środa, 31 lipca 2019

7. Wszystko ci wytłumaczę.

Z Pedro spotykałam się już od dwóch miesięcy i musiałam przyznać, że czułam się wyjątkowo. Od dłuższego czasu nie miałam nikogo, kogo bym mogła nazwać swoim chłopakiem, bo chyba tak mogłam go nazywać. Siedziałam właśnie nad nowym zleceniem, od rana malowałam plakaty na babyshower dla klientki. Miałam przy tym akurat bardzo dużo pracy, a jeszcze nie wszystko było do końca przygotowane, a termin się zbliżał coraz większymi krokami. Usłyszałam dzwonek swojego telefonu, więc rozejrzałam się po pomieszczeniu i starałam sobie przypomnieć gdzie go zgubiłam, a raczej gdzie go zostawiłam. Dzwonek był coraz głośniejszy, aż w końcu udało mi się go zlokalizować. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy zobaczyłam kto do mnie dzwoni i szybko odebrałam.

- Witam w ten piękny deszczowy dzionek. – usłyszałam na co się zaśmiałam – Jesteś dzisiaj mocno zajęta?
- Owszem, od rana siedzę na podłodze i już tyłka nie czuję. Maluje plakaty i mam nadzieję, że dzisiaj wszystko skończę. – westchnęłam – Zazwyczaj robię to z dwiema koleżankami, ale niestety jedna się rozchorowała, a druga ma na głowie inne sprawy. To będzie wielka impreza.
- Ajć, a myślałem że porwę dzisiaj panią na kolację. – a ja w tym momencie poczułam mały głód na co jęknęłam – No tak zapewne nic nie jadłaś, więc zamiast kolacji powinienem zaproponować obiad.
- Chyba dzisiaj wolę kolację. Muszę się z tym uporać, a przyda mi się chwila relaksu przed spaniem.
- W takim razie jesteśmy umówieni, przyjadę po ciebie o ósmej.

Od razu się zgodziłam i z uśmiechem pożegnałam z chłopakiem. Zakopałam się ponownie w stercie papieru, kredek i ciężko pracowałam, tak aby wyrobić się na umówioną godzinę. Punkt siódma wszystko odłożyłam na bok, gotowe i mogłam się wyszykować na kolację. Szybki prysznic, świeża bielizna, ciuchy i lekki makijaż. Usłyszałam dzwonek w swoim telefonie, więc od razu się uśmiechnęłam i zeszłam na dół. Pedro jak zawsze był punktualny i to mi się w nim podobało najbardziej. Wsiadłam do jego auta i od razu dostałam całusa, którego odwzajemniłam z pomrukiem. Szybko wjechał na ulicę i opowiedział mi jak było na treningu, a ja mu opowiedziałam co robiłam dzisiaj. Krótka rozmowa o tym co dzisiaj robiliśmy, jak na parę przystało. W dodatku pojechaliśmy do jakiejś nowej knajpki w której jeszcze nie byłam, ale musiałam przyznać, że była urocza. Wystrój był całkiem w moim guście, a do tego jedzenie wyśmienite. Z uśmiechem przypatrywałam się chłopakowi i zaraz dostałam jego szeroki uśmiech. Po raz kolejny byłam w świetnym humorze, i to wszystko zasługa siedzącego przede mną piłkarza. W sumie to nie do końca wiedziałam jakim cudem znaleźliśmy się w jego mieszkaniu. Już od progu nie mogliśmy się od siebie oderwać. Podciągnął mi spódnice do góry i zaraz wylądowałam z nim na kanapie, gdzie pozbył mnie również bluzki. Zaśmiałam się głośno, kiedy Pedro posadził mnie obok na kanapie i pozbywał się szybko swoich spodni, i posadził mnie na kolanach. Starałam się wyrównać oddech, ale nie było to łatwe, zwłaszcza kiedy Pedro co chwilę muskał ustami moją szyję i zaraz znowu zaczęliśmy się całować. Objął mnie mocniej w pasie i zaraz znaleźliśmy się w jego sypialni. Wykończona zasnęłam wtulona w poduszkę i miło było zasnąć w cichym mieszkaniu.

&&&

Wtuliłem się w plecy Any i momentalnie zasnąłem. Od dłuższego czasu nie spało mi się tak dobrze i cieszyłem się jak głupi, że na drugi dzień miałem dopiero drugi trening. Mogłem więcej czasu spędzić z dziewczyną. Przebudziłem się dopiero o ósmej i przetarłem zaspane oczy. Brunetka zapomniała chyba, że nie ma nic na sobie i w tym momencie mogłem podziwiać jej piersi, już miałem zacząć się do niej dobierać, kiedy usłyszałem dzwonek swojego telefonu, który mówił mi o tym, że dostałem wiadomość od taty. Zakląłem tylko pod nosem i szybko wstałem z łóżka zakładając na siebie bokserki, a także przykrywając Anę. Zamknąłem drzwi od sypialni i miałem nadzieję, że dziewczyna się nie obudzi. Zaraz do mieszkania wszedł mój tato, z którym przywitałem się z uśmiechem, chociaż nie wiedziałem dlaczego to właśnie on tutaj jest.

- Co się tak dziwnie na mnie patrzysz synu? – zaśmiał się
- Dziwię się co tu robisz.
- Przywiozłem Galę. Ja nie wiem, aby podrzucać ją przyjacielowi, który dopiero co wziął ślub?
- Oj tato. – jęknąłem i wtedy w oczy rzuciła mi się bluzka Any – Nie mogę was wiecznie wykorzystywać. Wiem, ze też macie swoje życie.
- Synku marudzisz, a teraz uciekam. Muszę zawieźć jeszcze twojego brata na rehabilitację. – uśmiechnął się

Westchnąłem tylko i spojrzałem na Galę, moją roczną córeczkę o której do tej pory nie mówiłem Anie. W tym momencie spanikowałem, i zaniosłem córkę do jej pokoju. Szepnąłem jej tylko na ucho, aby przez jakiś czas nie płakała i nie piszczała. Tyle tylko, że Gala była taka sama jak jej mama, zawsze robiła wszystko na odwrót. Usłyszałem szmer za sobą i o to stanąłem twarzą w twarz z Aną, ubraną w moją koszulkę. Widziałem jej zdziwiony wzrok, który najpierw zatrzymał się na mnie, na pokoju i w końcu na Gali, która piszczała bawiąc się swoim ulubionym misiem.

- Co to…
- Wszystko ci wytłumaczę.
- Wytłumaczysz? – warknęła i wróciła się zapewne ubrać na co sam zakląłem pod nosem i wyszedłem za nią
- Ana proszę cię, wszystko ci wyjaśnię. – westchnąłem – Wiem, mogłem powiedzieć ci to o wiele wcześniej, ale nie wiedziałem jak.
- Kurwa Pedro! Nie uważasz, że informacja o twoim dziecku powinna być jedną z najważniejszych? Bo to chyba twoje dziecko?
- Tak, Gala jest moją córką. I masz rację, ale spanikowałem. To wszystko… jest dla mnie nowością. Ana proszę cię, porozmawiajmy. – podszedłem do niej i mocniej objąłem w pasie
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. – warknęła
- Masz. Rozumiem, że jesteś wściekła, sam pewnie bym się tak zachował ale wysłuchaj mnie. Chciałem ci powiedzieć, ale nie wiedziałem jak. To raczej nie jest informacja z którą ktokolwiek dzieli się na pierwszych randkach.
- Chrzanisz, nie zamierzałeś mi w ogóle powiedzieć o tym. Jesteś taki sam jak twój super przyjaciel. Nie zdziwiłabym się jakbyście się założyli, ile to wpadnę wam do łóżka.
- O na pewno nie. Nie jesteśmy tacy, to co zrobił Jose jest złe, nie powinien mieć romansu przed własnym ślubem. Z nikim się nie zakładałem, ani nie bawiłem uczuciami. Poznaliśmy się w kiepskim momencie, ale przecież nie przewidywaliśmy tego jak to się wszystko potoczy.
- To ty do mnie zadzwoniłeś! –uderzyła mnie w ramię i aż się skrzywiłem bo jednak miała trochę siły
- Owszem, to ja zadzwoniłem i nie żałuję. Zresztą mam córkę i co z tego? Dlaczego to ci tak bardzo przeszkadza? – westchnąłem a ona tylko się ubierała
- Jeszcze się pytasz? A co na to wszystko jej matka? Która zapewne zaraz wejdzie i mi da w pysk.
- Nie wejdzie. – usiadłem na kanapie – Jej mama nie żyję. Jestem samotnym ojcem, i jak się okazuje cholernym draniem.
- C-co? – szepnęła zatrzymując się w miejscu, a ja tylko wzruszyłem ramionami i niestety moja córka się rozpłakała – Przykro mi…
- Więc nie masz co się bać, właściwie to ja powinienem się bać tego jak zareagują inni. Straciłem żonę pół roku temu, i nagle poznałem świetną dziewczynę, która w tym momencie chce mnie zabić. – Gala płakała coraz bardziej wiec do niej poszedłem i zaraz wziąłem na ręce

Od razu poczułem, że muszę zmienić pieluchę, więc się za to zabrałem, cały czas ja rozśmieszając. Kolejny raz usłyszałem szmer i raczej obstawiałem, że Ana wyjdzie. Sam bym tak na pewno zrobił, tyle tylko, że usłyszałem.

- Potrzebuje chwili dla siebie, muszę przemyśleć to wszystko.
- Rozumiem. Chociaż przyznam szczerze, że mi ulżyło. W końcu znasz prawdę. – wziąłem Galę na ręce na co zaczęła bawić się moim łańcuszkiem – Nie chciałem ci tego powiedzieć akurat w taki sposób, ale nigdy nie można mieć tego czego się chce.
- Musze skupić się teraz na imprezie,, dlatego powinnam już pójść.


Pokiwałem jedynie głową i zostałem sam z córką. Westchnąłem tylko i od razu czułem, że w tym momencie zakończyła się moja znajomość z Aną. A w nocy wszystko było idealnie.   

&&&

TADAM xd 

niedziela, 28 lipca 2019

6. Nie masz srebrnej zbroi, i białego rumaka.

Ubrana w strój kąpielowy, spodenki i t-shirt, zapakowałam wszystko do samochodu. Na szczęście z deską pomógł mi tato, i cieszyłam się, że wszystko jednak zostało w moim rodzinnym domu. Oczywiście byli pod wrażeniem, że wybieram się na plażę i chcieli ode mnie wyciągnąć wszystko, jednak szybko uciekłam i obrałam kierunek – plaża. Zaparkowałam na jednym z wolnych miejsc i już widziałam na plaży Pedro, jak widać był tutaj wcześniej i chyba już pływał. Westchnęłam tylko bo nawet w kombinezonie wyglądał całkiem, całkiem. Ściągnęłam wszystko z samochodu i złapałam za swoje rzeczy. Z uśmiechem podeszłam do chłopaka, który na mój widok sam się uśmiechnął.

- No, no nawet masz swoją deskę. – zaśmiał się – Obstawiałem, że będziemy musieli wypożyczyć jakąś.
- A jednak, lubię zaskakiwać. – puściłam mu oczko i wyciągnęłam z torby kombinezon – Widzisz, mam nawet to. Chociaż wolałam się ubezpieczyć i jednoczęściowy też mam. – ściągnęłam z siebie bluzkę na co się zaśmiał
- A tak poza tym to nie jesteśmy sami. Mam nadzieję, że nie będziesz na mnie zła, ale zaprosiłem również kumpla. Wyobraź sobie, że on jeszcze nigdy nie był na naszych plażach. Chociaż mamy obecnie spokój, chyba w oko wpadła mu jedna z dziewczyn. – wskazał na jakiegoś chłopaka – Jeśli źle postąpiłem to możesz mnie za to zbić.
- E tam. Może być, przyszłam w końcu popływać i poszaleć. Nie wiem o co ci chodzi. – zaśmiałam się ściągając spodenki
- Więc kamień spadł mi z serca. A i przepraszam, nie przywitałem się porządnie. – zauważył i przyciągnął mnie do siebie gdzie skradł całusa – Jednak nie chciałaś, abym był rycerzem?
- Nie masz srebrnej zbroi, i białego rumaka. – szepnęłam na co się zaśmiał
- Jak zawsze jestem na straconej pozycji. Ale jak, gotowa?
- Owszem, tylko ubiorę kombinezon. I w drogę.

Pedro poczekał na mnie, i z uśmiechami poszliśmy do wody. Kiedy tylko zanurkowałam od razu wiedziałam, że to jest to. I jak dawno nie było mnie w wodzie, na desce. Miło było odpocząć, zwłaszcza, że szykował mi się trudny okres. Szaleliśmy jak dzieci, aż w końcu usiedliśmy na piasku, i o dziwo dołączył do nas jego kumpel, który jak się okazało dostał kosza.

- Lucas, poznaj Ane.
- Miło mi poznać. – uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam – Ale zostawiam was, popływałem, kiepsko mi to wychodziło jak widzieliście i nikogo nie poderwę. – westchnął
- To twój pierwszy sezon, wyluzuj. – zauważył Pedro ze śmiechem
- Nie ucz mistrza podrywu. – pokiwał mu palcem i zaraz zostaliśmy sami, a ja tylko głośno się zaśmiałam
- Przynajmniej spędzimy więcej czasu sami. Bez przyzwoitki.
- Tak jest od samego początku. – zauważyłam kładąc się na kocu – Ale miło było. kiedy pojechałam do domu po deskę, moi rodzice nie mogli uwierzyć. Myśleli pewnie, ze zwariowałam.
- No widzisz, a to wszystko przez Pedro. I bardzo fajnie się bawiłem w wodzie, a ty jesteś pełna niespodzianek. Kręgle, deska, świetnie pływasz.
- Kuzynostwo, przy nich trzeba być najlepszym. Ale mam nadzieję, że do wody jeszcze wrócimy.

Pedro jedynie wskazał mi dłonią na wodę, więc z uśmiechem tam pobiegłam i zaraz widziałam go za sobą. Przez cały czas się wygłupialiśmy, nawet porobiliśmy zdjęcia, więc mogłam wrzucić coś na swoje konto, tak samo zresztą jak on. Aż w końcu zrobiło mi się zimno. Usiedliśmy ponownie na kocach, i postanowiliśmy się jednak zbierać na coś do jedzenia, dlatego Pedro zapakował mi deskę do samochodu, tak samo jak zapiął swoją i ruszyliśmy do knajpki na plaży. Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików i zaraz w dłoniach miałam menu, ale nie mogłam się zdecydować. Odstawiłam kartę obok siebie i spojrzałam na Pedro z uśmiechem, i widziałam jego zdziwiony wzrok.

- Zaskocz mnie i coś zamów. – zaśmiałam się – Tylko do picia poproszę wodę.

Zaraz pojawił się kelner, więc  Pedro zamówił dla nas obiad i wodę. Jego wybór był dosyć ciekawy, tyle tylko, że jak zobaczyłam porcje to się przeraziłam. Na pewno tego sama nie zjem, mimo tego, że ryba była bardzo smaczna. Kiedy w końcu mój żołądek był pełny, delektowałam się wodą, spoglądając na plażę. Usłyszałam dzwonek robionego zdjęcia, więc spojrzałam na chłopaka, który tylko się do mnie uśmiechał i miał w dłoni telefon.

- Robisz mi zdjęcia?
- Owszem, ślicznie wyglądałaś. – pokazał mi zdjęcie na co się zaśmiałam bo to o dziwo był mój telefon – Nie martw się, nie robiłem je swoim. A mamy takie same telefony, więc wiedziałem jak włączyć aparat. I to twoi kuzyni?
- Owszem, jak widać jest ich sporo. – zaśmiałam się – Ale bez nich byłoby nudno. Jestem jedynaczką.
- No tak, w grupie raźniej. Sam mam brata i siostrę. Częściej broiliśmy niż się bawiliśmy. I miło to wspominam. Ale ja skończyłem, a ty?
- Również, nie dam rady tego zjeść. Więc co, wracamy? – a on rzucił, że niestety musi również wracać do domu

Westchnęłam tylko, ale co mogłam zrobić? Pedro zapłacił za nasz rachunek i ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę naszych samochodów. Bliżej znajdował się mój więc stanęliśmy pod nim i po raz pierwszy nie miałam ochoty się z nim rozstawać. Już od dawna się tak nie czułam, czego kompletnie nie rozumiałam. W końcu spędzaliśmy ze sobą sporo czasu, mimo wszystko. otworzyłam sobie drzwi i uśmiechnęłam tylko do chłopaka, który sam odwzajemnił gest i zaraz się nade mną nachylił. W tym momencie nie chciałam go puścić, jednak się ode mnie odsunął na co westchnęłam i chyba za głośno.

- Nie martw się, spotkamy się jeszcze. – zaśmiał się co lekko odwzajemniłam – Zresztą napiszę. Jak zawsze.
- To ja wiem. Jeszcze dobrze nie odejdę od ciebie, odpocznę a ty już mnie zadręczasz.
- Bo wiem, że ci się to podoba.  I naprawdę chciałbym spędzić z tobą dzisiaj cały dzień, jednak obowiązki wzywają. – na co pokiwałam głową, że rozumiem – Zresztą nie chcę cię też odrywać od pracy.
- Masz rację, pora chyba trochę popracować. Więc w takim razie pora się pożegnać, a nie stać jak nastolatki wtuleni w siebie na parkingu. – zaśmiałam się spoglądając na dłonie Pedro, które obejmowały mnie w pasie
 - Jedź ostrożnie.


Dał mi ostatniego całusa, i zaraz odsunął się, więc mogłam wsiąść do samochodu. Jeszcze mu pomachałam i ruszyłam przed siebie, do domu. Chociaż najpierw musiałam odwiedzić rodziców, gdzie mogłabym zostawić swoją deskę. Jak to zawsze bywa zostałam na obiedzie i niestety mama wyciągnęła ode mnie informacje. Miałam tylko nadzieję, że nie rozpowie całej rodzinie, że jej córeczka ma chłopaka. A raczej spotyka się z kimś i robi rzeczy o których od jakiegoś czasu zapomniała. 

&&&


Pedro & Ana 
na plaży 

w następnym, przełomowy rozdział 
xd 


czwartek, 25 lipca 2019

5. To jest ta poprzeczka, kiedy powinienem zamilknąć?

Musiałam przyznać, że za każdym razem czułam się wyjątkowo. Pedro wiedział gdzie mnie zabrać, tak aby mi się podobało. Już dawno nie byłam na tylu randkach i za każdym razem udanych. Tyle tylko, że ciekawiło mnie jedno - dlaczego jeszcze ani razu nie zaprosił mnie do siebie, w sumie od kiedy randkujemy jeszcze ani razu nie wylądowaliśmy w łóżku co jest akurat bardzo dziwne, i w sumie nie wiedziałam czy to nie dlatego, że przed nim spotykałam się z jego kumplem. Tak nad tym myślałam, że byłam jak nie ja na randce. Myślami byłam zdecydowanie daleko. Poczułam dłoń Pedro na swojej, więc się ocknęłam i zdziwiona na niego spojrzałam.

- Może odprowadzę cię do domu?
- Mnie? Dlaczego? – nie rozumiałam o co mu chodzi, a on tylko się do mnie uśmiechnął
- Mówiłem do ciebie od pięciu minut i nie miałem żadnej odpowiedzi. Widzę zresztą, że od samego początku jesteś myślami gdzieś daleko. Zapewne jest to praca, więc może odprowadzę cię, abyś mogła popracować?
- Nie o to chodzi. Nie mam obecnie zlecenia. – westchnęłam – I przepraszam, po prostu coś  mnie dręczy, albo raczej coś wbiło mi się do głowy i nie chce wyjść.
- Rozumiem. W takim razie co robimy? Odprowadzamy?
- Idziemy na drinka. – uśmiechnęłam się do niego – Nie zamierzam dzisiejszego wieczoru spędzać w domu.
Pedro jedynie się do mnie uśmiechnął i poszliśmy do pierwszego lepszego baru na drinka. Niestety nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł, bar był przepełniony do ostatniego miejsca. Jeden drink, jedno spojrzenie i ze śmiechem wyszliśmy z baru.
- Myślałem, że to jakiś podrzędny bar, a jak się okazuje jest to jeden z najmodniejszych w tym mieście. – zaśmiał się Pedro tak samo jak ja – Szukamy dalej?
- Myślę, że wszędzie tak będzie. Możemy nawet iść do mnie, mam całkiem pokaźny barek. – a on o dziwo spojrzał na zegarek – Spieszysz się?
- Sprawdzam tylko ile godzin mam do następnego treningu jak proponujesz niezłą imprezkę z alkoholem. – zaśmiał się
- No tak, w takim razie tobie proponuje tylko jedno piwko, reszta będzie dla mnie.

Skierowaliśmy nasze kroki w stronę mojego mieszkania i w tym momencie zastanawiałam się czy mam ogarnięte wszystko, ale jednak weszliśmy do budynku i od razu do windy. Piętro niżej jak zawsze była impreza na co westchnęłam tylko, od kiedy wprowadzili się studenci było tak co tydzień. W sumie nie rozumiałam dlaczego jeszcze nikt nie złożył na nich skargi. Winda zatrzymała się na moim piętrze, więc tylko poszukałam klucza w torebce i zaraz zapalałam światła pokazując swoje mieszkanie. Od razu pozbierałam szkice, które walały się na stoliku w salonie. I poszłam do kuchni po zimne piwo.

- Masz bardzo fajne mieszkanie. I jak widać masz ciekawych sąsiadów.
- A daj spokój. Jak się tu wprowadzałam było cicho i można było pracować. Czasem nawet swoich klientów tutaj zapraszałam.
- Studenci. Zapewne wyrwali się z mniejszych miejscowości. – zaśmiał się – Musisz im wybaczyć, pewnie sama szalałaś.
- Czasami. Chociaż teraz czasem mam ochotę odpocząć. – a on zauważył, że chyba wolałabym do nich wejść na imprezę – Raz miałam ochotę, ale mnie nie chcą zaprosić. – westchnęłam
- Widzisz, to o to chodzi. – zaśmiał się – Musisz sama wyjść gdzieś na imprezę, zabawić się.
- Chyba wolę swoje mieszkanie, zimne piwko, dobry film. – a on sam spojrzał na telewizor – Oglądamy coś?
- Jeśli masz ochotę. – objął mnie ramieniem i przysunęłam się do niego bliżej – Ty jesteś tutaj gospodarzem.
- Czyli ja tutaj żądzę? – zaśmiałam się na co pokiwał głową, że tak – Więc gdzie mnie zabierzesz następnym razem? – spojrzałam na niego – Jeśli dalej nie masz mnie dość.
- Mówiłem ci, idziemy na plażę. Pora na coś aktywnego. – a ja rzuciłam, ze muszę bikini odświeżyć – Lepiej jednoczęściowy, bikini ci się jeszcze odwiąże i co zrobimy?
- Ty nic, gorzej ze mną. – zaśmiałam się – Musiałabym poczekać, aż inni sobie pójdą.
- Albo ja, Pedro Mosquera stanę się rycerzem i uratuje dziewczynę z opresji. Myślę, ze moje ego by wzrosło. – a ja jedynie na niego spojrzałam rozbawiona – To jest ta poprzeczka, kiedy powinienem zamilknąć?

Z szerokim uśmiechem pokiwałam głową, że tak i zaraz go pocałowałam co odwzajemnił z pomrukiem. Zobaczyłam kątem oka jak odkłada butelkę piwa i zaraz znalazłam się w jego ramionach. Nasze pocałunki z każdą sekundą stawiały się bardziej namiętne, aż w końcu przenieśliśmy się do mojej sypialni. W tym momencie wyłączyłam myślenie, nawet nie wiedziałam o czym myślałam jeszcze kilka godzin wcześniej. Wykończona, i zrelaksowana leżałam na brzuchu i starałam się złapać oddech. Już miałam się odezwać, kiedy usłyszeliśmy huk więc od razu podniosłam głowę do góry.

- Chyba coś wyleciało przez balkon. – zaśmiał się na co westchnęłam – Ciekawe towarzystwo. Może nadsłuchiwali co się dzieje u nas? – szepnął rozbawiając mnie tym
- A czy coś się działo? – rzuciłam zaczepnie poprawiając sobie kołdrę
- Dobrze wiem, że się ze mną droczysz. – skradł mi całusa na co zamruczałam – Ahh szkoda, że będę musiał uciekać.
- Już? – spojrzałam na niego zdziwiona i lekko urażona
- Jeszcze nie, ale i tak muszę wrócić do siebie. Jutro mam trening, więc musze wziąć rzeczy i się ogarnąć. – całował mnie po szyi na co zamruczałam – Wolałbym zjeść śniadanie z tobą, jednak mieszkam po drugiej stronie miasta. A trener nie lubi kiedy się spóźniamy.
- Nie musisz się tłumaczyć. – pogłaskałam go po ramieniu – Przecież jesteśmy dorośli…
- Owszem, ale nie chce wyjść na dupka, a po twojej minie widziałem, ze nie jesteś zadowolona, ale zaraz to zmienię. No i musisz zapisać sobie kolejną randkę w kalendarzu. – szepnął na co się zaśmiałam głośno


Niestety zasnęłam i nie wiem o której wyszedł z mojego mieszkania. Powitała mnie jedynie kartka na poduszce obok i tylko zakopałam się pod kołdrę. Napisał mi dzień i godzinę następnej randki, więc nie pozostało mi nic innego jak sprawdzić czy mam akurat wolny ten dzień. Oczywiście musiałam mieć strój jednoczęściowy. Zaśmiałam się jedynie do wspomnień o rycerzu. Więc tylko ubrałam na siebie piżamę i poszłam do salonu, gdzie od razu napisałam do chłopaka wiadomość. I zaraz zaczęłam czytać e-maile, gdzie o dziwo dostałam dwie propozycje, więc skupiłam się na tym przy misce płatków. 

niedziela, 21 lipca 2019

4. Pewnie moja wiadomość zginie w tych milionach.

Siedziałam w małej, uroczej restauracji. Po raz kolejny dałam namówić się Pedro na randkę i musiałam przyznać, że znalazł odpowiednie miejsce na kolację. Nikt nam nie przeszkadzał, zresztą wszyscy byli zajęci sobą. Nasz stolik zresztą był w kącie i mogliśmy spokojnie rozmawiać na każdy możliwy temat. Dowiedziałam się o nim chyba wszystkiego, o dziwo nie było żadnego tematu o którym byśmy nie rozmawiali. I to w dodatku przy butelce wina.

- Więc mówisz, że studiowałaś w naszym rodzinnym mieście. I teraz dalej tutaj pracujesz. – na co pokiwałam głową – I jak to możliwe, że się nigdy nie spotkaliśmy?
- Wyjechałeś w dość młodym wieku z miasta. Nie mieliśmy gdzie się spotkać. – zaśmiałam się
- No tak. Zamawiamy jeszcze coś? Może jakiś deser? – ale widząc chyba mój uśmiech od razu zawołał kelnera – Poprosimy dwie tarty cytrynowe z lodami.
- Będziesz musiał zaprosić mnie na kolejną randkę, abym mogła to wszystko spalić.
- Masz to jak w banku. – puścił mi oczko – Tym razem będzie coś aktywnego.
- Państwa zamówienie, przynieść może jeszcze drugą butelkę wina?
- Wystarczy nam tylko ciasto. – uśmiechnęłam się i znowu zostaliśmy sami – Mam jutro trochę pracy, więc musze być trzeźwa.
- Nic nie mówię.

Przesiedzieliśmy jeszcze półtora godziny i postanowiliśmy wracać do domu. Pedro odprowadził mnie pod same drzwi i z szerokim uśmiechem weszłam do swojego mieszkania. Po raz kolejny się nie zawiodłam. Jeszcze dobrze nie ochłonęłam a już dostałam wiadomość od chłopaka. Niestety wstałam rano dosyć wcześnie i musiałam napić się porządnej kawy. Zwłaszcza, że przede mną czekało sporo pracy. Wraz z Laurą siedziałyśmy w jednym z lokali i przyrządzałyśmy dekorację, a także wszystko ustawiałyśmy. Oczywiście wrzuciłam zdjęcie i z uśmiechem zamówiłam lunch. Nawet jedząc kanapki siedziałyśmy nad dekoracją, aż w końcu usłyszałam swój telefon więc za niego złapałam. Zobaczyłam, że to Ignacio więc się szeroko uśmiechnęłam i odebrałam.

- Witam mojego ukochanego. – rzuciłam i usłyszałam jego śmiech
- Tego właśnie było mi dzisiaj trzeba. Miałem kiepski dzień w pracy. – westchnął
- Coś się stało?
- Zawaliłem termin i niestety dostało mi się dzisiaj od szefa. Ale nie chcę o tym rozmawiać. Wystarczy, że powiesz mi coś miłego.
- Powiem ci jak bardzo cię kocham i tęsknie? Wystarczy?
- Owszem i może byś tak do nas przyjechała? Odpoczęła trochę w innym mieście niż La Coruna.
- Wiesz, że to nie jest głupi pomysł. Z miłą chęcią bym napiła się kawki w Vigo.
- Zapraszam. Tylko przyjedź sama, bez kawalera. Nie chcę widzieć kogoś nagiego w własnym mieszkaniu. – rzucił na co się zaczęłam śmiać jak głupia – Nie pamiętasz jak ostatnio było? przywiozłaś jakiegoś dziwaka. Kocham cię, ale mogłabyś w końcu znaleźć kogoś odpowiedniego.
- Kto wie może się taki znajdzie. – uśmiechnęłam się na samo wspomnienie Pedro – Ale masz rację, był dziwakiem. I nie tylko sypiał nago.
- Stop, nie chcę tego słyszeć. Ale teraz nie możesz odwołać. Weekend u mnie. A teraz wracaj do pracy.

Uśmiechnęłam się tylko i rzuciłam telefon w kąt. Tego właśnie było mi trzeba, relaksu w Vigo, więc już zapisałam sobie w kalendarzu datę i napisałam ją kuzynowi. Wróciłam do pracy, w której spędziłyśmy kolejne trzy godziny. W dodatku przez cały czas wymieniałam się wiadomościami z Pedro i nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania.
Od dobrych dziesięciu minut wpatrywałam się w swój telefon. Ciekawiło mnie co znowu wymyślił Pedro, że mam założyć same wygodne rzeczy i adidasy. Miała to być nasza trzecia randka i musiałam przyznać, że na prawdę się starał, aby nie było zwyczajnie. Zwłaszcza, że aktywne randki przeplatał klasycznymi. W końcu najpierw kręgle, później kolacja w knajpce na odludziu. Do tej pory nie wiem skąd wytrzasnął ten lokal. A tym razem zapowiadała się kolejna aktywna zabawa. Chociaż do tej pory nie poruszyliśmy jednego tematu - a mianowicie Jose. A to dręczyło mnie trochę, nie chciałabym stanąć w końcu pomiędzy nimi. Owszem Jose ma żonę, jednak nie zmienia to faktu, że spałam z nim i to nie raz. I w dodatku podobało mi się. Wolałam to jednak wyjaśnić i taki miałam na dzisiaj plan. Nasza randka miała zacząć się już o trzeciej, więc zjawiłam się w umówionym miejscu, zwłaszcza że i tak nie miałam obecnie żadnego zlecenia. Tyle tylko, że zobaczyłam Pedro z... dwoma rowerami. Jak tylko to zobaczyłam zaczęłam się śmiać jak głupia. 

- Zaskoczyłem? 
- Owszem. Matko jak ja dawno nie jeździłam. Nie wiem czy będę potrafiła po tylu latach. - a on na mnie spojrzał rozbawiony - Będę mieć przez ciebie zakwasy. 
- Akurat to można rozmasować. Ale w drogę, to rower mojej siostry więc mam nadzieję, że dobrze będzie ci się jeździć. A na mecie coś ekstra. 

Uśmiechnął się co odwzajemniłam i dopiero teraz zauważyłam, że ma ze sobą plecak i kosz piknikowy. Od razu domyśliłam się o co mu chodzi, ale założyłam kask i ruszyłam za nim. Jak się okazało nie zapomniałam jak się jeździ i dziękowałam mu w myślach, że napisał adidasy, jakoś czułam, że w trampkach nie byłoby tak wygodnie. Jechaliśmy przed siebie i cały czas się wygłupialiśmy. Aż w końcu dojechaliśmy na jedną z moich ulubionych plaż. Nie było zbyt wiele osób więc usiedliśmy z boku i przyglądałam się Pedro. Po kolei wyciągał smakołyki z kosza, które jak się okazało sam przygotował. Tym razem zapunktował u mnie jeszcze bardziej. Delektując się sałatką owocową zapatrzyłam się na wodę i to było to, pełen relaks, jednak w pewnym momencie poczułam jego dłoń na swojej więc się ocknęłam i na niego spojrzałam. 

- O czym tak myślisz?
- O tym, że to wszystko bardzo mi się podoba, Jednak boję się, że to tylko chwilowe. W końcu dalej nie wyjaśniliśmy sobie tego, jaką rolę miał Jose. Dobrze wiesz, że między mną a nim coś było. 
- Owszem, ale to nic nie zmienia. 
- Zawsze zmienia, mówisz tak tylko dlatego, że między nami do niczego nie doszło. W końcu to twój kumpel. 
- Owszem mój kumpel, ale gdyby mi przeszkadzało to bym się nie umówił na randkę, a z tego co jeszcze potrafię liczyć to jest nasza trzecia randka, i wszystkie do tej pory mi się podobają. Musisz przestać analizować, pora wrzucić na luz.
 - No dobrze. – westchnęłam
- Nie martw się, nie będę się porównywał do mojego kumpla. Jesteśmy dorośli, spotkałem cię na weselu a to już coś. – puścił mi oczko na co się zaśmiałam – Ktoś mi kiedyś powiedział, ze pary poznające się na weselu są tymi najszczęśliwszymi.
- Ten ktoś nie wiedział co mówi. – zaśmiałam się na same wspomnienia wesel na których byłam – Wiem jedynie jedno, nie idzie się z pożyczoną towarzyszką. Raz poszłam jako osoba towarzysząca kumpla, który miał dziewczynę. Powiedźmy, że teraz nie utrzymuje z nimi kontaktu.
- No tak, ale ich związek nie był tym poważnym. Uważam, ze tylko takie poważne związki są w stanie wytrwać w wierności. Co do wesela, mam nadzieję że nie oderwałem cię od pracy?
- Nie, obecnie mam wolne. Czekam na jakieś ciekawe zlecenia, ale na razie relaksuję się w doborowym towarzystwie. – puściłam mu oczko – Za to ty nie masz treningów?
- Jestem jeszcze przed sezonem, więc nie mamy aż tylu treningów. Zresztą trener na pewno się ucieszy jak się dowie, ze oprócz treningów, siłowni mam jeszcze inne ciekawe zajęcia.
- Siostra nie chce jeździć? – a on zauważył, że siostra mieszka w Madrycie – Więc siostra w stolicy, a ty w Galicji?
- Owszem. Mieszkałem już za długo w stolicy, i w końcu wróciłem do domu. A tego potrzebowałem, tutaj czuję się zupełnie inaczej, odwiedzam każdego dnia miejsca, które pamiętam z dzieciństwa i muszę przyznać, że czasem czuję się dziwnie. Miejsca które coś dla mnie kiedyś znaczyły, teraz nie istnieją. – zapatrzył się na wodę a ja musiałam przyznać mu rację – Chociaż jedno się nie zmienia. – wskazał na surferów – Może dasz się namówić?
- Zobaczymy. – zaśmiałam się – Namawiasz mnie do rzeczy, których bardzo dawno nie robiłam. I to mnie bardzo zaskakuje. Jednak w pozytywnym znaczeniu, od kiedy zaczęłam prowadzić własną firmę, całą swoją uwagę skupiłam na tym. Czas na zabawę mam dopiero w momencie kiedy do miasta zawita moje kuzynostwo. Oni nie pozwalają mi na pracę. Chyba, że to coś ważnego to nawet sami mi pomagają.
- W takim razie jesteśmy umówieni. Kolejna randka. – puścił mi oczko – I to od razu zobaczę cię w obcisłym kombinezonie. – a ja się zaśmiałam, że ja zobaczę jego i pewnie mnie to przerazi – No tak, jestem bardzo seksowny. – zauważył kładąc się na piasku
- Może to się zmienić, kombinezon nie jest seksowny. – zaśmiałam się kładąc obok niego – Dobrze, ze dzisiaj jest mniej ludzi na plaży. Można się zrelaksować. – zamknęłam oczy i wsłuchałam się w szum fal, ale zaraz poczułam jego dłoń na swojej i delikatnie mnie po niej głaskał

Uśmiechnęłam się jedynie szeroko, ale nie otwierałam oczu. Kto by pomyślał, że spotkam kogoś takiego na weselu. Poczułam jego ciepły oddech na swojej skórze, więc sama otworzyłam oczy  i przekręciłam głowę w jego stronę. Napotkałam jego uśmiech, i zaraz przygarnął mnie do siebie, więc leżałam zadowolona z głowa  na jego klatce piersiowej. Delikatnie głaskał mnie po ramieniu  i nie miałam ochoty wracać. Jednak czułam, że trzeba.

- Wiem, że jest wygodnie, ale powinniśmy wracać. – usłyszałam na co westchnęłam – Nie martw się, jeszcze tu przyjdziemy.
- Wiem. – uśmiechnęłam się podnosząc do pozycji siedzącej

Pomogłam mu wszystko zapakować i ruszyliśmy w stronę wyjścia z plaży. Tyle tylko, że nie wiedziałam gdzie będziemy jechać. W sumie to moglibyśmy do niego, oddałabym mu rower, a tak to będzie musiał iść z dwoma. Tyle tylko, że jemu to nie przeszkadzało i rzucił, że jedziemy do mnie. Dalej się wygłupialiśmy, aż w końcu zaparkowaliśmy pod moim blokiem i zsiadłam z roweru.

- Ahh dobrze, ze mam windę. Nie będę musiała wchodzić po schodach i cierpieć. – westchnęłam
- Czasem dobrze jest wejść na górę. Nigdy nie korzystam z windy.
- Jesteś sportowcem, to się nie liczy. – machnęłam ręką i podałam mu kask – Ale odprowadziłeś damę pod dom.
- No tak. – i usłyszeliśmy dzwonek jego telefonu na co jęknął i szybko go wyciągnął, gdzie rzucił, że zaraz będzie – Niestety muszę uciekać. – westchnął chowając go do plecaka – Dziękuje za miłe popołudnie.
- Uciekaj. – uśmiechnęłam się – Ja też muszę, pewnie mam milion wiadomości na telefonie.
- Pewnie moja wiadomość zginie w tych milionach. – westchnął, ale widziałam że się uśmiecha
- Napisz coś miłego, to na pewno nie zginie.
- W takim razie może dam coś na zachętę.

Nachylił się nade mną i w końcu poczułam jego usta na swoich, z pomrukiem odwzajemniłam pocałunek i przysunęłam się do niego bliżej. Niestety jego telefon znowu dał o sobie znać, więc tylko westchnął i się ode mnie odsunął. Rzucił, że musi iść ale napisze do mnie później. Uśmiechnęłam się tylko do niego i poszłam do siebie do mieszkania. Zobaczyłam siebie w lusterku w przedpokoju i po raz pierwszy zobaczyłam rumieńce na swoich policzkach. Dotknęłam dłonią swoich ust i zaraz o dziwo dostałam wiadomość, więc szybko dorwałam się do swojego telefonu na którym nie było milion wiadomości, tylko kilka. O dziwo to była wiadomość od Pedro, więc mój uśmiech był jeszcze szerszy.


środa, 17 lipca 2019

3. Dzień dobry, jestem zainteresowany wynajęciem pani na wieczór.

Zamiast pracować nad kolejnym zleceniem, leżałam w łóżku i dobijałam się bardziej. Plułam sobie w brodę, że znowu dałam się nabrać, i po co to wszystko? Bawiłam się właśnie pierścionkiem co chwilę pociągając nosem, kiedy usłyszałam swój telefon. Podniosłam głowę i zobaczyłam na wyświetlaczu zdjęcie Eleny. Od razu się ogarnęłam i odebrałam.

- Witaj stara. – usłyszałam jej śmiech i sama się uśmiechnęłam – Nie pracuj, tylko słuchaj.
- Nie pracuje, mam akurat wolne. – wtrąciłam się
- I to bardzo dobrze. Planujemy do ciebie zawitać na weekend, więc szykuj się. I zero planowania, dziadkowie nas nakarmią.
- Masz racje, wakacje mi się przydadzą, chociaż dla mnie pewnie nie znajdzie się wolne łóżko, jak już mam w mieście swoje mieszkanie.
- Co ty gadasz? – zaśmiała się – Od dziecka mieszkasz w mieście i zawsze było dla ciebie łóżeczko. Ale bardzo nas to cieszy, że masz wolne. Znowu zaszalejemy. Więc pakuj się, jutro jesteśmy na miejscu.

Szybko się wyłączyła, a ja po raz pierwszy miałam wielki uśmiech na ustach. Moje kochane kuzynostwo przyjeżdża, więc szybko wstałam z łóżka i zapakowałam swoją torbę w same najpotrzebniejsze rzeczy.  Wstałam dosyć wcześnie i od razu zjadłam śniadanie. Wyłączyłam wszystkie sprzęty w mieszkaniu i pojechałam samochodem do dziadków, którzy mieszkali w domku na obrzeżach miasta. Zaparkowałam na wolnym miejscu i jak tylko wysiadłam, zaraz ktoś na mnie wskoczył więc tylko jęknęłam.

- Ej, stara. – usłyszałam Marie – Przecież jestem leciutka.
-  A ja młoda. – zaśmiałam się i zaraz się mocno do niej przytuliłam – Jak ja za wami tęskniłam. 
- Oj wiemy, wiemy. Ale poczekaj na… - i w tym momencie moje stopy oderwały się od ziemi na co pisnęłam – Ignacio!
- Zawsze wiesz, że to ja. Muszę znaleźć chyba inne powitanie. – zaśmiał się i zaraz tonęłam w jego uścisku – Słyszałem, że za nami bardzo tęskniłaś.
- Owszem, przyjeżdżacie tu tylko na wakacje i na mecze. Moglibyście kiedyś przyjechać tylko w odwiedziny do mnie. – wystawiłam mu język
- Nie zapraszaj bo się nas nie pozbędziesz.

Zaśmiałam się tylko głośno i podałam swoją torbę Adamowi, który zaraz rzucił ją gdzieś w kąt. Mimo tego, że zjadłam śniadanie to i tak zjadłam pyszności babci. Nie miałam nawet chwili na odpoczynek, zaraz zostałam wysłana do łazienki i w taki o to sposób mogłam iść na plażę, która znajdywała się niedaleko naszego domu. Jak zawsze było przy tym dużo śmiechu, plotkowania i objadania się owocami. W dodatku każdy z nas robił milion zdjęć, filmików. I tego potrzebowałam. Kompletnie zapomniałam o swojej głupocie. Dochodziła siedemnasta więc z uśmiechami wracaliśmy do domu i od razu czekał na nas pyszny obiad, tak jak i marudzenie babci na temat naszego opalania. Jak dla niej nie powinniśmy siedzieć nad  wodą aż tyle. Dziadek polał nam jego nową nalewkę i siedząc pod kocami opowiadaliśmy co się działo u nas przez ostatni miesiąc.

- Który to? – usłyszałam szept przy swoim uchu i spojrzałam na Ignacio, ten od dziecka wiedział co ze mną jest nie tak, nawet nasza rodzina się śmiała, że to mój brat bliźniak
- Nie jest tego wart. – uśmiechnęłam się wtulając w niego – Ważne jest to, ze mam was tutaj. A reszta niech się schowa.
- Dobra odpowiedź. Pamiętaj jak nie ten to następny.
- A wy co tak szeptacie? – usłyszałam Nacho na co obydwoje na nich spojrzeliśmy – No tak, rodzeństwo ma swoje tajemnice, jak zawsze.
- Jesteśmy starsi więc nie podskakuj. – zaśmiał się Ignacio na co jęknęłam – No ok, ja jestem starszy, ona jest jeszcze dzieckiem.
- Idealna odpowiedź. – zaśmiałam się tak samo jak reszta

&&&

Co dobre musi się zawsze szybko skończyć. Moje kuzynostwo wyjechało, a ja za to wróciłam do obowiązków. Leżałam na podłodze i rysowałam plakat, miałam zbliżającą się imprezę firmową, więc z uśmiechem oddawałam się ulubionej czynności. Usłyszałam tylko swój telefon, więc starałam się go zlokalizować, ale ni jak mi to wychodziło. Na co usłyszałam śmiech Laury i zaraz rzuciła mi mój telefon, więc szybko odebrałam połączenie.

- Ana Dominguez słucham?
- Dzień dobry, jestem zainteresowany wynajęciem pani na wieczór. – usłyszałam i szybko odłożyłam słuchawkę od siebie nie rozumiejąc o co chodzi – Nie tak zaczynają rozmowy inni klienci, którzy zamierzają zatrudnić cię abyś zorganizowała ich imprezę?
- Chyba mnie Pan z kimś pomylił. Owszem, jestem organizatorką, jednak nie do wynajęcia na noc. – mruknęłam
- Ok, źle to zabrzmiało. – jęknął – A jak powiem, Pedro jestem. Prawnik-piłkarz?
- Zdecydowanie musisz popracować nad powitaniem. I jeśli chcesz mnie zatrudnić aby zorganizować ci imprezę to tak, dobrze trafiłeś.
- A jak zaproszę na randkę? To też dobrze trafiłem?
- Zależy czy będzie to randka taka zwyczajna, czy też mnie oczarujesz. – zauważyłam i widziałam rozbawioną Laurę
- W takim razie dałaś mi niezły orzech do zgryzienia, bo jak się okazuje kino i kolacja raczej odpadają?
- Oczywiście, zbyt banalne.
- W takim razie jesteśmy umówieni o ósmej w piątek. Masz czas? – a ja przytaknęłam – Spotkajmy się na Maria Pita.
- Dobrze. Ósma, piątek, plac.

Wyłączyłam się i razem z Laurą zaczęłyśmy się śmiać. Nie powiem, jego telefon mnie zaskoczył, ale czułam się nieźle podekscytowana piątkową randką. Rozmawiałam z nim krótko, jednak musiałam przyznać, że był całkiem przystojny i miał uroczy uśmiech. Jednak musiałam się skupić na pracy. To był w tym momencie priorytet, a o resztę pomartwię się później.
Dni mijały mi na tym samym, czyli od rana do wieczora pracowałam nad detalami, i w taki o to sposób w czwartek byłam na imprezie firmowej. Z której wróciłam dosyć wcześnie, i w piątek od rana myślałam nad tym w co się ubiorę na randkę, zwłaszcza że Pedro napisał do mnie wiadomość rano, z zapytaniem czy randka dalej jest aktualna. Siedziałam dobrą godzinę przed szafą i nie wiedziałam co wybrać. W końcu postawiłam na swoje ulubione rzeczy i gotowa wyszłam z domu. Aby być na czas, musiałam wyjść z domu dosyć wcześnie. tyle tylko, że kiedy doszłam na plac, to już go widziałam jak siedział na ławce, więc podeszłam do niego z uśmiechem, który odwzajemnił.

- Spóźniłam się?
- Nie, jesteś punktualnie. – spojrzał na zegarek – Tylko musiałem przyjechać z drugiego końca miasta i nie chciałem się po prostu spóźnić. Wiem, że źle by to wyglądało.
- W takim razie jakie mamy plany? I skąd masz mój numer? – zaśmiałam się
- Nie było trudno znaleźć numer do właścicielki na jej stronie. I muszę przyznać, że twoje portfolio jest całkiem spore i masz dużo fajnych pomysłów na imprezy. – a ja tylko cicho podziękowałam – Chyba, że wolisz wersję bardziej romantyczną, i powiem ci, że mam numer od naszej wspólnej znajomej.
- Nie jest moją znajomą, zorganizowałam jej tylko wesele. I wolę pierwszą wersję, jest bardziej prawdopodobna. – puściłam mu oko na co się zaśmiał – Ale nie odpowiedziałeś mi jakie mamy plany.
- No tak. Mówiłaś, że nie chcesz oklepanej randki, więc pomyślałem sobie, że spędzimy ją trochę na sportowo. – tylko zdziwiona mu się przyjrzałam – Żadne tam sporty ekstremalne czy też mocno wyczerpujące. Zabieram panią na kręgle. Chyba, że to też oklepane?
- Trochę, ale dawno nie byłam więc z przyjemnością skorzystam z zaproszenia. – uśmiechnęłam się co odwzajemnił – Ale skąd przyszedł ci pomysł na randkę? Rozmawialiśmy ze sobą na weselu tylko kilka minut i to w dodatku na weselu twojego kumpla, który…
- Namieszał, wiem o tym. Ale czy to ważne? Jeśli ci to przeszkadza, to możemy rozejść się w dwie różne strony, i zapomnieć o moim telefonie. – a ja tylko mu się przyjrzałam i rzuciłam w którą stronę mam iść na te kręgle

Od razu wskazał mi drogę, więc z uśmiechem tam poszłam, na co szedł obok mnie. Na szczęście nie było dużo osób, więc mogliśmy mieć boks dla siebie. Od razu dostałam piwo i świetnie się bawiłam. Między nami wywiązała się jakaś ciekawa rywalizacja, aż w końcu był remis. Niestety nasz czas się skończył, więc poszliśmy do części barowej i z kolejnym piwem zajadałam się frytkami i hamburgerem. Przez cały czas się uśmiechałam, tak samo jak on.

- Podoba się?
- Oczywiście. Miło jest spędzić tak czas, i zajadać się takim jedzeniem z piłkarzem.
- Nie jestem na ścisłej diecie. – zaśmiał się – Zresztą dla pizzy zrobię wszystko. I widzę, że będę miał kompana do tego.
- Na pizzę, zawsze. – zaśmiałam się
- Dlaczego akurat imprezy? Zawsze mogłaś zbuntować się i być w innym zawodzie.
- Nie chodzi o to, lubię tworzyć. A robienie dekoracji i tego wszystkiego sprawia mi ogromną przyjemność i w dodatku relaksuje mnie, mimo tego, że czasem spędzam nad tym dzień i noc. Od dziecka lubiłam malować i tak jakoś.
- To dobrze, ze robisz coś co lubisz. Wtedy jest nam łatwiej. Moja mama cały czas mi powtarzała, że nie ważne co – zawsze trzeba robić coś co się kocha. Inaczej będziemy nieszczęśliwi.
- Mądre słowa. Więc pewnie dlatego kopiesz piłkę. – a on przytaknął z uśmiechem – Gdzie?
- Deportivo. Wróciłem do domu, po latach spędzonych w Madrycie. – i chyba widział moją zszokowaną minę – Przeraziłem?
- Mówisz, że jestem na randce z piłkarzem światowej klasy? – a on się zaśmiał głośno – A nie?
- Nie jestem światowej klasy. Owszem kopię piłkę, ale robię to dla siebie i dla kibiców. A to ile zarabiam, ile kosztuje mnie nie obchodzi.
- I bardzo dobrze, przez to wydajesz się taki skromny i miły. – a on tylko podziękował – Więc jakie jeszcze mamy na dzisiaj atrakcje?
- Spacer? Oprócz kręgli nie przygotowałem nic więcej? – rzucił speszony – Od dawna nie randkowałem więc nie wiem co teraz dziewczyny lubią.
- Być adorowane. – zaśmiałam się – Spacer jak najbardziej jest na miejscu. Zwłaszcza po naszym pięknym mieście, w doborowym towarzystwie.

Zapłaciliśmy za nasze rachunki i z uśmiechem ruszyliśmy przed siebie. O tej porze miasto tętniło życiem, w dodatku wieczór nie był taki chłodny. Spacerowaliśmy cały czas uliczkami starego miasta, rozmawiając na każdy możliwy temat. Spędziliśmy ze sobą dobre pięć godzin, nie przypuszczałam, że czas będzie lecieć tak szybko. Zwłaszcza, że w końcu znaleźliśmy się pod moim blokiem i nie miałam ochoty się z nim żegnać.

- Więc odprowadziłem i mam nadzieję, ze dasz się namówić na kolejny spacer po mieście.
- Jeśli zapraszasz to z miłą chęcią. – uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił – Mój numer już znasz, tylko nie wynajmuj mnie na godziny.
- Głupio to zabrzmiało. – podrapał się biedny po głowie – Najpierw powiedziałem, a później pomyślałem.
- Wybaczam. Zadzwoń kiedy będziesz miał czas. – zaśmiałam się na co pokiwał głową

Pomachałam mu tylko i weszłam do swojej klatki. Uśmiech nie schodził mi z ust, i jak tylko weszłam do swojego mieszkania, to od razu rzuciłam się na łóżko i o dziwo zaraz dostałam wiadomość od Pedro z pytaniem czy mam czas w piątek. Zaśmiałam się jedynie głośno i zaraz mu odpisałam, że owszem mam. Pierwszy raz spotkałam się z chłopakiem, który nie czekał trzech dni, tylko od razu do mnie napisał po pierwszej randce, i zaprosił na kolejną.


sobota, 13 lipca 2019

2. A ty przepraszam co, jego adwokat?

Moje pierwsze zlecenie w którym musiałam zrobić wszystko wkładając w to 200 procent normy. Nie powiem, trochę się tego zlecenia obawiałam, a z drugiej strony nie mogłam doczekać się efektów. W dodatku panna młoda była bardzo kumata i doskonale wiedziała co chce i nie musiałam nawet wprowadzać swoich pomysłów i w sumie nie wiedziałam, dlaczego moja poprzedniczka się jej pozbyła. Chociaż z drugiej strony ciekawiło mnie co to za pan młody, który nawet się nie interesował przygotowaniami. Od kiedy pracowałam nad ich ślubem, ani razu go nie widziałam. Tak samo jak nie widziałam się z moim towarzyszem, niestety nie miałam dla niego czasu, chociaż trochę tęskniłam za chwilami dla nas, dla siebie kiedy mogłam wyłączyć myślenie. Jednak kiedy obiecywałam sobie, że do niego zadzwonię, umówię się na wieczór jak na złość coś mi zawsze musiało wyskoczyć. Nie wspomnę o tym, że co chwilę wydzwaniała do mnie mama, i teraz jeszcze doszła do tego babcia więc zapewne to było coś arcyważnego. Zapisałam sobie w kalendarzu koło informacji o kwiatach, o tym, aby wpaść do dziadków, jak już byłam w okolicy.
Nastał kolejny dzień, jak zawsze zwlekłam się z łóżka i jedząc śniadanie przeglądałam swój kalendarz. Po raz kolejny miałam dzisiaj dużo do zrobienia, więc tylko westchnęłam głośno i poszłam się naszykować na dzień pełen wrażeń.
Cukiernia, kościół, papierniczy, ikea. Jak dobrze, że miałam swój samochód, chociaż nie uśmiechało mi się stać co chwilę w korkach. Nuciłam sobie kolejną piosenkę uderzając o kierownicę i zastanawiałam się dlaczego po raz kolejny muszę stać w korku obok stadionu. Niby był to dla mnie odpowiedni skrót, tyle tylko, że i tak traciłam czas. W dodatku chyba odbywała się jakaś prezentacja, a z tego co się orientowałam jak na razie meczy nie było. I na pewno nie był to jakiś sparing z ważną drużyną, inaczej to by zaraz u mnie na kanapie nocowało kuzynostwo. W sumie musiałam do nich napisać, aby czasem nie zwalili mi się bez zapowiedzi w najmniej odpowiednim momencie.
Pracowałam jak głupia, wszystko musiało być idealnie zrobione. Dlatego pracowałam od rana do późnego wieczora. Niestety nie mogłam iść nawet z moim kuzynostwem na mecz. Co oczywiście mi wypominali i widziałam, że zrobiło im się przykro, ale cóż zrobić. W dodatku pogoda nam nie dopisywała, i miałam nadzieję, że na wesele będzie idealna. Jechałam właśnie do kwieciarni, więc skręciłam po drodze, i zaparkowałam pod swoim rodzinnym domem. Od razu wpadłam do domu i przywitałam się z mama.

- No nareszcie, myślałam, że będę musiała list wysłać. – westchnęła podając mi zupę
- Przepraszam, ale mam naprawdę dużo na głowie. Teraz w dodatku mam wesele, które muszę przygotować w tydzień. Właśnie jadę do kwieciarni, aby umówić się dokładnie odnośnie kwiatów.
- Przepracowujesz się kochanie.
- To tylko teraz. – zaśmiałam się – Ale to coś bardzo ważnego było?
- Chcemy zrobić rodzinnego grilla. Wszyscy się zjadą. Dawno już się nie spotykaliśmy. Wy młodzi nic tylko pracujecie.
- Wcale nie. Przecież spędziliśmy wspólne wakacje. – od razu zauważyłam – Cała ekipa u dziadków, i była niezła zabawa.
- Czyli jak zawsze. Ale chociaż dużo będziesz mieć za to wesele. – a ja od razu jęknęłam mamo – No co? przepracowujesz się, wiem ile to ja musiałam przygotować na swoje wesele.
- Teraz jest tak samo, ale na szczęście większość miała. Ja zajmuję się tylko dekoracją. I co najważniejsze, ona ma wizję a ja ją tylko tworzę. Chociaż jest bardzo wymagająca. Ale z drugiej strony, jest to dla mnie niezłe wyzwanie, które mimo wszystko mi się podoba.
- No tak, ale kochanie pamiętasz Manuela? – uśmiechnęła się szeroko a ja tylko westchnęłam w duchu
- Mamo, nie wrócę do swojego byłego.
- Teraz to już raczej za późno. Oświadczył się. – ucieszyła się jakby to była najważniejsza nowina w dniu dzisiejszym – I to w dodatku będzie tatusiem.
- Cieszysz się jakbym to była ja. – zaśmiałam się a ona machnęła ręką
- Owszem, marzyłam o tym. Zresztą sami o tym mówiliście jakby to było normalne. Aż nagle pewnego dnia nie ma już was, do tej pory nie wiem co się wydarzyło. – a ja tylko się uśmiechnęłam, wolałam jej nie mówić co nas takiego poróżniło – No tak, nie powiesz mi. Jesteś złą córką, wiesz o tym?
- Ale twoją jedyną. – uśmiechnęłam się szeroko co sama odwzajemniła

&&&

Ubrana w jedną ze swoich ulubionych sukienek, zjawiłam się punktualnie w odpowiednim miejscu. Dzisiaj miałam wesele więc od rana latałam jak głupia, aż w końcu przywitałam z Laura, założyłam na siebie słuchawkę i stanęłam z tyłu. To było imponujące, tylu gości w jednym pomieszczeniu i jak na razie wszystko grało. Tyle tylko, że w pewnym momencie zobaczyłam Jose i tego nie rozumiałam, co on tu robił. Miałam już do niego podejść kiedy zobaczyłam najważniejszą rzecz – on brał dzisiaj ślub! W tym momencie nie wiedziałam co się dzieje. Laura podeszła do mnie i jakoś się ocknęłam. Musiałam być profesjonalna, ale ni jak mi to wychodziło. Ślub był przepiękny, i to była w dodatku moja zasługa. Przez cały czas starałam się chować. Ale ni jak mi to wyszło, od razu dorwała mnie mama panny młodej i dziękowała za wszystko. Tylko się do niej uśmiechnęłam i pod byle pretekstem uciekłam.  Stałam z tyłu i myślałam jak się zwinąć wcześniej. Zdecydowanie w tym momencie chciałam być gdzie indziej. Widziałam uśmiechy gości, aż w pewnym momencie po prostu nie wytrzymałam i uciekłam do łazienki. Wytarłam łzy i poprawiłam makijaż. Kilka głębszych wdechów i wyszłam na salę. Od razu dostałam cynk od Laury, więc poszłam szybko poprawić zniszczony element.

- Ana? – usłyszałam za sobą więc tylko zamknęłam oczy i się odwróciłam – Wytłumaczę…
- Nie ma co. teraz wiem, że jesteśmy na twoim weselu, tylko szkoda, że tak późno. – mruknęłam
- Wiem, to nie tak miało to wyglądać. Ale…
- Skończ. Powinieneś być przy żonie.
- Przepraszam.
- Daj spokój, byłam idiotką i już.
- Nie byłaś. Naprawdę mi przykro, to nie tak miało wyglądać.
- Jose wszyscy cię szukają. – usłyszałam obok niego więc tam spojrzeliśmy – Przeszkadzam?
- Idź, i nie wchodź mi w drogę. – westchnęłam odwracając się do nich tyłem
- Przepraszam.

Zostałam sama na co zła kopnęłam w kwiatka, i wzięłam tylko głęboki wdech. Poprawiłam wszystko co miałam poprawić i wróciłam na salę. Dalej trzymałam się na uboczu i starałam się wtopić w tłum. Właśnie był moment kiedy panna młoda rzucała bukietem, więc stałam na samym końcu aż ktoś przy mnie przystanął i usłyszałam.

- Lepiej jest odpuścić i po prostu uciec.
- Słucham? – spojrzałam w bok i widziałam tam tego samego chłopaka, który zawołał Jose
- Co tym razem przeskrobał? – a ja tylko spojrzałam przed siebie – Bo to akurat widać. Jestem jego kumplem. I by nie przepraszał nieznajomej na własnym  weselu. – szepnął
- Jeśli jesteś jego kumplem to dlaczego jego się o to nie zapytasz?
- Przy nim stoi ona. A nie przepadam za nią aż tak bardzo, ale nie chciał słuchać kumpli. Powiem ci jedno, jeśli on przeprasza, to jest mu przykro.
- W tym momencie za to co zrobił, to powinien raczej przeprosić swoją żonę. – westchnęłam i zaczęłam klaskać jak reszta dziewczynie co zdobyła bukiet
- Czyli to o ciebie chodziło.
- A ty przepraszam co, jego adwokat? – stanęłam przed nim a ten nie wiadomo z jakiego powodu zaczął się śmiać – Powiedziałam coś zabawnego?
- Owszem, jestem prawnikiem. – zaśmiał się i w tym momencie ja również się zaśmiałam – Chociaż on mnie nie zatrudnił, a masz rację mógłby. Pedro jestem. – wyciągnął w moją stronę dłoń
- Ana.
- Pewnie to głupio zabrzmi, ale ładne wesele. Znasz się na rzeczy.
- Dwa tygodnie, tylko tyle czasu miałam i dziękuje. Cieszy mnie to, że moja praca podoba się innym. Zwłaszcza, że dopiero co zaczynam w tej branży. – a on zapytał czy same wesela – Nie, organizuje jeszcze babyshower, urodziny oraz imprezy firmowe. Wszystkim co nazywamy imprezą. Chociaż najczęściej zajmuje się właśnie weselami. Co oczywiście nie podoba się mojej mamie.
- Niech zgadnę, uważa że się marnujesz i powinnaś w życiu robić coś innego? – uśmiechnął się na co przytaknęłam – Ah skąd ja to znam. Chyba każde dziecko słyszy to od kogoś z rodziny.
- Więc czym ty się zajmujesz?
- Jak już wiesz, jestem prawnikiem. Jakimś cudem ojciec przemówił mi do rozsądku i wiem, że kiedyś mu podziękuje. Zwłaszcza, że teraz jestem piłkarzem, profesjonalnym jednak trzeba mieć jakieś zabezpieczenie na przyszłość.
- Dokładnie, dlatego studiowałam ekonomię. Chociaż daleko mi do tego jak widać. – zaśmiałam się i spojrzałam na zegarek
- I jak widać, robisz to co lubisz. Jakaś atrakcja będzie? – a ja zdziwiona na niego spojrzałam – Co chwilę spoglądasz na zegarek.  – a ja rzuciłam, ze raczej wesele będzie się kończyć bo zaraz będą wyjeżdżać na miesiąc miodowy – No tak, Ibiza. Ale chyba sam powinienem się ogarnąć, w końcu jestem świadkiem. A jak widać nie bardzo się wywiązuje z obowiązków.
- Witaj w klubie. – zaśmiałam się – Zresztą powinieneś wracać do partnerki. Zatańczyć ostatni taniec.

Widziałam Laurę, więc zaraz do niej podeszłam. Wszyscy poszli pożegnać nowożeńców, a my skupiliśmy się na zamknięciu imprezy. Wszystko mieliśmy posprzątać jutro, jednak musiałam wydać ostatnie polecenia wszystkim i co najważniejsze o której mają się zjawić. Kiedy wszystko było załatwione, mogłam pojechać do domu. Wsiadłam do auta i po prostu jechałam skrótem, aby dotrzeć do własnego łóżka jak najszybciej.
Obudziłam się o jedenastej i nie miałam ochoty wstać. Jednak jakoś się zwlekłam z łóżka i z mocną kawa pojechałam na salę, aby wszystko uporządkować. Zostawiłam sobie jeden bukiet i wróciłam z nim do mieszkania, gdzie postawiłam go w widocznym miejscu. Westchnęłam głośno, po raz kolejny dałam się nabrać. A teraz chłopak z którym dobrze się bawiłam, dla którego zarywałam nocki będzie dobrze bawić się z żoną na Ibizie. Po raz kolejny zostałam nieźle wystawiona do wiatru, i to po raz kolejny przez chłopaka.


niedziela, 7 lipca 2019

1. A rebus jest prosty.

Siedziałam w kawiarni i ciężko pracowałam. Nie miałam swojego biura, jednak na tym polegała właśnie moja praca. Byłam organizatorką imprez i czekałam na swoich klientów. Ich ślub zbliżał się coraz to większymi krokami i dlatego zajmowałam się kosmetycznymi sprawami. Chciałam, aby wszystko było dobrze. jak się okazało moje pomysły bardzo przypadły im do gustu i dlatego pojechałam do swojej przyjaciółki, która miała kwiaciarnię. Jak tylko mnie zobaczyła, to od razu podała kartkę na której napisałam jej co mi potrzeba. Teraz mogłam skupić się na przygotowaniach wystroju. W końcu to będzie ich najważniejszy dzień w życiu. Kiedy nadeszła data, od rana biegałam jak nakręcona. Wszystko było odpicowane na ostatni guzik i mogłam zadowolona stanąć z boku i patrzeć jak bawią się inni. Widziałam uśmiechniętą pannę młodą, która zmierzała w moją stronę.

- Dziękuje. – uśmiechnęła się do mnie na co machnęłam ręką a ja zaraz przytulił mąż – W końcu się znalazłeś. – zaśmiała się
- Wytańczyłem się z twoja mamą więc wróciłem do ciebie. To wesele jest świetne. – zaśmiał się
- W końcu to nasze wesele. – pogłaskała go po dłoni
- Matko wiem ze to wasze wesele, ale kto wymyślił te znaki do toalety, księgi gości. Nie można było po prostu tego napisać, od razu trzeba było dać jakiś głupi rebus? – usłyszałam
- Owszem, tak chcieliśmy bo jest wtedy śmieszniej. – zauważyła Ana – I dla twojej wiadomości to stoisz przed tą osobą. – zauważyła, a ja mu pomachałam a on się zmieszał
- Jest ładnie. – rzucił na co się zaśmiałam i jakimś cudem zostałam z nim sama – Nie chciałem.
- Spoko, nie wszystkim się musi podobać wystrój, ważne że podoba się im. A rebus jest prosty.

&&&

Odsypiałam kolejną zerwaną noc, od ostatniego wesela zaprzyjaźniłam się bardziej z chłopakiem, który skrytykował moje wesele. W sumie to spaliśmy ze sobą już od tygodnia, i nie rozmawialiśmy za wiele. Nie wiedziałam w sumie czym się zajmuje, wystarczyło mi tylko jego imię. Leżałam w swoim łóżku sama, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Jęknęłam tylko głośno pod nosem i złapałam za urządzenie.

- Dzień dobry, czy dodzwoniłam się do Any Dominguez?
- Yhym. – i zatuszowałam ziewnięcie w poduszce
- Przepraszam, że dzwonię tak wcześnie. Jednak czytałam na Pani stronie, że dosyć szybko potrafi Pani wszystko zorganizować. A przyznam się, że jestem w podbramkowej  sytuacji. Moja wcześniejsza organizatorka wesela zrezygnowała, w sumie zwolniła mnie chyba a wesele mam za dwa tygodnie. – usłyszałam więc przewróciłam się na plecy – Wiem, że to krótki termin ale naprawdę potrzebuje kogoś.
- No dobrze, musiałabym tylko zobaczyć co już jest zrobione. Jeśli ma Pani czas, to możemy spotkać się dzisiaj i  to wszystko uzgodnić.
- Bardzo się cieszę. I oczywiście, dostosuje się do Pani.


Spojrzałam tylko na kalendarz i od razu umówiłam się na godzinę i miejsce. Nie pozostało mi nic innego jak tylko wstać i się wyszykować. Szybki prysznic, założyłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam z mieszkania. Jechałam taksówką na spotkanie, kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu telefonu, że dzwoni moja mama. Jęknęłam tylko i odrzuciłam połączenie. W tym momencie nie miałam ochoty z nią rozmawiać, a zapewne chciała i tak mnie o coś poprosić. W końcu taka była moja rodzina, wszystko robiliśmy razem. Dojechałam na spotkanie i od razu widziałam, że to wesele będzie spore i trzeba będzie się nieźle napracować, ale w końcu lubiłam takie wyzwania. 

&&&

Rozdział został napisany 28 sierpnia 2016 roku, więc nic nie zmieniałam... zostawiam to tak jak jest i przynajmniej od razu można się domyślić czym zajmuje się Ana. 
I z sentymentu... wracam z historią o Pedro... ale co ja biedna poradzę?