczyć zdjęcie Pedro, ale spojrzałam na swoje w bikini i jedynie jęknęłam. Pogoda nam dopisywała, stąd napisałam w wiadomości do mojego kuzynostwa kto ma ochotę poleżeć plackiem na plaży. Jak na złość oni mogli tylko w weekend, a ja za to pracowałam. Przez to głośno westchnęłam i o dziwo zdziwiła mnie wiadomość Marii. Zapraszała mnie i Elenę na dwa dni do Porto. Miała jakąś kolejną współprace i za to zapraszała nas, aby razem spędzić kilka dni razem jak za dawnych czasów. Elena nie była do tego nastawiona pozytywnie i jeśli ja pojadę to ona też, więc nie pozostało mi nic innego jak się zgodzić. W taki tez o to sposób siedziałam w pociągu i włączyłam całkowity luz. Chociaż jak na spotkaniu mieliśmy kilka zdjęć to czułam lekkie skrępowanie, to nie był zdecydowanie mój świat, tak samo Elena nie czuła się komfortowo, zwłaszcza będąc w ciąży. Jednak szybko dali nam święty spokój i wtedy mogłyśmy być po prostu sobą, we trzy. Oczywiście zwierzyłam im się ze wszystkiego i mnie popierały, że powinnam skupić się na weselach a w okresie zimowym na jakiś imprezach. Dlatego to był mój plan – aby to wszystko zorganizować, powiedzieć całej mojej ekipie, zresztą chciałam też znać ich zdanie. Oczywiście widziałam komentarze Pedro pod zdjęciem Marii i się tylko zaśmiałam, chłopak naprawdę śledził każdego z osobna i każda chwila z mojego życia nie mogła być przez niego pominięta. Leżałam na łóżku bawiąc się telefonem, kiedy zobaczyłam Elenę.

- Co tak rozmyślasz?
- Zastanawiam się nad moim życiem. Jak bardzo się wszystko zmienia.
- Starzejemy się. – westchnęła głaszcząc się po brzuszku – Każdy z nas powoli układa sobie życie. Adam się oświadczył, ja w ciąży, ty macochą jesteś, Ignacio też w trybie szukania, a Maria z Nacho wiadomo. – zaśmiała się na co westchnęłam – To jest ten moment kiedy masz kryzys?
- Dokładnie. – westchnęłam – Lubię to co mam, kocham Pedro… jednak… macocha, na to chyba nie jestem gotowa. Pedro nie wywiera na mnie presji, jednak wiesz jak jest.
- A tu co za smęcenie? – w progu łazienki stanęła Maria z rękoma założonymi na biodrach na co Elena rzuciła, że problemy w raju – Problemy? Kiedy Pedro tak zakochany w tobie? – obie na nią zdziwione spojrzałyśmy – Pedro wrzucił nowe zdjęcie, w którym ładnie napisał. I to o tobie. – od razu złapałam za telefon i zobaczyłam jego zdjęcie z meczu, gdzie cieszył się po golu i o dziwo zadedykował go mi, przynajmniej tak wskazywał opis, mimochodem uśmiechnęłam się szeroko na co sama Elena zagwizdała – Widzisz. Wszyscy by chcieli takiego Pedro.

Jeszcze raz spojrzałam na zdjęcie i opis: „Nie bój się ponownie zakochać. Otwórz swe serce i podążaj tam, dokąd cię ono wiedzie… Dokładnie rok temu Cie poznałem i dzięki tobie się podniosłem. Dziękuje, za to, że zawsze jesteś. Tq”  
W tym momencie wszystko było już oficjalne, kibice mogli wiedzieć, ze ich kapitan ma kogoś. Ok., wiedzieli o tym po jego zdjęciu z wesela. Jednak ten opis. Trafił i to bardzo. Musiałam otworzyć serce i to bardziej. Zwłaszcza jak nie chciałam spieprzyć tego co mnie z nim łączy.

&&&

Dni mijały i musiałam przyznać, ze czułam się dziwnie. Nie widzieć się z własnym chłopakiem przez dwa tygodnie. Zwłaszcza, że teraz pogoda nam dopisywała i miło byłoby wyjść gdzieś na spacer, albo obiad. Elena miała rację, powinnam wyciągnąć go po powrocie na jakąś randkę tylko we dwoje. Oczywiście to co dodał i napisał Pedro zrobiło trochę szumu, moje kuzynostwo oszalało i już mi zapowiedziało, że w tym sezonie będę musiała być na meczach częściej, a nie tylko dorywczo. W końcu oficjalnie jestem WAG. Przez to się do nich nie odzywałam, bo co jak co, ale niech mnie tak nie traktują. Zresztą zrobiłam zebranie z cała moją ekipą, była burza mózgów od samego rana, siedzieliśmy w biurze i robiliśmy krok po kroku nowe cele, aż w pewnym momencie zobaczyłam kuriera z wielkim bukietem kwiatów, zdziwiona wyszłam mu naprzeciw i jak się okazało były dla mnie. Podpisałam jedynie, że odebrałam i zaraz wyciągnęłam karteczkę i się szeroko uśmiechnęłam. Pedro wracał i od razu zaprosił mnie na kolację w naszej knajpce. Tym razem nasze planowanie wyszło sprawniej, choć prawda jest taka, że po prostu chciałam zakończyć to jak najszybciej, aby wrócić do domu i się wyszykować na randkę. Chciałam sprawić Pedro radość, dlatego wybrałam sukienkę i gotowa taksówką zjawiłam się na miejscu, gdzie o dziwo chłopak już siedział. Cicho podeszłam i zakryłam mu oczy dłońmi.

- Hmm powiedziałbym, że to Ana, ale ona ma inne perfumy.
- Zauważasz coś takiego? – zdziwiona stanęłam obok niego na co się uśmiechnął – Ale milo cię widzieć i bukiet był prześliczny. – usiadłam przed nim
- Cieszę się. W końcu nie dałem ci nic fajnego na naszą rocznicę. – a ja rzuciłam, że nie trzeba było – Kochanie, poznaliśmy się rok temu, i gdybym się w końcu nie odważył, to dalej bylibyśmy przyjaciółmi.
- Którzy też by mogli świętować kolacją w naszej knajpce. – uśmiechnęłam się – Ale opowiadaj jak było na zgrupowaniu?
- Ciężko, wesoło  i mogło być lepiej. Chodzi mi o mecze, statystyki nie były do końca takie jak powinny. Zresztą nie będę cię męczyć.
- Oglądałam. – uśmiechnęłam się – Nie wszystkie, ale czytałam również wszelkie informacje. Doszłam do wniosku, że ty śledząc mnie wiesz dokładnie co dzieje się w moim życiu i w mojej pracy.
- Robisz piękne zdjęcia, to dlatego śledzę. – uśmiechnął się i zamówił nam butelkę wina – Ale co byś chciała dostać na rocznicę? Wróciłem dzisiaj i nie bardzo miałem kiedy to wszystko zorganizować.
- Nie trzeba, właściwie to mam jedno życzenie. – uśmiechnęłam się – Widzisz kiedy cię poznałam, podobały mi się nasze randki. Przejażdżka rowerem, wrotki. Czasem tęsknie za tymi wypadami. Od razu mówię, lubię nasze kolacje w twoim mieszkaniu, seanse filmowe z Galą. Jednak czasem chciałabym wyjść z moim chłopakiem na randkę.
- I tylko to byś chciała ode mnie dostać? – a ja pokiwałam głową, że tak i szepnęłam ze również całusa – Proste życzenia i jak najbardziej do spełnienia.

Kolacja minęła nam w bardzo miłej atmosferze, w dodatku Pedro nie odmówił spaceru po plaży i wtuleni w siebie szliśmy brzegiem plaży i dopiero teraz czułam się szczęśliwa. I dotarło do mnie jak bardzo za nim tęskniłam. Choć znamy się dopiero rok! To nie jest normalne, aby tak reagować na kogoś. A jednak. Przyjrzałam się profilowi Pedro i tylko uśmiechnęłam skradając mu całusa na co zamruczał, ale odwzajemnił i zaraz widziałam jego uśmiech. Zamyśliłam się, delektując chwilą. Aż usłyszałam z daleka.

- Jak tam pokoik? – ocknęłam się i na niego spojrzałam zdziwiona – Elena i maleństwo?
- Mają się bardzo dobrze.
- Nie o to pytałem, a o pokoik. – zaśmiał się obejmując mnie w pasie
- Również ma się dobrze, jadę w ten weekend pracować, a raczej wzięłam sobie urlop od wesela, które zorganizuje Laura. Wracając jednak do pytania, nie będzie niebiesko bo Elena nie lubi tego koloru. – uśmiechnęłam się szeroko a on zapytał czy to chłopiec – Owszem i będę chrzestną.
- To dlatego taka szczęśliwa. – zaśmiał się – Pojechać z tobą? Chętnie pomogę.
- A możesz. Powiesz mi czy dobrze myślę, bo czuję ze jeden zostanie na dłużej nawet jeśli okaże się, że nie jest biologicznym ojcem. – a on tylko pokiwał głową ze śmiechem – No co? ale powiem ci, że przystojniacy. Gdybym nie była zajęta…
- Zdecydowanie muszę tam pojechać i pokazać im do kogo należy taka ślicznotka jak ty. – objął mnie ramionami na co się tylko zaśmiałam – Coś mówiłaś, że mam skradać ci całusy nie? – nachylił się nade mną na co zamruczałam

&&&

Nie mogłam się już doczekać naszego wyjazdu do Eleny. Więc kiedy Pedro zjawił się u mnie z samego rana to z uśmiechem wsiadłam do jego auta i się z nim przywitałam. Pojechaliśmy do mojej kuzynki i przez całą drogę nawijałam jak nakręcona. Elena już na nas czekała i z uśmiechem się przywitała. I zdziwiło mnie jedno – Pedro dał jej prezent i musiałam przyznać, ze było to miłe. A kiedy zobaczyłam co było w środku to musiałam przyznać, że te małe skarpeteczki były słodkie. Elena się tylko zaśmiała, abym uważała bo inaczej może mi się włączyć instynkt macierzyński i od razu ją zmroziłam wzrokiem. Co jak co, ale niech ona nawet nie żartuje na taki temat, zwłaszcza w towarzystwie mojego chłopaka, który tylko jak to usłyszał to się uśmiechnął pod nosem. Pomogliśmy jej ze wszystkim, i zapowiedziała, że będzie kolacja. Dlatego ona kucharzyła w kuchni a my dekorowaliśmy pokój. Wcześniej już malarze pomalowali całość, ja jedynie domalowałam kilka elementów na ścianie. A Pedro skupił się na składaniu mebli. W pewnym momencie jednak wieszałam nad kołyską muszelki, aż poczułam dłonie Pedro opatulające mój brzuch.

- Musze przyznać, że jesteś bardzo zdolna. – powiedział dając mi buziaka w policzek – Szkoda w sumie, że nie poznaliśmy się wcześniej. Pomogłabyś mi w dekorowaniu pokoiku dla Gali.
- Ona i tak ma już wystarczająco ładny pokój, i to bez mojej pomocy.
- Chyba nie jesteś zła o ten żart? – pokiwałam od razu głową, że nie – Elena chyba chce nas zatrzymać na dłużej, dochodzą z tej kuchni takie zapachy.
- Oj tak. I poczułam jak bardzo jestem głodna. – jęknęłam odwracając się w jego stronę na co mnie pocałował – Mmm od tego czuję się bardziej głodna.
- Kochani ja wiem, że w was buzują hormony, ale nie róbcie tego w pokoiku dziecięcym. – usłyszałam spod drzwi na co się zaśmialiśmy – Pedro będziesz taki kochany i wyskoczysz do sklepu?
- Oczywiście, tylko powiedźcie gdzie się znajduje. – uśmiechnął się na co rzuciłam że za rogiem w lewo

Razem wyszli z pokoju, więc dokończyłam ostatnie porządki i z uśmiechem sama wyszłam z pokoju. Elena nakrywała właśnie do stołu, więc jej pomogłam i zdziwiłam się, że na stole jest tylko nakrycie dla czterech osób. Ale jak się okazało zaprosiła tylko jednego, więc się szeroko uśmiechnęłam bo czułam, że Elana chyba się w końcu zdecydowała na jednego. Pedro wrócił ze wszystkimi rzeczami i zaraz do mieszkania zawitał kolejny tatuś.

- Jak już jesteśmy w komplecie to możemy siadać. Nie stałam przez pół dnia w kuchni, aby wszystko stygło.
- Oj tak, potrzebuje czegoś do jedzenia. – uśmiechnęłam się szeroko siadając na swoim miejscu
- Ty jak zawsze. – zaśmiała się Elena – Aż dziwi mnie, że dalej jesteś taka szczupła.
- To akurat u was rodzinne, ty też jesteś szczupła. – odezwał się Pablo i widziałam uśmiech mojej kuzynki – Ale przepraszam za pytanie, ale czy ja was nie znam? – wskazał to na Pedro to na mnie
- Ja jestem jej kuzynką.- zaśmiałam się
- Prowadzisz firmę, która organizuje eventy. Czytałem artykuł o tobie. – zauważył, a mi się przypomniało jak to pojawił się mały artykuł o mojej początkującej firmie. – A ciebie widziałem w dziale sportowym w La Voz Galicia.
- Owszem, jestem piłkarzem Deportivo. – powiedział Pedro
- Pablo nie jest fanem Deportivo. – zauważyła od razu Elena – W sumie to nie rozumie jak ja, kobieta może oglądać piłkę. On sam nie przepada za tym sportem.
- Będziesz się musiał w takim razie dostosować. – zauważył Pedro – Ta cała ekipa kuzynostwa kocha piłkę bardziej niż cokolwiek innego. Oprócz Any, ta jest trochę w tyle. – a ja jedynie się głośno zaśmiałam
- Raczej nie jest w tyle, jeśli spotyka się z piłkarzem. – zaśmiał się – Ale wiem, że szaleją. Nie raz widziałem jak siedzieli tutaj na kanapie i oglądali mecze. Już dobrze wiem, że to jest ekipa z którą lepiej nie zadzierać.
- Oj tak. A ja mam podwójnie przechlapane. Spotykam się z ich kuzynką i do tego gram w ich ukochanym klubie.

Jedynie się uśmiechnęłam i widziałam również uśmiech Eleny, jak widać było panowie nawiązali jakąś rozmowę, więc nie było źle. Zwłaszcza, że stawiałam na Pablo, jeśli chodzi o dalszą przyszłość. Niestety co dobre musi też się szybko kończyć, jak się okazało musieliśmy wracać do domu. Pedro nie miał z kim zostawić Gali na noc, dlatego pożegnałam się z dwójką, mocno przytulając kuzynkę. Ruszyliśmy w stronę La Coruny i widziałam na ustach Pedro błąkający się uśmiech.

- Też tak myślisz?
- Pablo i Elena? – zaśmiał się
- Owszem, nawet jeśli to nie jego plemniki były tymi właściwymi, to uważam, że chłopak jest bardzo poważny i na właściwym miejscu.
- Dokładnie, i jest całkiem sympatyczny. Chociaż zobaczymy co będzie dalej, jak już mówiłem. Nie zawsze po urodzeniu dziecka faceci zostają. Mam nadzieję, że nie spotka to Elenę. Musze przyznać, że ciąża jej służy, jest bardzo ładna i promieniuje blaskiem.
- Chciałeś powiedzieć seksowna? – zaśmiałam się – Ale odwozisz mnie czy wysadzasz po drodze?
- Mogę odwieźć, tylko najpierw odbiorę Galę. chociaż nie wiem czy ona cię puści. Ostatnio mruczała pod noskiem twoje imię.
- Kochanie po prostu przyznaj, że chcesz abym u ciebie dzisiaj nocowała. – zaśmiałam się – W sumie to czemu nie, jutro jest niedziela więc mogę leniuchować.

Uśmiech Pedro był teraz jeszcze szerszy, więc tylko się śmiałam w duchu. Wystarczy jedno słowo, a on już się cieszy jak małe dziecko. Zajechaliśmy do jego rodzinnego domu, gdzie od razu przywitałam się z jego babcia i ojcem. Oczywiście Gala zaraz jak tylko zobaczyła tatusia zaczęła szaleć, jednak pożegnała się z dziadkami i w taki o to sposób pojechaliśmy do mieszkania chłopaka. Gala od razu poszła spać, i leżałam na kanapie, gdzie zaraz pojawił się Pedro. Jakimś cudem wcisnął mi się na kanapę, i od razu mnie przytulił więc oparłam swoją głowę o jego ramię.

- To on ci się podoba? – szepnął na co się cicho zaśmiałam
- Jest przystojny, ale nie tak bardzo jak ty. – uśmiechnęłam się do niego – Zresztą on pasuje do Eleny. I czemu nie mówiłeś, że masz dla niej prezent?
- Zawsze trzeba dać prezent mamusi. – a ja się jedynie zaśmiałam – Pamiętam ile to prezentów Gala dostała. Pół salonu mi zawalili, a i tak nie wszystko zostało użyte.
- No tak, dobrze, że nie muszę wyprawiać jej babyshower. – a on zdziwiony na mnie spojrzał – Moja rodzina nie obchodzi takich imprez. Wiesz co… doszło do mnie, ze nie mam piżamy.
- Masz. – zaśmiał się tajemniczo, a ja rzuciłam że jego koszulka się nie liczy – Wiem, dlatego zrobiłem małe zakupy ostatnio. I tak musiałem kupić nowe piżamki dla Gali, więc zrobiłem prezent również dla ciebie.
- Jesteś niemożliwy. – zaśmiałam się wtulając bardziej w niego

&&&

dziewczyny na weekendzie w Portugalii 


wtorek, 1 października 2019

28. Od dziecka byłem uczony, by mierzyć wysoko.

Czekał mnie teraz najgorszy tydzień w cały życiu. Najpierw mieliśmy iść na kolację do moich rodziców, a później jeszcze grill z przyjaciółmi Pedro. Zanim wyjedzie na zgrupowanie. Po prostu nie mogło być lepiej. Do tego jeszcze miałam jechać na weekend do Eleny i pomóc jej w malowaniu i ogólnym zarysie pokoju. Miałam zresztą już plan, chciałam zrobić jej niespodziankę i zafundować pokój. To ona mi pomogła w rozwinięciu swojej firmy, zainwestowała we mnie i  w taki o to też sposób chciałam jej się odwdzięczyć za wszelką pomoc. Najpierw jednak kolacja z rodzicami, stresowałam się tym i to bardzo. Tylko raz przyprowadziłam chłopaka do domu, aby mógł poznać moich rodziców i w sumie zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Jednak w końcu wzięłam się w garść, ubrałam się w sukienkę i punktualnie zjawiliśmy się na miejscu, w moim rodzinnym domu. Pedro jedynie pokiwał głową z uznaniem, a ja zaraz uśmiechnęłam do mojej mamy, która wyszła nam naprzeciw. Pedro sam się przywitał i wręczył mojej mamie bukiet kwiatów, za który podziękowała. Oczywiście tato grillował więc zaraz również się z nim przywitałam na tarasie. Oczywiście najpierw krótkie zapoznanie i jak w końcu ze wszystkim mogliśmy usiąść przy stole, to delektując się pysznym mięsem, i lampką wina czekałam, aż w końcu zacznie się przesłuchanie i nie musiałam długo czekać.

- Ana mówiła, że studiowałeś prawo, jaka specjalność?
- Tato. – jęknęłam
- Prawo arbitrażowe, jakoś zawsze lubiłem rozwiązywać spory, i również ten kierunek jest bliski piłce.
- Prawo to ciężki kierunek, więc w sumie dziwi mnie, że wybrałeś akurat taki kierunek. Nie lepiej byłoby studiować coś prostszego? Zwłaszcza, że nie zamierzasz pracować w tym zawodzie?
- Owszem mogłem studiować jak moi koledzy na wydziale sportowym, turystykę jednak od dziecka byłem uczony, aby mierzyć wysoko. Prawo nie jest prostym kierunkiem, jednak jakoś zdobyłem dyplom grając w każdy weekend. Zresztą nigdy nie jest się pewnym, pewnego dnia mogę już nie grać.
- Przepraszam cię za mojego męża. – odezwała się moja mama i widziałam jak ostro patrzy na tatę – Ana pewnie ci nie powiedziała, że również jest prawnikiem. Wydział karny.
- Rozumiem. – uśmiechnął się – I nic nie szkodzi, Ana właściwie mało mówi o sobie. Powoli staram się z niej wyciągać więcej historii. Chociaż czasem muszę się nieźle natrudzić, ale warto. – uśmiechnął się do mnie, łapiąc za dłoń

W sumie tym stwierdzeniem mocno wyprowadził mnie z równowagi. Jak to mało o sobie mówię? Myślałam raczej, że już wie wszystko na mój temat. A tu jeszcze wyskakuje z czymś takim przy moich rodzicach, dlatego też mało co się odzywałam. Zresztą to on grał pierwsze skrzypce, miałam wrażenie, że przypadł do gustu, zwłaszcza, ze z moim ojcem miał sporo tematów do obgadania. Jednak w końcu postanowiliśmy się zbierać i w taki też o to sposób siedziałam w jego samochodzie, o dziwo zawiózł mnie do mojego mieszkania i wszedł nawet na górę. Kiedy tylko znaleźliśmy się w moim salonie, od razu westchnął.

- Mów, bo jesteś coś bardzo cicha.
-  Myślałam, że mówię ci wszystko. – a on usiadł na kanapie – Nie jest tak?
- Nie, czasem naprawdę muszę wyciągać od ciebie kilka informacji. Tak samo jak to co czujesz. – już miałam się odezwać, ale doszło do mnie że nie miałam żadnego argumentu – Widzisz. Wiem, ze się boisz. Byłaś w poważnym związku, który nie wypalił. Ale patrz na mnie, przeżyłem równie coś podobnego. – poklepał miejsce obok siebie – No i poznałem twoich rodziców, kuzynostwo.
- Czasem lepiej nie mówić o przeszłości. – wzruszyłam ramionami i usiadłam obok niego – Przepraszam cię za mojego tatę.
- Nie musisz, rozmawiał ze mną jak ojciec ukochanej córki. Rozumiem go bo bym zrobił dokładnie to samo. – zaśmiał się – I chyba jakoś przeszedłem test.
- Jak zawsze. – zaśmiałam się siadając na jego kolanach – Zacząłeś ode mnie, w końcu najpierw musiałeś jakoś mnie do siebie przekonać. A to nie jest takie łatwe.
- Czyżby? – pogłaskał mnie po udach – Myślałem, że akurat z tym udało mi się bardzo szybko.
- Uważasz, że…? – przyjrzałam mu się dokładnie
- Uważam, że mam cholerne szczęście. I kto by pomyślał, że w domu czeka na mnie taka dama.

Szepnął skradając mi całusa na co zamruczałam i przysunęłam się do niego bliżej. szybko w ruch poszły nasze dłonie, które w ekspresowym tempie pozbywały się ubrań. Musiałam przyznać, że poczułam się jak na jednej z pierwszych randek. Pedro mocniej przytrzymał mnie w pasie i zaraz znaleźliśmy się w mojej sypialni. Z uśmiechem leżałam na plecach i patrzyłam w jeden punkt na suficie.

- O czym myślisz?
- Przypominam sobie nasze początki. Właściwie to się dziwię, przecież byłam u ciebie i nie zauważyłam nigdy zabawek w salonie.
- Potrafiłem cię zdekoncentrować. – uśmiechnął się szeroko – Powiem ci, że również pamiętam nasze początki i cieszę się, że twoi głośni sąsiedzi się wyprowadzili.
- Ja tam raczej uważam, że zostali wywaleni. Mnie też to cieszy, mogę się wysypiać. – uśmiechnęłam się kładąc głowę na jego ramieniu – Chociaż czasem jest mi chłodno, tak samej.
- Będę musiał chyba częściej tutaj zaglądać. – szepnął skradając mi całusa – Albo ty częściej nocować u mnie.

&&&

Dalej trzymało mnie to co Pedro powiedział na mój temat i nie mogłam normalnie przejść z tym do porządku dziennego, a jeszcze musiałam zjawić się z szerokim uśmiechem na grillu. Oczywiście jak tylko byliśmy na miejscu czułam się nieswojo, ale na szczęście mój chłopak stanął na wysokości zadania i nie opuszczał mnie nawet na krok. Choć widziałam wzrok Jose, i starałam się mu pokazać oczami, aby się odczepił i tak we mnie nie wpatrywał. Nie chciałam, aby ktokolwiek coś zauważył i co najważniejsze, aby prawda wyszła na jaw. Nie w tym momencie, i w sumie dobrze byłoby jakby nigdy nie wyszła. Niestety musiałam iść do toalety, więc się wymknęłam i wracając niestety nie mogłam ominąć gospodarza, który przygotowywał mojito.

- Pomożesz? – przyjrzał mi się na co dopiero po chwili pokiwałam głową na znak, że się zgadzam – Porwiesz mięte do tych zrobionych?
- Jasne. – zabrałam się do pracy choć czułam jego wzrok
- Więc ty i Pedro. – zaczął na co wzięłam głębszy wdech
- Słuchaj Jose… to co było to dawno i już zapomniane. Więc proszę cię nie wyskakuj mi teraz z czymś takim dobrze? Nie dzisiaj.
- Lori jest w ciąży. – zauważył na co pokiwałam głową bo się w sumie domyśliłam po tym jako jedyna nic nie piła i jadła bardzo wyszukane składniki – Wiesz żałuje… żałuje, że nie postawiłem na ciebie. Wiesz chciałem wszystko powiedzieć, całą prawdę i odejść… do ciebie.
- Jose daj spokój. To był tylko krótki romans nic więcej, więc się teraz skup na żonie. – mruknęłam
- Przeszkadzam? – usłyszałam za sobą Pedro i przymknęłam oczy, bałam się, że wszystko słyszał i zaraz rozpęta się jakaś awantura – Lori cię szuka, kazała mi tu przyjść i pomóc ci z drinkami. Ale chyba podziękujemy, i wrócimy już do domu, Ana? – jedynie kiwnęłam głowa – Wiesz… kiedy dowiedziałem się o tym, że zdradzasz własną narzeczoną było mi trochę wstyd za ciebie, że nie jesteś w stanie być mężczyzną… jednak teraz… jest mi ciebie żal. – mruknął
- Pedro…- od razu wkroczyłam do akcji kładąc dłoń na jego piersi – Nie warto.
- Masz rację. Lori cię w tym momencie potrzebuje, więc skup się na tym.

Jedynie wziął kilka sztuk mojito na co sama wzięłam dwie szklanki i wyszłam z nim. Oczywiście pożegnaliśmy się i w sumie nie wiedziałam czy Pedro nie zrobi mi jakiejś awantury, jednak ten siedział po prostu cicho, aż w końcu zaparkował pod moim blokiem i tak naprawdę nie wiedziałam jak mam się pożegnać, czy też zaproponować wejście na górę. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji i nie wiedziałam kompletnie jak się zachować.

- Przepraszam cię. Po prostu to co…
- Wiem. – westchnęłam i jedynie dałam mu całusa w policzek – Jedź ostrożnie, trzymaj nerwy na wodzy. Pamiętaj, nieważne co… dzięki niemu się poznaliśmy, to najważniejsze.
- Masz rację. – szepnął i jedynie dał mi całusa, którego odwzajemniłam – Spotkajmy się przed moim wyjazdem. Spędźmy dzień tylko we dwoje jak za dawnych czasów.

Pokiwałam jedynie głową na tak z uśmiechem i zaraz uciekłam do mieszkania. Dopiero tam wzięłam głębszy wdech i nalałam sobie kieliszek wina, aby odreagować. W sumie już wieczorem dostałam wiadomość, że zabiera mnie na plażę, na surfing  więc się uśmiechnęłam i wygrzebałam bikini. Oczywiście rano musiałam najpierw pojechać do rodziców i zabrać wszystkie rzeczy, i dlatego zjawiłam się z lekkim opóźnieniem na plaży, choć na szczęście nie było dużo osób, dopiero później się zapewne wszyscy zejdą, ale tylko się z nim przywitałam całusem i praktycznie zaraz byliśmy w wodzie. Miło było ponownie się zrelaksować na takiej randce, cały czas byliśmy w wodzie, choć fale już nie były takie dobre, dlatego po prostu pływaliśmy i się opalaliśmy. A do tego wygłupialiśmy, Pedro był dobrym fotografem i w taki o to sposób miałam sporo zdjęć, i wrzuciłam jedno na swoje konto, choć zaczęłam powoli się zastanawiać czy czasem nie daje powodu do plotkowania na swój temat. Miałam coraz więcej fanów, jednak nie do końca czułam, aby to było związane z moją pracą, tylko z powodu bycia dziewczyną piłkarza. Jednak machnęłam na to ręką i po prostu delektowałam się chwilą. Zjedliśmy pyszny obiad w restauracji na plaży i później znowu wróciliśmy na plażę i tym razem to ja zrobiłam zdjęcie Pedro o zachodzie słońca z deską. Sam wrzucił to na swoje konto z podpisem, że po intensywnym dniu jest gotów na nowe wyzwania i pora zacząć nowy sezon. W dodatku ciężko było mi się z nim rozstać i stałam ponownie jak ta nastolatka na parkingu i nie chciałam go puścić. W końcu jednak zdecydował za nas i zaraz mogłam wracać do domu. Choć po prostu stwierdziłam, że zajmę się pakowaniem i w taki tez o to sposób byłam w drodze do Eleny. Zaparkowałam pod jej blokiem i szybkim krokiem ruszyłam na górę z nadzieją, że jest jednak w domu. Jak tylko mnie zobaczyła to od razu mnie mocno przytuliła i musiałam przyznać, że aż brakło mi tchu.

- No, no co za powitanie. – zaśmiałam się – Pozwól, że zostawię chociaż torbę gdzieś w kącie.
- Kochana, nawet nie wiesz jak się cieszę.
- Miło to słyszeć, i powiem ci że mam dla ciebie dobrą wiadomość. Niespodziankę.
- Weź! Wiesz, że nie lubię niespodzianek. – jęknęła
- W takim razie puść  mnie to ci powiem. – zaśmiałam się i tak zrobiła – Tak cię kocham i tą kruszynkę, że postanowiłam sprezentować wam pokoik dziecięcy. Wiem co powiesz, ale mam dobrą pomoc. – pomachałam jej albumem
- Tyle tylko, że panowie chcieli się tym zająć. – szepnęła na co westchnęłam aha – Naprawdę spędziłaś tyle czasu na przeszukanie całego internetu, aby zrobić ten album? – na co pokiwałam głową, ze tak - No dobrze. Jakoś to wytłumaczę chłopakom, w końcu ty jako chrzestna musisz się trochę wykazać. – uśmiechnęła się a ja zaniemówiłam – No co? Myślałaś, że zapomniałam o naszej przysiędze?
- Ale naprawdę? – poczułam łzy w oczach – Jej, myślałam, że Maria….
- Głuptasie, Maria będzie moją świadkową na ślubie. Musi trochę z tym poczekać. – zaśmiała się, a ja zapłakana ją przytuliłam – Ej, ej. Teraz ty zabierasz mi cenny tlen.
- I nadal nie powiesz mi jaka jest płeć? – jęknęłam odsuwając się a ona zaśmiała głośniej i wyciągnęła z komody koszulkę z napisem: Marcos – No nie! Będzie niebiesko. – ucieszyłam się
- Hmm nie do końca, nie lubię niebieskiego. – zaśmiała się – Ale chodź napijemy się czegoś i mi wszystko powiesz. Muszę wiedzieć ile mam wydać kasy.
- No właśnie, to prezent więc nie wydajesz ani grosza. – a ona zdziwiona na mnie spojrzała – Ty pomogłaś mi, więc ja się odwdzięczę w ten sposób. Nawet Pedro zaoferował składanie mebli, ale wiem, że masz od tego dwóch. I już wiesz z którym coś bardziej czy nadal wolisz być sama?
- A ty dalej masz problem uczuciowy z Pedro? – odgryzła się, a ja parząc herbatę na nią spojrzałam – Zgadłam?
- Kocham go. – szepnęłam – Co powinno dziwić, znamy się dokładnie rok. Nie jesteśmy ze sobą długo, a jednak… przy nim czuje się jak nastolatka, jestem bezpieczna i Gala jest cudowna. Chociaż wiem, ze potrzebuje matki i naprawdę kocham Pedro za to, że nie wywiera na mnie presji. Chociaż ostatnio mi czegoś i tak brakuje.
- Randek tylko we dwoje? – uśmiechnęła się na co pokiwałam głową, Elena znała mnie na wylot – Powiedziałaś mu o tym? I dlatego wczoraj spędziliście cały dzień razem?
- Nie, nie powiedziałam. Ale masz rację, spędziłam z nim cudowny dzień na plaży. Miło było po prostu się zrelaksować. A ty? Jak tam relacje z tatusiami?
- Cóż dzisiaj pewnie któregoś poznasz, zawsze do mnie wpadają, ale dziwnie mi tak. Wiesz, w pewnym momencie okaże się, że jeden nie ma nic do gadania. I nie wiem czy będzie to dobry wybór.
- Wiedziałam! Jeden z nich wpadł ci bardziej w oko, prawda? – na co zawstydzona pokiwała głową, ze tak – Wiesz, zawsze może się okazać, ze biologiczny ojciec nie będzie w stanie tego wszystkiego udźwignąć i zostanie ten o którym marzysz.
- Wiem o tym, jednak boję się, że zostanę z tym wszystkim sama. Owszem wiem, że mam was, jednak wy również macie swoje życie. – zapłakała, więc od razu ją mocno przytuliłam i szepnęłam, że będzie wszystko dobrze – No tak, ale nie mówmy o tym. Lepiej powiedź mi czy masz bikini bo zamierzam iść na plażę.

Jedynie się zaśmiałam i w taki o to sposób najpierw pojechałyśmy na zakupy, gdzie się dobrze bawiłyśmy. Spędziłyśmy we dwie bardzo miło czas i musiałam przyznać, że już nie mogłam się doczekać, aż Marcos będzie już z nami, na pewno będzie najbardziej rozpieszczanym dzieckiem pod słońcem. Oczywiście poznałam jednego z tatusiów i musiałam przyznać, że chłopak był bardzo sympatyczny i od razu wiedziałam, ze to o niego chodzi. W sumie pasowali do siebie, i to był przyjaciel jej kolegi z pracy. Nawet sam zaoferował, że jutro z nami pójdzie na plażę i w taki o to sposób mogłam im się przyglądać. W dodatku jak tak im się przyglądałam, dotarło do mnie, że dokładnie rok temu poznałam Pedro, i wiele się zmieniło w naszym życiu. Wiele zmieniło się w moim życiu.

&&&