środa, 17 lipca 2019

3. Dzień dobry, jestem zainteresowany wynajęciem pani na wieczór.

Zamiast pracować nad kolejnym zleceniem, leżałam w łóżku i dobijałam się bardziej. Plułam sobie w brodę, że znowu dałam się nabrać, i po co to wszystko? Bawiłam się właśnie pierścionkiem co chwilę pociągając nosem, kiedy usłyszałam swój telefon. Podniosłam głowę i zobaczyłam na wyświetlaczu zdjęcie Eleny. Od razu się ogarnęłam i odebrałam.

- Witaj stara. – usłyszałam jej śmiech i sama się uśmiechnęłam – Nie pracuj, tylko słuchaj.
- Nie pracuje, mam akurat wolne. – wtrąciłam się
- I to bardzo dobrze. Planujemy do ciebie zawitać na weekend, więc szykuj się. I zero planowania, dziadkowie nas nakarmią.
- Masz racje, wakacje mi się przydadzą, chociaż dla mnie pewnie nie znajdzie się wolne łóżko, jak już mam w mieście swoje mieszkanie.
- Co ty gadasz? – zaśmiała się – Od dziecka mieszkasz w mieście i zawsze było dla ciebie łóżeczko. Ale bardzo nas to cieszy, że masz wolne. Znowu zaszalejemy. Więc pakuj się, jutro jesteśmy na miejscu.

Szybko się wyłączyła, a ja po raz pierwszy miałam wielki uśmiech na ustach. Moje kochane kuzynostwo przyjeżdża, więc szybko wstałam z łóżka i zapakowałam swoją torbę w same najpotrzebniejsze rzeczy.  Wstałam dosyć wcześnie i od razu zjadłam śniadanie. Wyłączyłam wszystkie sprzęty w mieszkaniu i pojechałam samochodem do dziadków, którzy mieszkali w domku na obrzeżach miasta. Zaparkowałam na wolnym miejscu i jak tylko wysiadłam, zaraz ktoś na mnie wskoczył więc tylko jęknęłam.

- Ej, stara. – usłyszałam Marie – Przecież jestem leciutka.
-  A ja młoda. – zaśmiałam się i zaraz się mocno do niej przytuliłam – Jak ja za wami tęskniłam. 
- Oj wiemy, wiemy. Ale poczekaj na… - i w tym momencie moje stopy oderwały się od ziemi na co pisnęłam – Ignacio!
- Zawsze wiesz, że to ja. Muszę znaleźć chyba inne powitanie. – zaśmiał się i zaraz tonęłam w jego uścisku – Słyszałem, że za nami bardzo tęskniłaś.
- Owszem, przyjeżdżacie tu tylko na wakacje i na mecze. Moglibyście kiedyś przyjechać tylko w odwiedziny do mnie. – wystawiłam mu język
- Nie zapraszaj bo się nas nie pozbędziesz.

Zaśmiałam się tylko głośno i podałam swoją torbę Adamowi, który zaraz rzucił ją gdzieś w kąt. Mimo tego, że zjadłam śniadanie to i tak zjadłam pyszności babci. Nie miałam nawet chwili na odpoczynek, zaraz zostałam wysłana do łazienki i w taki o to sposób mogłam iść na plażę, która znajdywała się niedaleko naszego domu. Jak zawsze było przy tym dużo śmiechu, plotkowania i objadania się owocami. W dodatku każdy z nas robił milion zdjęć, filmików. I tego potrzebowałam. Kompletnie zapomniałam o swojej głupocie. Dochodziła siedemnasta więc z uśmiechami wracaliśmy do domu i od razu czekał na nas pyszny obiad, tak jak i marudzenie babci na temat naszego opalania. Jak dla niej nie powinniśmy siedzieć nad  wodą aż tyle. Dziadek polał nam jego nową nalewkę i siedząc pod kocami opowiadaliśmy co się działo u nas przez ostatni miesiąc.

- Który to? – usłyszałam szept przy swoim uchu i spojrzałam na Ignacio, ten od dziecka wiedział co ze mną jest nie tak, nawet nasza rodzina się śmiała, że to mój brat bliźniak
- Nie jest tego wart. – uśmiechnęłam się wtulając w niego – Ważne jest to, ze mam was tutaj. A reszta niech się schowa.
- Dobra odpowiedź. Pamiętaj jak nie ten to następny.
- A wy co tak szeptacie? – usłyszałam Nacho na co obydwoje na nich spojrzeliśmy – No tak, rodzeństwo ma swoje tajemnice, jak zawsze.
- Jesteśmy starsi więc nie podskakuj. – zaśmiał się Ignacio na co jęknęłam – No ok, ja jestem starszy, ona jest jeszcze dzieckiem.
- Idealna odpowiedź. – zaśmiałam się tak samo jak reszta

&&&

Co dobre musi się zawsze szybko skończyć. Moje kuzynostwo wyjechało, a ja za to wróciłam do obowiązków. Leżałam na podłodze i rysowałam plakat, miałam zbliżającą się imprezę firmową, więc z uśmiechem oddawałam się ulubionej czynności. Usłyszałam tylko swój telefon, więc starałam się go zlokalizować, ale ni jak mi to wychodziło. Na co usłyszałam śmiech Laury i zaraz rzuciła mi mój telefon, więc szybko odebrałam połączenie.

- Ana Dominguez słucham?
- Dzień dobry, jestem zainteresowany wynajęciem pani na wieczór. – usłyszałam i szybko odłożyłam słuchawkę od siebie nie rozumiejąc o co chodzi – Nie tak zaczynają rozmowy inni klienci, którzy zamierzają zatrudnić cię abyś zorganizowała ich imprezę?
- Chyba mnie Pan z kimś pomylił. Owszem, jestem organizatorką, jednak nie do wynajęcia na noc. – mruknęłam
- Ok, źle to zabrzmiało. – jęknął – A jak powiem, Pedro jestem. Prawnik-piłkarz?
- Zdecydowanie musisz popracować nad powitaniem. I jeśli chcesz mnie zatrudnić aby zorganizować ci imprezę to tak, dobrze trafiłeś.
- A jak zaproszę na randkę? To też dobrze trafiłem?
- Zależy czy będzie to randka taka zwyczajna, czy też mnie oczarujesz. – zauważyłam i widziałam rozbawioną Laurę
- W takim razie dałaś mi niezły orzech do zgryzienia, bo jak się okazuje kino i kolacja raczej odpadają?
- Oczywiście, zbyt banalne.
- W takim razie jesteśmy umówieni o ósmej w piątek. Masz czas? – a ja przytaknęłam – Spotkajmy się na Maria Pita.
- Dobrze. Ósma, piątek, plac.

Wyłączyłam się i razem z Laurą zaczęłyśmy się śmiać. Nie powiem, jego telefon mnie zaskoczył, ale czułam się nieźle podekscytowana piątkową randką. Rozmawiałam z nim krótko, jednak musiałam przyznać, że był całkiem przystojny i miał uroczy uśmiech. Jednak musiałam się skupić na pracy. To był w tym momencie priorytet, a o resztę pomartwię się później.
Dni mijały mi na tym samym, czyli od rana do wieczora pracowałam nad detalami, i w taki o to sposób w czwartek byłam na imprezie firmowej. Z której wróciłam dosyć wcześnie, i w piątek od rana myślałam nad tym w co się ubiorę na randkę, zwłaszcza że Pedro napisał do mnie wiadomość rano, z zapytaniem czy randka dalej jest aktualna. Siedziałam dobrą godzinę przed szafą i nie wiedziałam co wybrać. W końcu postawiłam na swoje ulubione rzeczy i gotowa wyszłam z domu. Aby być na czas, musiałam wyjść z domu dosyć wcześnie. tyle tylko, że kiedy doszłam na plac, to już go widziałam jak siedział na ławce, więc podeszłam do niego z uśmiechem, który odwzajemnił.

- Spóźniłam się?
- Nie, jesteś punktualnie. – spojrzał na zegarek – Tylko musiałem przyjechać z drugiego końca miasta i nie chciałem się po prostu spóźnić. Wiem, że źle by to wyglądało.
- W takim razie jakie mamy plany? I skąd masz mój numer? – zaśmiałam się
- Nie było trudno znaleźć numer do właścicielki na jej stronie. I muszę przyznać, że twoje portfolio jest całkiem spore i masz dużo fajnych pomysłów na imprezy. – a ja tylko cicho podziękowałam – Chyba, że wolisz wersję bardziej romantyczną, i powiem ci, że mam numer od naszej wspólnej znajomej.
- Nie jest moją znajomą, zorganizowałam jej tylko wesele. I wolę pierwszą wersję, jest bardziej prawdopodobna. – puściłam mu oko na co się zaśmiał – Ale nie odpowiedziałeś mi jakie mamy plany.
- No tak. Mówiłaś, że nie chcesz oklepanej randki, więc pomyślałem sobie, że spędzimy ją trochę na sportowo. – tylko zdziwiona mu się przyjrzałam – Żadne tam sporty ekstremalne czy też mocno wyczerpujące. Zabieram panią na kręgle. Chyba, że to też oklepane?
- Trochę, ale dawno nie byłam więc z przyjemnością skorzystam z zaproszenia. – uśmiechnęłam się co odwzajemnił – Ale skąd przyszedł ci pomysł na randkę? Rozmawialiśmy ze sobą na weselu tylko kilka minut i to w dodatku na weselu twojego kumpla, który…
- Namieszał, wiem o tym. Ale czy to ważne? Jeśli ci to przeszkadza, to możemy rozejść się w dwie różne strony, i zapomnieć o moim telefonie. – a ja tylko mu się przyjrzałam i rzuciłam w którą stronę mam iść na te kręgle

Od razu wskazał mi drogę, więc z uśmiechem tam poszłam, na co szedł obok mnie. Na szczęście nie było dużo osób, więc mogliśmy mieć boks dla siebie. Od razu dostałam piwo i świetnie się bawiłam. Między nami wywiązała się jakaś ciekawa rywalizacja, aż w końcu był remis. Niestety nasz czas się skończył, więc poszliśmy do części barowej i z kolejnym piwem zajadałam się frytkami i hamburgerem. Przez cały czas się uśmiechałam, tak samo jak on.

- Podoba się?
- Oczywiście. Miło jest spędzić tak czas, i zajadać się takim jedzeniem z piłkarzem.
- Nie jestem na ścisłej diecie. – zaśmiał się – Zresztą dla pizzy zrobię wszystko. I widzę, że będę miał kompana do tego.
- Na pizzę, zawsze. – zaśmiałam się
- Dlaczego akurat imprezy? Zawsze mogłaś zbuntować się i być w innym zawodzie.
- Nie chodzi o to, lubię tworzyć. A robienie dekoracji i tego wszystkiego sprawia mi ogromną przyjemność i w dodatku relaksuje mnie, mimo tego, że czasem spędzam nad tym dzień i noc. Od dziecka lubiłam malować i tak jakoś.
- To dobrze, ze robisz coś co lubisz. Wtedy jest nam łatwiej. Moja mama cały czas mi powtarzała, że nie ważne co – zawsze trzeba robić coś co się kocha. Inaczej będziemy nieszczęśliwi.
- Mądre słowa. Więc pewnie dlatego kopiesz piłkę. – a on przytaknął z uśmiechem – Gdzie?
- Deportivo. Wróciłem do domu, po latach spędzonych w Madrycie. – i chyba widział moją zszokowaną minę – Przeraziłem?
- Mówisz, że jestem na randce z piłkarzem światowej klasy? – a on się zaśmiał głośno – A nie?
- Nie jestem światowej klasy. Owszem kopię piłkę, ale robię to dla siebie i dla kibiców. A to ile zarabiam, ile kosztuje mnie nie obchodzi.
- I bardzo dobrze, przez to wydajesz się taki skromny i miły. – a on tylko podziękował – Więc jakie jeszcze mamy na dzisiaj atrakcje?
- Spacer? Oprócz kręgli nie przygotowałem nic więcej? – rzucił speszony – Od dawna nie randkowałem więc nie wiem co teraz dziewczyny lubią.
- Być adorowane. – zaśmiałam się – Spacer jak najbardziej jest na miejscu. Zwłaszcza po naszym pięknym mieście, w doborowym towarzystwie.

Zapłaciliśmy za nasze rachunki i z uśmiechem ruszyliśmy przed siebie. O tej porze miasto tętniło życiem, w dodatku wieczór nie był taki chłodny. Spacerowaliśmy cały czas uliczkami starego miasta, rozmawiając na każdy możliwy temat. Spędziliśmy ze sobą dobre pięć godzin, nie przypuszczałam, że czas będzie lecieć tak szybko. Zwłaszcza, że w końcu znaleźliśmy się pod moim blokiem i nie miałam ochoty się z nim żegnać.

- Więc odprowadziłem i mam nadzieję, ze dasz się namówić na kolejny spacer po mieście.
- Jeśli zapraszasz to z miłą chęcią. – uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił – Mój numer już znasz, tylko nie wynajmuj mnie na godziny.
- Głupio to zabrzmiało. – podrapał się biedny po głowie – Najpierw powiedziałem, a później pomyślałem.
- Wybaczam. Zadzwoń kiedy będziesz miał czas. – zaśmiałam się na co pokiwał głową

Pomachałam mu tylko i weszłam do swojej klatki. Uśmiech nie schodził mi z ust, i jak tylko weszłam do swojego mieszkania, to od razu rzuciłam się na łóżko i o dziwo zaraz dostałam wiadomość od Pedro z pytaniem czy mam czas w piątek. Zaśmiałam się jedynie głośno i zaraz mu odpisałam, że owszem mam. Pierwszy raz spotkałam się z chłopakiem, który nie czekał trzech dni, tylko od razu do mnie napisał po pierwszej randce, i zaprosił na kolejną.


1 komentarz:

  1. Dzięki kuzynostwu Ana mogła oderwać swoje myśli od frajera roku i spędzić miło czas :) Telefon od Pedro mnie zaskoczył. Przewidywałam niespodziewane spotkanie, a tu chłopak sam się pofatygował, aby ją odnaleźć :) Chociaż takim strzelił tekstem, że aż dziwne iż się nie rozłączyła ^^ ale to są faceci, najpierw mówią, potem myślą. Najważniejsze jednak że wywarł na dziewczynie pozytywne wrażenie i spędzili miło czas na rozrywce i ciekawej rozmowie. To wprost niemożliwe, aby nie było kolejnego spotkania na które czekam :)

    OdpowiedzUsuń