niedziela, 21 lipca 2019

4. Pewnie moja wiadomość zginie w tych milionach.

Siedziałam w małej, uroczej restauracji. Po raz kolejny dałam namówić się Pedro na randkę i musiałam przyznać, że znalazł odpowiednie miejsce na kolację. Nikt nam nie przeszkadzał, zresztą wszyscy byli zajęci sobą. Nasz stolik zresztą był w kącie i mogliśmy spokojnie rozmawiać na każdy możliwy temat. Dowiedziałam się o nim chyba wszystkiego, o dziwo nie było żadnego tematu o którym byśmy nie rozmawiali. I to w dodatku przy butelce wina.

- Więc mówisz, że studiowałaś w naszym rodzinnym mieście. I teraz dalej tutaj pracujesz. – na co pokiwałam głową – I jak to możliwe, że się nigdy nie spotkaliśmy?
- Wyjechałeś w dość młodym wieku z miasta. Nie mieliśmy gdzie się spotkać. – zaśmiałam się
- No tak. Zamawiamy jeszcze coś? Może jakiś deser? – ale widząc chyba mój uśmiech od razu zawołał kelnera – Poprosimy dwie tarty cytrynowe z lodami.
- Będziesz musiał zaprosić mnie na kolejną randkę, abym mogła to wszystko spalić.
- Masz to jak w banku. – puścił mi oczko – Tym razem będzie coś aktywnego.
- Państwa zamówienie, przynieść może jeszcze drugą butelkę wina?
- Wystarczy nam tylko ciasto. – uśmiechnęłam się i znowu zostaliśmy sami – Mam jutro trochę pracy, więc musze być trzeźwa.
- Nic nie mówię.

Przesiedzieliśmy jeszcze półtora godziny i postanowiliśmy wracać do domu. Pedro odprowadził mnie pod same drzwi i z szerokim uśmiechem weszłam do swojego mieszkania. Po raz kolejny się nie zawiodłam. Jeszcze dobrze nie ochłonęłam a już dostałam wiadomość od chłopaka. Niestety wstałam rano dosyć wcześnie i musiałam napić się porządnej kawy. Zwłaszcza, że przede mną czekało sporo pracy. Wraz z Laurą siedziałyśmy w jednym z lokali i przyrządzałyśmy dekorację, a także wszystko ustawiałyśmy. Oczywiście wrzuciłam zdjęcie i z uśmiechem zamówiłam lunch. Nawet jedząc kanapki siedziałyśmy nad dekoracją, aż w końcu usłyszałam swój telefon więc za niego złapałam. Zobaczyłam, że to Ignacio więc się szeroko uśmiechnęłam i odebrałam.

- Witam mojego ukochanego. – rzuciłam i usłyszałam jego śmiech
- Tego właśnie było mi dzisiaj trzeba. Miałem kiepski dzień w pracy. – westchnął
- Coś się stało?
- Zawaliłem termin i niestety dostało mi się dzisiaj od szefa. Ale nie chcę o tym rozmawiać. Wystarczy, że powiesz mi coś miłego.
- Powiem ci jak bardzo cię kocham i tęsknie? Wystarczy?
- Owszem i może byś tak do nas przyjechała? Odpoczęła trochę w innym mieście niż La Coruna.
- Wiesz, że to nie jest głupi pomysł. Z miłą chęcią bym napiła się kawki w Vigo.
- Zapraszam. Tylko przyjedź sama, bez kawalera. Nie chcę widzieć kogoś nagiego w własnym mieszkaniu. – rzucił na co się zaczęłam śmiać jak głupia – Nie pamiętasz jak ostatnio było? przywiozłaś jakiegoś dziwaka. Kocham cię, ale mogłabyś w końcu znaleźć kogoś odpowiedniego.
- Kto wie może się taki znajdzie. – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie Pedro – Ale masz rację, był dziwakiem. I nie tylko sypiał nago.
- Stop, nie chcę tego słyszeć. Ale teraz nie możesz odwołać. Weekend u mnie. A teraz wracaj do pracy.

Uśmiechnęłam się tylko i rzuciłam telefon w kąt. Tego właśnie było mi trzeba, relaksu w Vigo, więc już zapisałam sobie w kalendarzu datę i napisałam ją kuzynowi. Wróciłam do pracy, w której spędziłyśmy kolejne trzy godziny. W dodatku przez cały czas wymieniałam się wiadomościami z Pedro i nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania.
Od dobrych dziesięciu minut wpatrywałam się w swój telefon. Ciekawiło mnie co znowu wymyślił Pedro, że mam założyć same wygodne rzeczy i adidasy. Miała to być nasza trzecia randka i musiałam przyznać, że na prawdę się starał, aby nie było zwyczajnie. Zwłaszcza, że aktywne randki przeplatał klasycznymi. W końcu najpierw kręgle, później kolacja w knajpce na odludziu. Do tej pory nie wiem skąd wytrzasnął ten lokal. A tym razem zapowiadała się kolejna aktywna zabawa. Chociaż do tej pory nie poruszyliśmy jednego tematu - a mianowicie Jose. A to dręczyło mnie trochę, nie chciałabym stanąć w końcu pomiędzy nimi. Owszem Jose ma żonę, jednak nie zmienia to faktu, że spałam z nim i to nie raz. I w dodatku podobało mi się. Wolałam to jednak wyjaśnić i taki miałam na dzisiaj plan. Nasza randka miała zacząć się już o trzeciej, więc zjawiłam się w umówionym miejscu, zwłaszcza że i tak nie miałam obecnie żadnego zlecenia. Tyle tylko, że zobaczyłam Pedro z... dwoma rowerami. Jak tylko to zobaczyłam zaczęłam się śmiać jak głupia. 

- Zaskoczyłem? 
- Owszem. Matko jak ja dawno nie jeździłam. Nie wiem czy będę potrafiła po tylu latach. - a on na mnie spojrzał rozbawiony - Będę mieć przez ciebie zakwasy. 
- Akurat to można rozmasować. Ale w drogę, to rower mojej siostry więc mam nadzieję, że dobrze będzie ci się jeździć. A na mecie coś ekstra. 

Uśmiechnął się co odwzajemniłam i dopiero teraz zauważyłam, że ma ze sobą plecak i kosz piknikowy. Od razu domyśliłam się o co mu chodzi, ale założyłam kask i ruszyłam za nim. Jak się okazało nie zapomniałam jak się jeździ i dziękowałam mu w myślach, że napisał adidasy, jakoś czułam, że w trampkach nie byłoby tak wygodnie. Jechaliśmy przed siebie i cały czas się wygłupialiśmy. Aż w końcu dojechaliśmy na jedną z moich ulubionych plaż. Nie było zbyt wiele osób więc usiedliśmy z boku i przyglądałam się Pedro. Po kolei wyciągał smakołyki z kosza, które jak się okazało sam przygotował. Tym razem zapunktował u mnie jeszcze bardziej. Delektując się sałatką owocową zapatrzyłam się na wodę i to było to, pełen relaks, jednak w pewnym momencie poczułam jego dłoń na swojej więc się ocknęłam i na niego spojrzałam. 

- O czym tak myślisz?
- O tym, że to wszystko bardzo mi się podoba, Jednak boję się, że to tylko chwilowe. W końcu dalej nie wyjaśniliśmy sobie tego, jaką rolę miał Jose. Dobrze wiesz, że między mną a nim coś było. 
- Owszem, ale to nic nie zmienia. 
- Zawsze zmienia, mówisz tak tylko dlatego, że między nami do niczego nie doszło. W końcu to twój kumpel. 
- Owszem mój kumpel, ale gdyby mi przeszkadzało to bym się nie umówił na randkę, a z tego co jeszcze potrafię liczyć to jest nasza trzecia randka, i wszystkie do tej pory mi się podobają. Musisz przestać analizować, pora wrzucić na luz.
 - No dobrze. – westchnęłam
- Nie martw się, nie będę się porównywał do mojego kumpla. Jesteśmy dorośli, spotkałem cię na weselu a to już coś. – puścił mi oczko na co się zaśmiałam – Ktoś mi kiedyś powiedział, ze pary poznające się na weselu są tymi najszczęśliwszymi.
- Ten ktoś nie wiedział co mówi. – zaśmiałam się na same wspomnienia wesel na których byłam – Wiem jedynie jedno, nie idzie się z pożyczoną towarzyszką. Raz poszłam jako osoba towarzysząca kumpla, który miał dziewczynę. Powiedźmy, że teraz nie utrzymuje z nimi kontaktu.
- No tak, ale ich związek nie był tym poważnym. Uważam, ze tylko takie poważne związki są w stanie wytrwać w wierności. Co do wesela, mam nadzieję że nie oderwałem cię od pracy?
- Nie, obecnie mam wolne. Czekam na jakieś ciekawe zlecenia, ale na razie relaksuję się w doborowym towarzystwie. – puściłam mu oczko – Za to ty nie masz treningów?
- Jestem jeszcze przed sezonem, więc nie mamy aż tylu treningów. Zresztą trener na pewno się ucieszy jak się dowie, ze oprócz treningów, siłowni mam jeszcze inne ciekawe zajęcia.
- Siostra nie chce jeździć? – a on zauważył, że siostra mieszka w Madrycie – Więc siostra w stolicy, a ty w Galicji?
- Owszem. Mieszkałem już za długo w stolicy, i w końcu wróciłem do domu. A tego potrzebowałem, tutaj czuję się zupełnie inaczej, odwiedzam każdego dnia miejsca, które pamiętam z dzieciństwa i muszę przyznać, że czasem czuję się dziwnie. Miejsca które coś dla mnie kiedyś znaczyły, teraz nie istnieją. – zapatrzył się na wodę a ja musiałam przyznać mu rację – Chociaż jedno się nie zmienia. – wskazał na surferów – Może dasz się namówić?
- Zobaczymy. – zaśmiałam się – Namawiasz mnie do rzeczy, których bardzo dawno nie robiłam. I to mnie bardzo zaskakuje. Jednak w pozytywnym znaczeniu, od kiedy zaczęłam prowadzić własną firmę, całą swoją uwagę skupiłam na tym. Czas na zabawę mam dopiero w momencie kiedy do miasta zawita moje kuzynostwo. Oni nie pozwalają mi na pracę. Chyba, że to coś ważnego to nawet sami mi pomagają.
- W takim razie jesteśmy umówieni. Kolejna randka. – puścił mi oczko – I to od razu zobaczę cię w obcisłym kombinezonie. – a ja się zaśmiałam, że ja zobaczę jego i pewnie mnie to przerazi – No tak, jestem bardzo seksowny. – zauważył kładąc się na piasku
- Może to się zmienić, kombinezon nie jest seksowny. – zaśmiałam się kładąc obok niego – Dobrze, ze dzisiaj jest mniej ludzi na plaży. Można się zrelaksować. – zamknęłam oczy i wsłuchałam się w szum fal, ale zaraz poczułam jego dłoń na swojej i delikatnie mnie po niej głaskał

Uśmiechnęłam się jedynie szeroko, ale nie otwierałam oczu. Kto by pomyślał, że spotkam kogoś takiego na weselu. Poczułam jego ciepły oddech na swojej skórze, więc sama otworzyłam oczy  i przekręciłam głowę w jego stronę. Napotkałam jego uśmiech, i zaraz przygarnął mnie do siebie, więc leżałam zadowolona z głowa  na jego klatce piersiowej. Delikatnie głaskał mnie po ramieniu  i nie miałam ochoty wracać. Jednak czułam, że trzeba.

- Wiem, że jest wygodnie, ale powinniśmy wracać. – usłyszałam na co westchnęłam – Nie martw się, jeszcze tu przyjdziemy.
- Wiem. – uśmiechnęłam się podnosząc do pozycji siedzącej

Pomogłam mu wszystko zapakować i ruszyliśmy w stronę wyjścia z plaży. Tyle tylko, że nie wiedziałam gdzie będziemy jechać. W sumie to moglibyśmy do niego, oddałabym mu rower, a tak to będzie musiał iść z dwoma. Tyle tylko, że jemu to nie przeszkadzało i rzucił, że jedziemy do mnie. Dalej się wygłupialiśmy, aż w końcu zaparkowaliśmy pod moim blokiem i zsiadłam z roweru.

- Ahh dobrze, ze mam windę. Nie będę musiała wchodzić po schodach i cierpieć. – westchnęłam
- Czasem dobrze jest wejść na górę. Nigdy nie korzystam z windy.
- Jesteś sportowcem, to się nie liczy. – machnęłam ręką i podałam mu kask – Ale odprowadziłeś damę pod dom.
- No tak. – i usłyszeliśmy dzwonek jego telefonu na co jęknął i szybko go wyciągnął, gdzie rzucił, że zaraz będzie – Niestety muszę uciekać. – westchnął chowając go do plecaka – Dziękuje za miłe popołudnie.
- Uciekaj. – uśmiechnęłam się – Ja też muszę, pewnie mam milion wiadomości na telefonie.
- Pewnie moja wiadomość zginie w tych milionach. – westchnął, ale widziałam że się uśmiecha
- Napisz coś miłego, to na pewno nie zginie.
- W takim razie może dam coś na zachętę.

Nachylił się nade mną i w końcu poczułam jego usta na swoich, z pomrukiem odwzajemniłam pocałunek i przysunęłam się do niego bliżej. Niestety jego telefon znowu dał o sobie znać, więc tylko westchnął i się ode mnie odsunął. Rzucił, że musi iść ale napisze do mnie później. Uśmiechnęłam się tylko do niego i poszłam do siebie do mieszkania. Zobaczyłam siebie w lusterku w przedpokoju i po raz pierwszy zobaczyłam rumieńce na swoich policzkach. Dotknęłam dłonią swoich ust i zaraz o dziwo dostałam wiadomość, więc szybko dorwałam się do swojego telefonu na którym nie było milion wiadomości, tylko kilka. O dziwo to była wiadomość od Pedro, więc mój uśmiech był jeszcze szerszy.


1 komentarz:

  1. Gdzie można znaleźć takiego Pedro? ^^ Normalnie mężczyzna marzenie! Nie dziwne, że Ana uwielbia z rozmawiać oraz spędzać czas. Krok po kroku staje się on dla niej co raz bardziej bliższy i tylko czekać, aż oficjalnie zostaną parą :) Nie przeszkadza mu jej relacja z Jose, zresztą gdyby tak było to by się z nią nie umówił. Przeszłości nie zmienimy, a przecież poznali się "po" wszystkim. Tylko czy Jose podzieli jego zdanie? Ciekawi mnie czy jeszcze się pojawi i jaka będzie jego reakcja na takie rewelacje :)

    OdpowiedzUsuń